Mistrz i Małgorzata czyli witaj w geriatryku
Moderator: RedAktorzy
- Cintryjka
- Nazgul Ortografii
- Posty: 1149
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 22:34
- Zamorano
- Mamun
- Posty: 120
- Rejestracja: sob, 18 cze 2005 14:45
- Płeć: Mężczyzna
W pierwszym odcinku jak dla mnie jest dziadziem na ławeczce nie mającym nic wspólnego z Wolandem :( Niestety. Jest w pierwszym odcinku taki moment, że nawet wybucha gniewem. I jest to jego jedyna wyartykułowana emocja w pierwszym odcinku. Nie wykrzykuje rozradowany "ach to cudowne" na wiadomość o ateizmie swoich interlokutorów. Nie jest rozbawiony, nie "łasi się" do nich, nie kpi, nie uśmiecha się ,nie jest cyniczny, nie trzęsie się ze śmiechu na sformułowanie, że "diabła nie ma". W ogóle nie jest "diabli". Dla mnie jest totalnie drewniany w pierwszym odcinku, a nie klimatyczny. W ogóle ta maniera, żeby obsadzać 80 latka w roli Wolanda jest IMVHO wybitnie chybiona.Bebe pisze:
Co Wy z tym Wolandem. Klimatyczny jest. :)
Stalin źle rysuje. Gorzej nawet niż Picasso.
"Kontrola"
"Kontrola"
- Bebe
- Avalokiteśvara
- Posty: 4592
- Rejestracja: sob, 25 lut 2006 13:00
Nie odsądzałabym go od czci i wiary dlatego, że nie jest sprofilowany w 100% tak samo jak w książce. Serialowy Woland jest starszy i bardziej wyeksponowano jego stronę poważną i zmęczoną. Zmęczenie wieczną egzystencją, czy może zmęczenie tym, co widział, słyszał i robił? Jego towarzysze się bawią, ale serialowego Wolanda chyba już nie bawi jego wieczne życie (jeśli on w ogóle rozpatruje swoje istnienie jako "życie"). Osobiście miałam wrażenie, że w książce Woland kryje w sobie to zmęczenie i rzadko zdarza mu się dopuścić je do głosu. Książkę czytałam dawno temu, a w serialu ujrzałam wyeksponowaną właśnie tą stronę Wolandowej postaci.
Wciąż uważam, że serial ma klimat. Trochę jak Teatr Telewizji. :)
Wciąż uważam, że serial ma klimat. Trochę jak Teatr Telewizji. :)
Z życia chomika niewiele wynika, życie chomika jest krótkie
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika
- Ysabell
- Mamun
- Posty: 155
- Rejestracja: wt, 20 lis 2007 14:37
Garść uwag po obejrzeniu pierwszej części:
- Na pewno serial jest bardzo wierny książce - do tego stopnia, że zazwyczaj kolejne kwestie można podawać równo z aktorami...
- Monochromatyczna Moskwa bardzo mi się podobała. Był klimat.
- Woland na początku wydał mi się niewłaściwie dobrany, ale obronił się bardzo dobrze. Grunt, że ma różnokolorowe oczy - one "grają" we wszystkich ujęciach twarzy i dzięki nim postać jest bardziej niesamowita. Sam aktor gra dobrze i zdecydowanie się broni jak dla mnie.
- Sceny w Jerozolimie były zagrane dość sztywno. Nie wiem czyja to wina, ale już większe wrażenie zrobiły na mnie analogiczne sceny w "Pilatus und andere" Wajdy.
- Jeszua bardzo malowniczy - wizualnie. Bo poza tym jakiś sztywny...
- Doskonale w scenach jerozolimskich gra język rosyjski - pięknie pokazuje umowność taki Rzymianin mówiący po rosyjsku.
- W ogóle mi się to dobrze oglądało dzięki językowi - bardzo kocham rosyjski, a nie posiadam go w aż takim stopniu, żeby sobie "Mistrza..." czytać w oryginale. Język był dla mnie największym plusem tego serialu.
- Serial jest ogromnie "teatralny" (tutaj zgadzam się z Bebe) - reżyser nie starał się nawet udawać, że kręci film. Jak dla mnie - to dobrze. Kolejny krok ku umowności obrazu.
