Recenzja i recenzenci
Moderator: RedAktorzy
- Gustaw G. Garuga
- Psztymulec
- Posty: 940
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
- Płeć: Mężczyzna
- Navajero
- Klapaucjusz
- Posty: 2485
- Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02
Skąd mam wiedzieć? Nie czytalem Twojego posłowia :) W swoim balansuję jak cyrkowy słoń na linie, zamieszczając odnośniki do każdego tekstu. Cześć wiadomości jest ogólnie dostepna, o innych wiedzą tylko fachowcy, wreszcie wykorzystałem też wyniki własnych badań. Co z tego wyjdzie - czort wie :P Założenie było takie, że jest to uzupełnienie tekstu dla zainteresowanych czytelników. Zupełnie oddzielne od opowiadań i absulutnie zbędne do ich zrozumienia.Gustaw G. Garuga pisze:Navajero, jeśli byłeś posłowiowo bardziej konkretny niźli ja, to problemu nie będzie :)
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Lernakow, dzięki, że pokazałeś mi palcem - w życiu sama nie znalazłabym. A poza tym suwakiem, to są jakieś wskazówki opisujące, co właściwie składa się na tę ocenę? Bo i tak nie wiem, czy ona dobra, czy zła, szczególnie, że recenzent asekuracyjnie zatrzymał się w połowie... :)))
Gustawie, to już wiem, dlaczego recenzent zwrócił uwagę na te zachęty. Młodzież teraz taka niecierpliwa, chowana na reklamach, które uczą odruchu, że potrójne powtórzenie to dość i takie tam.
Pewnie po czwartej zachęcie recenzent doznał konfuzji, która mu się tylko pogłębiała...
A wszak nie tylko żółtoskórzy opowiadacze w ten sposób starali się skłonić do czytania utworu - powieść oświeceniowa też się posługiwała podobnym zabiegiem (np. Fielding, Diderot - o ile mnie pamięć nie myli, choć w ich przypadku wstawki odautorskie znajdowały się bezpośrednio w narracji, rzecz jasna, a zabieg zachęty nie był konsekwentny kompozycyjnie, ale w ogóle się pojawiał, w ramach jedności autor=narrator).
Gustawie, to już wiem, dlaczego recenzent zwrócił uwagę na te zachęty. Młodzież teraz taka niecierpliwa, chowana na reklamach, które uczą odruchu, że potrójne powtórzenie to dość i takie tam.
Pewnie po czwartej zachęcie recenzent doznał konfuzji, która mu się tylko pogłębiała...
A wszak nie tylko żółtoskórzy opowiadacze w ten sposób starali się skłonić do czytania utworu - powieść oświeceniowa też się posługiwała podobnym zabiegiem (np. Fielding, Diderot - o ile mnie pamięć nie myli, choć w ich przypadku wstawki odautorskie znajdowały się bezpośrednio w narracji, rzecz jasna, a zabieg zachęty nie był konsekwentny kompozycyjnie, ale w ogóle się pojawiał, w ramach jedności autor=narrator).
So many wankers - so little time...
- malakh
- Pćma
- Posty: 293
- Rejestracja: śr, 14 lis 2007 22:17
Poza zdrowym rozsądkiem, który mówi, że 5/10 to nie rewelacja?;) To może recenzja? Takie literkowane cuś, co wisi na lewo od oceny...Małgorzata pisze:A poza tym suwakiem, to są jakieś wskazówki opisujące, co właściwie składa się na tę ocenę?
22 lata to już nie taka młodzież. Ja jestem tylko rok starszy od recenzenta, a jakoś nie pamiętam, abym "chował się na reklamach".Małgorzata pisze:Gustawie, to już wiem, dlaczego recenzent zwrócił uwagę na te zachęty. Młodzież teraz taka niecierpliwa, chowana na reklamach, które uczą odruchu, że potrójne powtórzenie to dość i takie tam.
