Adnotacje i folie
Moderator: RedAktorzy
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Nadal nie zaproponowałeś rozwiązania, Odysie, w kwestii reklamacji książek, jeżeli ich zawartość będzie niedostępna do sprawdzenia.
Proponujesz mi, abym kupiła książkę na podstawie opinii z drugiej ręki (recenzja), fragmentów wybranych przez kogoś innego (człowiek z wydawnictwa), blurba (reklamy), marki wydawnictwa (rekomendacja, której nie rozumiem, ponieważ jakoś specjalnie nie przyglądam się, gdzie książka jest wydawana).
Ale nie dajesz mi żadnej możliwości reklamowania książki, gdy zawiodą proponowane przez Ciebie rekomendacje.
Jeżeli chodzi o recenzje - sama je pisuję (teraz rzadko, wiem, Wirus, wiem!), więc wiem, jaka jest różnica między przeczytaniem książki, a przeczytaniem opinii o książce. I nawet recenzenci, którym ufam (a jest ich niewielu), nie zawsze dzielą mój gust czytelniczy => ich opinia będzie się zatem rozmijać z moją. Recenzje skłaniają mnie do sprawdzenia książki PRZED zakupem. A Ty proponujesz mi, żebym płaciła za każdym razem, kiedy mnie i recenzentowi będzie nie po drodze? Czyli mam zapłacić za książkę, której normalnie nie kupiłabym, żeby wyeliminować recenzenta X z pakietu rekomendujących? Ile razy będę musiała zapłacić?
Absurd.
O fragmentach już mówiłam. Jak trafię na zły, a książka była dobra - moja strata (intelektualna), bo nie kupię. A jak trafię na dobry, a książka zła - moja strata (finansowa), bo kupię. Jednak, jeżeli sama wybieram te fragmenty - mogę obwiniać tylko siebie. Jeżeli wybiera ktoś za mnie, to jak mam reklamować?
O blurbach wiem więcej niż chciałabym. I zdarzało mi się trafić niejeden raz na taki, który rozmijał się z treścią. Wzmiankowałam o nich w swoich recenzjach. Nie, to nie moja wina, Odysie, gdy blurb mija się z faktyczną zawartością książki - szczycę się, że umiem czytać ze zrozumieniem i zwykle udaje mi się zrozumieć, co czytam. Nawet mi się za to płaci.
Jak mam zareklamować książkę, której blurb jest mylący?
Mam płacić, gdy wydawca mnie oszuka? I nie mogę zareklamować?!
W życiu.
Marka wydawnictwa nie jest dla mnie żadnym czynnikiem skłaniającym do zakupu.
Nadal podtrzymuję: zafoliuj książki, a pierwsza przestanę przychodzić do księgarni. Bo czynnikiem zakupu jest dla mnie przypadkowy skanning treści książki. Odbierzesz mi po prostu jedyny sposób, w jaki wybieram książki do mojego księgozbioru.
Proponujesz mi, abym kupiła książkę na podstawie opinii z drugiej ręki (recenzja), fragmentów wybranych przez kogoś innego (człowiek z wydawnictwa), blurba (reklamy), marki wydawnictwa (rekomendacja, której nie rozumiem, ponieważ jakoś specjalnie nie przyglądam się, gdzie książka jest wydawana).
Ale nie dajesz mi żadnej możliwości reklamowania książki, gdy zawiodą proponowane przez Ciebie rekomendacje.
Jeżeli chodzi o recenzje - sama je pisuję (teraz rzadko, wiem, Wirus, wiem!), więc wiem, jaka jest różnica między przeczytaniem książki, a przeczytaniem opinii o książce. I nawet recenzenci, którym ufam (a jest ich niewielu), nie zawsze dzielą mój gust czytelniczy => ich opinia będzie się zatem rozmijać z moją. Recenzje skłaniają mnie do sprawdzenia książki PRZED zakupem. A Ty proponujesz mi, żebym płaciła za każdym razem, kiedy mnie i recenzentowi będzie nie po drodze? Czyli mam zapłacić za książkę, której normalnie nie kupiłabym, żeby wyeliminować recenzenta X z pakietu rekomendujących? Ile razy będę musiała zapłacić?
Absurd.
O fragmentach już mówiłam. Jak trafię na zły, a książka była dobra - moja strata (intelektualna), bo nie kupię. A jak trafię na dobry, a książka zła - moja strata (finansowa), bo kupię. Jednak, jeżeli sama wybieram te fragmenty - mogę obwiniać tylko siebie. Jeżeli wybiera ktoś za mnie, to jak mam reklamować?
