Korowiow pisze:Nie znam się na temacie, ale po tym, co słyszałem(czytałem)-cenię marszałka Tuchaczewskiego(a z moją niechęcią do bolszewików to wyraz szczegłolnego szacunku- choć z Tuchaczewski nie można brać tak sprawy. Myślę, że on był z tych ludzi, co są żołnierzami niezależnie od epoki- gdyby carat tryumfował, Tuchaczewski rżnąłby komuchów- acz może się mylę?). Człowiek, któremu wprawdzie nie udała się, Bogu dzięki, inwazja na Rzeczpospolitą(częściowo z winy Stalina, baraszkującego z Jegorowem i Woroszyłowem w Galicji Wschodniej), acz późniejsze jego próby z wojskami spadochronowymi i jego wizja rozwoju wypadków na pszyszłość(że Niemcy uderzą na ZSRR w 1941) zasługuje na uznanie.
Mity Korowiowie :) Ja też uważam "Śmierć Marszałka" Wołoszańskiego, tekst bodaj z pierwszego tomu "Sensacji XX wieku" za znakomity. Natomiast to mocne zakończenie, z tym, że przewidział jest trochę efekciarskie. Efektowny koniec. Wołoszański wziął to pewnie z jakiejś publikacji o Tuchaczewskim, ale już nie weryfikował bo dla jego tekstu była to sprawa marginalna. Efektowny ozdobnik na zakończenie :) Można się o tym przekonać jeśli weźmie się ten problem "na warsztat" :) Tuchaczewski moim zdaniem był wybitnym organizatorem wojsk pancernych, stworzył dość prostą aczkolwiek ciekawą doktrynę przełamującą, współtworzył nowoczesną RKKA (choć lekce przy tym ważył często zdrowy rozsądek jeśli idzie o swoje życzenia i koncepcje, pomimo tego w tym miejscu go bardzo cenię) i tyle. Jako taktyk podczas "marszu za Wisłę" i bitwy warszawskiej popełnił błędy moim zdaniem bardzo rażące i szukanie tu winy u Stalina nie jest do końca sprawiedliwe. Tuchaczewski jest za to odpowiedzialny nawet bardziej, już od poziomu rozpoznania. Klasyczny błąd - brał swoje życzenia za rzeczywistość. Jak można przystąpić do decydującej walnej bitwy bez jednego skrzydła? I Tuchaczewski był tego świadomy, zdecydował się podjąć gigantyczne ryzyko, bo lekce ważył już przeciwnika, nie miał "przeglądu sytuacji". Praca sztabowa i operacyjna samego Tuchaczewskiego miała tu poziom niedostateczny. Z tego powodu uważam, że trudno określać go jako "boga wojny". Był za to świetnym "pomysłodawcą" w kwestii nowoczesnej organizacji armii, pod warunkiem że ktoś "temperował" jego manię liczb i przypominał o realiach.
Co do tej mitologii , że "Tuchaczewski przewidział" to jest po prostu mit, a nawet nazwałbym to półprawdą kiedy się wczytać jak to było. A prawda jest taka że swego czasu po upadku Republiki Weimeirskiej a przed paktem Ribbentrop Mołotow było tego pełno. Na przykłąd sowiecki pisarz Szpanow popełnił powieść "Pierwszy cios" o tym jak Niemcy napadli na ZSRR i zostali rozbici :) Prokurator wojskowy K. Sołncew w swej publicystyce "politrukowej" wypisywał że "Niemcy i Japonia szykują sie do napaści, ale jestesmy gotowi " i tak dalej. A jeden z najgłośnieszych sowieckich filmów tamtych czasów nazywał się "Jeśli jutro wojna". Widać, że społeczeństwo było mentalnie przygotowywane do "wielkiej wojny wyzwoleńczej"...
Piszesz tu o artykule Tuchaczewskiego "Plany wojenne współczesnych Niemiec" (w pismie "Wojennyj Wiestnik" nr 4/ 1935). Jest bardzo ciekawy biorąc pod uwagę czas powstania, ale wybitnie przeszacowuje potencjał ówczesnych Niemiec, czasem tez podaje np, strukture organizacyjną niemieckich jednostek zupełnie "od czapy", na wzór sowiecki właśnie (np. pisze o jednostkach pancernych wsparcia w dywizjach piechoty i kawalerii, bzdet , Niemcy nie mieli takich; Sowieci za to mieli). Tuchaczewski jak wielu po prostu obserwował "wyścig zbrojeń" w Rzeszy. Takie zdanie, że Niemcy zaatakują ZSRR tam nie pada. To "politruokwy mit" z czasów Chruszczowa i jego "odnowy". Wtedy kult Tuchaczewskiego się przydawał propagandowo. Tak sformułował to podówczesny marszałek ZSRR Siergiej Siemienowicz Biriuzow. I taka była od tej pory "oficjalna piosenka". Że Tuchaczewski przewidział, że ostrzegał że Niemcy latem 1941 roku...
Nie do końca tak było. Kilka takich tekstów pojawiało się podpisane nazwiskiem Tuchaczewskiego. Zdecydowana większość to agitka propagandowa, być może napisana nawet przez jakiegos "politruka" wg wzoru i tylko podpisana nazwiskiem marszałka. Tak więc ostrzegał , w artykule z 1931 roku ostrzegał przed napaścią "Ameryki, Anglii i Francji i socjalfaszystów" (Niemców wtedy nie wymienił:D Pewnie dlatego, że czołgiści z Repubiliki Waimarskiej szkolili się na sowieckich poligonach, żeby omijać ustalenia Traktatu Wersalskiego :D). W samym wzmiankowanym artykule, w którym rzekomo Tuchaczewski miał przewidzieć date ataku niemieckiego nic takiego nie ma. Tuchaczewski zdaje się wręcz pomimo bardzo wysokiej oceny potencjału wojskowego Rzeszy nie wierzyć w jakiekolwiek zagrożenie ZSRR niemieckim atakiem. Artykuł ten istotnie zawiera ostrzeżenia, ale nie pod adresem Armii Czerwonej i ZSRR ale Francuzów w pierwszej kolejności. Jest tam nawet takie zdanie
"Antyradzieckie wystąpienia stanowią jedynie parawan dla odwetowych planów Niemiec wobec Zachodu (Belgii, Francji) i sąsiadów (Polska, Czechosłowacja, Austria)."
Przypisywanej mu "przepowiedni" Tuchaczewski nigdy nie napisał. Autorem legendy o niej jest marszałek Biriuzow.