Za czym tęsknimy, czyli wspominki dla przeraźliwie starych

czyli nic konkretnego, za to do wszystkiego

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Joanka
Sepulka
Posty: 90
Rejestracja: czw, 23 cze 2005 22:00

Post autor: Joanka »

Thrall pisze:
Małgorzata pisze:Teraz takich winek ślicznych już nie ma, a mnie osobiście w ogóle nie wychodzą... :(((
Winko zrobić jest stosunkowo prosto... trochę drożdży, cukier, owoce słodkie, taka fajna butelka z taką fajną powyginaną rurką na górze, za cholerę nei wiem, jak się to poprawnie nazywa... I poczekać, aż skończy bulgotać.
Zazwyczaj wychodzi strasznie słabe, ale za to jakie dobre! Tylko czasami trzeba rozcieńczać, jak za gęste wyjdzie i robi się z tego sok, ale i tak smaczny...
heh... wlazłem do działu dla starych... ech... co ta 18stka z luzdmi robi ;)
Eee tam, to które ja robię ma na oko przynajmniej 17%. :)
Trzeba wziąć winogrona, wtedy nie trzeba żadnych drożdży, bo odpowiednie szczepy rosną na owocach (ten taki biały nalot). Może po prostu złych drożdży użyłeś, bo takie do pieczenia nadają się tylko na piwo. ;) Winogron oczywiście broń Boże nie myjemy, tylko skubiemy i wrzucamy do butli. Do tego cukier w ilości zależnej od tego, jakie chcemy wino, ale przynajmniej w objetości równej winogronom.
Rurka też nie jest niezbędna, wystarcza kłąb waty i obwiązanie bandażem.

Szczerze mówiąc nie wiem, czemu wszyskie domowe wina smakują jak słodki soczek. Mnie wychodzi prawie rasowe porto. :))

Awatar użytkownika
kiwaczek
szuwarowo-bagienny
Posty: 5630
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54

Post autor: kiwaczek »

Mozna tez poszukac w sklepach szczepow drozdzy szlachetnych. Spokojnie mozna u nas kupic odmiany madera, porto, tokaj itp.

A z tym cukrem do winogro to pewna jestes? Fakt, ze procent bedzie wiekszy, ale jak nie przefermentuje wszystko to moze byc slodkie. W koncu w procesach tradycyjnych cukru sie nie dodaje....
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!

Thrall

Post autor: Thrall »

Pierwsze primo: na razie opowiadam niestety o doświadczeniach ojca... ale winko sam kosztowałem. Fakt, używał drożdży zwykłych, znaczy do pieczenia, ale wychodziło często i tak dobrze.
Drugie primo: winogrona w polsce to ciężka sprawa. Samemu chodować nie ma gdzie, bo by dzieciaki z sąsiedztwa wszystko pod... a kupne to nie to samo, jak pewnie sami przyznacie.
Po trzecie primo: teraz to się nie opłaca nam robić, bo została nam jedynie 15 litorwa butla, dymion znaczy się ;) Jak ojciec miał 50 litrową to wszystko było pięknie... winko z jabłek bulgotało słodko, aż tu nagle coś se pieryknęło. Wchodzimy do kuchni, patrzymy, a tam jakieś 40 litrów winka po podłodze się leje.... Dymion pękł na dole i prawie wszystko się wylało.
Ale za to jaki słodki był zapach w kuchni :)
Teraz kombinujemy z ojcem, żeby się na nowy dymion zrzucić i znowu po staremu dobre swojskie winko pędzić.
Po czwarte primo: porto jest, jeśli dobrze kojarzę, wytrawne. Daj więcej cykru i będzie soczek ;)

BTW: jakie drożdże polecasz?
Edit: już mi kiwaczek odpowiedział. Dzięki!

A cukier musi być. Bez cukru fermentacja jest utrudniona /bo polega ona właśnie na cukrze/ dzięki temu ma się więcej procentów. A jak się z cukrem nie przesadzi, to będzie wszystko ok. W winogronach jest go zawsze użo, dlatego dosypywać opwinno się mało.