O blurbach wiem więcej niż chciałabym. I zdarzało mi się trafić niejeden raz na taki, który rozmijał się z treścią. Wzmiankowałam o nich w swoich recenzjach. Nie, to nie moja wina, Odysie, gdy blurb mija się z faktyczną zawartością książki - szczycę się, że umiem czytać ze zrozumieniem i zwykle udaje mi się zrozumieć, co czytam. Nawet mi się za to płaci.
Jak mam zareklamować książkę, której blurb jest mylący?
Mam płacić, gdy wydawca mnie oszuka? I nie mogę zareklamować?!
W życiu.
Marka wydawnictwa nie jest dla mnie żadnym czynnikiem skłaniającym do zakupu.
Nadal podtrzymuję: zafoliuj książki, a pierwsza przestanę przychodzić do księgarni. Bo czynnikiem zakupu jest dla mnie przypadkowy skanning treści książki. Odbierzesz mi po prostu jedyny sposób, w jaki wybieram książki do mojego księgozbioru.
So many wankers - so little time...
- Albiorix
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1768
- Rejestracja: pn, 15 wrz 2008 14:44
Ja dalej myślę że ci źli piraci są tak naprawdę dobrzy bo kupują zwykle więcej niż nie-piraci. Człowiek taki ma np 100 złotych miesięcznie na książki albo 200 albo 500. Nie wyda na książki więcej bo by nie miał co jeść. To że przeczyta w międzyczasie książek za 2000 nie zmniejsza jego budżetu za miesiąc następny, zawsze będzie co kupić i przeczytać. Nie jest natomiast prawdopodobna alternatywa - że gdyby nie czytał za darmo, to by kupił więcej. Skoro już kupił 4 wybrane książki miesiąca, to na rzecz piątej w kolejności nie zrezygnuje z jedzenia, piwa i rachunku za gaz.
Raczej czytanie dużo napędza kupowanie i podtrzymuje bibliofilię przy życiu. Gdyby ludzie nie wymieniali się książkami, nie czytali w bibliotekach i Empikach, nie kupowali jednej książki dla całej rodziny i grupy znajomych - to część pewnie w ogóle przestałaby czytać albo wcale nie zaczęła.
Raczej czytanie dużo napędza kupowanie i podtrzymuje bibliofilię przy życiu. Gdyby ludzie nie wymieniali się książkami, nie czytali w bibliotekach i Empikach, nie kupowali jednej książki dla całej rodziny i grupy znajomych - to część pewnie w ogóle przestałaby czytać albo wcale nie zaczęła.
nie rozumiem was, jestem nieradioaktywny i nie może mnie zniszczyć ochrona wybrzeża.
- nosiwoda
- Lord Ultor
- Posty: 4541
- Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
- Płeć: Mężczyzna
Wiedziałem, że jak post będzie ostatni na stronie, to nikt go nie przeczyta...nosiwoda pisze:O, to, to, to. Nie muszą koniecznie kupić teraz, tej akurat książki. Ale jest szansa, że dzięki możliwości czytania za darmola nie zaniknie u nich nawyk czytania. I kiedyś, w piękniejszych okolicznościach przyrody finansowej, zaczną już kupować. Może należy to traktować jako inwestycję w przyszłość.Co będzie, kiedy ci młodsi z "czytaczy" zdobędą już pracę i zaczną mieć fundusze własne?
Jest szansa, że część z nich zacznie kupować. Bo będzie ich stać i nie będą mieli czasu na siedzenie w księgarni.
Margoto - ale zauważ, że jeśli w Twojej argumentacji podstawić pod "książka" - "film na dvd", to oznacza, że nie kupujesz W OGÓLE dvd. I że system sprzedaży filmów na dvd eliminuje Cię całkowicie z grona kupujących dvd. Tak?
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Ależ tak jest, Nosiwodo. Nie kupuję DVD. Choć z przyczyn bardziej prozaicznych niż system sprzedaży - nie jestem po prostu oglądaczem (rzadko TV, sporadycznie kino).
Ale idąc Twoim tokiem rozumowania: podstawmy pod książki DVD i sprawdźmy, co jest najczęściej piracone w Necie?
Ale idąc Twoim tokiem rozumowania: podstawmy pod książki DVD i sprawdźmy, co jest najczęściej piracone w Necie?
So many wankers - so little time...
