Jak wykurzyć siostrę z pokoju, czyli...
Moderator: RedAktorzy
- Laris
- Psztymulec
- Posty: 916
- Rejestracja: czw, 11 gru 2008 18:25
Ja jakoś nigdy nie miałem problemów z siostrą, nigdy nie musiałem rozmieszczać wojska na progu drzwi i umacniać granic pokoju. Zawsze wchodziła sobie kiedy chciała, robiła co chciała i - nie przeszkadzając mi w niczym - wychodziła. o.o
Najmniej pamiętam zajęcia w szkole,
bo żaden z nas się tam nie nadawał.
Awantura - Pokolenie nienawiści
bo żaden z nas się tam nie nadawał.
Awantura - Pokolenie nienawiści
- Orson
- Ośmioł
- Posty: 686
- Rejestracja: ndz, 05 kwie 2009 18:55
Patologia.Laris pisze:Ja jakoś nigdy nie miałem problemów z siostrą, nigdy nie musiałem rozmieszczać wojska na progu drzwi i umacniać granic pokoju. Zawsze wchodziła sobie kiedy chciała, robiła co chciała i - nie przeszkadzając mi w niczym - wychodziła. o.o
,,Mówię po hiszpańsku do Boga, po włosku do kobiet, po francusku do mężczyzn, a po niemiecku do mojego konia" Karol V Obieżyświat
-
- Sepulka
- Posty: 26
- Rejestracja: wt, 16 gru 2008 14:48
- Hipokryzja
- Sepulka
- Posty: 5
- Rejestracja: wt, 07 cze 2011 13:57
Przeszkadzanie? Brat w domu ostatni, na szczęście komputer ma swój, ale lubi przyjść i porozmawiać, o mamie nie wspominając, tym bardziej, że jestem w domu raz za ruski rok, ale... "Ja tu piszę!" *słuchawki w dłoń, groźny Iwan na twarzy i ognie piekielne w źrenicach*. Albo jak się do wyboru ma naukę lub pisanie, no to zgadnijcie, zgadnijcie, co Hipokryzja wybierze.
Inna sprawa, jak się chce, a nawet musi, a nie ma jak... To chyba jedno z najgorszych wspomnień liceum. Przyjechały hanysy do stolicy, poszły do teatra na, bodajże, Draculę, a potem... Potem jak piorun trzasnął, Hipokryzja dostała gęsiej skórki i wiedziała, wiedziała, że musi pisać. Fakt - do pensjonatu jedyne 3 minuty drogi, ale czasu wolnego 3 godziny, więc 3 godziny pensjonat był dla nas zamknięty. Panika, totalna panika, obgryzanie paznokci, wyrywanie włosów z nosa i odciski na piętach. Komórka - myśli sobie, ale ta, jak na złość, się rozładowała. Więc? Ha! kawiarnia, prośba o długopis, serwetki — pierwsze serwetkowe opowiadanie Hipokryzji, o.
Inna sprawa, jak się chce, a nawet musi, a nie ma jak... To chyba jedno z najgorszych wspomnień liceum. Przyjechały hanysy do stolicy, poszły do teatra na, bodajże, Draculę, a potem... Potem jak piorun trzasnął, Hipokryzja dostała gęsiej skórki i wiedziała, wiedziała, że musi pisać. Fakt - do pensjonatu jedyne 3 minuty drogi, ale czasu wolnego 3 godziny, więc 3 godziny pensjonat był dla nas zamknięty. Panika, totalna panika, obgryzanie paznokci, wyrywanie włosów z nosa i odciski na piętach. Komórka - myśli sobie, ale ta, jak na złość, się rozładowała. Więc? Ha! kawiarnia, prośba o długopis, serwetki — pierwsze serwetkowe opowiadanie Hipokryzji, o.
- Gharas
- Sepulka
- Posty: 29
- Rejestracja: sob, 07 cze 2008 13:50
- Płeć: Mężczyzna
Odkopię i wrócę do tematu ;)
Moim patentem na pisanie poza domem są zeszyty, notatniki czy jakiekolwiek inne kawałki papieru - zawsze noszę je przy sobie, gdziekolwiek jestem. Poza tym mam smartfona z poręczną klawiaturą QWERTY - Nokia E5. Dobrze się sprawdza w sklepach, gdy czekam aż żona poprzymierza ciuchy, gdy żal tracić czasu na szukanie zeszytu i długopisu w torbie lub w autobusie/tramwaju, gdy trzęsie i nie da pisać się ręcznie. Mam i laptopa (netbook), korzystam z niego w pociągach, autobusach dalekobieżnych (np. PolskiBus - można podłączyć sobie do prądu) czy na wykładach. Jest mały, da się pisać, szkoda, że bateria nie trzyma zbyt długo.
Jeżeli zaś chodzi o radzenie sobie z przeszkodami, a jest i żona i córka czteroletnia, to jeżeli mogę, uciekam gdzieś, gdzie ich nie ma, gdy są nieznośne, a są często, np. przed dom na schody, czy na spacer lub gdzieś na ławkę. Jeżeli zaś jestem w domu są z córką, to włączam jej bajkę czy pomagam znaleźć jakiekolwiek samodzielne zajęcie i pogrążam się w odmętach literackiego świata.
Reasumując, jak jesteś w transie, to nawet szybka zmiana sposobu pisania - z komputera na zeszyt, a potem ewentualnie na smartfona a na koniec laptopa - nie przeszkadza.
Moim patentem na pisanie poza domem są zeszyty, notatniki czy jakiekolwiek inne kawałki papieru - zawsze noszę je przy sobie, gdziekolwiek jestem. Poza tym mam smartfona z poręczną klawiaturą QWERTY - Nokia E5. Dobrze się sprawdza w sklepach, gdy czekam aż żona poprzymierza ciuchy, gdy żal tracić czasu na szukanie zeszytu i długopisu w torbie lub w autobusie/tramwaju, gdy trzęsie i nie da pisać się ręcznie. Mam i laptopa (netbook), korzystam z niego w pociągach, autobusach dalekobieżnych (np. PolskiBus - można podłączyć sobie do prądu) czy na wykładach. Jest mały, da się pisać, szkoda, że bateria nie trzyma zbyt długo.
Jeżeli zaś chodzi o radzenie sobie z przeszkodami, a jest i żona i córka czteroletnia, to jeżeli mogę, uciekam gdzieś, gdzie ich nie ma, gdy są nieznośne, a są często, np. przed dom na schody, czy na spacer lub gdzieś na ławkę. Jeżeli zaś jestem w domu są z córką, to włączam jej bajkę czy pomagam znaleźć jakiekolwiek samodzielne zajęcie i pogrążam się w odmętach literackiego świata.
Reasumując, jak jesteś w transie, to nawet szybka zmiana sposobu pisania - z komputera na zeszyt, a potem ewentualnie na smartfona a na koniec laptopa - nie przeszkadza.
Tylko złe książki mówią, jacy są ich autorzy. Dobre książki mówią, jacy są ich bohaterowie
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski