Ech,profesor Wymyślik...Kto wie,czy to nie od tego zaczęła się moja przygoda z fantastyką...Nie wiem jak sprawdziłyby się teraz po latach rzeczy Peteckiego,ale pamiętam,że mnie te jego młodzieżówki "brały".Borsuk pisze:ja pamiętam Tapatiki i Wynalazki profesora Wymyślika (np raz, kiedy miał pomalować maszt flagoey swojego sąsiada, Komandora w stanie spoczynku, niechcący wynalazł farbę nieschnącą zamiast niebrudzącej się. Malował maszt specjalną maszyną od dołu ku wierzchołkowi, więc w końcu utknął na górze.
Fantastyka w krótkich porciętach
Moderator: RedAktorzy
- andre
- Sepulka
- Posty: 99
- Rejestracja: wt, 12 lip 2005 14:54
Дремлет в руинах Аркона
- nimfa bagienna
- Demon szybkości
- Posty: 5779
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
- Płeć: Nie znam
- mr.maras
- C3PO
- Posty: 839
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 14:34
Właśnie. Alfred Szklarski napisał jedną (nielubianą przez Margo) powieśc fantastyczną "Sobowtóra profesora Rawy". A ja przypominam Peteckiego, o którym rozpisywaliśmy się na starym (czytaj przed wielkim rozpieprzeniem) forum. I ponowanie pytam o nazwisko jakieś skandynawskiej (zdaje się) autorki, która popełniła powieść dla młodzieży dziejącą się w podwodnym mieście. Nazwisko jakoś na "H", w tytule "wodny" akcent będący nazwą bazy.Alfi pisze:To nie Alfred Wilmowski napisał;-)?Thrall pisze: - były jeszcze książki o Tomku Szklarskim czy jakoś tak
po przeczytaniu spalić monitor
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
"Bunt na Konszelfie - 2" (nie pamiętam, czy tak się to zapisywało, ale koszelf to była podwodna baza (na szelfie kontynentalnym, jak nazwa wskazuje). Heroina miała na imię bodaj Hilary, a narrator-główny bohater był z Księżyca. Nawet się to doczekało drugiej części - dziejącej się na Księżycu właśnie, ale nie została mi w pamięci.
Z innych, to jeszcze Broszkiewicz: "Wielka, większa i największa" oraz "Ci z Dziesiątego Tysiąca" (wybitnie dziecinne, trąci myszą na metry). I jeszcze: "Mój księżycowy pech" :)))
Z innych, to jeszcze Broszkiewicz: "Wielka, większa i największa" oraz "Ci z Dziesiątego Tysiąca" (wybitnie dziecinne, trąci myszą na metry). I jeszcze: "Mój księżycowy pech" :)))
So many wankers - so little time...
- Ika
- Oko
- Posty: 4256
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26
Astrid Lindgren!
Bracia Lwie Serce, Ronja córka zbójnika, Karlsson z dachu -
jak dla mnie lektura obowiązkowa :), no i cały cudowny cykl o Mary Poppins.
Milne - Dawno dawno temu.
Kipling - Puk z Pukowej Górki, Księga dżungli
Lewis - cykl o Narnii
A więcej tak z głowy nie pamiętam, oczywiście poza wymienionymi już przez innych kanonami.
Bracia Lwie Serce, Ronja córka zbójnika, Karlsson z dachu -
jak dla mnie lektura obowiązkowa :), no i cały cudowny cykl o Mary Poppins.
Milne - Dawno dawno temu.
Kipling - Puk z Pukowej Górki, Księga dżungli
Lewis - cykl o Narnii
A więcej tak z głowy nie pamiętam, oczywiście poza wymienionymi już przez innych kanonami.
Im mniej zębów tym większa swoboda języka
- gorat
- Pćma
- Posty: 287
- Rejestracja: pn, 13 cze 2005 16:48
Osobiście, jak pamiętam (a powinienem dobrze pamiętać, w końcu mi upłynęło chyba najmniej czasu od tego okresu ]:>) to dobrze oceniałem... zaraz, to oczym tu mowa? Fantastyce dla młodych?!?!? Hebut, a czy coś takiego istnieje, co by się nadawało dla nich? Jakieś to takie... przestarzałe. Iep, napiszę wszystko, co dobrze kojarzę z "młodości" :P
Szklarski - seria
Verne, przez długi czas ulubiony. Nawet jego romanse czytałem :D (Szmaragdowe coś chyba)
(ogólnie byłem wtedy czytelnikiem niereprezentatywnym tj. za dużo czytałem :))))) )
Bardzo dobrze kojarzę Sniegowa ("Ludzie jak bogowie") - mógł mieć wpływ na moje ostateczne "dociążenie" do fantastyki.