- flamenco108
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 2229
- Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
- Płeć: Mężczyzna
Odysie: Znowu wysmażyłem elaborat, ale od tego pisania mi przeszło. Tym bardziej, że cytowany wyżej Albiorix ujął rzecz krótko i na temat: hojność, szczodrość. Artysta dzieli się produktem ze szczytu piramidy Maslowa, jak będzie stroił fochy, to ludzie poczekają, aż zemrze z głodu i urodzi się inny, rozsądniejszy.Albiorix pisze: Raczej czytanie dużo napędza kupowanie i podtrzymuje bibliofilię przy życiu. Gdyby ludzie nie wymieniali się książkami, nie czytali w bibliotekach i Empikach, nie kupowali jednej książki dla całej rodziny i grupy znajomych - to część pewnie w ogóle przestałaby czytać albo wcale nie zaczęła.
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.
- nosiwoda
- Lord Ultor
- Posty: 4541
- Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
- Płeć: Mężczyzna
Margoto, ależ ja Ci nie odmawiam prawa do takiej postawy, tylko chciałem sprawdzić, czy dobrze rozumiem i czy postawa Twa spójną jest :P
A co do foliowania - właśnie sobie przypomniałem, że któraś z mutacji pisma Piekary była tak mocno foliowana (pierwszy numer!), że zrezygnowałem z kupna. Niedługo potem upadło. A może nawet od razu po tym numerze?
A co do foliowania - właśnie sobie przypomniałem, że któraś z mutacji pisma Piekary była tak mocno foliowana (pierwszy numer!), że zrezygnowałem z kupna. Niedługo potem upadło. A może nawet od razu po tym numerze?
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
W sumie, nie wiem, czy to spójna postawa. To jeden z typów zachowań nabywczych. Nie jestem innowatorką - w przypadku dóbr, gdy zaangażowanie z zakup jest wysokie, kupuję to, co mogę sprawdzić.
Znaczy, jestem ostrożna, może nawet przesadnie. :P
Ale analogia, jaką przyjąłeś, Nosiwodo, jest interesująca. Bo z tego, co słyszałam, to właśnie DVD jest piracone najczęściej. Biorąc pod uwagę, że rynek dóbr wysokiego zaangażowania stoi właśnie na typach grup konsumenckich zachowujących się podobnie do mnie (choć może nie aż tak ekstremalnie, jak ja) => może jest to wskazówka, co czeka książki, gdy znajdą się w podobnym jak DVD układzie sprzedażowym?
Mnie się wydaje, że jest prawidłowość.
A książki są przecież towarem o wiele mniej popularnym od filmów.
Znaczy, jestem ostrożna, może nawet przesadnie. :P
Ale analogia, jaką przyjąłeś, Nosiwodo, jest interesująca. Bo z tego, co słyszałam, to właśnie DVD jest piracone najczęściej. Biorąc pod uwagę, że rynek dóbr wysokiego zaangażowania stoi właśnie na typach grup konsumenckich zachowujących się podobnie do mnie (choć może nie aż tak ekstremalnie, jak ja) => może jest to wskazówka, co czeka książki, gdy znajdą się w podobnym jak DVD układzie sprzedażowym?
Mnie się wydaje, że jest prawidłowość.
A książki są przecież towarem o wiele mniej popularnym od filmów.
So many wankers - so little time...
- Ebola
- Straszny Wirus
- Posty: 12009
- Rejestracja: czw, 07 lip 2005 18:35
- Płeć: Nie znam
Eee, jaka tam złośliwość. Zakładasz, ze flamenco kupi Twoją książkę, a czemu miałby? Na wiarę, bo ktoś, na przykład, napisał pozytywną recenzję (za dużo recenzji przeczytałam, żeby pokładać w nich wiarę) albo dlatego, że Ty powiesz, iż to dobra książka (każdy autor tak twierdzi)? Nie, jeśli ją kupi, to dlatego, ze ją obmaca paluchami, przeczyta fragment, aujmiesz go głębia przemyśleń na tym forum :)Odys pisze: Na koniec mała złośliwość:
Zróbmy tak: jeżeli wyjdzie moja książka to ją kupisz i przeczytasz, a gdy wyjdzie Twoja to ja sobie usiądę w fotelu w Empiku i ją przeczytam w całości. Nie kupię jej - wiem, że nigdy byś mi tego nie wybaczył.
A jako komentarz jeszcze cytat z Sapkowskiego:
"Jeśli książka się nie sprzedaje, to nie znaczy, że jest arcydziełem przerastającym czytelnika. To znaczy, że jest gówno warta."