Ogólne wrażenie mam takie, że jednak mimo wszystko na razie ten serial ogląda się mniej przyjemnie niż słucha czytanego "Mistrza...". No ale to w sumie nic dziwnego, bo książka jest cholernie trudna w ekranizacji.
- Na pewno serial jest bardzo wierny książce - do tego stopnia, że zazwyczaj kolejne kwestie można podawać równo z aktorami...
- Monochromatyczna Moskwa bardzo mi się podobała. Był klimat.
- Woland na początku wydał mi się niewłaściwie dobrany, ale obronił się bardzo dobrze. Grunt, że ma różnokolorowe oczy - one "grają" we wszystkich ujęciach twarzy i dzięki nim postać jest bardziej niesamowita. Sam aktor gra dobrze i zdecydowanie się broni jak dla mnie.
- Sceny w Jerozolimie były zagrane dość sztywno. Nie wiem czyja to wina, ale już większe wrażenie zrobiły na mnie analogiczne sceny w "Pilatus und andere" Wajdy.
- Jeszua bardzo malowniczy - wizualnie. Bo poza tym jakiś sztywny...
- Doskonale w scenach jerozolimskich gra język rosyjski - pięknie pokazuje umowność taki Rzymianin mówiący po rosyjsku.
- W ogóle mi się to dobrze oglądało dzięki językowi - bardzo kocham rosyjski, a nie posiadam go w aż takim stopniu, żeby sobie "Mistrza..." czytać w oryginale. Język był dla mnie największym plusem tego serialu.
- Serial jest ogromnie "teatralny" (tutaj zgadzam się z Bebe) - reżyser nie starał się nawet udawać, że kręci film. Jak dla mnie - to dobrze. Kolejny krok ku umowności obrazu.
Ogólne wrażenie mam takie, że jednak mimo wszystko na razie ten serial ogląda się mniej przyjemnie niż słucha czytanego "Mistrza...". No ale to w sumie nic dziwnego, bo książka jest cholernie trudna w ekranizacji.
Ys.
_____
"Kobiety i koty zawsze będą robić to, co chcą, a mężczyźni i psy powinni się zrelaksować i powoli oswajać z tą myślą" - Robert A. Heinlein
_____
"Kobiety i koty zawsze będą robić to, co chcą, a mężczyźni i psy powinni się zrelaksować i powoli oswajać z tą myślą" - Robert A. Heinlein
- Zamorano
- Mamun
- Posty: 120
- Rejestracja: sob, 18 cze 2005 14:45
- Płeć: Mężczyzna
Zasadniczo choć kocham powieść miłością wielką i mój zarzut jest do Wolanda jaki jest, to zakładając, że gdybym dostał postać po prostu inaczej sformatowaną (że niby taka jest koncepcja) jak w książce, ale taką że byłaby mnie w stanie zaintrygować, zaciekawić to bym to zaakceptował. W kiepskiej swoją drogą ekranizacji "Quo Vadis" taką postacią jest np. Tygellinus w interpretacji Majchrzaka. Jest zagrany właśnie wbrew tekstowi Sienkiewicza i to fajnie wyszło. Jest postacią zdecydowanie ciekawszą niż pierwowzór. Rola Majchrzaka była dla mnie jednym z nielicznych jasnych punktów produkcji Kawalerowicza.Nie odsądzałabym go od czci i wiary dlatego, że nie jest sprofilowany w 100% tak samo jak w książce.
Jak na razie Woland IMVHO już nawet nie jest nudny, ale zwyczajnie drewniany. Musiał bym na siłę starać się szukać "plusów dodatnich" za wszelką cenę i racjonalizować to sobie hasłem "inny klimat Wolanda". Na razie Woland mnie zniesmaczył nijakością. To w moim osobistym odbiorze na poziomie odcinka numer jeden podkreślam nie jest inny pomysł na Wolanda co po prostu brak jakiegokolwiek pomysłu ;) Być może dalej się to zmieni i ten inny klimat też dostrzegę. Zakładam, że Bebe ma rację to jest po prostu inna koncepcja postaci. Na razie do mnie absolutnie niestety ta koncepcja nie trafia, bo na małym ekranie wyglądało to mizernie :(
Postaram się jednak pomimo złego wrażenia po pierwszym odcinku oglądać kolejne odcinki, żeby wyrobić sobie pogląd jednak na całość.
