M jak miłość, S jak Spielberg

o filmie, co nietrudno odgadnąć

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Feline
Kurdel
Posty: 756
Rejestracja: pt, 01 sie 2008 11:06

M jak miłość, S jak Spielberg

Post autor: Feline »


wpis moderatora:
Harna: A zaczęło się od niepolecanki od Q, która brzmiała tak:

A ja znów wspominkowo - "Wojna światów" Spielberga. Arcywymowny dowód na słuszność powiedzenia "Jak się polepszy, to się po****". Wszystkie "poprawki" jakie wprowadził Spielberg w stosunku do wellsowskiego oryginału okazały się tragikomicznymi pomyłkami (i te zakopane przed wiekami machiny, i zjeżdżający na piorunach Obcy, i władowany na siłę wątek familijny). Owszem, ma to chwilami klimat, ale co z tego? Tak skopanej ekranzacji arcydziała ze świecą szukać.

Pomału dochodzę do wniosku, że Spielberg to po prostu rzemieślnik, który czasem preskakuje sam siebie... Cóż tym razem jednak jeśli wspiął się na szczyty geniuszu, to ujemnego. Kolejny nieudany film inawzyjny. Ale który był udany tak naprawdę??

Q pisze:Wszystkie "poprawki" jakie wprowadził Spielberg w stosunku do wellsowskiego oryginału
Gratuluję delikatności wypowiedzi :) Poprawki, chłe, chłe...

Awatar użytkownika
mr.maras
C3PO
Posty: 839
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 14:34

Post autor: mr.maras »

Q pisze:Pomału dochodzę do wniosku, że Spielberg to po prostu rzemieślnik, który czasem preskakuje sam siebie...
Rzemieslnik w zyciu nie nakrecilby tylu swietnych filmow jak "Szeregowiec Ryan", "Lista Schindlera", "Poszukiwacze zaginionej arki" czy nawet "Bliskie spotkania trzeciego stopnia". O bardzo dobrych filmach jak na przyklad "Indiana Jones i Swiatynia Zaglady" "E.T." aczy "Pojedynek na szosie" nie wspominajac. A ma ich jeszcze sporo na koncie.
po przeczytaniu spalić monitor

Awatar użytkownika
Feline
Kurdel
Posty: 756
Rejestracja: pt, 01 sie 2008 11:06

Post autor: Feline »

mr.maras pisze: Rzemieslnik w zyciu nie nakrecilby tylu swietnych filmow
A może rzecz w tym, że realizując sporo ciekawych i oryginalnych filmów rozwinął jednocześnie warsztat na tyle, iż gdy zdarzy mu się dzieło słabsze, i tak potrafi się w jakimś stopniu wybronić. I o tyle byłby także rzemieślnikiem, który robotę taką sobie wykona poprawnie i w sposób zasadniczo nieskandaliczny (jak, moim zdaniem, miało to niejsce w przypadku filmów Indiana Jones IV czy wspomniana już Wojna światów, która jako widowisko samo w sobie daje się nawet obejrzeć, chociaż ekranizacja z niej żadna).

Awatar użytkownika
mr.maras
C3PO
Posty: 839
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 14:34

Post autor: mr.maras »

Feline pisze:
mr.maras pisze: Rzemieslnik w zyciu nie nakrecilby tylu swietnych filmow
A może rzecz w tym, że realizując sporo ciekawych i oryginalnych filmów rozwinął jednocześnie warsztat na tyle, iż gdy zdarzy mu się dzieło słabsze, i tak potrafi się w jakimś stopniu wybronić. I o tyle byłby także rzemieślnikiem, który robotę taką sobie wykona poprawnie i w sposób zasadniczo nieskandaliczny (jak, moim zdaniem, miało to niejsce w przypadku filmów Indiana Jones IV czy wspomniana już Wojna światów, która jako widowisko samo w sobie daje się nawet obejrzeć, chociaż ekranizacja z niej żadna).
Wydaje mi sie, ze Q mial na mysli inny typ rzemieslnika. A wybitne filmy SS uznal za wypadki przy rzemieslniczej robocie.
po przeczytaniu spalić monitor

