Recenzja i recenzenci

czyli odpowiednie miejsce dla bibliotekarzy, bibliofilów, moli książkowych i wszystkich tych nieżyciowych czytaczy

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
savikol
Fargi
Posty: 407
Rejestracja: pn, 27 mar 2006 08:04

Post autor: savikol »

savikol :
Nie tylko uderza w jego dumę i ego, ale też bije go po portfelu.


I uważasz, że ten argument jest w jakimkolwiek sensie właściwy? Doprawdy, obym nie dożył dnia, w którym recenzenci swoje oceny uzależniać będą od wpływu ich tekstu na zarobki pisarza.
Nic takiego nie napisałem, za to chyba dość wyraźnie podkreśliłem, że młodzi, amatorscy recenzenci chyba nie zdają sobie z tego sprawy. Z tego, że nierzetelną recenzją dość namacalnie krzywdzą autorów, a nie tylko ich dumę.
Potem niech recenzent nie będzie zdziwiony, że spotyka się z niechęcią i atakiem na forum opanowanym przez pisarzy.
Recenzja to nie głos opatrzności, tylko opinia jednego człowieka. A do opinii każdy ma prawo. Kupiłem książkę, przeczytałem - mogę ocenić produkt.
Owszem możesz ocenić, nikt tego nie broni, ale recenzja to coś więcej niż opinia pojedynczego czytelnika. Zamieściłeś ją na portalu literackim, to nie byle co. Zresztą chyba i tak nie zamierzasz przyjmować jakichkolwiek argumentów w tej dyskusji. Na pierwszej stronie tego wątku Rafał Dębski bardzo wyraźnie i obrazowo napisał ci czym się różni opinia czytelnika od recenzji. Ewidentnie masz to gdzieś. Zatem ja też nie zamierzam w kółko tłumaczyć ci tego samego. EOT.
O! To znaczy teraz mogę się w końcu spodziewać, że ktoś do mnie podejdzie i mi da w zęby za recenzję i dzięki temu zyskam świadomość tego, ze ktoś mnie czyta? ;)
Intrygujący pomysł esesie ;-)
Myślę jednak, że wystarczy piętnować takie, złośliwe, czy nierzetelne recenzje, punktować je jak zrobiono z recką malakha. Na publicznym forum, a co! Może po jakimś czasie recenzenci zaskoczą, że lepiej się zastanowić nad tym co się pisze, by nie narazić się na śmieszność i ostracyzm.
A środowisko jest małe, fandom patrzy…

Awatar użytkownika
eses
Psztymulec
Posty: 984
Rejestracja: sob, 01 paź 2005 19:59

Post autor: eses »

savikol pisze:A środowisko jest małe, fandom patrzy…
No, savikolu, jeśli chcesz, by recenzenci przed napisaniem tekstu wsłuchiwali się w głos fandomu, albo w głos tutejszych Forumowiczów, w większości pisarzy, to też chyba czegoś nie rozumiesz...

Nie zamierzam bronić albo atakować tu Malakha, bo Navajero obronił się sam, wytykając autorowi recenzji niekonsekwencję i nieznajomość tematu. To jest sprawa między nimi.

Ale jak czytam takie wypowiedzi jak ta Roberta Szmidta dwie strony temu, albo Twoja, to zaczynam się coraz bardziej przekonywać do stwierdzenia, że recenzje dla fandomu powinno pisywać pięć namaszczonych przez fandom osób, które będą mogły oficjalnie danego autora pogłaskać albo dać mu kopa...

A w takim razie pozwól, że nie będę pisywał recenzji dla fandomu.
BB + PnL = 66,6%...
I więcej w formie książki nie będzie ;)

Awatar użytkownika
nosiwoda
Lord Ultor
Posty: 4541
Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
Płeć: Mężczyzna

Post autor: nosiwoda »

