Die, Rebel scum! czyli Imperium nie było takie złe

o filmie, co nietrudno odgadnąć

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3142
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Post autor: Q »

Cóż, Jedi też bywali dość zróżnicowani. Porównajmy tylko takich mistrzów ery Starej Republiki jak Yoda, Mace Windu, Jorus C'Bnaoth i Quinlan Vos.
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
Achika
Ośmioł
Posty: 609
Rejestracja: pt, 22 sie 2008 09:23

Post autor: Achika »

Nie moje, ale zachęcam do przeczytania:
Starwarsowy thriller erotyczny "Drapieżnik".
Było pokolenie X, teraz jest pokolenie Ctrl + X.

Awatar użytkownika
Darth_Franek
Pćma
Posty: 236
Rejestracja: ndz, 19 paź 2008 21:59
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Darth_Franek »

Dabliu pisze: No i ci rebelianci to normalni terroryści. Pomyślcie - te setki tysięcy pracowników Gwiazdy Śmierci - od dowódców, po najzwyklejszych sprzątaczy, kucharzy i robotników z całymi rodzinami - wszyscy martwi.
Ośmielę się wtrącić, że ów akt terroru, dokonany przez bandy skundlonych rebeliantów, poprzedzony był misją pokojową z przesłaniem Paxa Imperiosus, krzewionym wśród iluś tam miliardów mieszkańców planety Alderaan. W wyniku misji, na skutek porażki negocjacji przeprowadzonych na mostku superhiperpancernika ... ups przepraszam statku badawczego Imperialnych Linii Badawczych o nazwie "Gwiazda Śmier...." eeeee... "Gwiazda Pokoju", zginęło ileś tam miliardów istnień i chyba co najmniej jedna cywilizacja.
"...nikt nie zna ścieżek gwiazd..."
-------------------------------------------------------
Oszołomy wszystkich światów łączcie się !

Awatar użytkownika
mr.maras
C3PO
Posty: 839
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 14:34

Post autor: mr.maras »

Darth_Franek pisze:
Dabliu pisze: No i ci rebelianci to normalni terroryści. Pomyślcie - te setki tysięcy pracowników Gwiazdy Śmierci - od dowódców, po najzwyklejszych sprzątaczy, kucharzy i robotników z całymi rodzinami - wszyscy martwi.
Ośmielę się wtrącić, że ów akt terroru, dokonany przez bandy skundlonych rebeliantów, poprzedzony był misją pokojową z przesłaniem Paxa Imperiosus, krzewionym wśród iluś tam miliardów mieszkańców planety Alderaan. W wyniku misji, na skutek porażki negocjacji przeprowadzonych na mostku superhiperpancernika ... ups przepraszam statku badawczego Imperialnych Linii Badawczych o nazwie "Gwiazda Śmier...." eeeee... "Gwiazda Pokoju", zginęło ileś tam miliardów istnień i chyba co najmniej jedna cywilizacja.
A jak udalo sie namowic kolejne setki tysiecy pracownikow do pracy na drugiej Gwiezdzie Smierci? Po tym co spotkalo pierwsza GS nie bylo pewnie latwo. Werbowali ich jak tureccy marynarze Franka Dolasa, czy jak oddzial rekrutacyjny werbowal Billa na wojne z Chingersam?
po przeczytaniu spalić monitor

Awatar użytkownika
Darth_Franek
Pćma
Posty: 236
Rejestracja: ndz, 19 paź 2008 21:59
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Darth_Franek »

mr.maras pisze: A jak udalo sie namowic kolejne setki tysiecy pracownikow do pracy na drugiej Gwiezdzie Smierci? Po tym co spotkalo pierwsza GS nie bylo pewnie latwo. Werbowali ich jak tureccy marynarze Franka Dolasa, czy jak oddzial rekrutacyjny werbowal Billa na wojne z Chingersam?
Nie znam świata S.W. budowanego w nieskończonym łańcuchu wydawnictw i komiksów. Wymiękłem po lekturach Hanów Solo na krańcach i Mimbanach, wydawanych jeszcze w trzecim obiegu.

Wg. mnie (czyli na bazie analizy treści przedstawionej w jedynie słusznej pierwszej trylogii), Gwiazdy Śmierci były obiektami o czysto militarnym charakterze, z personelem opłacanym ewentualnym żołdem. Może zatrudniano do pracy jakichś niewolników ?
"...nikt nie zna ścieżek gwiazd..."
-------------------------------------------------------
Oszołomy wszystkich światów łączcie się !

