Moja kolej, tak? No, to wio.
Shimazu: "Nokturn"
Proszę Autora, jak się ma tytuł do tekstu?
Treść dotyczy wywiadu z meteolordem - tak mi się przynajmniej wydaje. Z fabułą się pokręciło, co już wspomnieli Komentujący przede mną.
Spróbuję trochę rozwinąć.
Rzecz w tym, że jest zawiązanie fabuły ładne: meteolord, który steruje pogodą, wirtuoz, który komponuje deszcz => wspaniały pomysł, nie powiem. Jest też dobre ustawienie dramatis personae: wzmiankowany meteolord i narrator-dziennikarz => idealna sytuacja, by wyjaśnić odbiorcy, kto to jest meteolord, do czego służy i dlaczego jest kompozytorem pogody, jakie jest jego miejsce w świecie, etc. Wyjaśnieniami, rzecz jasna, sterować powinien dziennikarz. Konstrukcja utworu pewnie trochę wiktoriańska, albo trochę taka jak ze złotego wieku fantastyki (choć tam wyjaśniało się zwykle biuściastej blondie, córce genialnego wynalazcy, ale zasada ta sama).
Ale wszystko gra.
Do tego momentu.
Bo dalej nic już nie jest tak, jak być powinno. Opis idzie prosto: postaci posiedziały, pocytowały, rzuciły nazwiskami znanego poety i muzyka, po czym się rozeszły, a deszcz przestał padać. I co? I nico. Żadnej konkluzji, żadnych danych, żadnych wyjaśnień w interesujących kwestiach.
Zmarnowany potencjał. Fabuła skręciła i padła. Nic z tekstu nie wynikło.
Na dodatek - nie mam pojęcia, jak został zrealizowany temat.
Dobrze, że wyrazy dźwiękonaśladowcze się pojawiły. Niestety, nic więcej. Tekst, rzecz jasna, to - nie utwór.
A było tak pięknie...
Symbeline: "Uwertura do nocy czerwcowej"
W podsumowaniu od razu warto zacytować z pewnego utworu, którego nie znoszę (z pamięci, więc niedokładnie):
I wszystkim się zdawało, że to Wojski gra jeszcze -
A to echo grało.
Ot, skojarzenie luźne.
Zasadniczo chciałabym wiedzieć, gdzie w prezentowanym tekście jest realizacja tematu. I o co właściwie w tekście chodzi. Warstwę znaczeniową podstawową rozumiem, rzecz jasna - poeta z żoną jest na koncercie i melodia go urzekła. Wiem, który to poeta - ten, co napisał "Noc czerwcową" i parę wierszy o swojej żonie też. Ale co z tego wynika?
To miał być opis, co zainspirowało Gałczyńskiego do napisania wzmiankowanego w tytule wiersza?
Problem w tym, że tu nie ma nic ciekawego. Nie ma zawiązania fabuły, które mogłoby zaintrygować (choćby takiego, że nazwisko poety-bohatera nie jest znane i czytelnik winien się domyślić w trakcie/po lekturze). Wzmiankowany w tytule wiersz też nie skrywa żadnej (mrocznej lub nie) tajemnicy, związanej z jego powstaniem, więc nieszczególnie poszerza perspektywę odbiorcy ("Córka Homera" - gdyby poszukać odpowiedniego przykładu, jak związać fabułę dotyczącą utworu, albo nieśmiertelne "Imię róży", choć tam jest to tylko poboczny wątek).
Jak się wiążą ze sobą epizody w fabule (nadużycie semantyczne moje - dla uproszczenia). Rozerwany naszyjnik Natalii i koncert jak się ze sobą wiążą (poza faktem, że dzieją się w tym samym miejscu)? Jakie to ma znaczenie dla ciągu zdarzeń?
Ano, obawiam się, że powiązań też brak.
Znaczy, nic do czytania, nic do przemyślenia, nic do zapamiętania, proszę Autorki. Nie ma fabuły, nie wiadomo, o co chodzi. Nuda, znaczy.
I tekst, nie utwór, IMAO.