Pewnie po czwartej zachęcie recenzent doznał konfuzji, która mu się tylko pogłębiała...
Próba dyskredytowania recenzenta, poprzez czepianie się jego wieku to bardzo brzydkie zagranie.
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Ocena czegoś powinna dotyczyć, a ja nadal nie wiem, czego. Powieści, to oczywiste, ale jak wygląda system oceniania? Jest to gdzieś podane? Ciekawa jestem, to dlatego. Recenzję przeczytałam, ale nie dało mi to żadnego pojęcia o rzeczonym systemie, z którego wypływa ocena.
Zdrowy rozsądek? Zdrowy rozsądek kazał mi właśnie zapytać o system oceniania. To, że utwór został oceniony, jako średni, widzę - dziękuję bardzo. Chciałam wiedzieć, co to znaczy dokładnie, że średni?
Co do wieku - zastanów się, Malakhu, skąd wiedziałam, że recenzent młody?
I gdzie uczyniłam z młodości recenzenta zarzut?
Zdrowy rozsądek? Zdrowy rozsądek kazał mi właśnie zapytać o system oceniania. To, że utwór został oceniony, jako średni, widzę - dziękuję bardzo. Chciałam wiedzieć, co to znaczy dokładnie, że średni?
Co do wieku - zastanów się, Malakhu, skąd wiedziałam, że recenzent młody?
I gdzie uczyniłam z młodości recenzenta zarzut?
So many wankers - so little time...
- malakh
- Pćma
- Posty: 293
- Rejestracja: śr, 14 lis 2007 22:17
Klikając w nick recenzenta? Jego data urodzenia jest podana. Zresztą, łatwo się domyślić, że serwisy typu Poltergeist tworzone są przez młodych.Małgorzata pisze:Co do wieku - zastanów się, Malakhu, skąd wiedziałam, że recenzent młody?
Tutaj:Małgorzata pisze:I gdzie uczyniłam z młodości recenzenta zarzut
Niecierpliwy, chowany na reklamach, wreszcie skonfundowany...Młodzież teraz taka niecierpliwa, chowana na reklamach, które uczą odruchu, że potrójne powtórzenie to dość i takie tam.
Pewnie po czwartej zachęcie recenzent doznał konfuzji, która mu się tylko pogłębiała...
Ja odczytałem to jako lekkie podśmiewanie się z recenzenta, próba zdyskredytowania go, ponieważ wytknął coś Dawidowi.
Jeżeli przedobrzyłem z interpretacją twoich słów, przepraszam. Niemniej tak je odczytałem i bynajmniej nie uważam, aby mogły one być uznane za konstruktywną krytykę tekstu.
Hmm... Powiem szczerze, że pierwszy raz spotkałem się z takim pytaniem. Oceny punktowe są powszechne. Od lat funkcjonują chociażby na Esensji. Zastanawia mnie, jak wyobrażałabyś sobie taką skalę z opisami? Mnie trudno... Czy każda ocena byłaby wypadkową pomniejszych ocen, dotyczących poszczególnych elementów: język, postacie itp?Ocena czegoś powinna dotyczyć, a ja nadal nie wiem, czego. Powieści, to oczywiste, ale jak wygląda system oceniania? Jest to gdzieś podane? Ciekawa jestem, to dlatego. Recenzję przeczytałam, ale nie dało mi to żadnego pojęcia o rzeczonym systemie, z którego wypływa ocena
Sądzę, że system ocen liczbowych opiera się na, hmm... intuicji? Ja, gdy przeczytam daną książkę jestem w stanie wystawić jej ocenę. Najwyższą, gdy nie mam absolutnie żadnych zarzutów, jeżeli wiem, ze niczego bym nie zmienił, że - w mojej opinii - nic nie mogłoby być zrobione lepiej. Gdy jednak znajduję jakieś mankamenty, obniżam ocenę.
W mojej skali 5/10 to książka przyzwoita. Ale nie wyróżniająca się szczególnie, posiadająca sporo zalet, równoważonych jednak wadami.