A cytat z Sapkowskiego trafiony średnio, bo to prawda jest, tylko, że zanim ludzie rzucili się na jego ksiązki, to:
a) czytali ASa w NF
b) omacali pierwsze egzemplarze paluchami brudnymi lub czytali pożyczone ( co oznacza: NIE ZAPŁACILI PRZED PRZECZYTANIEM!)
Książka, nawet genialna, najpierw musi do siebie czytelnika przekonać. W ten czy inny sposób.
BTW. Pierwszy tom Miecza i kwiatów Mortki wyszedł był zafoliowany, z racji dołączonej płytki, do dziś tej folii nie zdarłam, ergo książki nie przeczytałam.
Jedz szczaw i mirabelki, a będziesz, bracie, wielki!
FORUM FAHRENHEITA KOREĄ PÓŁNOCNĄ POLSKIEJ FANTASTYKI! (Przewodas)
Wzrúsz Wirúsa!
FORUM FAHRENHEITA KOREĄ PÓŁNOCNĄ POLSKIEJ FANTASTYKI! (Przewodas)
Wzrúsz Wirúsa!
Tak, tylko teraz niech ktoś policzy ile wydawnictwo ma zwrotów bo książka jest zczytana, pogięta lub poplamiona i nikt jej nie chce. A ile książek zostaje ukradzionych? Jeżeli przyjmiemy średnio jedną taką książkę na każdą księgarnię, to wychodzimy co najmniej per saldo.eses pisze:Ja chciałbym tylko zauważyć, że "mój pomysł", jest... nie do zrealizowania w dzisiejszych warunkach i przy obecnych nakładach książek. Ile jest w Polsce księgarni? Dużo. Załóżmy jednak, że wydawca jest ambitny i chce "obstawić" swoimi książkami tyle miejsc, co zwykle, ale do każdej księgarni dorzuca dodatkowy "egzemplarz testowy".Kilkaset księgarń to kilkaset takich egzemplarzy. To ogranicza nas do wydawców, którym niestraszne jest wyłożenie dodatkowych paru tysięcy na książki, których nikt nie kupi, bo będą zniszczone.
To jest właśnie kluczowe pytanie. Ja myślę tak: 100 osób które czyta w księgarni daną książkę za darmo na pewno jej nie kupi, ale gdy jest zafoliowana i nie ma dostępu 2 z tych 100 osób nie wytrzyma i kupi ją z ciekawości. Jeżeli dobrze trafią to będą zadowoleni, że dokonali dobrego zakupu i jeszcze wspomogli biednego autora.Keiko pisze:Ja jestem ciekawa ile procent tych osób kupi książkę, gdy jej nie mogą przeczytać w sklepie.
To prawda, to może być jedynie nic nieznaczący margines, lecz nie zmniejsza to faktu, że Empiki wprowadzają pewną niezdrową mentalność:Keiko pisze:Moim zdaniem jednak coś innego jest istotne. Czy grupa "czytaczy" jest tak wielka, aby się nią zajmować? Może to margines i to w dodatku występujący w kilku dużych miastach, gdzie są Empiki z miejscami do siedzenia (to chyba wciąż jeszcze nie jest standard). Może zwyczajnie szkoda energii aby z nimi walczyć.
Ja chce być pisarzem i kupić sobie ferrari. A ile książek kupiłeś w życiu? A po co mam kupować? Przecież książki są za darmo w bibliotece i w Empiku.
Jak nie chcą foliować to niech Empiki przynajmniej wywieszą jakiś napis tam gdzie fotele: "Drogi czytelniku, jeżeli podobała Ci się książka i chciałbyś wyrazić uznanie autorowi to ją kup - tak najlepiej je wyrazisz."
Ciekawy przykład, ale ubrania nie są jednorazowego użytku. Książkę nie kupuje się dla papieru, chociaż gdy taki ładny tom stoi na półce to przyjemnie popatrzeć, lecz dla zawartości. Książki to tak jak gry komputerowe.Keiko pisze:Towar jest wykładany na półki. I mamy grupę klientów uprawiającą window shopping. Oglądają, macają, mierzą i nie kupują. Nikt jednak nie foliuje ubrań, a egzemplarze pokazowe (reszta w magazynie) spotykamy jedynie w małych butikach.
Wygląda na to, że wszyscy macają, wliczając siebie, bo ja też podobnie kupuję. Jak się pozbyć tego przykrego nawyku?inatheblue pisze:Ot, mam starożytny zwyczaj nie kupowania książki bez uprzedniego obmacania. Wchodzę, dajmy na to, do księgarni i chcę kupić trzy albo cztery sztuki. A tu tyle tego dobrodziejstwa! Jak wybrać? No, podczytuję. Zaglądam do środka, cuduję nad stylem, zastanawiam się, czy mam ochotę akurat na ten gatunek. Potem zbieram wybrane książki na małą kupkę i sumuję, czy mnie stać.
