Alfi pisze:
Nie da się równocześnie odgradzać od reszty literatury i oczekiwać "na zewnątrz" zrozumienia, uznania, akceptacji itp. Zwłaszcza że literatura jest jedna, a podział na gatunki nie jest i nie może być kryterium oceny ani podziału na literaturę dobra i złą.
Co to jest "normalność" i "nienormalność"? Czy ktoś fantastyce przypisuje "nienormalność"? To jakieś przewrażliwienie jest. Jeśli już, to raczej można mówić o przypisywaniu pewnym typowym gatunkom literatury popularnej jakiejś niższości - ale to równie dobrze dotyczy sensacji, kryminału, powieści przygodowej czy romansu. Fantastyka nie jest tu wyjątkiem.
Podpisuję się rękami i nogami. Starałem się na zjawisko spojrzeć z dystansu, w moich słowach nie było kompleksów, tylko próba zdefiniowania problemu. Faktem jednak jest, że od wielu lat czytam fantastykę. A w fandomie nigdy się nie udzielałem. Po prostu ta literatura od dziecięctwa mego, od "Młodego Technika" jeszcze, zawsze mi pasowała bardziej. Widząc fantastykę w księgarni, jednym rzutem oka oceniam zawartość regału, podczas gdy w innych działach drżę o mońki w portfelu. Jednak każdy czytacz fantastyki zetknął się z jakąś kąśliwą uwagą na temat jego preferencji. Faktem jest, że z reguły musiała pochodzić od jakiegoś tumana, który nie przeczytał zapewne procentu tej liczby książek, co ów miłośnik, a tych, co przeczytał, nie zrozumiał, ale przecież czasem i tak boli. Stąd zjawisko odgradzania się.
Inną przyczyną odgradzania się, jak sądzę, jest pewien rodzaj pragmatyzmu. Jeżeli literatura jest ruchem rozdyskutowanych maniaków czytania, to nie znajdą oni wspólnego języka, jeżeli nie skłoni się ich do czytania
a) pewnego jej rodzaju - i to posunięcie wybrali dawno temu wydawcy fantastyki w swojej akcji promocyjnej tworząc fandom
b) lansując "autorytety moralne" oraz "to koniecznie trzeba przeczytać" w o wiele obszerniejszym od fantastyki morzu reszty dziedzin literatury. Zauważmy, że powstały już fora miłośników horrorów, kryminałów, bojewików itp. podobnież przecież rzecz ma się z mangistami.
Alfi pisze:Pewnie tak. Chociaż Pilch wymyślił faceta słyszącego cyfry PINów, a to już jest element fantastyki,
Pewnie, że tak. Słabiutki, ale jest. Z czego tu się śmiać?
Alfi pisze:Poza tym ten mejnstrim to dla fantastyki taki "wróg najeżdżający granice" - ten, który pomaga się zintegrować i samookreślić (jak to było z Niemcami czy Rosją w przypadku Polaków). Tylko... czy ten wróg rzeczywiście wpada i niszczy ogniem i mieczem? On raczej nie bardzo fantastykę zauważa.
A może właśnie o to chodzi, że nie zauważa - a jednak chciałoby się?
Raczej dla działaczy fandomu oraz ew. dla pisarzy gatunku. Bo czytelnikom jest to obojętne, byle książka dała się czytać. A górny mejnstrim nie zauważa tak samo kryminałów, bojewików, horrorów, politikali i całej reszty pulpy - i to boli, bo i dla czytelnika żaden zaszczyt, jak go zaliczą do masy (u nas co prawda mniejszości - tak sądzę, ale co z tego?) czytającej "bzdury", podczas gdy Tomasz Lis wydał znowu taką interesującą książkę traktującą o jak najbardziej ważnych sprawach?
Łezka w oku mi się zakręciła, kiedy czytałem to sprawozdanie Konrada Walewskiego z konwentu pisarzy i ścisłych czytelniczych geeków - cóż za poziom dyskusji. Ale to w końcu ojczyzna fantastyki, i nic tego nie zmieni...
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.