Kwestia oceny jest bardzo subiektywna, trudno więc, abym ustalał jedną skalę dla wszystkich recenzentów. Np. Iman dała 9,5 "Inkluzji". Ja, wnioskując po rozmowie z nią, dałbym niższą, ponieważ czego innego szukam w literaturze.
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Nie wpadłam nawet na suwak z oceną, więc jak mogłabym wpaść na klikanie w nick recenzenta, Malakhu? Nie, nie sprawdziłam ani jego, ani Twojej daty urodzenia. :P
A co jest obraźliwego w doznaniu konfuzji? Myślałam, że recenzent sam to napisał, tylko dosadniej...
Teraz ja jestem skonfundowana.
Funkcjonują w wielu miejscach. Efekt źródła i efekt liczebności sprawia, że wydają się bardziej przekonujące, wiarygodne. Ale nie używaj na mnie tego argumentu (efektu źródła - np. "Esencji"), zadałam pytanie o system, ponieważ nie przekonał mnie efekt źródła (żadnego) ani poparcie większości (że oceny liczbowe są powszechne).
Z tego, co napisałeś, wynika mi, że Twoja ocena jest subiektywna, podobnie jak moja. I recenzenta, od którego tekstu się zaczęła ta dyskusja. A jednak i on, i Ty wyrażacie ją liczbą. Po co? Bo tak jest obiektywniej, czyli wiarygodniej, czyż nie?
I nieważne, że te liczby nie mają żadnego odniesienia do jakiegokolwiek obiektywnego systemu/skali (nie dodam, że taki system nie istnieje, bo po co - ani Ty, ani ja nie jesteśmy sobie w stanie go wyobrazić, spece od literatury też nie są, tak na pocieszenie dodam). Nikt się już nie zastanawia, co znaczy ta liczba pod recenzją, do czego właściwie się odnosi. Odruch został uwarunkowany, istnieje powszechnie, jako wygodny skrót myślowy: liczbowe=obiektywne.
Rozpowszechniły go reklamy, manipulacja służąca uwiarygodnieniu przez wprowadzenie pozorów obiektywizmu to jedna ze sztuczek, które są jak mała czarna w modzie.
Przerażające mi się wydaje, że stosujesz ten skrót intuicyjnie, Malakhu.
edit:
A jednak pojawia się liczba, unifikująca ocenę wszystkich recenzentów, np. 3/10, choć dla każdego będzie znaczyć to coś innego.
Ach, ta dzisiejsza młodzież, chowana na reklamach... :P
Cóż, chyba jednak nadinterpretowałeś nieco. Nieprzypadkowo użyłam generalizacji. Nie dodałam jedynie <wapno mode> do tej generalizacji, ale sądziłam, że fraza sama w sobie jest nadal rozpoznawalna (typ wypowiedzi wapniackiej: "Ach, ta dzisiejsza młodzież") i postrzegana jako wypowiedź, która deprecjonuje również (a może nawet bardziej, biorąc pod uwagę odbiorców) nadawcę niż podmiot opisu. Co nie znaczy, że była to wypowiedź neutralna emocjonalnie - oczywiście, nie była i nie miała być. Nie miała też być konstruktywną krytyką w żadnym aspekcie, przysięgam. Ani krytyką w ogóle (a już imputowanie mi nastawienia ad personam powinnam uznać za obraźliwe - ale, w przeciwieństwie do Ciebie, nie zamierzam wyolbrzymiać intencji nadawcy).Malakh w kwestii zarzutu o deprecjonowanie recenzenta pisze:Niecierpliwy, chowany na reklamach, wreszcie skonfundowany...
A co jest obraźliwego w doznaniu konfuzji? Myślałam, że recenzent sam to napisał, tylko dosadniej...
Teraz ja jestem skonfundowana.
Malakh w kwestii systemu ocen pisze:Hmm... Powiem szczerze, że pierwszy raz spotkałem się z takim pytaniem. Oceny punktowe są powszechne. Od lat funkcjonują chociażby na Esensji.
