wiecie co? a mi sie zawsze marzylo pisanie takiej ksiazki : )
rzecz jasna, z kims (dobrze) mi znanym, bo trzeba osiagac kompromis i porozumienie : >
ale strasznie mi sie podoba mysl o wspolnym knuciu i wymyslaniu postaci itp itd. to musi byc strasznie przyjemne : )
juz nawet pomijajac ewentualne efekty ; )))
Ksiazki dwu(wielo)autorskie.
Moderator: RedAktorzy
- Alfi
- Inkluzja Ultymatywna
- Posty: 20009
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29
Wiedziałem, tylko nie pamiętałem nazwisk. Ciekawy jestem, jak to wygląda. Zanim Gromow i Ładyżenski dogadają się z M.D., S.D. i A.W., muszą najpierw dogadać się między sobą? Skomplikowane to. Jak spółka spółki jawnej ze spółką cywilną dwóch spółek z ograniczoną odpowiedzialnością.ElGeneral pisze:Henry Lion Oldi to dwu ludzi: Oleg Gromow i Dymitr Ładyżenskikaj pisze:Granica jest podpisana przez az czterech autorów: Marina Diaczenko, Siergiej Diaczenko, Henry Lion Oldi, Andriej Walentinow.
Edit: Literówka.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.
Hadapi dengan senyuman.
- ElGeneral
- Mistrz Jedi
- Posty: 6089
- Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36
Alfie!
Znam sprawę dokładnie, bo rozmawiałem z czwórką (z piątki) autorów. Było tak. Na pomysł napisania wspólnej powieści wpadli przy okazji jakiegoś konwentu (rosyjskie konwenty gromadzą po kilka tysięcy ludzi, a taki na przykład charkowski "Zwiozdnyj Most" otwierał mer Charkowa, w dzienniku zaś telewizyjnym - wydanie główne, wieczorne! - codziennie były kilkuminutowe wstawki informacyjne). Zaczął Walentinow i napisawszy mniej więcej 1/6 powieści podesłał ja Diaczenkom - bez żadnych komentarzy i podpowiedzi dotyczących dalszego rozwoju akcji. Po Diaczenkach wzięli się do dzieła Gromow i Ładyżenski. Napisawszy połowę musieli już się ze sobą konsultować; chodziło o to, żeby nie zapętlać wątków i żeby je pod koniec logicznie pozamykać. Wyszło chyba nie najgorzej. Gromow i Ładyżenski powiedzieli mi zresztą, że razem piszą już bez mała trzydzieści lat i doszli do takiego zrozumienia, że niełatwo byłoby im rzec, który fragment w jakiejkolwiek powieści napisał jeden, a który wyszedł spod pióra drugiego.
Mieszkają zresztą w jednym domu i codziennie się spotykają choćby na treningach karate, więc dość dobrze się wzajemnie dogadują.
Znam sprawę dokładnie, bo rozmawiałem z czwórką (z piątki) autorów. Było tak. Na pomysł napisania wspólnej powieści wpadli przy okazji jakiegoś konwentu (rosyjskie konwenty gromadzą po kilka tysięcy ludzi, a taki na przykład charkowski "Zwiozdnyj Most" otwierał mer Charkowa, w dzienniku zaś telewizyjnym - wydanie główne, wieczorne! - codziennie były kilkuminutowe wstawki informacyjne). Zaczął Walentinow i napisawszy mniej więcej 1/6 powieści podesłał ja Diaczenkom - bez żadnych komentarzy i podpowiedzi dotyczących dalszego rozwoju akcji. Po Diaczenkach wzięli się do dzieła Gromow i Ładyżenski. Napisawszy połowę musieli już się ze sobą konsultować; chodziło o to, żeby nie zapętlać wątków i żeby je pod koniec logicznie pozamykać. Wyszło chyba nie najgorzej. Gromow i Ładyżenski powiedzieli mi zresztą, że razem piszą już bez mała trzydzieści lat i doszli do takiego zrozumienia, że niełatwo byłoby im rzec, który fragment w jakiejkolwiek powieści napisał jeden, a który wyszedł spod pióra drugiego.
Mieszkają zresztą w jednym domu i codziennie się spotykają choćby na treningach karate, więc dość dobrze się wzajemnie dogadują.
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.
- Alfi
- Inkluzja Ultymatywna
- Posty: 20009
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29
- Q
- Nexus 6
- Posty: 3260
- Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01
Z duetów (i większych grup) cenie w zasadzie tylko dwa - braci Strugackich (w sumie to jeden Autor, w dwóch osobach raczej ;-) ) i dzieła Nivena ze współautorami (Pournellem wzgl. Pournellem i Barnesem).
Strugackich piszących osobno po prostu trudno mi sobie wyobrazić. A twórczość Nivena zyskuje na stylu i fabularnym "mięsie"gdy dochodzą pomocnicy ("Niven sam", często pisze prawie konspektowo, nie powieściowo).
Natomiast duet najgorrszy? Gentry Lee piszący pod szyldem Clarke'a. "The Craddle" nie nadaje się wręcz do czytania.
Strugackich piszących osobno po prostu trudno mi sobie wyobrazić. A twórczość Nivena zyskuje na stylu i fabularnym "mięsie"gdy dochodzą pomocnicy ("Niven sam", często pisze prawie konspektowo, nie powieściowo).
Natomiast duet najgorrszy? Gentry Lee piszący pod szyldem Clarke'a. "The Craddle" nie nadaje się wręcz do czytania.
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas