A to jakiś specjalny format musi być?
Btw. ciekawa jestem miny mojej polonistki w liceum, gdyby klasa przy omawianiu lektury wszystkie cytaty brała z komórki. :P Ona - ta polonistka - taka trochę staroświecka była :)
Adnotacje i folie
Moderator: RedAktorzy
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Ależ skąd. Wszystkie tradycyjne formaty się nadają, na ile się orientuję.Hito pisze:A to jakiś specjalny format musi być?
Riv pisze:Cóż, pewnie byłaby zachwycona tak doskonałą pamięcią i znajomością lektur u młodych ludzi... ;)
E, tam. Nie wiesz, że teraz nie można wyciągać komórek na lekcjach? :P
Nauczycielka postawiłaby pały, jak nic.
So many wankers - so little time...
Dokładnie dlatego foliowanie ma sens.Harna pisze:Ale jak chcesz z tego sweterka korzystać, czyli w nim chodzić - kupujesz go, nie masz innego wyjścia. A w przypadku książki, jak się okazuje, takie wyjście jest. Można "skonsumować" na miejscu :-)
Te potencjalnie nabywcze zachowania to jest jeden wielki znak zapytania.Małgorzata pisze:Odetnij dostęp, a przekonasz się, jak szybko zachowania nabywcze (lub potencjalnie nabywcze, jak to zapewne ma miejsce w przypadku "czytaczy") zmienią się w zachowania pirackie.
Dziękuję za odpowiedz. Tak myślałem. :)Ebola pisze:No właśnie, co wydawcy mogą zrobić? ...
Dobrze powiedziane - dla fotelowych czytaczy cena książki nie gra roli, czytają tyle na ile pozwala czas. Dla kupujących klientów to wielka różnica. Jeżeli czyjś budżet na książki pozwala na zakup 3 miesięcznie, a nagle ceny spadną do 2 złotych za książkę, to sobie może pozwolić na 30. Dajmy na to kupi 20.Orson pisze:Swoją drogą, wątpię, by ilość przeczytanych książek wzrosła wraz z obniżeniem ich cen.
Prawem klienta jest walczyć o to by mógł sobie na dany produkt pozwolić. Oczywiście płacącego klienta, bo niepłacący się ze wszystkich śmieje.Albiorix pisze:Dla każdego produktu, przy każdej cenie, znajdą się ludzie którzy chcieliby więcej niż ich stać.
Dokładnie.Małgorzata pisze:I choć np. u żabojadów książki są droższe, to za przeciętną pensję, po odjęciu przeciętnych wydatków stałych, przeciętny żabojad może sobie kupić dużo więcej książek niż przeciętny Polak, choć książki są droższe walutowo u żabojadów niż u nas**.
Książka wymaga czasu i pewnego wysiłku umysłowego, a teraz każdy zbyt zmęczony i zabiegany by się jeszcze męczyć jak się ma odprężać. A do filmu wystarczy oczy otworzyć.Małgorzata pisze:Wydaje mi się, że zawartość książek budzi coraz mniej emocji u odbiorców => książka przegrywa w rankingu emocjonalnym.
Celny argument. Przy dobrej reklamie nikomu już folia nie przeszkadza. Książek jest tak dużo, że już nikt nie wie, która dobra a która nie. A wszystkich nikt nie kupi i nie przeczyta.Navajero pisze:Właśnie się dowiedziałem, że pewna książka - pod wieloma względami pardonnez-moi - rzadka kupa cudnej konsystencji*, sprzedała się w kilkunastu tys. egzemplarzy, mimo, że autor był kompletnie nieznany. Z powodu marketingu właśnie. Dlatego w rankingu powodów "dlaczego książki słabo się sprzedają", akurat macanie niezafoliowanych czy ich ceny, postawiłbym przy końcu wyliczanki.
Prawda, ale gbyby miał kasiory jak diabeł gwozdzi to by kupił także wór książek, dlaczego nie? A tak browarek i pusta kieszeń.Orson pisze:Nikt mi nie wmówi, że nie czyta, bo go nie stać. Nie czyta, bo woli TV, pierdzieć w stołek, albo iść na browara z kumplami. Ot, co!