Funkcjonują w wielu miejscach. Efekt źródła i efekt liczebności sprawia, że wydają się bardziej przekonujące, wiarygodne. Ale nie używaj na mnie tego argumentu (efektu źródła - np. "Esencji"), zadałam pytanie o system, ponieważ nie przekonał mnie efekt źródła (żadnego) ani poparcie większości (że oceny liczbowe są powszechne).
Zapytałam właśnie dlatego, że absolutnie sobie tego nie wyobrażam. Gdybym miała choć trochę pojęcie, zapytałabym właśnie o charakterystykę systemu: czy to wypadkowa, średnia, czy coś innego? Jak widzę, Ty również sobie nie wyobrażasz.Malakh pisze:Zastanawia mnie, jak wyobrażałabyś sobie taką skalę z opisami? Mnie trudno... Czy każda ocena byłaby wypadkową pomniejszych ocen, dotyczących poszczególnych elementów: język, postacie itp?
Ja również potrafię wystawić ocenę. Słowną. Opisową. Podobało mi się lub nie. Bardzo - wcale. I cała skala opisowa pomiędzy. Oraz mniej lub bardziej intuicyjny wybór elementów i kategorii poddawanych ocenie - subiektywnej, podkreślam.Sądzę, że system ocen liczbowych opiera się na, hmm... intuicji? Ja, gdy przeczytam daną książkę jestem w stanie wystawić jej ocenę. Najwyższą, gdy nie mam absolutnie żadnych zarzutów, jeżeli wiem, ze niczego bym nie zmienił, że - w mojej opinii - nic nie mogłoby być zrobione lepiej. Gdy jednak znajduję jakieś mankamenty, obniżam ocenę.
Z tego, co napisałeś, wynika mi, że Twoja ocena jest subiektywna, podobnie jak moja. I recenzenta, od którego tekstu się zaczęła ta dyskusja. A jednak i on, i Ty wyrażacie ją liczbą. Po co? Bo tak jest obiektywniej, czyli wiarygodniej, czyż nie?
I nieważne, że te liczby nie mają żadnego odniesienia do jakiegokolwiek obiektywnego systemu/skali (nie dodam, że taki system nie istnieje, bo po co - ani Ty, ani ja nie jesteśmy sobie w stanie go wyobrazić, spece od literatury też nie są, tak na pocieszenie dodam). Nikt się już nie zastanawia, co znaczy ta liczba pod recenzją, do czego właściwie się odnosi. Odruch został uwarunkowany, istnieje powszechnie, jako wygodny skrót myślowy: liczbowe=obiektywne.
Rozpowszechniły go reklamy, manipulacja służąca uwiarygodnieniu przez wprowadzenie pozorów obiektywizmu to jedna ze sztuczek, które są jak mała czarna w modzie.
Przerażające mi się wydaje, że stosujesz ten skrót intuicyjnie, Malakhu.
edit:
Ano, właśnie...Kwestia oceny jest bardzo subiektywna, trudno więc, abym ustalał jedną skalę dla wszystkich recenzentów.
A jednak pojawia się liczba, unifikująca ocenę wszystkich recenzentów, np. 3/10, choć dla każdego będzie znaczyć to coś innego.
Ach, ta dzisiejsza młodzież, chowana na reklamach... :P
So many wankers - so little time...
- Karola
- Mormor
- Posty: 2032
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 23:07
Miodzio recenzja. Naprawdę...!
Rada: jeśli się wypowiadasz o autorze dzieła - zasięgnij o nim języka. Jeśli nie zamierzasz poznać autora - nie miej wrażenia.
Rada: jeśli zamierzasz wypowiadać się w imieniu ogólu - zapytaj ogół, czy ci wolno.
