Pytania wszelakie

[Marchew]

Paczka przyszła szybko i bezproblemowo, ale to było dawno. Bardzo dawno.

[Młodzik]

Z Merlina korzystam przez ostatnie dwa lata i jeszcze nigdy nie narzekałem, ale to być może kwestia tego, że pod nosem miałem punkt odbioru, więc dostawę miałem tego samego dnia, co zostało skompletowane zamówienie. Natomiast dosłownie kilka dni temu skorzystałem po raz pierwszy z paczkomatu. Dostawa w mniej niż dobę.

[nosiwoda]

Zależy, co chcesz kupować. Jeśli jakiś produkt silnie poszukiwany, typu podręczniki, to możesz się czasem przejechać. Chociaż zwykle uczciwie podają terminy zamówienia. Natomiast kiedy części zamówienia nie mogą zrealizować, dają Ci opcję: wysyłać to, co jest, czy czekać na całość. Ostatnio tak z podręcznikami właśnie mieliśmy, jednego zabrakło, zadysponowaliśmy, żeby przesyłać resztę, przyszło do paczkomatu w dwa dni bodajże.
Generalnie jestem zadowolony z merlina, w ciągu tych kilku lat, gdy średnio raz w miesiącu coś zamawiam, były może ze dwa częściowe fakapy, typu właśnie "nie mamy części zamówienia, co mamy zrobić?". Odbieram zwykle osobiście na Waryńskiego w Wawie.

[Zanthia]

Konkretnego przedmiotu potrzebuję, na prezent. Na za dokładnie 20 dni. Termin podają jako 7-14 dni, więc adrenaliny pewnie trochę będzie, trzeba będzie jakiś drobiazg-zamiennik kupić w zwyczajnym sklepie, na wszelki wypadek.

[hundzia]

Czy ktoś ma dobre i/lub złe wrażenia po kupnie w Merlinie? Merlin ma niższą cenę, niż inni, ale potrzebuję dostawy na konkretny termin.

Kupuję regularnie od wielu lat, bo jako pierwsi wprowadzili opcję płatności kartą płatniczą i kredytową. Paczki zawsze dochodzą w terminie, dość krótkim zresztą, może dlatego, że zawsze wybieram opcję kuriera a nie poczty.
Nigdy jeszcze się nie spóźnili, a zazwyczaj paczka i tak przychodzi wcześniej. Także zawartość zawsze solidnie zabezpieczona, delikatniejsze rzeczy, jak np. płyty były opakowane potrójnie, w folię i trzy pudełka, jak jakieś babuszki, paczka w paczce.

[Keiko]

Do zeszłego tygodnia mogłam się pod powyższą opinią podpisać.
Ostanie zamówienie kompletują mi drugi tydzień.... Ma nadzieję, ze to jednorazowa wpadka :/

[Zanthia]

*Paca się w głowę* Keiko, rzeczywiście. Początek roku szkolnego za pasem, za Chiny Ludowe żadna księgarnia nie nastarczy w terminie.

[Keiko]

pfff
Nie biorę udziału w tym szaleństwie - dla normalnych klientów powinni wywieszać baner z ostrzeżeniem ;)

[Procella]

Szukam pieśni wielce wstrząsającej, z której znam tylko dwa urywki: "biednego dziadka raszplą zahaczył/w krainę cieni przeznaczył" i "a wtem laubzega spada na jej szyję/babka szybuje do nieba". Wujcio Gógiel wyrzuca tylko moje pytanie o ten tekst, zadane parę lat temu na innym forum. Ktoś kojarzy? Ktoś pomoże?

[No-qanek]

Czy może mnie ktoś obeznany w prawie oświecić, czy w Polsce pobieranie pieniędzy za rozmowę z duchami (seanse spirytystyczne i tak dalej) jest karalne jako wyłudzenie?

Usłyszałem o tym coś niedawno... i w sumie, to by mnie nawet nie zdziwiło. Nie byłby to pierwszy przypadek, gdy prawo opiera się na "no przecież tak być nie może".

[Cordeliane]

Ciekawe - nie słyszałam, ale to by było moim zdaniem bardzo słuszne. I tak samo pobieranie opłat za "leki" homeopatyczne też powinno być karane jako wyłudzenie.
A propos "rozmów z duchami" polecam: Penn & Teller's Bullshit - Talking to the dead

[Borsuk]

polecam: Penn & Teller's Bullshit - Talking to the dead

a ja Walking Dead :-)

[No-qanek]

Definicja oszustwa to w ogóle dość pokrętna sprawa.
Bo teoretycznie, jeśli sprzedam komuś firmę produkującą wafle, bo sądzę, że ludziom wafle dawno się znudziły to i powoduję u kupującego szkodę majątkową, jeśli ludzie rzeczywiście przestaną jeść wafle, i wyzyskuję błąd, bo nie przekonałem kupującego, że ludzie rzeczywiście nie będą kupować wafli.

[Juhani]

ludziom wafle dawno się znudziły to i powoduję u kupującego szkodę majątkową, jeśli ludzie rzeczywiście przestaną jeść wafle, i wyzyskuję błąd, bo nie przekonałem kupującego, że ludzie rzeczywiście nie będą kupować wafli.

I wszystko jasne! :))

[Cordeliane]

Definicja oszustwa to w ogóle dość pokrętna sprawa.
Bo teoretycznie, jeśli sprzedam komuś firmę produkującą wafle, bo sądzę, że ludziom wafle dawno się znudziły to i powoduję u kupującego szkodę majątkową, jeśli ludzie rzeczywiście przestaną jeść wafle, i wyzyskuję błąd, bo nie przekonałem kupującego, że ludzie rzeczywiście nie będą kupować wafli.

Nie. A w każdym razie to nie jest dobra analogia. Bo nie sprzedajesz kupującemu przekonania, że na waflach zarobi krocie, a konkretne rozwiązanie, istniejące fizycznie - budynki, urządzenia, pracowników - i mające wymierną wartość. Jakie kupujący z tym wiąże nadzieje i plany, to już jest jego rzecz. Może ma w zanadrzu świetną akcję marketingową, po której sprzedaż wafli poszybuje, a Ty będziesz żałować że nie sprzedałeś firmy drożej.
Analogia z "rozmowami z duchami" byłaby, gdyby firma produkująca wafle istniała wyłącznie na papierze.