Dabliu pisze:Teano, znałem takich, którzy palili, a na raka nie umarli. Znałem też takich, którzy umarli na raka, choć nigdy w życiu nie wypalili bodaj jednego papierosa.
Dablju, to jest argument z gatunku "na przykład Majewski" i ja ten argument wielokrotnie słyszałam.
Mogłabym oczywiście odbic pileczkę argumentem, że i ja znałam takich, którzy palili i na raka nie umarli, bo umarli na zawał, albo udusili się na skutek POChP, albo mieli wylew i są częściowo lub całkowicie sparaliżowani.
I też mogę Ci wymienić listę osób niepalących, które zmarły na raka, ale
Dablju - nie odwracaj implikacji - z tego że każda sosna to drzewo, nie wynika wniosek, że każde drzewo to sosna. Tak samo z faktu, że ktoś niepalący ma raka nie wynika wniosek, ze ma raka z powodu niepalenia.
Nie zamierzam Cię przekonywać - Twoje życie, Twoje zdrowie, Twoja rodzina, Twoje dziecko.
Mi (mnie? Za cholerę nie pamiętam) się tylko smutno zrobiło, jak przeczytałam, że kolejny... (musiałabym użyć słowa powszechnie uważanego za obrażliwe, ale się powstrzymam)... młody człowiek z powodów, których również nie nazwę po imieniu (patrz poprzedni nawias) dobrowolnie wdeptuje w nałóg z którego wydostać się z każdym rokiem będzie mu trudniej.
Dla mnie to jest marnotrawstwo potencjału.
Dixi
Dablju pisze:
Równie dobrze możesz być smutna, patrząc na młodych ludzi - wychowujących się w miastach, pośród samochodowych spalin, chipsów i coca-coli - którzy nie chcą uwierzyć, że potem może ich czekać .......<tu wpisać odpowiednie schorzenie/zwyrodnienie/wypadek>....... :P
To również jest powód do smutku, Dablju, i nie ma co sobie robić jaj. A coca-coli nie pijam i dziecku nie daję. Nie żebym zabraniała. Po prostu mi nie smakuje, więc nie piję, a dziecko wie, że ewentualnie może sobie kupić z kieszonkowego, jak mu tak zależy. (I okazuje się, że AŻ TAK nie zależy) Podobnie jest z chipsami, które jada się naprawdę od wielkiego dzwonu.
Można? Można.
Tak jak napisał
Gorgel-2 - staram się nie tłuc dodatkowo młotkiem po głowie, jeśli nie muszę. A jak mogę uniknąć młotka spadającego na nogę, to unikam, zamiast specjalnie tę nogę podstawiać.
I o to tu chodzi Dablju. O tę wolność.