Gdzieś w wieku 10-12 lat (albo i mniej, nawet zdecydowanie mniej) przeczytałem chyba wszystko Lema - dziś nic z tego nie pamiętam i omijam szerokim łukiem, tak jak Sapkowskiego, Rowling i podobne :))))
Wernica z przyjemnością wspominam... :) Chyba były w latach dziewięćdziesiątych jakieś reprinty HC.
Niczego więcej takiego super na razie nie mogę wykrzesać z pamięci. Dopiszę jakby co.
Szklarski - seria
Verne, przez długi czas ulubiony. Nawet jego romanse czytałem :D (Szmaragdowe coś chyba)
(ogólnie byłem wtedy czytelnikiem niereprezentatywnym tj. za dużo czytałem :))))) )
Bardzo dobrze kojarzę Sniegowa ("Ludzie jak bogowie") - mógł mieć wpływ na moje ostateczne "dociążenie" do fantastyki.
Gdzieś w wieku 10-12 lat (albo i mniej, nawet zdecydowanie mniej) przeczytałem chyba wszystko Lema - dziś nic z tego nie pamiętam i omijam szerokim łukiem, tak jak Sapkowskiego, Rowling i podobne :))))
Wernica z przyjemnością wspominam... :) Chyba były w latach dziewięćdziesiątych jakieś reprinty HC.
Niczego więcej takiego super na razie nie mogę wykrzesać z pamięci. Dopiszę jakby co.
PIP, PIP, PIP, PIP, PIP...
Przepraszamy, zepsuł się nadajnik.
Przepraszamy, zepsuł się nadajnik.
- Ismael Al-Hazrad
- Sepulka
- Posty: 88
- Rejestracja: pt, 08 lip 2005 13:15
Seria o doktorze Dolittle - wprawdzie kiedy to czytałem, nie widziałem w tym żadnej fantastyki, ale jednak trochę jej tam było...
"Mały książę" - no co, poniekąd też fantastyka. A przynajmniej tak to odbierałem, dzieckiem będąc i nie znając takich trudnych słów jak metafora i jeszcze trudniejszych jak alegoria;-).
"Wielka, większa i największa" - świetne, szczególnie mi się podobały te pokoje, w których można było chodzić po ścianach. Bardzo praktyczne, aczkolwiek nierealne.
"Kajtuś czarodziej" - Harry Potter niech spada na drzewo. I tyle.
"Bajki robotów" - jedna z przyczyn, dla których Lem powinien dostać Nobla. Byłem tego pewny już jako gówniarz, ale upewniałem się dodatkowo jeszcze wiele razy:-).
No i twórczość Verne'a oczywiście, jak mogłem zapomnieć.
"Mały książę" - no co, poniekąd też fantastyka. A przynajmniej tak to odbierałem, dzieckiem będąc i nie znając takich trudnych słów jak metafora i jeszcze trudniejszych jak alegoria;-).
"Wielka, większa i największa" - świetne, szczególnie mi się podobały te pokoje, w których można było chodzić po ścianach. Bardzo praktyczne, aczkolwiek nierealne.
"Kajtuś czarodziej" - Harry Potter niech spada na drzewo. I tyle.
"Bajki robotów" - jedna z przyczyn, dla których Lem powinien dostać Nobla. Byłem tego pewny już jako gówniarz, ale upewniałem się dodatkowo jeszcze wiele razy:-).
No i twórczość Verne'a oczywiście, jak mogłem zapomnieć.
- Ellen
- Ośmioł
- Posty: 690
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 22:33
Mnie się najbardziej podobało to, że się w statku kosmicznym wywabiały plamy. I cholernie byłam ciekawa, jak smakował niebieski napój :DIsmael Al-Hazrad pisze: "Wielka, większa i największa" - świetne, szczególnie mi się podobały te pokoje, w których można było chodzić po ścianach. Bardzo praktyczne, aczkolwiek nierealne.
pozdrawiam
Ellen
- Karola
- Mormor
- Posty: 2032
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 23:07
A jak tak myślę, że te książki się zestarzały razem z nami. W pamięci mam nie tak dawną dyskusję w innym wątku o czytaniu (nie pomnę gdzie, granie vs czytanie, czy jakoś tak).
I to, co nas kręciło za dzieciaka, teraz będzie skwitowane: phy, takie gie?
Szklarski-Wilmowski - według takiego jednego jedenastolotka - "ramota okropna. Nic się nie dzieje. No niby są jakieś przygodówki, ale po co ta historia i geografia?"
A "Wielka, większa i największa"? - opel kapitan - kto dziś pamięta taki samochód?