Awatar użytkownika
mr.maras
C3PO
Posty: 839
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 14:34

Post autor: mr.maras »

Darth_Franek pisze:
mr.maras pisze: A jak udalo sie namowic kolejne setki tysiecy pracownikow do pracy na drugiej Gwiezdzie Smierci? Po tym co spotkalo pierwsza GS nie bylo pewnie latwo. Werbowali ich jak tureccy marynarze Franka Dolasa, czy jak oddzial rekrutacyjny werbowal Billa na wojne z Chingersam?
Nie znam świata S.W. budowanego w nieskończonym łańcuchu wydawnictw i komiksów. Wymiękłem po lekturach Hanów Solo na krańcach i Mimbanach, wydawanych jeszcze w trzecim obiegu.

Wg. mnie (czyli na bazie analizy treści przedstawionej w jedynie słusznej pierwszej trylogii), Gwiazdy Śmierci były obiektami o czysto militarnym charakterze, z personelem opłacanym ewentualnym żołdem. Może zatrudniano do pracy jakichś niewolników ?
Ja nie czytalem niczego z universum SW. Znam tylko filmy (eony lat temu zaliczylem klubowke "Gwiezdne wojny" popelniona przez Lucasa, wydana zdaje sie przez SKF) i mialem na mysli druga Gwiazde Smierci budowana na orbicie ksiezyca planety Endor w "Powrocie Jedi".
po przeczytaniu spalić monitor

Awatar użytkownika
Darth_Franek
Pćma
Posty: 236
Rejestracja: ndz, 19 paź 2008 21:59
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Darth_Franek »

A ja zrobiłem "jusdeforsfrank", aby rozwiać tworzące się mity ;). Oto co znalazłem:
Stacja była jedną z największych konstrukcji, jakie zbudowano w galaktyce. Miała sto sześćdziesiąt kilometrów średnicy, co odpowiadało rozmiarowi księżyca czwartej kategorii. Najwięcej miejsca (połowę objętości) zajmował gigantyczny reaktor zasilający superlaser o ogromnej mocy, systemy chłodzące tenże oraz silniki nadprzestrzenne wraz z hipernapędem.

Nie mniej imponująca była ilość personelu potrzebna do obsadzenia Gwiazdy Śmierci. Łącznie minimalna obsada liczyła ponad milion osób (dokładnie 1 161 293), z czego jedną czwartą stanowiła załoga podstawowa, a resztę artylerzyści oraz szturmowcy i inni. Załogę podstawową stanowiło 265 675 osób plus 52 276 artylerzystów, 607 360 żołnierzy, 25 984 szturmowców, 42 782 personelu naziemnego oraz 167 216 pilotów oraz załogi dodatkowej.


Stacja została wyposażona w 10 000 baterii turbolaserów, 2500 dział laserowych, 2500 dział jonowych i 768 emiterów promieni ściągających o mocy wystarczającej do unieruchomienia i przyciągnięcia nawet okrętu liniowego o gabarytach Gwiezdnego Niszczyciela.[4]

Lądowiska i pokłady hangarów (zlokalizowane na równiku) zawierały 7200 myśliwców, cztery krążowniki szturmowe, 3600 promów szturmowych, 1400 AT-AT, 1400 AT-ST oraz 1860 innych jednostek.[4]

Całe uzbrojenie stacji zamontowano z myślą o odparciu ataku potężnej floty, co okazało się fatalnym błędem. Systemy obronne nie mogły skutecznie ostrzeliwać myśliwców, które uznano za niegroźne. Jednak Rebelianci zdołali zdobyć plany stacji i wykorzystać jej słaby punkt - niechroniony szyb wentylacyjny prowadzący prosto do głównego reaktora.
Źródło jest tu:
http://ossus.pl/biblioteka/Gwiazda_%C5%9Amierci

Co do świata. O ile o przysłowiowego pawia przyprawiały mnie nieliczne czytadła, jakie mimo wszystko zaliczyłem (relatywnie bardzo wysoko oceniam [oceniałem wtedy] trylogię komiks "Dark Empire" ?), o tyle niesamowite wydają mi się prace Kuby Turkiewicza, który świat SW zgłębił do tego stopnia, że chyba nawet tworzył epizody z zombie. Pamiętam wspomnienia szturmowca-klona, chorującego na chorobę poklonową.

Co do samego personelu cywilnego, no tutaj bez wątpienia jak zwykle prym wiodą "Ci przeklęci Polacy" w ujęciu:

http://3.bp.blogspot.com/_77ZycB-mds8/S ... polsko.jpg

Swoją drogą dawno tam nie zaglądałem, a jest kilka nowych obrazków :D.

A wracając, ciekawe czy na DS były też zamtuzy ;).
"...nikt nie zna ścieżek gwiazd..."
-------------------------------------------------------
Oszołomy wszystkich światów łączcie się !