Edit :
Moje wrażenie po pierwszym odcinku są analogiczne do pierwszego filmowego podejścia do "Narni" , tego z BBC z przełomu lat 80tych i 90tych, które choć w miarę wierne były dla mnie ciężkim przeżyciem :]
Na jakiejś stronie widziałem wcześniej clip gdzie w szybkim montażu skondensowano chyba "samo gęste" z serialu "MiM". Były tam sceny głównie około - balowe. Nie zachwyciło mnie, ale też nie żenowało. Nie jest źle - taka była pierwsza myśl. Niestety pierwszy odcinek bardzo zawiódł. Może dalej będzie lepiej.
Stalin źle rysuje. Gorzej nawet niż Picasso.
"Kontrola"
"Kontrola"
- Nieznany
- Fargi
- Posty: 376
- Rejestracja: pt, 11 sty 2008 17:49
- Płeć: Mężczyzna
Niestety, muszę się zgodzić ze sformułowaniem o geriatryku. Pomimo ogromu dobrej woli już Iwan Bezdomny zdał mi się być za stary. Toż to powinien być dwudziestokilkuletni młodzieniec, tak go opisał sam Autor!
Towarzyszący mu Berlioz również nieco zgrzyta swym wiekiem - w oryginale był panem po czterdziestce. Zdzierżyłem jeszcze Wolanda w podeszłym wieku (choć powinien być z wyglądu czterdziestokilkuletnim mężczyzną) wyłącznie dlatego, że z przebiegu wcześniejszej dyskusji juz się tego spodziewałem. Owszem, widać zmęczenie "życiem", ale niechby był po pięćdziesiątce!
Ostatecznie dobił mnie Poncjusz Piłat. Ten staruszek w przydużej zbroi zdał mi się komiczny a nie tragiczny! Ha Nocri wyglądał nieźle a Szczurza Śmierć był niemal dokładnym odwzorowaniem mojej wyobraźni.
Dość o wieku starszych panów. Jeszcze kilka słów o grze. Niestety, dla mnie była nieco drewniana. Zwłaszcza staruszek Woland mnie rozczarował.
Cóż, to dopiero pierwszy odcinek. Mam nadzieję, że ciąg dalszy będzie lepszy.
Towarzyszący mu Berlioz również nieco zgrzyta swym wiekiem - w oryginale był panem po czterdziestce. Zdzierżyłem jeszcze Wolanda w podeszłym wieku (choć powinien być z wyglądu czterdziestokilkuletnim mężczyzną) wyłącznie dlatego, że z przebiegu wcześniejszej dyskusji juz się tego spodziewałem. Owszem, widać zmęczenie "życiem", ale niechby był po pięćdziesiątce!
Ostatecznie dobił mnie Poncjusz Piłat. Ten staruszek w przydużej zbroi zdał mi się komiczny a nie tragiczny! Ha Nocri wyglądał nieźle a Szczurza Śmierć był niemal dokładnym odwzorowaniem mojej wyobraźni.
Dość o wieku starszych panów. Jeszcze kilka słów o grze. Niestety, dla mnie była nieco drewniana. Zwłaszcza staruszek Woland mnie rozczarował.
Cóż, to dopiero pierwszy odcinek. Mam nadzieję, że ciąg dalszy będzie lepszy.
Na prawdę zważam i "naprawdę" piszę razem.
Naprawdę zważam i "na prawdę" piszę osobno.
Moja schizofrenia ma się lepiej, dziękuję.
Naprawdę zważam i "na prawdę" piszę osobno.
Moja schizofrenia ma się lepiej, dziękuję.
- Bebe
- Avalokiteśvara
- Posty: 4592
- Rejestracja: sob, 25 lut 2006 13:00
W scenach balowych zmęczenie Wolanda wychodzi jeszcze bardziej. A sama sceneria jest jeszcze bardziej teatralna i "umowna".