Recenzenci nie muszą być mistrzami słowa, żeby oceniać pracę mistrzów słowa. Po raz enty przypomnę odpowiedź Bernarda Shaw, na zarzut, że nie będąc malarzem, ocenia obrazy: "Nie muszę być kurą, żeby ocenić smak jajecznicy". Oczywiście, jeśli recenzent kuleje językowo, i jest tego świadom, to powinien powstrzymać się od oceny tego akurat aspektu prozy. Ale i to bez przesady.
Recenzenta oczywiście można recenzować/oceniać. I tak samo, jak recenzent nie powinien jechać po osobie autora, tak samo odpowiadający na recenzję nie powinien jechać po osobie recenzenta (co swoją drogą w tym wątku jest nieco zauważalne). A po tekście może jechać, ile chce, o ile to uzasadni.
Co do natomiast umiejscowienia krytyki recenzji - problemem może być to, że miejsc takowych jest całkiem sporo. Czy jest sens na forum Fahr oceniać recenzję umieszczoną na np. Paradoksie czy piśmie papierowym? IMO jest. Ale trzeba zdawać sobie sprawę, że można nie uzyskać odpowiedzi na swe zarzuty. Natomiast jeśli się chce porozmawiać z autorem niniejszej recenzji, najlepiej (o ile to możliwe) zrobić to pod nią samą.

I jeszcze jedno: niektóre książki są tak błahe, że trudno z nich napisać recenzję. A jeśli egzemplarz książki jest gratisem dla redakcji, no to wydawca ma jednak uzasadnione pragnienie ujrzenia recenzji w "druku". I wtedy może być problem, bo recenzje powstają wymęczone. Dlatego osobiście nie mógłbym pisać recenzji dla magazynu, który bierze książkę, wyznacza recenzenta i wyznacza mu termin na recenzję, koniec gadki, lubisz, nie lubisz, czytaj, potem pisz. I dlatego pasuje mi Esensja, a do Fahrenheita nie startuję :) Chyba że się mylę co do praktyki Fahr.

To takie pierwsze uwagi.

esesie - ja chętnie do dyskusji. Bo rzeczywiście rzucanie jakichś zawoalowanych zapowiedzi pozasądowych działań jest śmieszne. Albo groźne. Zależy od konsekwencji.
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA

Awatar użytkownika
Alfi
Inkluzja Ultymatywna
Posty: 19993
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29

Post autor: Alfi »

eses pisze: zaczynam się coraz bardziej przekonywać do stwierdzenia, że recenzje dla fandomu powinno pisywać pięć namaszczonych przez fandom osób, które będą mogły oficjalnie danego autora pogłaskać albo dać mu kopa...
Przecież w fandomie praktycznie każdy czuje się namaszczony. A im mniej w swoim życiu obcował z literaturą, tym grubsza warstwa tego namaszczenia. Może nawet dwie warstwy - jak na kromce chleba z dwóch stron posmarowanej.
Co najzabawniejsze - już mało kto pamięta, że oprócz fandomu istnieją jeszcze czytelnicy.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.

Awatar użytkownika
inatheblue
Cylon
Posty: 1013
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 16:37

Post autor: inatheblue »

Hm, ale to chyba normalne, że jak recenzent krytykuje, to powinien się liczyć z tym, że sam też może być skrytykowany. Też obrywałam za teksty w Kawajcu, czasami zasłużenie. Nie ma co tutaj uderzać w wysokie tony, taki lajf.

Awatar użytkownika
kaj
Kadet Pirx
Posty: 1266
Rejestracja: śr, 28 wrz 2005 13:50

Post autor: kaj »

Jakoś chetniej dyskutuje się o recenzjach książek niż o książkach.

Awatar użytkownika
inatheblue
Cylon
Posty: 1013
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 16:37

Post autor: inatheblue »

To korzystając z całej masy humanistów dookoła zapytam się offtopowo, czy ktoś widział Sen nocy letniej w przekładzie Gałczyńskiego. Poluję na tego latającego Holendra już czas jakiś i w cholerę nigdzie nie ma. Nawet przy Uniwerku. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie?