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3142
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Post autor: Q »

Darth_Franek pisze:Ośmielę się wtrącić, że ów akt terroru, dokonany przez bandy skundlonych rebeliantów, poprzedzony był misją pokojową z przesłaniem Paxa Imperiosus, krzewionym wśród iluś tam miliardów mieszkańców planety Alderaan. W wyniku misji, na skutek porażki negocjacji przeprowadzonych na mostku superhiperpancernika ... ups przepraszam statku badawczego Imperialnych Linii Badawczych o nazwie "Gwiazda Śmier...." eeeee... "Gwiazda Pokoju", zginęło ileś tam miliardów istnień i chyba co najmniej jedna cywilizacja.
Gdyby nie ton ironii brzmiałbyś dokładnie jak imperialna propaganda z jednego z odcinków "X-Wingów", z tego EU, co nie czytasz ;).
Darth_Franek pisze: Nie znam świata S.W. budowanego w nieskończonym łańcuchu wydawnictw i komiksów. Wymiękłem po lekturach Hanów Solo na krańcach i Mimbanach, wydawanych jeszcze w trzecim obiegu.
To może Ci polecę Top 20 (10 to za mało) dzieł/produktów SW EU:

20. (tie) I, Jedi (Stackpole)
20. (tie) Knights of the Old Republic II: The Sith Lords (video game)
19. The New Jedi Order: Dark Tide duology (Stackpole)
18. The Dark Nest Trilogy (Denning)
17. Legacy of the Force: Betrayal (Allston)
16. The New Jedi Order: Enemy Lines duology (Allston)
15. Shadows of the Empire (Perry)
14. Legacy of the Force: Inferno (Denning)
13. X-wing: Starfighters of Adumar (Allston)
12. The New Jedi Order: The Unifying Force (Luceno)
11. Labyrinth of Evil (Luceno)
10. X-wing: Wraith Squadron arc (Allston)
9. Shatterpoint (Stover)
7. (tie) X-wing: Rogue Squadron arc (Stackpole)
7. (tie) Legacy: Broken (Ostrander)
6. The Hand of Thrawn Duology (Zahn)
5. Knights of the Old Republic (video game; Karpyshyn)
4. The New Jedi Order: Star by Star (Denning)
3. The New Jedi Order: Traitor (Stover)
2. The Thrawn Trilogy (Zahn)
1. Revenge of the Sith novelization (Stover)

http://clubjade.net/?p=4128

O kolejności można oczywiście dyskutować, ale wiekszość tej listy to - w klasie rzemisła, oczywizda - naprawdę solidne pozycje. Prywatnie najbardziej mi podeszli Stover - to już jest niezła literatura nawet, Zahn i ostatni na liście Stackpole (wcześniejsze jego twory takie se), no i komiks Ostrandera. Tak czy siak wydawnictwa SW znacznie poprawiły swój poziom od czasu drukowanych nieszczęść, o których wspominacie.
Darth_Franek pisze:Może zatrudniano do pracy jakichś niewolników ?
Całkiem prawdopodobne, że trzymali tam Wookies (b. często używanych przez Imperium do ciężkich prac). Chewwbaca prowadzony w kajdanach nie budził wszak aż tak wielkiego zdumienia.
mr.maras pisze:Ja nie czytalem niczego z universum SW. Znam tylko filmy (eony lat temu zaliczylem klubowke "Gwiezdne wojny" popelniona przez Lucasa, wydana zdaje sie przez SKF)
Popełniona przez A. D. Fostera (tego płodnego nowelizatora, autora scenariusza do pierwszej kinówki "Star Trek"o raz paru dość cienkich powieści). Lucas dał tylko nazwisko.
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
Korowiow
Ośmioł
Posty: 657
Rejestracja: wt, 25 paź 2005 13:59

Post autor: Korowiow »

Q pisze:\ta S.W. budowanego w nieskończonym łańcuchu wydawnictw i komiksów. Wymiękłem po lekturach Hanów Solo na krańcach i Mimbanach, wydawanych jeszcze w trzecim obiegu.
To może Ci polecę Top 20 (10 to za mało) dzieł/produktów SW EU:


2. The Thrawn Trilogy (Zahn)
1. Revenge of the Sith novelization (Stover)[/i]

[/quote]

Nowelizacja wyżej niż Thrawn?
Zjednoczony blok wszelkiego wstecznictwa

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3142
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Post autor: Q »

Korowiow pisze:Nowelizacja wyżej niż Thrawn?
Zdziwisz się, ale rzecz jest naprawdę dobrze napisana, do tego umiejętnie maskuje bzdurstwa scenariusza. W. Jabłoński zachwalał ją swego czasu, w "F", w pełni zasłużenie. (Choć i tak wolę "Traitora" z trzeciego miejsca.)