Jakie stosujecie proporcje? Ile cukru na ile owoców, czy jak to tam jest?

Awatar użytkownika
Joanka
Sepulka
Posty: 90
Rejestracja: czw, 23 cze 2005 22:00

Post autor: Joanka »

kiwaczek pisze:A z tym cukrem do winogro to pewna jestes? Fakt, ze procent bedzie wiekszy, ale jak nie przefermentuje wszystko to moze byc slodkie. W koncu w procesach tradycyjnych cukru sie nie dodaje....
Ale Francuzi i inne narody produkujące wino mają specjalne, słodkie gatunki winogron. Takie, jakie u nas kupuje się w sklepach do jedzenia. Może do nich nie trzeba dodawać cukru. Polscy producenci chyba dodają i ja też zawsze dodaję. Trzeba poczekac odpowiednio długo, a w ostateczności pewnego dnia wziąć długą gumową rurkę i organoleptycznie stwierdzić, czy wino już gotowe. :)
Thrall pisze:Drugie primo: winogrona w polsce to ciężka sprawa. Samemu chodować nie ma gdzie, bo by dzieciaki z sąsiedztwa wszystko pod... a kupne to nie to samo, jak pewnie sami przyznacie.
Kupować nie ma sensu, to za drogo wychodzi. Najlepiej mieć znajomych z działką albo ogrodem, którzy uprawiają takie ciemne, kwaśne winogrona niezdatne do jedzenia.
BTW: hodować i Polsce
Thrall pisze:Po czwarte primo: porto jest, jeśli dobrze kojarzę, wytrawne. Daj więcej cykru i będzie soczek ;)
Nawet wtedy zostanie szlachetny bukiet, którego soczki nie mają. :)
Thrall pisze:BTW: jakie drożdże polecasz?
Żadne. Ale jeśli już chcesz robić wino z owoców innych niż winogrona, to w sklepach można kupić suszone winogronowe skórki pod nazwą "drożdże winne". Na opakowaniu są instrukcje jak przygotować pożywkę i romnożyć drożdże.
Ostatnio zmieniony śr, 06 lip 2005 22:54 przez Joanka, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
kiwaczek
szuwarowo-bagienny
Posty: 5630
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54

Post autor: kiwaczek »

Generalni jesli chcesz sie czegos o robieniu wina dowiedziec to polecam biblie polskiego winiarstwa - ksiazke pana Cieślaka "Domow wyrób win".

Piszac o robieniu wina z winogron i cukrze mialem na mysli wykorzystanie wlasnie winogron importowanych. Po prostu jako mieszkancowi polnocy nie przyszlo mi do glowy, ze mozna je robic z naszych. Za to mamy cale mnostwo wspanialych owocow na wino sie nadajacych. A jesli ktos w winie sliwkowym nie gustuje to zawsze mozna je przepedzic - a produkt to juz sam mniodek!!
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!

Awatar użytkownika
Hipolit
Klapaucjusz
Posty: 2078
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:09

Post autor: Hipolit »

Joanka pisze:Najlepiej mieć znajomych z działką albo ogrodem, którzy uprawiają takie ciemne, kwaśne winogrona niezdatne do jedzenia.
Się przepraszam wtrącę, a jeżeli hodują takie ciemne, słodkie i zdatne do jedzenia? :-)
Pozdrawiam
Hipolit
Navigare necesse est, vivere non est necesse

Awatar użytkownika
Alfi
Inkluzja Ultymatywna
Posty: 20471
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29

Post autor: Alfi »

Hipolit pisze: Się przepraszam wtrącę, a jeżeli hodują takie ciemne, słodkie i zdatne do jedzenia? :-)
A ty mi nic nie odpowiadasz
i jesz zielone winogrona


Już Tuwim wiedział, że jeśli winogrona nadają się do jedzenia, to można je jeść. W tym przypadku - kiedy sąsiad nie widzi.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.