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3147
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Post autor: Q »

mr.maras pisze:Wydaje mi sie, ze Q mial na mysli inny typ rzemieslnika. A wybitne filmy SS uznal za wypadki przy rzemieslniczej robocie.
Dobrze sądzisz, ale nie przejmujcie się ;-). Był moment kiedy o to samo posądzałem Ridley'a Scotta... :]]

A skąd Spielberga ocena tak surowa? Za dżo dla mnie w tym co kręci "familijności", chwytów pod publiczkę, i nieprawdopodobieństw (logicznych, a w SF często i naukowych). Tym niemniej - nie przeczę - ma na sumieniu i rzeczy znośne, czy wręcz wybitne.
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
Feline
Kurdel
Posty: 756
Rejestracja: pt, 01 sie 2008 11:06

Post autor: Feline »

Q pisze:Za dżo dla mnie w tym co kręci "familijności", chwytów pod publiczkę, i nieprawdopodobieństw
Trudno się nie zgodzić co do faktu, proporcje to już insza inszość. Niemniej - skłonny jestem mu oddać, że umie jednocześnie "kręcić" publicznością i odwoływać się do emocji, nawet jeśli czasem bardzo prostych. Bywa w tym skuteczny na tyle, że podczas oglądania można zawiesić na chwilę niewiarę na kołku i po prostu zdziecinnieć jako widz ;)

Awatar użytkownika
Gata Gris
Kurdel
Posty: 701
Rejestracja: sob, 18 paź 2008 09:23

Post autor: Gata Gris »

Feline pisze:umie jednocześnie "kręcić" publicznością i odwoływać się do emocji, nawet jeśli czasem bardzo prostych. Bywa w tym skuteczny na tyle, że podczas oglądania można zawiesić na chwilę niewiarę na kołku i po prostu zdziecinnieć jako widz ;)
Cóż, słyszałam od całkiem dużych facetów, że przy scenach w rodzaju finału "Bliskich spotkań" albo "ET phone home... <i tu dłuuugi paluszek>" łezka im się kręciła. A "proste emocje" to dla mnie pojęcie zdecydowanie pozytywne, bez nich chyba te bardziej złożone są nieosiągalne, prawda specjaliści?

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3147
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Post autor: Q »

Feline pisze:Niemniej - skłonny jestem mu oddać, że umie jednocześnie "kręcić" publicznością i odwoływać się do emocji, nawet jeśli czasem bardzo prostych. Bywa w tym skuteczny na tyle, że podczas oglądania można zawiesić na chwilę niewiarę na kołku i po prostu zdziecinnieć jako widz ;)
Ależ tego mu nie odmawiam. Filmy Spielberga (zauważalna ich część powiedzmy) odwołuj sie do naszego "wewnętrznego dziecka" i jest w tym skuteczna. Inna rzecz, że w takim wypadku powinno się jechyba omawiać wraz z produkcjami Disney'a, nie z "dorosłą" fantastyką ;-).
Gata Gris pisze:Cóż, słyszałam od całkiem dużych facetów, że przy scenach w rodzaju finału "Bliskich spotkań" albo "ET phone home... <i tu dłuuugi paluszek>" łezka im się kręciła.
Jestem jednym z nich. "E.T" wzruszał mnie jako dzieciaka, i wzruszan też teraz, ale z "prawdziwą" kontaktową SF to on nie ma nic wspólnego. Traktowany według takich kryteriów jak "Solaris" chociażby (czyli traktowany serio) okaże sie historią po prostu niewiarygodną od A do Z. To bajka, nie fantastyka naukowa. (Ale, jak mówię, traktoway jako bajeczka wzrusza i porusza.) "Bliskie Spotkania..." znów sprowadzają sie do życzeniowej tezy; przylecą ufoki i zrobią nam dobrze. Tu nie ma problemu obcości, tak naprawdę (choć długie partie filmu sugerują co innego), eu jest Samo Dobro z Kosmosu, które wpadło z wizytą, i jeszcze naszych na spacerek między gwiazdy zabierze.