Stover zdołał wyprzedzić Zahna i moim zdaniem. A po nich dłuugo nic... i dopiero wtedy "I, Jedi". I znów dłuugo nic...
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
Korowiow
Ośmioł
Posty: 657
Rejestracja: wt, 25 paź 2005 13:59

Post autor: Korowiow »

a powieści Crispin o Hanie Solo? wprawdzie nie czytałem całej trylogii- Rajskiej pułapki nie udało mi się dostać- ale Gambit Huttów mi się swego czasu bardzo podobał, Świt rebelii też całkiem niezły
Zjednoczony blok wszelkiego wstecznictwa

Awatar użytkownika
Darth_Franek
Pćma
Posty: 236
Rejestracja: ndz, 19 paź 2008 21:59
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Darth_Franek »

Q pisze: Gdyby nie ton ironii brzmiałbyś dokładnie jak imperialna propaganda z jednego z odcinków "X-Wingów", z tego EU, co nie czytasz ;).
To raczej wynik obcowania z propagandą sukcesu późnego PRLu oraz grzebania w materiałach dotyczących czasów nieco wcześniejszych. A także chyba powrotu retoryki propagandy i zakłamania w nowomowie (zwłaszcza lewackiej :P).
To może Ci polecę Top 20 (10 to za mało) dzieł/produktów SW EU:
Dzięki, Master :). Czytałem chyba tylko Zahna, oprócz komiksów i wspomnianych wcześniej klubówek z cyklu przygód o Hanie Solo. Może czasami zerknę do czegoś.
Całkiem prawdopodobne, że trzymali tam Wookies (b. często używanych przez Imperium do ciężkich prac). Chewwbaca prowadzony w kajdanach nie budził wszak aż tak wielkiego zdumienia.
W materiałach na temat budowy DS wkład Wookiech jest wyraźnie wyartykułowany.
Popełniona przez A. D. Fostera (tego płodnego nowelizatora, autora scenariusza do pierwszej kinówki "Star Trek"o raz paru dość cienkich powieści). Lucas dał tylko nazwisko.
A to nawet dało się czytać. Pamiętam, że lektura znakomicie uzupełniała podstawowe braki w spójności epizodu. Nie wiem, jak teraz bym to odebrał. Wtedy byłem zafascynowanym "szczeniakiem". Dobrze, że Lucas nakręcił te Shity i inne takie, bo potrzepało mną trochę ;).
"...nikt nie zna ścieżek gwiazd..."
-------------------------------------------------------
Oszołomy wszystkich światów łączcie się !

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3142
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Post autor: Q »

Darth_Franek pisze:To raczej wynik obcowania z propagandą sukcesu późnego PRLu oraz grzebania w materiałach dotyczących czasów nieco wcześniejszych. A także chyba powrotu retoryki propagandy i zakłamania w nowomowie (zwłaszcza lewackiej :P).
Wszystkie zła imperiumy podobne być? ;)

(Uuups. Jakiego zła? ;).)
Darth_Franek pisze:Dzięki, Master :). Czytałem chyba tylko Zahna, oprócz komiksów i wspomnianych wcześniej klubówek z cyklu przygód o Hanie Solo. Może czasami zerknę do czegoś.
W sumie jeśli nie jesteś die hard fanem, to poza Zahnem i Stoverem (którzy teraz walczą o rząd dusz w starłorsowym fandomie) wiele radości z lektury nie doznasz... Chyba, że lubisz lekkostrawne przygodówki...
Darth_Franek pisze:
Popełniona przez A. D. Fostera (tego płodnego nowelizatora, autora scenariusza do pierwszej kinówki "Star Trek"o raz paru dość cienkich powieści). Lucas dał tylko nazwisko.
A to nawet dało się czytać. Pamiętam, że lektura znakomicie uzupełniała podstawowe braki w spójności epizodu. Nie wiem, jak teraz bym to odebrał.
Foster ma to do siebie, że o ile własnych pomysłów zbyt dobrych nie miewa, o tyle cudzym światom potrafi nadać cudowną spójność (dlatego np. "Star Trek" z jego scenariuszem wypadł - choć jeszcze więcej w tym zasługi reżysera, R. Wise'a - najlepiej ze wszystkich kinówek z w/w cyklu). Lubi też wplatać fajne przemyślenia bohaterów...

