Meandry edukacji, czyli oświaty kaganiec

rozmowy nie zawsze niepoważne.

Moderator: RedAktorzy

Awatar użytkownika
kaj
Kadet Pirx
Posty: 1266
Rejestracja: śr, 28 wrz 2005 13:50

Post autor: kaj »

na przykład na pytanie ile boków ma trójkąt, padła odpowiedź Cztery. Na pytanie o walutę Wielkiej Brytanii padała odpowiedź "Queen Elisabeth's Money". Mur berliński w przekonaniu jednego z ankietowanych był w Izraelu, a inny ankietowany za cholerę nie potrafił powiedzieć z jakim stanem kojarzy się KFC.
Być może te wiadomosci sa niepotrzebne do całkiem sprawnego funkcjonowania w amerykańskim społeczeństwie i budowania największej potęgi współczesnego świata.

Awatar użytkownika
flamenco108
ZakuŻony Terminator
Posty: 2229
Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
Płeć: Mężczyzna

Post autor: flamenco108 »

inatheblue pisze:Toż to jakaś głupota. Oczywiście, że prace domowe są nieprzyjemne, ale jak tu się inaczej nauczyć podejmować samodzielny wysiłek?
Nic nie rozumiecie ;-). Anglosasi doskonale rozumieją, co się wyrodziło w ich i naszym systemie edukacji: edukacja obowiązkowa na zbyt wysokim poziomie! Podciąganie ludzi, którzy wcale uczyć się nie chcą, na poziom licealny najwyraźniej nie ma sensu. Nauczyć ich czytać, pisać i rachować do poziomu tabliczki mnożenia - to w dzisiejszych czasach podstawa, nie zmieniło się to od półwiecza. Zniesienie prac domowych uruchamia selekcję wstecz - ci, którzy naprawdę mają pod czaszką koprocesory zdolne do rozwoju, sami będą dążyć do ich zapełnienia danymi, ich rodzice będą im pomagać, pojawią się znowu kółka zainteresowań itp. A reszta? Zasiądzie przed telewizorami z piwkiem w garści i obejrzy sobie serial.

Jest to wtórna selekcja. Kiedyś jej rolę spełniały pieniądze. Dziś trzeba wprowadzić jakiś inny mechanizm i to możliwie naturalny, bo selekcja winna być naturalna. Chwała Angolom!

To była żartobliwa interpretacja. Zniesienie prac domowych jest głupie, bo oczywiście oznacza, że nie można zagnać gówniarza do pokoju, żeby rozwiązywał słupki, tylko trzeba mu zapewnić jakąś rozrywkę (pieczenie chleba, szydełkowanie itp.), a przecież rodzice nie mają na to czasu.
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.

Awatar użytkownika
Harkonnen2
Pćma
Posty: 291
Rejestracja: sob, 11 cze 2005 10:19

Post autor: Harkonnen2 »

kaj pisze:Być może te wiadomosci sa niepotrzebne do całkiem sprawnego funkcjonowania w amerykańskim społeczeństwie i budowania największej potęgi współczesnego świata.
Wiesz, jak się tak dobrze zastanowić, to 90% wiedzy wynoszonej z podstawówki i szkoły średniej się człowiekowi nie przydaje. I co? Zlikwidować podstawówki? Zredukować do czterech klas, żeby nauczyć wspomnianych przez flamenco czytania, pisania i rachowania do stu + tabliczki mnożenia? To w końcu wystarczy, żeby móc zarabiać. To chyba jednak nie moja wizja społeczeństwa.
Aah! I see you have the machine that goes 'ping'. This is my favourite. You see, we lease this back from the company we sold it to, and that way, it comes under the monthly current budget and not the capital account.

Awatar użytkownika
Navajero
Klapaucjusz
Posty: 2485
Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02

Post autor: Navajero »

Harkonnen2 pisze:Czy to może ten sam reportaż w którym padły odpowiedzi "Ugoslavia" i "Utopia"?
Nie, na pewno przeprowadzono tę "moją" sondę na ludziach z wyższym wykształceniem. Zapamietałem :) Ale może było kilka podobnych, bo po sukcesie pierwszej poszli za ciosem? :D
flamenco108 pisze: Podciąganie ludzi, którzy wcale uczyć się nie chcą, na poziom licealny najwyraźniej nie ma sensu. Nauczyć ich czytać, pisać i rachować do poziomu tabliczki mnożenia - to w dzisiejszych czasach podstawa, nie zmieniło się to od półwiecza.