Z usterek technicznych:
Pierwsze dźwięki umknęły Konstantemu zajętemu obserwowaniem wrażenia jakie uczyniła jego żona.
Proszę wskazać fragment tekstu, który mówi, że Natalia wywarła wrażenie na kimś jeszcze poza Konstantym.
Obsuwa w opisie.
Gałczyński (ciach!) właśnie zajmował miejsce w środkowym rzędzie sali koncertowej przy boku swojej pięknej małżonki. (cicha!) Natalia w czarnej, obcisłej sukience sięgającej za kolana i krótkim białym bolerku wyglądała zachwycająco.
Narracja od mężczyzny. To po co te szczegóły ubioru? I po co w ogóle to podkreślanie, że Natalia jest piękna? Czemu to służy? W sensie, jak się ma do reszty fabuły, jaką pełni rolę?
Tak mi się zdaje, że brak tu jasno postawionych akcentów: na co właściwie odbiorca ma zwrócić uwagę? Na piękność Natalii, na obecność poety, na melodię/koncert? Na co?
Xiri: Magiczny proszek
Podoba mi się. Podoba mi się przede wszystkim rytm, jaki jest w narracji, rytm uzyskany przez niepoprawność (użytą celowo, bez wątpienia, a zatem uprawnioną) języka. Brawo - naprawdę uważam, że udało Ci się ukazać dźwięk i rytm.
I jest zabawne to opowiadanie. Powinnaś częściej sięgać po humor, Xiri, wychodzą Ci naprawdę fajne kawałki. A co jeszcze zabawniejsze - tak na marginesie - kiedy starasz się pisać niepoprawnie, wychodzi, że poprawność językową masz wcale niezłą. Aż trudno uwierzyć, że ta sama osoba pisała bełkot okrutny poza WT. :P
Ale nie ma tekstów doskonałych, wiadomo.
– Ej, wstawaj!
Ktoś drze się nade mną. Otwieram oczy. To szef!
Wcześniej szef używał wyłącznie bezokoliczników, a tu nagle zmiana? Niepotrzebna.
Zastanawiałam się, czy warto doradzać Ci zmianę po całości, by Twój narrator również używał bezokoliczników, ale nie jestem pewna, czy to dobre rozwiązanie. Wolę rytm, jaki jest - to zupełnie kwestia gustu, żeby było jasne. Wyobraziłam sobie, jak wyglądałby tekst po zmianie i nie podoba mi się - za bardzo "porwany" byłby, IMAO.
Poza tym - różnicowanie stylów wypowiedzi jest zabawne, jak mi się zdaje. Szef mówi inaczej, narrator inaczej.
Nie jestem natomiast przekonana, czy temat został zrealizowany tak całkiem. Chyba bardziej pasowałoby, gdyby nieszczęsny narrator musiał się przyznać, że nie ma pojęcia, jak udało mu się odkryć Silnik Co Robić Techno...
Bebok: "Życiobiorcy"
Tytuł śliczny. Intrygujący, inspirujący. Ale nie bardzo wiem, z kim/czym powiązać. Mam nieodparte wrażenie, że tytuł jest z innego utworu.
No, bo to utwór. Nie, żeby mi się podobał - ani trochę - ale utwór.
Niestety, to przez tytuł. Spodziewałam się czegoś olśniewającego, kreatywnego... A to, co pod tytułem, to jakieś takie... nijakie. Rozczarowujące.
Do tego wkurza mnie - wkurza mnie bezbrzeżnie ów On, który nie ma konkretyzacji. Kim ów On jest? Wiatrem z następnego akapitu?
No,
sorry, ale nie uznam, że domyślnie chodzi o Tego, Który Jest. Bo jestem niedomyślna i tępa.
Za to zarzutów właściwie żadnych nie mam. Czysto językowo, z kompozycją szkatułkową nawet (plus wielki), zamknięciem i realizacją tematu z drobną modyfikacją: "z deszczu dźwięków pod rynnę ciemności".
Ale i tak jestem rozczarowana. Tytuł obiecywał więcej... :(((