Oto np. Darth "Filozof" Vader ;):

"Vader spoglądał na usianą gwiazdami mapę wyświetloną na ekranie sali konferencyjnej. Tarkin i admirał Motti pogrążeni byli w rozmowie. To ciekawe, lecz pierwsze użycie najpotężniejszej machiny niszczącej, jaką kiedykolwiek zbudowano, zdawało się nie mieć żadnego wpływu na tę mapę, choć przedstawiała ona tylko maleńki fragment skromnej Galaktyki. Trzeba by mikroskopowo powiększyć fragment tej mapy, by zauważyć niewielką zmianę masy spowodowaną przez zniszczenie Alderaan. Alderaan z jego miastami, farmami, fabrykami i wsiami... i zdrajcami, dodał w myślach Vader.
Mimo postępu i skomplikowanych metod anihilacji, dzieła ludzkości pozostawały niezauważalne dla obojętnego, niewyobrażalnie wielkiego Wszechświata.
/.../
Aż nazbyt dobrze zdawał sobie sprawę, że ten ogrom i piękno nie robiły żadnego wrażenia na paplających obok niego ludziach, mimo ich oddania i inteligencji.
Tarkin i Motti mieli talent i ambicję, lecz pojmowali rzeczy jedynie w skali człowieczych drobin. Jaka szkoda, pomyślał Vader, że brak im rozmachu odpowiedniego dla ich możliwości."


Alan Dean Foster (jako George Lucas), "Star Wars: From the Adventures of Luke Skywalker",

A tu Kirk-by-Foster:

"W zaciszu swojej kabiny James T. Kirk, kapitan okrętu kosmicznego Enterprise, mógł za naciśnięciem guzika wydobyć wszelkie informacje o świetnie zorganizowanej i wciąż powiększającej się Federacji Galaktycznej. W banku pamięci wielkiego statku zgromadzono tak bogatą ilość materiału, że mogłaby w pełni nasycić umysł jakiejkolwiek cywilizowanej istoty: sztuka, muzyka, malarstwo, rzeźba, kinetologia, nauki ścisłe, historia, filozofia — wszystko dostępne w postaci taśm i mikrofilmów. Znajdował tu satysfakcję i spełnienie niezależnie od tego, czy był w nastroju do badania rzeczy głębokich czy trywialnych, ulotnych czy niezmiennych, czy też był ciekaw spraw dnia wczorajszego lub tak starych jak sam czas.
Teraz jednak, w tej wyjątkowej godzinie wolnej od służby, człowiek odpowiedzialny za bezpieczną przeprawę Enterprise'a przez całe mnóstwo znanych niebezpieczeństw, a także nieskończoność tych nieprzewidzianych, które czyhały w przestrzeni kosmicznej, zamiast zająć myśli czymś nieważnym i dać umysłowi odpocząć, wybrał do swoich studiów mniejszą, choć nie mniej przerażającą wersję tego samego obrazu, do którego oglądania zmuszony był wielokrotnie, gdy siedział na mostku w fotelu dowódcy.
Jego wzrok bezwiednie powędrował ku dolnej części ekranu. Cienkie nici babiego lata w kolorze purpury i błękitu znaczyły efektowną mgławicę. Choć powstała stosunkowo niedawno, stanowiła barwny pomnik upamiętniający śmierć jakiejś dawno już nie istniejącej gwiazdy, a może nawet była cmentarzyskiem skazanej na zagładę po eksplozji swego słońca wielkiej cywilizacji.
Ludzi, którzy na jego miejscu świadomie wybraliby właśnie taki obiekt swoich obserwacji, można podzielić na trzy grupy. Jedni to ci, dla których stworzony świat jest stanowczo za mały, którzy odnajdują o wiele większy wszechświat wewnątrz samych siebie, na przykład artyści — poeci, pomysłodawcy sztuk holograficznych, rzeźbiarze tworzący w metalu, kamieniu czy drewnie.
Do drugiej grupy, obecnie malejącej, lecz wciąż licznej, należą osobnicy, których wzrok, choć również skierowany do wnętrza, nigdy nie jest na niczym skupiony — katatonicy, szaleńcy, wariaci.
Trzecia w końcu grupa, mieszcząca się gdzieś pomiędzy dwiema poprzednimi, gromadzi ni to artystów, ni to szaleńców: ludzi, którzy porzucili bezpieczną Ziemię, zrezygnowali z twardego gruntu pod nogami i z przekonania o trwałości niebieskiego firmamentu. Wszystko po to, by móc przemierzać bezkresne przestrzenie międzygwiezdne. Są nimi członkowie załóg statków kosmicznych.
Kapitan James T. Kirk był właśnie jednym z nich, najlepszym w swoim rodzaju. To sprawiało, że należało go uznać albo za sfrustrowanego artystę, albo zrównoważonego szaleńca."