O to, to! Niech idą buraki szatkować! Ja nie chcę im stawać na drodze do szcześcia, wciskać się między buraka a maczetę. Tylko żebym nie musiał ich uczyć "obowiązkowo". Sześć klas i żegnamy pana... Zostają tylko ci którzy chcą się uczyć.
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Awatar użytkownika
tatsu
Mamun
Posty: 101
Rejestracja: wt, 18 gru 2007 22:41

Post autor: tatsu »

Dla mnie pomysł z likwidowaniem zadań domowych jest idiotyzmem.
Kiedy usłyszałam w radiu, że dysponowanie czasem wolnym ucznia jest wykroczeniem, parsknęłam śmiechem. Dzieciaki dziwnie się na mnie popatrzyły, ale nie skomentowały, chociaż wiedzą, że nic im za to bym nie zrobiła, bo lubię, jak mają własne zdanie.

Zadania domowe niekiedy doprowadzały mnie do szewskiej pasji. Zwłaszcza te, z którymi ni jak nie mogłam sobie dać rady (głównie z przedmiotów tzw. ścisłych). Zadań z treścią po dziś dzień nie umiem rozwiązywać. No, nie rozumiem co z czego wynika i co należy wziąć, żeby znaleźć odpowiedź. No, głupia jestem i tyle :P
Praca w domu pozwoliła mi osiągnąć wiele. Właśnie dlatego, że była przymusowa. Leń ze mnie okrutny i wiem, że jeśli nie miałabym tego swoistego "bata" nad sobą, nic bym nie zrobiła. A tak - wiele wiadomości utkwiło mi w głowie tylko i wyłącznie ze względu na przymusową pracę w domu.

Jako ciekawostkę dodam, że byłam zmuszana przez ojca do ćwiczenia pisania liter. Liter, nie zdań z sensem. Ot, taka kaligrafia, która niezmiernie się przydaje, gdy zabraknie komputera i drukarki, a coś koniecznie trzeba ładnie napisać.
Owszem, wtedy się wściekałam na ojca, próbowałam wymigać od żmudnego powtarzania setki razy tej samej literki, póki nie będzie miała idealnego kształtu i rozmiaru, ale teraz, po latach wiem, że było warto.

Tak samo warto poświęcić trochę czasu na zadanie domowe, by w przyszłości móc się pochwalić utrwaloną wiedzą i wypływającymi z niej umiejętnościami.
To tyle ode mnie.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

A mnie zadania domowe przeszkadzały. Po lekcjach (czasem przed) uprawiałam sport (wyczynowo, byłam w klasie sportowej) i chodziłam do szkoły muzycznej. I jeszcze lubiłam czytać. Najczęściej odrabiałam zadania domowe na przerwach. Zdarzało mi się czytać wypracowania z pustej kartki, rozwiązywać zadania "na bieżąco", udając, że spisuję z zeszytu, etc.
Czas poświęcony na nudne zadania domowe był dla mnie czasem straconym - miałam o wiele ciekawsze zajęcia.

A teraz patrzę, jak progenitura siedzi po kilka godzin nad ćwiczeniami, bo mu zadano dwadzieścia paragrafów (ok. 5-6 stron zadań) z jednego przedmiotu, do tego wypracowanie w stylu: "Dlaczego X jest główną postacią w lekturze?", wykonanie wyklejanki z tzn. sztuki, etc. I niewiele ma czasu na to, by zrobić bombę i wybuchnąć ją w piaskownicy. Znaczy, na własne zainteresowania piromańskie nie ma czasu za wiele.

I zda mi się, że prace domowe są dowodem niemożności nauczycielskiej. Skoro nauczyciel nie potrafi nauczyć czegoś podczas lekcji... Oczywiście, nie chodzi o to, by spuścić na drzewo informacje i skupić się na pytaniach o liczbę znanych uczniowi cytrusów, czy podobne, ale o pewną równowagę. To, czego się uczeń ma nauczyć, powinno się odbyć w szkole. Jedyne zadanie domowe - powtórka wiadomości z lekcji w domu. A potem - wolność i dzieciństwo w całej rozciągłości.