Awatar użytkownika
nosiwoda
Lord Ultor
Posty: 4541
Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
Płeć: Mężczyzna

Post autor: nosiwoda »

/edit: zacząłem pisać pod Alfim, ale mnie odsadzono :) To, co poniżej, tyczy się bezpośrednio postu Alfiego:
Racja. I jeszcze takie widzenie recenzentów widzę dosyć upowszechnione: jak nie pisarz, to się nie zna, z czym do ludzi, znalazł się krytyk, co sam nie umie napisać. A jak pisarz, to o, jedzie po konkurencji, promuje przyjaciół, nie powinien się odzywać.
To w końcu kto powinien pisać recenzje? Chyba rzeczywiście tylko te 5 namaszczonych osób. A i wtedy fandom nie mógłby się pogodzić, kto powinien być namaszczony, na jakiej podstawie i w ogóle sitwa i układ, bo przecież X się nie nadaje. Czyli tak naprawdę nikt nie powinien pisać. I to jest dopiero bezedura. Już wolę, jak może pisać każdy, i każdy może ocenić, na ile dana recenzja danego recenzenta jest dla niego przydatna. Wolny rynek, panie!

IMO przekładanie się recenzji na kasę autora to jest argument tylko w przypadku uznanych, nazwijmy ich "markowymi", recenzentów i portali. Przecież jeśli ktoś napisze tylko kilka recenzji, jeśli ktoś napisze kiepskie recenzje, jeśli ktoś umieści je na trudno dostępnej czy nieznanej stronie - to jakie to może mieć przełożenie na sukces zrecenzowanej książki? Żadne. Dopiero głos uznanego przez siebie recenzenta (czyli: o, X-owi się nie podobała, a że zwykle mamy zbieżny gust, to chyba mnie się też nie spodoba - nie kupuję) albo masa głosów mniej znanych czy nieznanych recenzentów (czyli: tyle much.. tzn. ludzi pisze, że g...., może coś jest na rzeczy, trzeba ostrożnie) mogą cokolwiek zmienić w wynikach sprzedaży.
Poza tym - ilu czytelników czyta nasze fanowskie wypociny? Czy naprawdę tak wielu? Chciałbym wierzyć, że wielu, ale mam wrażenie dokładnie odwrotne.
Ostatnio zmieniony pn, 18 lut 2008 10:42 przez nosiwoda, łącznie zmieniany 1 raz.
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA

Awatar użytkownika
savikol
Fargi
Posty: 407
Rejestracja: pn, 27 mar 2006 08:04

Post autor: savikol »

Widzę, że fandom to jakieś słowo tabu i ogólnie be. Używając określenia fandom chodziło mi o zbiór fanów, miłośników fantastyki. Nie o tę podstępną kilkę zrzeszonych w klubach fanatyków, którzy tylko knują i ustawiają wyniki głosowań na Zajdla. Nie o tych przesyconych zawiścią, wywyższających się ponad zwykłych czytelników, działaczy, którzy mają czelność organizować konwenty, a nawet wydawać ziny. Nie o nich, oni to przecież samo zło. Tworzą zamkniętą kastę, którą trzeba nienawidzić i którą trzeba pogardzać. Tfu!
Miałem na myśli fanów mniej lub bardziej intensywnie zajmujących się fantastyką i czytających recenzje. Nie wiem co mnie podkusiło, by nazwać ich fandomem. Wybaczcie. Postaram się już nigdy nie używać tu tego słowa.
I tak, jestem zdania, że za pisanie recenzji powinni zabierać się fachowcy. Nie wiem niestety kto ma ich namaszczać i jakimi dyplomami mają się pieczętować. Po owocach ich czynów poznamy ich…

Awatar użytkownika
inatheblue
Cylon
Posty: 1013
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 16:37

Post autor: inatheblue »

nosiwoda pisze: IMO przekładanie się recenzji na kasę autora to jest argument tylko w przypadku uznanych, nazwijmy ich "markowymi", recenzentów i portali. (...)
Poza tym - ilu czytelników czyta nasze fanowskie wypociny? Czy naprawdę tak wielu? Chciałbym wierzyć, że wielu, ale mam wrażenie dokładnie odwrotne.
A to jest akurat czysta racja. Też z doświadczenia piszę.
A recenzencji powinni się starać, douczać, itp, bo etos pracy tego wymaga. To nie chodzi o to, że jak ktoś napisze kiepską recenzję to on sam jest kiepski i nieuprawiony do recenzowania. To tylko tekst mu nie wyszedł, a następny może być napisany tres bien.
A o tłumaczenie chyba się spytam w innym wątku.