Alan Dean Foster, "Star Trek - Log One"

(Z tym, że Stover to - stylistycznie - znacznie wyższa klasa.)
Darth_Franek pisze:Wtedy byłem zafascynowanym "szczeniakiem". Dobrze, że Lucas nakręcił te Shity i inne takie, bo potrzepało mną trochę ;).
W którym kierunku? ;)
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
Darth_Franek
Pćma
Posty: 236
Rejestracja: ndz, 19 paź 2008 21:59
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Darth_Franek »

Q pisze:Wszystkie zła imperiumy podobne być? ;)
(Uuups. Jakiego zła? ;).)

Zua potęgi nie lekceważ Ty. Między lądem a statkiem Zuo jest też. Wiedział Obi-Wan...

W sumie jeśli nie jesteś die hard fanem, to poza Zahnem i Stoverem (którzy teraz walczą o rząd dusz w starłorsowym fandomie) wiele radości z lektury nie doznasz... Chyba, że lubisz lekkostrawne przygodówki...

Die hardem już nie, ale jednym z pierwszych w Polsce chyba ;). Ogromy sentyment do starej trylogii mam. Wiedział Obi-Wan... Chyba wybrednym czytelnikiem jestem, zwłaszcza, że na samo czytanie spokoju ducha zbyt wiele nie mam (niestety).
Foster ma to do siebie, że o ile własnych pomysłów zbyt dobrych nie miewa, o tyle cudzym światom potrafi nadać cudowną spójność (dlatego np. "Star Trek" z jego scenariuszem wypadł - choć jeszcze więcej w tym zasługi reżysera, R. Wise'a - najlepiej ze wszystkich kinówek z w/w cyklu). Lubi też wplatać fajne przemyślenia bohaterów...
Heh - właśnie uświadomiłem sobie, że mam zebrane jakieś 40 % odcinków nowelizacji "Obcego", drukowanych we fragmentach swego czasu w "Słowie Powszechnym"... :P. To dopiero ZUO ;). Pamiętam, że biegałem z rana jak gupek po kioskach, aby dorwać "Słowo..." i problemy były. Fajnie się czytało.

W którym kierunku? ;)
Straszliwy wstrząs, wywołany odkryciem midichlorianów, przeżyłem dzięki sporej dawce nieco innych związków... :P. Wytępiłem plugastwo, aby pozostać wiernym starej trylogii...

Poważniej - świetnie się poznawało STARE WARSY przez pryzmat antropologii, achetypów i tego tam... cyborga o tysiącu twarzy ;).

Fascynacja przygasła. Szczeniactwo... niekoniecznie :P.

"Dużo w nim gniewu. Jak u Ojca..." ;):P
"...nikt nie zna ścieżek gwiazd..."
-------------------------------------------------------
Oszołomy wszystkich światów łączcie się !

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3142
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Post autor: Q »

Darth_Franek pisze:Die hardem już nie, ale jednym z pierwszych w Polsce chyba ;). Ogromy sentyment do starej trylogii mam. Wiedział Obi-Wan... Chyba wybrednym czytelnikiem jestem, zwłaszcza, że na samo czytanie spokoju ducha zbyt wiele nie mam (niestety).
No to Stovera Ci rekomenduję, cytacik na zachętę, z "Shatterpointu" (vel "Punktu przełomu"):