Awatar użytkownika
tarkus
Mamun
Posty: 165
Rejestracja: sob, 11 cze 2005 21:55

Post autor: tarkus »

kiwaczek pisze:Generalni jesli chcesz sie czegos o robieniu wina dowiedziec to polecam biblie polskiego winiarstwa - ksiazke pana Cieślaka "Domow wyrób win".
Posiadam. Egzemplarz sczytany do granic możliwości i luźne kartki latają, ale jeszcze niejeden raz się przyda. Faktycznie biblia :)
<glootech> dochodze do wniosku, ze ksiezyc jest bardziej potrzebny od slonca
<glootech> bo swieci, gdy jest ciemno
<glootech> a slonce, gdy jest jasno

Awatar użytkownika
Joanka
Sepulka
Posty: 90
Rejestracja: czw, 23 cze 2005 22:00

Post autor: Joanka »

Hipolit pisze:
Joanka pisze:Najlepiej mieć znajomych z działką albo ogrodem, którzy uprawiają takie ciemne, kwaśne winogrona niezdatne do jedzenia.
Się przepraszam wtrącę, a jeżeli hodują takie ciemne, słodkie i zdatne do jedzenia? :-)
To przeważnie nie chcą się nimi dzielić. ;)
Albo my zjadamy tyle, że na wino już nie starcza.

Awatar użytkownika
Gorgel-2
Klapaucjusz
Posty: 2075
Rejestracja: ndz, 12 cze 2005 23:04

Post autor: Gorgel-2 »

Na alkoholowo tu zeszło coś...
A ożywienie społeczne, gdy papier toaletowy gdzieś rzucili pamiętacie (niektórzy ;-)? Ojcowie rodzin, maszerowali dumnie z szarfą z 10 lub 20 rolek, nanizanych na bardzo gruby sznurek papierowy... A jak jeszcze do takiego pana podszedł drugi, o wyglądzie profesora uniwersytetu i spytał o to -- "gdzie rzucili"? Od razu samoocena takiego zdobywcy wzrastała, co najmniej niczym u łowcy, któremu udało się osobiście upolować mamuta...
"We made it idiotproof. They grow better idiots."

Awatar użytkownika
Karola
Mormor
Posty: 2032
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 23:07

Post autor: Karola »

A kolejki po kawę? :P
Albo po przenosne telewizorki kolorowe produkcji radzieckiej? Pamiętam dobrze, jak się zapisałam do komitetu kolejkowego po taki jeden dla rodziny (sama byłam szczęsliwą posiadaczką Rubina - już tego nie palącego się). Stałam stosunkowo krótko, jakoś tak póltora popołudnia. Najpierw się rozległy głosy sprzeciwu, bom nieletnia była i się przewodniczący kolejki burzył. Potem, gdy mnie społeczeństwo przytuliło jednak do łona, wyszła ekspedientka i oznajmiła, że telewizorki przyjechały, ale bez kabli zasilających, i ona proponuje ustawienie kolejki na dzień kolejny. Poszłam w to drugie popołudnie i zakupiłam telewizorek wciąz bez kabla. Ale dokupiłam kabelek od jakiegoś magentofonu (że też one stały na pólkach...) - i pasował!
A talony na malucha? (to bardziej z opowieści starszej części rodziny)
I jeszcze jedno z kolejkowych - moja matula stała około tygodnia po lodówkę, oczywiście radziecką. To był mój posag :P
Stał ten posag na drewnianej podstawie przez jakieś 10 lat w garażu, zafoliowany. Gdy poszłam na swoje - otrzymałam w prezencie. Działała ta lodówka z piętnaście kolejnych lat. Prądu żarła jak niewiemco. Wieści o lodówce miałam z pierwszej ręki od następnej jej włascicielki. Padła dopiero w tym roku, bidulka...