Mnie osobiście pierwszy odcinek zaczarował, tak jak czaruje dobry teatr. Siedzieli w parku, opowiadali sobie o niesamowitych sprawach i niesamowitych ludziach. Powaga opowieści kontrastowała żywo ze scenerią parku. Woland wydawał się żałować, że to co było, już przeminęło.
Teraz poczekajcie na Małgorzatę. Bardziej nawet na nią, niż na Mistrza. :)
A w pierwszym odcinku najbardziej przemówił do mnie Bezdomny (jako straszliwy kmiot) i Poncjusz Piłat. Według mnie sztywność Piłata wynika z roli - oficjalnego przedstawiciela potęgi Rzymu. Nie byłoby właściwe, gdyby zachowywał się zbyt swobodnie.
Ech, kiedy czas pozwoli obejrzę raz jeszcze.
Mnie osobiście pierwszy odcinek zaczarował, tak jak czaruje dobry teatr. Siedzieli w parku, opowiadali sobie o niesamowitych sprawach i niesamowitych ludziach. Powaga opowieści kontrastowała żywo ze scenerią parku. Woland wydawał się żałować, że to co było, już przeminęło.
Teraz poczekajcie na Małgorzatę. Bardziej nawet na nią, niż na Mistrza. :)
A w pierwszym odcinku najbardziej przemówił do mnie Bezdomny (jako straszliwy kmiot) i Poncjusz Piłat. Według mnie sztywność Piłata wynika z roli - oficjalnego przedstawiciela potęgi Rzymu. Nie byłoby właściwe, gdyby zachowywał się zbyt swobodnie.
Ech, kiedy czas pozwoli obejrzę raz jeszcze.
Z życia chomika niewiele wynika, życie chomika jest krótkie
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika
- kiwaczek
- szuwarowo-bagienny
- Posty: 5629
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54
E tam... Jak się pojawi Małgorzata to będą marudzić, że zbyt silna osobowość i zbyt wyzwolona jak na tamte czasy ;)
Ale właśnie przy niej fajnie się zaznacza ta teatralność i bajkowość całej opowieści. Ich pierwsze spotkanie jest takie... Takie... No bajkowe właśnie i teatralne. Ale do mnie to przemówiło. Wyobraźnia zatańczyła do tej muzyki.
A jedną z najlepszych rzeczy dla mnie w tym serialu są postaci trzecioplanowe. Zagubieniu, lub wprost przeciwnie, ustawieni ludzie w chorej rzeczywistości. Zwróćcie uwagę jak ładnie zaznaczone są wątki "zdobywania" przestrzeni mieszkalnej. I niekoniecznie zaraz tej na potrzeby Wolanda i jego świty.
Ale właśnie przy niej fajnie się zaznacza ta teatralność i bajkowość całej opowieści. Ich pierwsze spotkanie jest takie... Takie... No bajkowe właśnie i teatralne. Ale do mnie to przemówiło. Wyobraźnia zatańczyła do tej muzyki.
A jedną z najlepszych rzeczy dla mnie w tym serialu są postaci trzecioplanowe. Zagubieniu, lub wprost przeciwnie, ustawieni ludzie w chorej rzeczywistości. Zwróćcie uwagę jak ładnie zaznaczone są wątki "zdobywania" przestrzeni mieszkalnej. I niekoniecznie zaraz tej na potrzeby Wolanda i jego świty.
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!
- Nath
- Fargi
- Posty: 332
- Rejestracja: śr, 03 paź 2007 15:55
Dzisiaj kolejny odcinek :)
Ja jeszcze się wstrzymam z opiniami... ale póki co, mogę powiedzieć, że Behemota fajnie zrobili :) Oczekuję niecierpliwie scen z jego udziałem.
Co do Wolanda... rzeczywiście człowiek ma troszkę inne wyobrażenie po lekturze książki, ale dam mu jeszcze szansę, może ta wizja mnie przekona :)
Pozdrawiam
Ja jeszcze się wstrzymam z opiniami... ale póki co, mogę powiedzieć, że Behemota fajnie zrobili :) Oczekuję niecierpliwie scen z jego udziałem.