"-Różnica leży w samych instynktach - wyjaśniłem mu. - Nie wyszkolony użytkownik Mocy może mieć do dyspozycji taką samą potęgę, jak największy z Jedi... popatrz tylko na Kara. Ale nie-wyszkolony człowiek polega na instynktach ofiarowanych mu przez naturę. To kolejny z głównych paradoksów Jedi: "instynkty", których my używamy, wcale nie są takie instynktowne. Są wynikiem szkolenia tak intensywnego, że zastępują naturalne. Dlatego szkolenie Jedi musi się rozpoczynać w tak młodym wieku. Zastępujemy naturalne instynkty: terytorializm, egoizm, gniew, strach i tak dalej, "instynktami" Jedi: usłużnością, powagą, altruizmem i empatią. Najstarsze dziecko, jakie kiedykolwiek przyjęto do szkolenia, miało dziewięć lat, ale debata trwała bardzo długo... Śmiem twierdzić, że trwała przez całe następne dziesięć lat. Bycie Jedi to dyscyplina nałożona na naturę, tak samo jak to się dzieje z cywilizacją, która tak naprawdę jest dyscypliną nałożoną na naturalne impulsy istot rozumnych.
Pokój jest bowiem stanem nienaturalnym.
Pokój to produkt cywilizacji. Mit łagodnego dzikusa jest tylko mitem i niczym innym. Bez cywilizacji cała egzystencja jest dżunglą. Spróbuj takiemu łagodnemu dzikusowi spalić zasiewy, wyrżnąć stada albo wyrzucić go z terenów łowieckich. Zobaczysz wtedy, że nie na długo starczy mu tej łagodności.
Czy nie to właśnie stało się na Haruun Kal?
Jedi nie walczą o pokój. To tylko slogan, mylący jak wszystkie slogany. Jedi walczą o cywilizację, ponieważ tylko cywilizacja tworzy pokój. Walczymy o sprawiedliwość, ponieważ sprawiedliwość jest opoką, na której można stworzyć cywilizację. Niesprawiedliwa cywilizacja jest zbudowana na piasku i nie przetrwa jednej burzy.
Moc Kara pochodzi od instynktów naturalnych, lecz instynkty te rządzą nim w taki sposób, w jaki nigdy nie będą rządzić Jedi. Pojedynczy Jedi, który podda się naturalnemu pędowi do potęgi, szacunku, sukcesu lub zemsty, może narobić niewyobrażalnych szkód.
- Mace - przerwała mi miękko Depa. - Czy my wciąż mówimy o Karze? Czy może o Dooku?
Albo... zadumałem się w duchu... może mówiłem o niej?
Westchnąłem i spuściłem głowę, nagle zdając sobie sprawę, jak strasznie jestem zmęczony. Skończyłem jednak myśl, bardziej pod adresem Nicka niż Depy.
I moim własnym.
- Naszą jedyną bronią przeciwko istotom kontrolowanym przez ich własne instynkty jest kontrolować nasze w sposób całkowity i absolutny."


I jeszcze - spoza listy - powieść, powiastkę wręcz, bo krótka ;), "Yoda. Mroczne spotkanie" tego Stewarta od "Wskrzesicieli", "Nocnych straży" i innych "Kręgów...". Rzecz zwana, z lekkim tylko przekąsem, listem miłosnym do Yody z "Imperium kontratakuje", nierówna, ale miejscami naprawdę smakowita...