Ludmo - MAM WRAŻENIE - z kultury Wschodu zakonotował tylko "Ring" i kompletnie nie zna Autora - ale wysnuwa pewną hipotezę.Ludmo z Poltera pisze:Prawdziwy rozkwit zainteresowania Wschodem rozpoczął się tak naprawdę na początku XXI w. W kinach pojawił się The Ring, z miejsca stając się przebojem. Mam wrażenie, że na fali popularności związanej z kulturą tego regionu chciał popłynąć Dawid Juraszek ze swoim debiutanckim dziełem Xiao Long. Biały Tygrys.
Rada: jeśli się wypowiadasz o autorze dzieła - zasięgnij o nim języka. Jeśli nie zamierzasz poznać autora - nie miej wrażenia.
Pytanie: czyją irytację?Ludmo z Poltera pisze:Dopiski autora na końcu każdego rozdziału, które w założeniach miały zachęcać czytelnika do zapoznania się z dalszymi losami Xiao, po pewnym czasie obcowania z lekturą zaczynają wzbudzać irytację.
Rada: jeśli zamierzasz wypowiadać się w imieniu ogólu - zapytaj ogół, czy ci wolno.
Zadanie - proszę opowiedzieć własnymi słowami, o co chodziło w tym zdaniu. Wyboldowanym.Ludmo z Poltera pisze:Jak twierdzi autor, książka zainspirowana jest chińskimi arcydziełami literackimi, z którymi miał okazję zapoznać się w czasie swojego pobytu w Chinach. Mimo to, na kartach powieści jedynie z opisów możemy wywnioskować, że Xiao swoje przygody przeżywa właśnie w tym regionie, gdyż podczas lektury nie pada ani razu słowo "Chiny".
Indiana Jones miał brata. Nieudacznika rodem z Hiszpanii. Imię brata nieudacznika brzmiało Misco. Misco Jones.
- Gustaw G. Garuga
- Psztymulec
- Posty: 940
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
- Płeć: Mężczyzna
Ja napisałem króciuteńkie posłóweczko, żeby wyjaśnić, ile w tym, co piszę, jest historycznej prawdy. No i chyba pośliznąłem się na zdaniu "nie dałem się jednak zniewolić chińskiej historii i kulturze", bo widzę, że już kolejna osoba rozumie przez to, jakobym budując powieściowe Cesarstwo Środka wykorzystywał też elementy innych kultur dalekowschodnich. Tymczasem chodziło mi po prostu o to, że nie trzymałem się kurczowo prawdziwej chińskiej chronologii, geografii itd., tylko wybierałem sobie z całej historii i kultury cesarstwa chińskiego to, co mi pasowało. W Białym Tygrysie jest trochę elementów innych kultur azjatyckich, ale tylko w scenach, gdzie Xiao trafia na rubieże Cesarstwa i styka się z obcokrajowcami. W całym posłowiu najważniejsze jest zdanie, iż książka ukazuje "stylizowany, lecz nieodległy od prawdy obraz dawnego cesarstwa chińskiego" - gdybym wymieszał z Chinami np. Japonię i Koreę, trudno byłoby mówić o "nieodległym od prawdy obrazie"...
Uwaga recenzenta co do zamykających rozdziały zachęt jest o tyle wartościowa, że przy drugim tomie postaram się urozmaicić je nieco bardziej, niż planowałem. Osobiście lubię ten element dawnych chińskich powieści i rezygnować z niego nie zamierzam :)
"The Ring" nie oglądałem, za chińskimi superprodukcjami też nie szaleję, czemu dawałem wyraz np. w wątkach filmowych na forach. Moje zainteresowanie Chinami nie wzięło się z ulegania światowym trendom filmowym czy jakimkolwiek innym. Było dokładnie odwrotnie - to moje chińskie doświadczenia sprawiły, że poczułem się zobligowany do np. obejrzenia paru filmowych hitów, choć nie jest to moje ulubione kino. Słowa "na fali popularności związanej z kulturą tego regionu chciał popłynąć Dawid Juraszek" niosą duży ładunek negatywny, być może wbrew intencjom recenzenta. Ktoś już kiedyś zarzucił mi chałturzenie (przy okazji opowiadań o Cairenie) i mogę tylko odpowiedzieć, że piszę to, co mnie interesuje i na czym trochę się znam, a jeśli przy okazji czynniki zewnętrzne mogą pomóc, to pozostaje mi tylko się cieszyć z takiej koincydencji i mieć nadzieję, że rosnące zainteresowanie Chinami przełoży się na zainteresowanie moją powieścią.