Awatar użytkownika
nosiwoda
Lord Ultor
Posty: 4541
Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
Płeć: Mężczyzna

Post autor: nosiwoda »

savikol pisze:Widzę, że fandom to jakieś słowo tabu i ogólnie be. Używając określenia fandom chodziło mi o zbiór fanów, miłośników fantastyki. Nie o tę podstępną kilkę zrzeszonych w klubach fanatyków, którzy tylko knują i ustawiają wyniki głosowań na Zajdla. Nie o tych przesyconych zawiścią, wywyższających się ponad zwykłych czytelników, działaczy, którzy mają czelność organizować konwenty, a nawet wydawać ziny. Nie o nich, oni to przecież samo zło. Tworzą zamkniętą kastę, którą trzeba nienawidzić i którą trzeba pogardzać. Tfu!
No, widzę, że wrócił Ci rozsądek. :)
I tak, jestem zdania, że za pisanie recenzji powinni zabierać się fachowcy. Nie wiem niestety kto ma ich namaszczać i jakimi dyplomami mają się pieczętować. Po owocach ich czynów poznamy ich…
A jak fachowiec ma zyskać fach, jak nie pisząc recenzje? Skąd mają się owoce brać? IMO właśnie z mnogości recenzentów sieciowych może wyłonić się kilku, którzy w ten sposób fach zyskają, wyszlifują i zdobędą markę. Czyli muszą pisać te recenzje, zbierać krytyki, cięgi nawet, poprawiać, rozmawiać i się uczyć. Nie ma kierunku "krytyk literatury fantastycznej w Polsce, z opanowanym who is who". Nie ma innego sposobu, jak pisać, żeby nauczyć się pisać. To samo się tyczy autorów, jak i recenzentów. Nieprawdaż? Pisarz też szlifuje fach w biegu. Pisząc.
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA

Awatar użytkownika
savikol
Fargi
Posty: 407
Rejestracja: pn, 27 mar 2006 08:04

Post autor: savikol »

Masz pan chyba rację, Nosiwodo.
Tylko co ja poradzę, że ostatnio co krok trafiam na recenzje, które mnie irytują. Nawet ja zauważam, że są do kitu. A to są zbiorem spoilerów, a to jakimś bezsensownym atakiem. No nie wiem, gdzie ci młodzi recenzenci powinni się szkolić. Może Fahrenheit i im powinien urządzić jakieś warsztaty?

Awatar użytkownika
nosiwoda
Lord Ultor
Posty: 4541
Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
Płeć: Mężczyzna

Post autor: nosiwoda »

I to jest akurat bardzo dobry pomysł.
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA

Awatar użytkownika
Coleman
Wampir
Posty: 3097
Rejestracja: wt, 14 cze 2005 16:41

Post autor: Coleman »

Akurat w tej kwestii roznica miedzy pisarzem, a recenzentem niewielka. Jeden i drugi pisze, jak umi, podczas gdy odpowiedzialnosc za publikacje spada na redaktora/redakcje. Cudow nie ma, sam sobie sterem, zeglarzem, kotwica, to na blogu. Portale, sieciowce, fanziny, (lub czasopism) maja mozliwosc oraz obowiazek dokonywac selekcji. Przede wszystkim pod wzgledem jakosci. Jesli puszczaja gnioty i recenzyjne zakalce, robia to na szkode wlasna, a nie recenzenta, ktory, owszem, moze sie z czasem i wyrobi...
You and me, lord. You and me.

Awatar użytkownika
inatheblue
Cylon
Posty: 1013
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 16:37

Post autor: inatheblue »

savikol pisze: Tylko co ja poradzę, że ostatnio co krok trafiam na recenzje, które mnie irytują. Nawet ja zauważam, że są do kitu. A to są zbiorem spoilerów, a to jakimś bezsensownym atakiem. No nie wiem, gdzie ci młodzi recenzenci powinni się szkolić. Może Fahrenheit i im powinien urządzić jakieś warsztaty?
Wszystkimi czterema łapami się podpisuję. Są podradniki dla autorów in spe, niech ktoś napisze coś dla recenzentów. Ze swojej strony postaram się znaleźć jedną klasyczną pozycję, którą zawsze chciałam sama przeczytać. Co do reszty, jako autor mogłabym zostać posądzona o stronniczość, więc będę się tylko przyglądać.

ODPOWIEDZ