"Yoda z żalem odstawił miskę.
- Słyszycie, jak pracuje?
- Co słyszymy? - warknął Whie.
- Ciemną Stronę. Zawsze do nas przemawia z cierpienia. Ze smutku. Nasz ból z powszechnym bólem łączy. Nasze cierpienie z powszechnym cierpieniem.
- Może to za dużo powiedziane. - Whie wpatrywał się w gwiezdną przestrzeń ponad stołem. - Tobie może łatwiej. Co cię to obchodzi?
- Nie jesteś z nikim związany, prawda? Pewnie nigdy nie umrzesz. Kim była dla ciebie Maks Leem? Jeszcze jedną uczennicą. Po tylu stuleciach kto może cię winić, że ledwie ich wszystkich pamiętasz? Dla mnie była czymś więcej. - Podniósł wzrok wyzywająco. Na jego policzkach lśniły ślady łez, ale w oczach miał gniew. - Była istotą najbardziej przypominającą matkę, jaką miałem w życiu, odkąd zabraliście mnie rodzinie. Wybrała mnie na swojego padawana, a ja ją zawiodłem. Pozwoliłem jej umrzeć, a teraz mam tu siedzieć, napychać się i udawać, że się nic nie stało! - Jęknął z bólu i jednym ruchem zmiótł ze stołu talerz z naleśnikami. Obiad poleciał na podłogę.
Oczy Yody, do połowy przykryte ciężkimi powiekami, zabłysły nagle. Poruszył palcem. Potrawy, talerze, napoje, wszystko zawisło w powietrzu. Talerz osiadł na stole, naleśniki opadły na niego. Przewrócony kubek Whie sam odzyskał równowagę, a gęsty czerwony płyn wrócił do naczynia. Wszystko z powrotem znalazło się na stole.
Jeszcze jeden ruch palców Yody, nie więcej niż drgnienie, i głowa Whie obróciła się raptownie, jakby pociągnięta za niewidzialny sznurek, aż spojrzał w oczy starego Jedi. Były zielone, zielone jak woda z bagien. Nigdy wcześniej chłopiec nie zdawał sobie sprawy, że mogą być aż tak przerażające. Można się było w nich utopić. Mogły wciągnąć.
- Cierpienia uczyć mnie będziesz? Że lepiej je znasz, sądzisz? - rzekł Yoda cicho. - Myślisz, że starego mistrza nic nie obchodzi, co? Kim jestem, zapomniałeś? Stary jestem, tak. Hm. Kochałem więcej od ciebie, padawanie. Straciłem więcej. Więcej nienawidziłem. Więcej zabiłem. - Zielone oczy pod grubymi powiekami wyglądały jak lśniące szparki. Smocze oczy, wiekowe i straszliwe. - Za darmo mądrość przychodzi, myślisz? Ciemna Strona, tak... dla nich jest łatwiejsza. Ból zbyt silny się staje, a oni mrok pochłaniają, żeby przed nim uciec. Nie Yoda. Yoda kocha i cierpi za to... kocha i cierpi.
Zapadła taka cisza, że można było usłyszeć piórko rzucone na podłogę.
- Cena mądrości Yody wysoka jest, bardzo wysoka. Koszt jest wieczny. A ty mnie o bólu uczyć będziesz, tak?
- Ja... - Usta Whie zadrżały. - Przepraszam, mistrzu. Byłem wściekły. Ale co się stanie, jeśli oni mają rację? - wykrzyknął z rozpaczą. - Jeśli galaktyka naprawdę jest mroczna? Jeśli, tak jak mówi Ventress, rodzimy się, cierpimy i umieramy, i to wszystko? A jeśli nie ma żadnego planu, jeśli nie ma czegoś takiego jak dobroć? Co, jeśli cierpimy na ślepo, usiłując znaleźć powód cierpienia, ale tylko się oszukujemy, rozglądając się za nadzieją, która nie istnieje? A jeśli nie ma nic więcej, tylko gwiazdy i ciemna przestrzeń pomiędzy nimi, a galaktyki nic nie obchodzi, czy umrzemy, czy będziemy żyli?
- To prawda - odparł Yoda.
Padawani spojrzeli na niego wstrząśnięci.
Krótkie nogi mistrza bujały się w tył i w przód, w tył i w przód.
- Może prawda - dodał po chwili i westchnął. - Przez wiele dni większą nadzieję czuję. Kiedy indziej nie. - Wzruszył ramionami. -A co to za różnica?
- Ventress miała rację! - wyszeptał Whie tak zszokowany, że zapomniał o gniewie.
- Nie. Myli się! Tak się myli, jak tylko można! - warknął Yoda. - Żal w galaktyce jest? O, tak. Oceany całe. Światy. I ciemność? - Yoda wskazał palcem na projekcję przestrzeni kosmicznej nad stołem. - Widzicie ciemność. Ciemność wszędzie i kilka gwiazd. Kilka punktów świetlnych. Jeśli nie ma planu, nie ma losu, nie ma przeznaczenia, nie ma opatrzności, nie ma Mocy, to co pozostaje? - Spojrzał na każdego z nich po kolei. - Nic, tylko nasze wybory, prawda? - Asajj pożera mrok, a mrok pożera ją - dodał po chwili. - Zrób tak samo, Whie, jeśli chcesz. Zrób tak samo, jeśli chcesz. - Stary Jedi spojrzał na gwiezdną mapę, na tańczące słońca i mgławice, maleńkie punkciki światła migoczące w ciemności. - Być Jedi to prawdzie w oczy spojrzeć i wybrać. Zapomnij o świetle i o ciemności, padawanie. - Krzaczaste brwi uniosły się wysoko nad oczami koloru bagien, Yoda dźgnął Whie końcem laseczki.
Dziab, dziab. - Bądź światłem lub nocą, padawanie, ale wybierz!"

Darth_Franek pisze:Straszliwy wstrząs, wywołany odkryciem midichlorianów, przeżyłem dzięki sporej dawce nieco innych związków... :P. Wytępiłem plugastwo, aby pozostać wiernym starej trylogii...
Midi-tfu to i dla mnie był szok straszliwy, acz wpasowują się w lucasowską koncepcję istnienia naturalnych elit, co za różnica w sumie predestynowanych genetycznie czy z pomocą tegoż paskudztwa?

Przy czym tzw. Nowa Trylogia sama w sobie kiepska jest, ale odbierana przez pryzmat towarzyszących jej powieści i komiksów, odczytywana jako studium upadku demokracji, daje sie łyknąć...
Darth_Franek pisze:Poważniej - świetnie się poznawało STARE WARSY przez pryzmat antropologii, achetypów i tego tam... cyborga o tysiącu twarzy ;).
Jak cyborg o tysiącu, to lepszy od Tri-Sentinela ;).

Poważniej - to już wiem, że Stover z lubością wplatający do swoich powieści wątki filozofii azjatyckiej, ale i przemyślenia Nietzschego przemówi do Cię. Facet miejscami umie wydobyć z "SW" esencję starłorsowatosci lepiej niż sam Lucas...

ps. jeszcze w ramach zachęcania do EU - subiektywny wybór najlepszych motywów z niego:
http://rhapsodistreviews.wordpress.com/ ... r_wars_eu/
(Z tym, że wszystko pięknie, ale śmierć Gannera Rhysode gdzie? :P)
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

ODPOWIEDZ