(Są natomiast filmy, które Spielbergowi stanowczo doceniam - "Park jurajski", który robi dobre wrażenie mimo familijnych wtrętów i ostrego skrętu w sensacyjne ganianiny; "Raport mniejszości", choć zawiera niepotrzebne - i w dodatku nierealistyczne - wtręty pure action, nie mające większego znaczenia dla fabuły. W tym drugim wypadku chyler czoła przed reżyserskim zamysłem zbudowania wiarygodnego futurystycznego tła, to było piękne.)

Jako król zbiorowej wyobraźni - zwłaszcza młodszych - widzów Spielberg spisuje się świetnie, ale jako twórca rzadko kiedy ma (IMO) coś istotnego do powiedzenia...
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
Feline
Kurdel
Posty: 756
Rejestracja: pt, 01 sie 2008 11:06

Post autor: Feline »

Gata Gris pisze:A "proste emocje" to dla mnie pojęcie zdecydowanie pozytywne, bez nich chyba te bardziej złożone są nieosiągalne
Tutaj myślałem raczej o prostych w znaczeniu - odwołujących się do elementarnych wartości i potrzeb, zwykle bez osadzania ich w szerszym kontekście, np. kulturowym (proste w gradacji emocji nazywa się częściej "podstawowymi"). Na szybko kojarzę tylko jedno próbę, kiedy S. wyraźnie spróbował sięgnąć dalej - Listę Schindlera. No, może jeszcze Kolor purpury był pod tym względem podobny.

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3147
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Post autor: Q »

Feline pisze:Na szybko kojarzę tylko jedno próbę, kiedy S. wyraźnie spróbował sięgnąć dalej - Listę Schindlera. No, może jeszcze Kolor purpury był pod tym względem podobny.
"Szeregowiec Ryan" też w sumie się łapie...
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
Gata Gris
Kurdel
Posty: 701
Rejestracja: sob, 18 paź 2008 09:23

Post autor: Gata Gris »

Feline pisze:
Gata Gris pisze:A "proste emocje" to dla mnie pojęcie zdecydowanie pozytywne, bez nich chyba te bardziej złożone są nieosiągalne
Tutaj myślałem raczej o prostych w znaczeniu - odwołujących się do elementarnych wartości i potrzeb, zwykle bez osadzania ich w szerszym kontekście, np. kulturowym
I to właśnie miałam na myśli pisząc cytowany post.
Rzecz w tym, że do prostych (czy podstawowych) emocji można spokojnie odwołać się na poziomie bajki/baśni, prostej fabuły o jednej wyraźnej linii. W sumie to większość powieści fantasy jest taka, ale jakoś trudno porównać Spielberga do, powiedzmy, Diaczenków (sorki, ale wracam do Rosjan jak kobyła do płota). Wszystkie filmy S., jakie widziałam (niestety daleko nie wszystkie) uwiodły mnie tym, jak wiele trudu sobie zadano, by te proste emocje w widzu wywołać.


wpis moderatora:
Harna: Zgodnie z kocią prośbą stosowny wątek zakicany w Autor-kracji :-)

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3147
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Post autor: Q »

Gata Gris pisze:Wszystkie filmy S., jakie widziałam (niestety daleko nie wszystkie) uwiodły mnie tym, jak wiele trudu sobie zadano, by te proste emocje w widzu wywołać.
Zgoda, jednak w takim wypadku (abstrahując od tego czy Spielberg trudził się nad tym koncepcyjnie, czy wychodziło mu to intuicyjnie), jest on mistrzowskim reżyserem od prostych emocji ([cios poniżej pasa mode] harlequiny też są mistrzowskie w tej kategorii ;-) [cios poniżej pasa mode), i może nawet w związku z tym, jednym z misrzów szeroko pojętej fantastyki, ale dobra science fiction wychodzi mu rzadko.
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
Laris
Psztymulec
Posty: 916
Rejestracja: czw, 11 gru 2008 18:25

Post autor: Laris »

"Szeregowiec Ryan" też w sumie się łapie...
Do "sięgania dalej" w sensie fabularnym...? Nieee, ten film pod względem fabularnym jest po prostu denny. ;) Owszem, masa w nim poruszających i szokujących scen (słynne lądowanie na "Bloody Omaha", walki w tym zapomnianym przez Boga miasteczku, do którego potem wkraczają wojska amerykańskie etc.), jednakże...
Jednakże "Szeregowiec Ryan" jest po prostu głupi jak but. Ot efektywne dzieło propagandy, coś jak "Triumf Woli" (wiem, porównanie może się wydać kontrowersyjne). Armia amerykańska nie ryzykowałaby oddziału dla jednego żołnierza. Co sztab w Waszyngtonie obchodzi jakiśtam Ryan? I do tego szeregowiec? Mało to takich dostało kulę w łeb w Normandii?

