No tak, ale z książką nie można pojechać w trasę koncertową, a teraz tylko tak można na muzyce coś zarobić.Małgorzata pisze:Poza tym - w przeciwieństwie do książki, płytę sobie mogę odsłuchać (w całości - mam fonotekę w Twierdzy, a Empik ma takie odtwarzacze przy półkach, gdzie można wrzucić i słuchać, nie wspominając o radiu).
To jest chybiony argument. :) Za kino się płaci, to tak jakby od czytaczy w Empiku żądać cenę książki za 2 godzinki czytania w fotelu. Ja wolę sobie kupić DVD niż iść do kina, bo mogę sobie pózniej obejrzeć spokojnie w domu. W ogóle za filmy zawsze się płaci: w kinie, przy zakupie i pożyczaniu. A książka w bibliotece i w Empiku jest za darmo.Małgorzata pisze:Film można obejrzeć w kinie, zanim wyda się kasę na DVD.
Dobrze, ale tu chodzi o pewną granicę. Dla przykładu w monopolowych nie ma foteli i stolików. Nikt sobie nie wybiera flaszki, siada w fotelu, nalewa do kubka i kosztuje, lub ciągnie z gwinta do dna. Jeżeli to zrobi musi zapłacić. Być może macalność towaru zachęca do kupna, bo kiedy towar drogi to trzeba się solidnie zastanowić który wybrać. Ale jak ktoś przede mną maca ręką bułki i próbuje czy dobre to ja już tych bułek nie kupię. Zarówno sklep jak i piekarnia muszą się z tym liczyć.Małgorzata pisze:A jeżeli badania mają rację i czytelnictwo spada - to tamowanie dostępu do "macania" towaru jest działaniem nielogicznym.
Być może ci dla których Empiki to luksusowe biblioteki to rzeczywiście tylko mały procent klientów i w takim razie problem jest niewielki.Małgorzata pisze:Po co foliować książki? Bo są tacy, którzy czytają w Empikach? Nie przypuszczam, by oni psuli statystyki sprzedaży...
Ryzyko jest przy każdym zakupie czegokolwiek. Przy takim podejściu nie kupi się niczego, nawet chleba, bo w środku przecież może być stary but. Każdy przecież kieruje się marką firmy i ta firma powinna zadbać o to aby nie nabić klienta w butelkę, bo go straci. Wydawnictwo musi się maksymalnie starać tak jak wszystkie inne firmy produkujące jakikolwiek inny towar.Małgorzata pisze:A poza tym, jeżeli treść będzie tak niedostępna, to czy po zakupie, jeżeli okaże się, że blurb z okładki rozminął się z prawdą albo treść mnie nie usatysfakcjonowała, będę mogła reklamować i oddać? Wymienić na inną książkę? Skoro chciałam SF, a kupiłam fantasy, bo blurb mnie zmylił?
To jest dobry pomysł, kilka egzemplarzy dać na odstrzał. Kupujący klient będzie zadowolony, że dostaje towar w folii, czyli nieużywany, który czekał tylko na niego. Po drugie, takie zużyte egzemplarze, pogięte i poplamione, nikt nie będzie chciał ukraść, czyli dodatkowa korzyść. Na tych używanych można napisać flamastrem: egzemplarze pokazowe do czytania. Ewentualnie to wydawnictwo powinno przysyłać do ksiegarń takie egzemplarze pokazowe i drukować wielki napis na okładkach, z przodu i z tyłu: "Egzemplarz Pokazowy", który po wszystkim księgarnie odsyłają do wydawnictwa. A te do kupowania tylko w folii, na zapleczu.eses pisze:Pewnie idealną z punktu widzenia czytelnika sytuacją byłyby jakieś egzemplarze pokazowe - jeden do przeglądania leży na półce w księgarni, a jak prosisz o książkę, to dostajesz świeżutki z pudła albo zaplecza.
To są po prostu bardzo dobre argumenty na korzyść foliowania. Dziękuję. :)flamenco108 pisze:Nie ma pewności, że ten, co piraci książkę, w innym wypadku by ją kupił. Nie ma tej pewności także co do osobnika, który czyta książkę w księgarni, że ją kupi.