Marry Popins przegrywa z Heńkiem P. - ona latała na parasolu, Heniek na jakiejś wypasionej wersji rózgi ze zgoła atomowym silnikiem.
Czytałam z moim dzieckiem Karolcię (pamiętacie? niebieska kredka i niebieski koralik. Boshhh, ja jak kochałam te książki!).
Moja córa (wtedy 6 lat) była zafascynowana oboma przedmiotami, ale ile czasu musiałam strawić na tłumaczeniu jej, dlaczego w domu Karolci nie było telefonu stacjonarnego. Dlaczego dzieci rysowały po ścianach kucharzy, żeby zrobić przy ich pomocy obiad dla mamuni. Przecież mogły zadzwonić po pizzę...
I to, co nas kręciło za dzieciaka, teraz będzie skwitowane: phy, takie gie?
Szklarski-Wilmowski - według takiego jednego jedenastolotka - "ramota okropna. Nic się nie dzieje. No niby są jakieś przygodówki, ale po co ta historia i geografia?"
A "Wielka, większa i największa"? - opel kapitan - kto dziś pamięta taki samochód?
Marry Popins przegrywa z Heńkiem P. - ona latała na parasolu, Heniek na jakiejś wypasionej wersji rózgi ze zgoła atomowym silnikiem.
Czytałam z moim dzieckiem Karolcię (pamiętacie? niebieska kredka i niebieski koralik. Boshhh, ja jak kochałam te książki!).
Moja córa (wtedy 6 lat) była zafascynowana oboma przedmiotami, ale ile czasu musiałam strawić na tłumaczeniu jej, dlaczego w domu Karolci nie było telefonu stacjonarnego. Dlaczego dzieci rysowały po ścianach kucharzy, żeby zrobić przy ich pomocy obiad dla mamuni. Przecież mogły zadzwonić po pizzę...
- Ellen
- Ośmioł
- Posty: 690
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 22:33
Trochę tak...blondyna pisze:A jak tak myślę, że te książki się zestarzały razem z nami.
Jako dziecko czytałam książeczkę jeszcze mojej mamy "A jak Tomku w twoim domku?". Każdy rozdział opowiada o realiach życia codziennego w innej epoce. Na koniec jest rozdział o mieszkaniu przyszłości. W tym momencie większość, jeśli nie wszystkie, z opisanych tam wynalazków funkcjonują - domofon z kamerą video, kuchenka z płytą indukcyjną, klimatyzacja...
Wtedy była to dla dzieci niemal fantastyka, a teraz?
...
Ellen
- Lafcadio
- Nexus 6
- Posty: 3193
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 17:57
Ożeszwmordejeża... Współczesne dzieci mnie przerażają.blondyna pisze:Szklarski-Wilmowski - według takiego jednego jedenastolotka - "ramota okropna. Nic się nie dzieje. No niby są jakieś przygodówki, ale po co ta historia i geografia?"
Jak sobie myślę czego trzeba by zadowolić kolejne pokolenia młodzieży... Nowe źródła konfliktu pokoleń :roll:
Ja mam śmiałość to panu powiedzieć, bo pan mi wie pan co pan mi może? Pan mi nic nie może. Bo ja jestem z wodociągów.
- Ismael Al-Hazrad
- Sepulka
- Posty: 88
- Rejestracja: pt, 08 lip 2005 13:15
No właśnie, o Karolci jeszcze zapomniałem. A faktycznie było to miodowe, też marzyłem o tych zabawkach;-).blondyna pisze:Czytałam z moim dzieckiem Karolcię (pamiętacie? niebieska kredka i niebieski koralik. Boshhh, ja jak kochałam te książki!).
"Tak, wnusiu, wtedy to był tylko ocet na półkach...blondyna pisze:Moja córa (wtedy 6 lat) była zafascynowana oboma przedmiotami, ale ile czasu musiałam strawić na tłumaczeniu jej, dlaczego w domu Karolci nie było telefonu stacjonarnego. Dlaczego dzieci rysowały po ścianach kucharzy, żeby zrobić przy ich pomocy obiad dla mamuni. Przecież mogły zadzwonić po pizzę...
No jak to, dziadku, w całym Geancie tylko ocet?"
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Moja progenitura gardzi klasyką młodzieżową => nie pasuje jej. Dlatego czyta HP, Białołęcką, Carda, McCaffrey, Bujold... I to mu się podoba. Nie tracę jednak nadziei, że będę miała okazję mu wcisnąć "Księgę dżungli" - jest przecież ponadczasowa!
Ale Tapatików nie strawił... :((((
Ale Tapatików nie strawił... :((((
So many wankers - so little time...