Co do Wolanda... rzeczywiście człowiek ma troszkę inne wyobrażenie po lekturze książki, ale dam mu jeszcze szansę, może ta wizja mnie przekona :)
Pozdrawiam
Ika: Poczuł, że umiera i zapewne doszedł do wniosku, że nie da się złapać tym metroseksualistom ze skrzydełkami. Nie widział swojej przyszłości w chórze.
- Cień Lenia
- Zwis Redakcyjny
- Posty: 1344
- Rejestracja: sob, 28 paź 2006 20:03
- kiwaczek
- szuwarowo-bagienny
- Posty: 5629
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54
Wczoraj obejrzałem sobie przed snem kawałek. Ten z padającym co chwila słowem - zajawlienije! Mniodzio! :)
Ale jedno Wam powiem. Polski lektor zabija połowę przyjemności z oglądania. Tam chwilę później Bosy spotyka się z Korowiowem. I Korowiow pokazuje pierwszy raz na co go stać. Pięknie gra. Świetnie operuje słowem. A lektor niezwykle skutecznie go zagłusza... Bleee....
Ale jedno Wam powiem. Polski lektor zabija połowę przyjemności z oglądania. Tam chwilę później Bosy spotyka się z Korowiowem. I Korowiow pokazuje pierwszy raz na co go stać. Pięknie gra. Świetnie operuje słowem. A lektor niezwykle skutecznie go zagłusza... Bleee....
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!
- Teano
- Kadet Pirx
- Posty: 1309
- Rejestracja: wt, 05 cze 2007 19:05
Nie włączałam się wcześniej, bo nie miałąm czasu, ale moim zdaniem obsada od pierwszego odcinka jest prima sort. Woland dokładnie taki, jak powinien być. Wczorajszy odcinek w ogóle... no trudno znależć słowa. Nie wiem czy inny Woland byłby równie przerażający i równie dystyngowany. Dla wielu fascinosum dla tych, którzy zaczynają się domyślać kim jest i dla wielu widzów - tremendum
Uważam, że ekranizacja doskonale zrobiona. A zwykle uważam, że ekranizacje do pięt książkom nie dorastają (o ile ksiazki mają pięty).
Trochę Behemot jak dla mnie, bo ja wiem... mało koci. To właściwie karzełek przebrany za kota, a przy dzisiejszych technikach animacji dałoby się go zrobić lepiej. Ale to jedyny i nie taki duzy zgrzyt, nie żądajmy zbyt wiele. Jest dobrze.
Uważam, że ekranizacja doskonale zrobiona. A zwykle uważam, że ekranizacje do pięt książkom nie dorastają (o ile ksiazki mają pięty).
Trochę Behemot jak dla mnie, bo ja wiem... mało koci. To właściwie karzełek przebrany za kota, a przy dzisiejszych technikach animacji dałoby się go zrobić lepiej. Ale to jedyny i nie taki duzy zgrzyt, nie żądajmy zbyt wiele. Jest dobrze.
Mordor walnął maczugą Orbana w łysy czerep. Po chwili poczuł to samo.
Umowa sporządzona została w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach,
po jednym dla każdej ze stron.
� Dżirdżis
Umowa sporządzona została w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach,
po jednym dla każdej ze stron.
� Dżirdżis
- Nath
- Fargi
- Posty: 332
- Rejestracja: śr, 03 paź 2007 15:55
Czy mi się zdaje, czy dziś nie było M&M?
Jedno słówko co do kreacji Małgorzaty: Jak dla mnie bomba :)
Obok Korowiowa chyba póki co najbardziej mnie przekonuje.
Pozdrawiam
Jedno słówko co do kreacji Małgorzaty: Jak dla mnie bomba :)
Obok Korowiowa chyba póki co najbardziej mnie przekonuje.
Pozdrawiam
Ika: Poczuł, że umiera i zapewne doszedł do wniosku, że nie da się złapać tym metroseksualistom ze skrzydełkami. Nie widział swojej przyszłości w chórze.
- kiwaczek
- szuwarowo-bagienny
- Posty: 5629
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54