Jeżeli to się przekłada na korzyść dla wszystkich stron to jest to dobre posunięcie. Ale jeżeli sprzedawca detaliczny dba wyłącznie o swoje interesy, bo wszystko mu jedno czy sprzedaje książki czy łopaty, to może nieodpowiedzialnymi posunięciami podkopać całą tę delikatną strukturę, doprowadzając do sytuacji gdzie wszyscy stracą: klient mniej kupuje a czyta tak samo, Empik ma więcej zwrotów, wydawca traci i podnosi ceny, klient kupuje jeszcze mniej bo ceny rosną, itd.flamenco108 pisze:Ale z pewnością można zaobserwować pewną tendecję w największej chyba w Polsce sieci księgarń: dostępność wygodnych foteli i stołów do czytania w księgarniach Empiku wzrasta, nie maleje. Czyli akurat sprzedawcy detalicznemu z jakiegoś powodu opłaca się dać ludziom dostęp do literatury za darmo - czy to się przekłada sumarycznie na większą sprzedaż?
Czyli w efekcie zgadzasz się z sugestią esesa powyżej. A na półkach egzemplarze pokazowe, albo niech wydawcy drukują jakieś 3-stronicowe broszurki czy zajawki z recenzjami i fragmentami tekstu.flamenco108 pisze:Ale jeżeli istnieje cień szansy, że dzięki takiemu podejściu do czytelnika sprzedaż wzrasta, foliowanie książek byłoby karygodnym błędem, który szybko wyeliminowałby z rynku ich producenta. A straciliby na tym wszyscy.
Ciekawe. Ktoś kto siedzi w tej branży na pewno orientuje się najlepiej. Ja tak sobie myślę, że formą takiej walki o zwiększenie sprzedaży i jednocześnie na minimalizację strat mogłyby być adnotacje. Już wyjaśniam o jakie adnotacje mi chodzi:flamenco108 pisze:Zdarzyło mi się dyskutować z Rafałem Kosikiem, który jako pełnoetatowy pisarz i do tego wydawca ma na ten temat pewne przemyślenia. Zgrokowałem go tak: boli go nawet, że ludzie sobie książki nawzajem pożyczają, bo przecież mogliby kupić. Ale z drugiej strony nie ma on żadnych dowodów na to, że w ten sposób ponosi stratę, bo po prostu tak to działa teraz i w takim rynku. On się na to (z westchnieniem) godzi. Myślę, że reprezentuje grupę, która nakierowana jest bardziej na zwiększenie sprzedaży, czyli przychodów, niż na minimalizację strat
Gdybym był wydawcą, z tyłu okładki wstawiłbym osobistą notkę od autora w rodzaju: "Drogi czytelniku, dziękuję Ci za zakup tej książki, pozdrawiam, Jan Kowalski" i od wydawcy "Drogi czytelniku, kupując tę książkę dodajesz gwiazdkę w naszym rankingu autorowi. Aby obejrzeć wyniki rankingu wejdz na naszą stronę www.tralala.pl". Lub coś w tym stylu. Za każdą kupioną książkę księgarnia może rozdawać los do losowania nagród, dowolnej książki ze sklepu raz w miesiącu czy jakoś tak.
Kupujący klient powinien czuć się jak król od którego wszystko zależy, a nie jak frajer który wszystkim stawia. Klient niekupujący powinien czuć się jak istota na niższym szczeblu rozwoju niż klient kupujący, który powinien być noszony na rękach. A przy tym foliowanie to szacunek dla płacącego klienta (towar nowy, czysty, nieużywany).
No dobrze, przyjmuję przeprosiny. :)Gadulissima pisze:Tekst został usunięty z Warsztatów przez Ebolę...
Nie chodzi o utrudnianie dostępu lecz o przyhamowanie piractwa, które degeneruje i rozkłada normalne procesy nabywcze, a to powinno być sygnałem alarmowym przynajmniej dla dwóch części składowych całego układu. Powiem wprost: jedną rzeczą jest ktoś kto kocha książki, przegląda i podczytuje lecz na koniec odkłada na półkę, kupując tylko raz na jakiś czas to co mu się najbardziej spodoba, bo jeść też musi. Zgadzam się, że utrudnianie komuś takiemu dostępu do książek to zbrodnia, bo sam do tej grupy należę. Zupełnie inna sprawa to ktoś kto nie widzi różnicy pomiędzy biblioteką a księgarnią, rozkłada się w fotelu i spokojnie zalicza lektury, i nie widzi problemu.Małgorzata pisze:nadal nie rozumiem, dlaczego foliować książki i utrudniać do nich dostęp, gdy czytelnictwo spada?