Ten sentyment rozumiem. Wygląda, że wszyscy tak chyba mają.Orson pisze:Nie, żebym miał coś do foli, ale człowiek chce przejrzeć, poczytać 3 strony z początku, 4 ze środka, pomacać i ocenić, czy kupi, czy weźmie inną, czy w ogóle da sobie spokój.
Pisarze, co Wy na to? :| Co Wy tu wciskacie?Małgorzata pisze:Niemniej, na wartość postrzeganą produktu marketing nie ma wpływu aż tak wielkiego. A ta wartość w przypadku książki nie jest uznawana za wysoką. I na to nie ma marketing żadnego wpływu, że jakość oferowanych przez Autorów opowieści nie satysfakcjonuje odbiorców. :P
Wszystko się przeje, nawet to nowe.Małgorzata pisze:Albo raczej - że satysfakcjonuje znacznie mniej niż nowe rozrywki.
- nimfa bagienna
- Demon szybkości
- Posty: 5779
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
- Płeć: Nie znam
Byłabym wdzięczna, gdybyś przestał generalizować i wypowiadał się wyłącznie w swoim imieniu.Odys pisze:Książka wymaga czasu i pewnego wysiłku umysłowego, a teraz każdy zbyt zmęczony i zabiegany by się jeszcze męczyć jak się ma odprężać. A do filmu wystarczy oczy otworzyć.
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
I w tzn. międzyczasie powstają nowe rozrywki. Naprawdę Ci się wydaje, że jak filmy odejdą w niebyt, to populacja rzuci się do czytania? Już raczej zaczną grać w Necie.Odys pisze:Wszystko się przeje, nawet to nowe.ja pisze:Albo raczej - że satysfakcjonuje znacznie mniej niż nowe rozrywki.
Dlatego m.in. badania rynku mają się tak dobrze. I co z tego, że znak zapytania? Będziesz udawał, że nie istnieją, bo nie są zbadane? Będziesz je pomijał, bo nie masz danych?Odys pisze:Te potencjalnie nabywcze zachowania to jest jeden wielki znak zapytania.ja pisze:Odetnij dostęp, a przekonasz się, jak szybko zachowania nabywcze (lub potencjalnie nabywcze, jak to zapewne ma miejsce w przypadku "czytaczy") zmienią się w zachowania pirackie.
Działania na rynku opierają się na tych potencjalnych mniej lub bardziej zachowaniach nabywczych.
Zresztą, nie trzeba specjalnych badań: w każdym targecie po odcięciu dostępu pojawi się odsetek niezadowolonych aktywnych i nieaktywnych (aktywni będą szukali dostępu innymi drogami, nieaktywni poczekają, aż sposób zostanie znaleziony i pójdą za aktywnymi). To grupa, którą producent traci na każdej zmianie - zawsze. Pytanie tylko: czy może sobie na to pozwolić?
Z foliowaniem książek będzie tak samo: nie wiadomo, jaki procent targetu odpadnie po zafoliowaniu książek, ale że odpadnie - to pewne. I pytanie: czy księgarze mogą sobie na tę stratę pozwolić?
Jak dotąd foliowanie jest rzadkością, a na fotelu w Empiku można nie tylko czytać, ale i kawy się napić. Ciekawe, o czym to świadczy...
So many wankers - so little time...
Masz rację, ani to śmieszne ani mądre. Wystarczy tych głupot.nimfa bagienna pisze:Byłabym wdzięczna, gdybyś przestał generalizować i wypowiadał się wyłącznie w swoim imieniu.
Zgadzam się, odwrotu już raczej nie ma. Dziękuję za ciekawą dyskusję i pozdrawiam.Małgorzata pisze:I w tzn. międzyczasie powstają nowe rozrywki. Naprawdę Ci się wydaje, że jak filmy odejdą w niebyt, to populacja rzuci się do czytania? Już raczej zaczną grać w Necie.