Taki skok w bok nieco.
Najmniej pamiętam zajęcia w szkole,
bo żaden z nas się tam nie nadawał.
Awantura - Pokolenie nienawiści

Awatar użytkownika
Feline
Kurdel
Posty: 756
Rejestracja: pt, 01 sie 2008 11:06

Post autor: Feline »

Q pisze:jest on mistrzowskim reżyserem od prostych emocji ([cios poniżej pasa mode] harlequiny też są mistrzowskie w tej kategorii ;-) [cios poniżej pasa mode]
Mistrzem owym jest, zgodzę się, przy czym sam wprost to deklaruje, wspominając czasem o dziecięcięciu w sobie (filmowym dziecięciu, oczywiście). Odwołuje się do owej młodocianej wrażliwości czym tylko może, także i obrazem (niekiedy prawie przesłodzonym, jak w panoramicznych przedstawieniach nocnego nieba), ale jest to skuteczne.

Różnica jedna może - taki na przykład AS też programowo (jak wiem) odwołuje się do podobnych emocji, gdy akurat mu na tym pisarsko zależy, jednak odnajdziemy w jego prozie sporo więcej ponad to. U pana S. bywa to naprawdę trudne, moim zdaniem.

I tak - oglądając jego filmy można się wzruszyć, ulegając czarowi. Jednak zaraz po końcu dzieła (w moim przynajmniej odbiorze), przychodzi otrzeźwienie i dystans do tego, co właśnie się widziało i przeżyło. Chyba trochę za szybko i za łatwo...

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3147
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Post autor: Q »

Feline pisze:Mistrzem owym jest, zgodzę się, przy czym sam wprost to deklaruje, wspominając czasem o dziecięcięciu w sobie (filmowym dziecięciu, oczywiście). Odwołuje się do owej młodocianej wrażliwości czym tylko może, także i obrazem (niekiedy prawie przesłodzonym, jak w panoramicznych przedstawieniach nocnego nieba), ale jest to skuteczne.
Czyli mamy go: jego filmy powinny być omawiane razem z "Jelonkiem Bambi".
Feline pisze:Różnica jedna może - taki na przykład AS też programowo (jak wiem) odwołuje się do podobnych emocji, gdy akurat mu na tym pisarsko zależy, jednak odnajdziemy w jego prozie sporo więcej ponad to. U pana S. bywa to naprawdę trudne, moim zdaniem.

I tak - oglądając jego filmy można się wzruszyć, ulegając czarowi. Jednak zaraz po końcu dzieła (w moim przynajmniej odbiorze), przychodzi otrzeźwienie i dystans do tego, co właśnie się widziało i przeżyło. Chyba trochę za szybko i za łatwo...
Znaczy: Spielberg jest - w swoim najpopularrniejszym wydaniu - po prostu zręcznym kuglarzem, żonglujacym emocjami widzów. I to miałem na myśłi używajac terminu "rzemieślnik".

Dodajmy: bywa przeciwstawiany J. Cameronowi. IMO słusznie także i z tego powodu, że:
1. Cameron najczęsciej dba o naukowe prawdopodobieństwo, podczas gdy Spielbergowi ono (naogół, bo są wyjątki) zwisa i powiewa;
2. po obejrzeniu filmów S. następuje wspomniane przez Ciebie otrzeźwienie, podczas gdy u Camerona na odwrot - oglądamy prostą, sensacyjną SF, ale gdy zaczynamy myśłeć po seansie, zauważamy ile niebanalnych spostrzeżeń zostało umiejetnie wetkniętych w przebieg - niby nieskomplikowanej - fabuły. (Nie dziwię się, że Mistrz sprzedał prawa do ekranizacji "Solaris" właśnie J.C.)
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

ODPOWIEDZ