Bez przesady, znaczy.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
tatsu
Mamun
Posty: 101
Rejestracja: wt, 18 gru 2007 22:41

Post autor: tatsu »

Nie no, aż takiej "sieczki" to nie było, żeby kilka paragrafów mieć do zrobienia w domu. Ot, tyle, żeby utrwalić materiał przerobiony na lekcji. Więcej zadawane było na "powtórkę" przez większym sprawdzianem, żeby sobie przyswoić większość zagadnień i łatwiej, lepiej napisać klasówkę.
Na wszelkie zabawy, czytania książek, gry czy oglądanie TV miałam czasu aż nadto.

Niestety, nie mam jak porównać tego, co było, z tym, co jest - w kwestii zadań domowych.
Jeśli odrabianie zadań statystycznie trwa więcej niż 2h dziennie, to już zdecydowanie przesada. Jeżeli tak jest, to można optować za ograniczeniem ilości zadawanych prac, ale nie ich całkowitym usunięciem.

Awatar użytkownika
Navajero
Klapaucjusz
Posty: 2485
Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02

Post autor: Navajero »

Małgorzata pisze:I zda mi się, że prace domowe są dowodem niemożności nauczycielskiej. Skoro nauczyciel nie potrafi nauczyć czegoś podczas lekcji...
Nie, bo pewne umiejętności trzeba kultywować. Np. na lekcji klasa może poznać wzór matematyczny i jego zastosowanie. Ćwiczenia w praktycznym użyciu - w domu. Do tego program jest tak skonstruowany, że najzwyczajniej nie da się wszystkiego na lekcji. Tzn. jest czas na wyjaśnienie uczniowi pewnych rzeczy, omówienie, nie ma czasu na utrwalenie. Musiałoby być wtedy dużo więcej lekcji, z każdego niemal przedmiotu. Rzecz rozbija się więc o pieniądze, a uczeń musiałby więcej czasu spędzić w szkole. No i te dzisiejsze klasy... Czasem trzy czwarte to abnormale i nauczyciel musi poświęcić piętnaście minut na dyscyplinowanie... I tak jest dobrze, jesli da sobie radę. Bo możliwości owego dyscyplinowania są przy dzisiejszych przepisach niemal zerowe. A kiedy odpytać? Wprowadzić nowy temat? Niestety teoria teorią, a praktyka praktyką...
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Problem w tym, że progenitura ma po 7 lekcji w tej chwili. Zaczyna na drugiej godzinie (8.50), wraca około trzeciej.
Odrabianie lekcji zajmuje mu od 2-4 h. To nie jest kwestia, że paragrafy z ćwiczeń (zadania tekstowe, czy inne), ale kwestia liczby przedmiotów. Pięć przedmiotów jednego dnia, z każdego zadanie domowe, którego zrobienie to ok. 30 minut minimum. I jest wieczór. Bez sensu to dla mnie. Nie twierdzę, że wcale, ale jestem za tym, żeby zadawano pisemne prace domowe tylko w ostateczności. O pracach "ręcznych" nie wspominam. To są rzeczy, które powinno się robić wyłącznie na zajęciach.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
nosiwoda
Lord Ultor
Posty: 4541
Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
Płeć: Mężczyzna

Post autor: nosiwoda »

Nie wiem, jak to było, że kiedy chodziłem do podstawówki, to najwyżej i góra raz w tygodniu miałem 6 lekcji. Zwykle miałem 5. A jednak naumiałem się tego i owego.
Czy aż tak program został doładowany? I jak to się dzieje, że niby chyba został, a jednocześnie teraz w liceum się robi to, co kiedyś w ostatnich klasach podstawówki? I poziom młodzieży ponoć niezbyt wysoki jest?
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA

Awatar użytkownika
Harkonnen2
Pćma
Posty: 291
Rejestracja: sob, 11 cze 2005 10:19

Post autor: Harkonnen2 »

Hmmm to dość ciekawe co piszecie, bo jak obserwuję mojego siostrzeńca, obecnie szóstoklasistę, to w zupełności nie wygląda na przemęczonego zadaniami domowymi. Ma czas na absolutnie wszystko. Ale jakiekolwiek zadanie domowe, to oczywiście problem dla niego, ale przyznajmy szczerze: dla kogo nie był?

W naszych czasach przedmiotów było więcej: choćby w szóstej klasie gdzie była już fizyka, geografia i biologia, obecnie załatwiane jednym przedmiotem: przyrodą. Czyżby faktycznie nauczyciele w dzisiejszych czasach aż tyle zadawali? Przyznam szczerze, że dziwię się temu. Szczególnie patrząc na obecne programy nauczania w szkołach, które wydają mi się pryszczem w porównaniu z programem takiej czwartej klasy, którą ja kończyłem.
Aah! I see you have the machine that goes 'ping'. This is my favourite. You see, we lease this back from the company we sold it to, and that way, it comes under the monthly current budget and not the capital account.