A tymczasem FS zamieszcza filmik, w którym mówię parę słów o Xiao, o powieści i o najnowszym opowiadaniu, a także fragment tego ostatniego: http://www.fabryka.pl/aktualnosci.php?id=2233#searchkk
Uwaga recenzenta co do zamykających rozdziały zachęt jest o tyle wartościowa, że przy drugim tomie postaram się urozmaicić je nieco bardziej, niż planowałem. Osobiście lubię ten element dawnych chińskich powieści i rezygnować z niego nie zamierzam :)
"The Ring" nie oglądałem, za chińskimi superprodukcjami też nie szaleję, czemu dawałem wyraz np. w wątkach filmowych na forach. Moje zainteresowanie Chinami nie wzięło się z ulegania światowym trendom filmowym czy jakimkolwiek innym. Było dokładnie odwrotnie - to moje chińskie doświadczenia sprawiły, że poczułem się zobligowany do np. obejrzenia paru filmowych hitów, choć nie jest to moje ulubione kino. Słowa "na fali popularności związanej z kulturą tego regionu chciał popłynąć Dawid Juraszek" niosą duży ładunek negatywny, być może wbrew intencjom recenzenta. Ktoś już kiedyś zarzucił mi chałturzenie (przy okazji opowiadań o Cairenie) i mogę tylko odpowiedzieć, że piszę to, co mnie interesuje i na czym trochę się znam, a jeśli przy okazji czynniki zewnętrzne mogą pomóc, to pozostaje mi tylko się cieszyć z takiej koincydencji i mieć nadzieję, że rosnące zainteresowanie Chinami przełoży się na zainteresowanie moją powieścią.
A tymczasem FS zamieszcza filmik, w którym mówię parę słów o Xiao, o powieści i o najnowszym opowiadaniu, a także fragment tego ostatniego: http://www.fabryka.pl/aktualnosci.php?id=2233#searchkk
- Navajero
- Klapaucjusz
- Posty: 2485
- Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02
Kurde, słyszałem, że gdzieniegdzie mają za kultowe jakieś książki Eliadego na temat jogi i innych dziwnych rzeczy ( XX wiek), słyszałem coś o teozofii ( XIX wiek), aha - nie wiem co jest The Ring ( XXI wiek) :PKarola pisze:Ludmo z Poltera pisze:Prawdziwy rozkwit zainteresowania Wschodem rozpoczął się tak naprawdę na początku XXI w.
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
- Hipolit
- Klapaucjusz
- Posty: 2070
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:09
- Ika
- Oko
- Posty: 4256
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26
Wiecie, co mnie jeszcze zastanawia? Czy my jesteśmy przypadkiem serwisem typu Poltergeist? Bo sobie właśnie wyliczyłam, ze gdy ja biegałam na pierwsze treningi tsunami (na fali zainteresowania wschodem) to tego zabawnego recenzenta... Przez palce mnie to nie przejdzie!
I żeby nie było od razu sie przyznam a propos tej uwagi:
I żeby nie było od razu sie przyznam a propos tej uwagi:
Ja się śmieję z recenzenta pełną piersią :D i bynajmniej nie dlatego, że wytknął coś Dawidowi. Ale dlatego, że wytknął co wytknął :)malakh pisze:Ja odczytałem to jako lekkie podśmiewanie się z recenzenta, próba zdyskredytowania go, ponieważ wytknął coś Dawidowi.
Im mniej zębów tym większa swoboda języka