Odpowiedz: foliowanie to załatwi i za parę lat zafoliowana książka będzie czymś normalnym.
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
To żadna odpowiedź, bo nawyków nie przewalczysz tak łatwo. Tym bardziej, że ten akurat nawyk charakteryzuje core target. Wątpię, żeby księgarze zdecydowali się narażać na niezadowolenie tej właśnie grupy.Odys pisze:Wygląda na to, że wszyscy macają, wliczając siebie, bo ja też podobnie kupuję. Jak się pozbyć tego przykrego nawyku?
Odpowiedz: foliowanie to załatwi i za parę lat zafoliowana książka będzie czymś normalnym.
A jeżeli Twoją odpowiedzią jest, że przykręcisz mi i mnie podobnym kurek, to ja i mnie podobni przestaną sięgać do portfela.
Za parę lat... :P
So many wankers - so little time...
- Keiko
- Stalker
- Posty: 1801
- Rejestracja: wt, 22 sty 2008 16:58
Chciałam jeszcze napisać, że foliowanie odstraszy klienta dla którego zakup książki jest decyzją spontaniczną. Ja takim klientem jestem. W czasach kiedy bywałam w Polsce raz na miesiąc kupowałam po 2-3 książki za jednym podejściem. Teraz tylko jedną. Jednak zawsze jest to absolutny spontan. Jeśli nagle miałabym czytać recenzje, ilość książek które kupuję znacznie spadnie. Oczywiście pytanie czy grupa konsumentów do której należę, jest tak liczna, aby się nią przejmować ;)
Edyta była, dwa razy :P
Edyta była, dwa razy :P
Wzrúsz Wirúsa!
Ha! Będziemy nieśmiertelni! To nie historia nas osądzi, lecz my osądzimy ją! (Małgorzata)
Ha! Będziemy nieśmiertelni! To nie historia nas osądzi, lecz my osądzimy ją! (Małgorzata)
- Hitokiri
- Nexus 6
- Posty: 3318
- Rejestracja: ndz, 16 kwie 2006 15:59
- Płeć: Kobieta
Ściągasz ebooka i czytasz kilka stron. Jak się podoba - drukujesz i sobie idziesz czytać na fotel, albo siedzisz dalej przed kompem i czytasz całość z monitora.Wygląda na to, że wszyscy macają, wliczając siebie, bo ja też podobnie kupuję. Jak się pozbyć tego przykrego nawyku?
W ten sposób nawyk macania zostanie wyeliminowany :P Bo mi się coś wydaje, że jakby folie weszły w grę, to zdecydowana większość potencjalnych czytelników polubiłaby się z ebookami (chociaż z monitora czyta się cholernie niewygodnie, przynajmniej mi).
"Ale my nie będziemy teraz rozstrzygać, kto pracuje w burdelu, a kto na budowie"
"Ania, warzywa cię szukały!"
Wzrúsz Wirusa! Podarúj mú "ú" z kreską!
"Ania, warzywa cię szukały!"
Wzrúsz Wirusa! Podarúj mú "ú" z kreską!
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
- Hitokiri
- Nexus 6
- Posty: 3318
- Rejestracja: ndz, 16 kwie 2006 15:59
- Płeć: Kobieta
No, idzie się przyzwyczaić, ale niestety wolę czytać w autobusie, w wygodnym fotelu, bądź na wykładach. Do tego lepsza jest zwykła książka, a niestety - drukarka mi znowu kipła, a na specjalny, przenośny sprzęt do ebooków na razie nie mam funduszy :)
"Ale my nie będziemy teraz rozstrzygać, kto pracuje w burdelu, a kto na budowie"
"Ania, warzywa cię szukały!"
Wzrúsz Wirusa! Podarúj mú "ú" z kreską!
"Ania, warzywa cię szukały!"
Wzrúsz Wirusa! Podarúj mú "ú" z kreską!
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Komórka, Hito, komórka. Progenitura jest mistrzem czytania w autobusie z komórki - wszystkie lektury szkolne załatwia w ten sposób. I nie jest odosobniony. Zapewne gdybym miała uczyć jego klasę i kazała do omówienia wyciągnąć lekturę, wszyscy włączyliby po prostu komórki... :)))
Niektórzy moi znajomi też tak czytają.
Niektórzy moi znajomi też tak czytają.
So many wankers - so little time...