Awatar użytkownika
Navajero
Klapaucjusz
Posty: 2485
Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02

Post autor: Navajero »

Margota - ja też mam synów w wieku nastu lat i borykam się z podobnymi problemami. Niestety program nauczania ze wszystkich niemal przedmiotów jest źle skonstruowany, doszły nowe przedmioty, jakich dawniej nie było ( np. informatyka), doszły dodatkowe godziny W-F - u, i tak ziarnko do ziarnka :)
nosiwoda pisze:I jak to się dzieje, że niby chyba został, a jednocześnie teraz w liceum się robi to, co kiedyś w ostatnich klasach podstawówki? I poziom młodzieży ponoć niezbyt wysoki jest?
To mit, nie ma czegoś takiego. Może jakiś konkretny temat/ tematy zostały przesunięte z dawnej 8- ej klasy do I liceum, ale to wyjątki. Z niektórych przedmiotów konstrukcja programu jest koncentryczna. Np. z historii. W klasach 4 - 6 podstawówki omawia się historię Polski całościowo i historię świata do czasów po II w. światowej. Jednak bardzo pobieżnie. To samo robi się w gimnazjum ( ale już szerzej) i w liceum ( w jeszcze większym zakresie). Sama zasada jest ok. bo powoduje, że uczeń ma podstawowe wiadomości na dany temat, powtarza sobie je kilkakrotnie, jednak pewne ustalenia szczegółowe, niedostosowanie programu do egzaminów gimnazjalnych i maturalnych, wszystko psują. Czasem pewnych rzeczy uczy się niepotrzebnie, czasem na ważne brak czasu.
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Awatar użytkownika
kaj
Kadet Pirx
Posty: 1266
Rejestracja: śr, 28 wrz 2005 13:50

Post autor: kaj »

Harkonnen2 pisze:
kaj pisze:Być może te wiadomosci sa niepotrzebne do całkiem sprawnego funkcjonowania w amerykańskim społeczeństwie i budowania największej potęgi współczesnego świata.
Wiesz, jak się tak dobrze zastanowić, to 90% wiedzy wynoszonej z podstawówki i szkoły średniej się człowiekowi nie przydaje. I co? Zlikwidować podstawówki? Zredukować do czterech klas, żeby nauczyć wspomnianych przez flamenco czytania, pisania i rachowania do stu + tabliczki mnożenia? To w końcu wystarczy, żeby móc zarabiać. To chyba jednak nie moja wizja społeczeństwa.
Nie ma co uszczęsliwiać ludzi na siłę. Co z tego, ze nauczysz ich czytać, jak będa to wykrzystywać wyłacznie do lektury prasy brukowej? Po co wciskać ludziom na siłe do głowy informacje jaka jest waluta Wielkiej Brytanii, gdzie był Mur berliński i z jakim stanem kojarzy się KFC? Wolnośc to też prawo do niewiedzy, która, jak pokazuje przykład USA czy Danii wcale nie musi szkodzić.

Awatar użytkownika
Harkonnen2
Pćma
Posty: 291
Rejestracja: sob, 11 cze 2005 10:19

Post autor: Harkonnen2 »

Cóż, niby masz rację, ale przyznam szczerze, że źle bym się czuł w społeczeństwie, w którym jedyną osobą, z którą mogę pogadać o trochę bardziej skomplikowanych rzeczach, jest moja żona, bo przeciętna wiedza innych kończy się na szkole podstawowej.
Aah! I see you have the machine that goes 'ping'. This is my favourite. You see, we lease this back from the company we sold it to, and that way, it comes under the monthly current budget and not the capital account.

Awatar użytkownika
Navajero
Klapaucjusz
Posty: 2485
Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02

Post autor: Navajero »

Kaj ma jakąś tam rację z tymi "szczęśliwymi głupolami", ale tylko w sytuacji ogólnej stabilizacji. Każde zaburzenia, nieważne; rynkowe, gospodarcze, dot. bezpieczeństwa, każda sytuacja wymagająca nieco więcej wiedzy i umiejętności strąci owych "szczęśliwców" na dno.
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

ODPOWIEDZ