Awatar użytkownika
Alfi
Inkluzja Ultymatywna
Posty: 20471
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29

Post autor: Alfi »

Ja kiedyś miałem taką fajną lodóweczkę wyprodukowaną w latach 80. Kiedy się jej w końcu pozbyłem w pierwszych latach XXI wieku, i kupiłem nową, zakład energetyczny zaczał na mnie zarabiać ok. 40% wcześniejszego haraczu, ku zdziwieniu wielkiemu pana sprawdzającego liczniki. Musiałem go solennie zapewniać, że nie mam żadnego patentu pozwalającego kraść prund.
A raz AD 1989, w czasach pewnego okrągłego mebla, idę sobie w kierunku kiosku spożywczego obitego blachą falistą i widzę 5 klientów cierpliwie na coś czekających. Tam nigdy tylu naraz nie przychodziło, więc się zatrzymałem. Okazało się, że rzucili biały salceson. Bez kartek! Stanąłem grzecznie... A kiedy przede mną była już tylko jedna osoba, szanowna klientka zażyczyła sobie jakiejś tam większej ilośći tego salcesonu, i zapakowania go w porcje po circa 0,5 kg. I okazało się, że więcej nie ma...
Oczywiście w tamtych czasach chodziłem z kwitkiem ze skupu makulatury w kieszeni, żeby w razie czego nabyć papiery wartościowe zwinięte w rolki. No i rzucili - akurat kiedy szedłem na przystanek PKS, bo wybierałem się do laryngologa. Papiery wartościowe się skończyły, kiedy przede mną w kolejce były 2 osoby. Wyszedłem - i zobaczyłem odjeżdżający autobus, który mnie miał zawieźć do laryngologa...
Ech, to prawie jak przygody Tomka Wilmowskiego i wiedźmina Geralta w jednej osobie...
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.

Awatar użytkownika
Hipolit
Klapaucjusz
Posty: 2078
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:09

Post autor: Hipolit »

Alfi pisze: Okazało się, że rzucili biały salceson. Bez kartek! Stanąłem grzecznie... jednej osobie...
Niii, no salceson zawsze był bez kartek. Oczywiście wtedy, gdy BYŁ ;-) Stąd jego mniej oficjalna nazwa "Cwaniak", bo to on jeden nie dał się do Ruskich wywieźć.
A niedaleko mojego ówczesnego miejsca pracy był prywatny sklep z podrobami. Człowiek, który przybył był ok. godziny 4:30, miał spore szanse na zakup salcesonu ozorkwego (dzisiaj już takich nie robią), albo pasztetowej o obniżonej zawartości papieru toaletowego (dzieci z klas starszych, wiedzą o czym piszę).
Pozdrawiam
Hipolit
Navigare necesse est, vivere non est necesse

Awatar użytkownika
Robert J. Szmidt
Kurdel
Posty: 778
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 01:12

Post autor: Robert J. Szmidt »

Hej, a w telewizji mieli wtedy wszystko. Szynki, balerony, krakowska suchą...
Jak jeździlismy na nagrania do katowickiego ośrodka, to zrzuta była od całej rodziny i przywoziłem po 30kg mięska;-)
Tylko wyjątkowy głupiec, albo kanalia wredna, lży innych z powodu błędów, które sam nagminnie popełnia.

Bez gwiazdy nie ma jazdy!

Awatar użytkownika
Godzilla
Sepulka
Posty: 63
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:23

Post autor: Godzilla »

He he, o cukrze było...
Otóż mąż stał kiedyś w długaśnej kolejce po wyżej wymieniony. Nie był co prawda wtedy jeszcze moim mężem - to chyba wspomnienie z czasów liceum. Kiedy dochodził do lady, ekspedientka ogłosiła, że torby papierowe się skończyły, więc ona będzie cukier rozsypywać do opakowań własnych. A mąż wybrał się na zakupy z siatkowym koszykiem. Stawia go na ladę i mówi: -- Do pełna proszę! -- Taki śmiech się w kolejce podniósł, że baba czerwona jak burak popędziła na zaplecze, i się torebki znalazły.

ODPOWIEDZ