Polecanki
Moderator: RedAktorzy
- Q
- Nexus 6
- Posty: 3255
- Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01
Mam! Zdobyłem! Dopadłem!
Znaczy kupiłem i przeczytałem "Wyspy na niebie" Clarke'a.
Co mogę powiedzieć? Otóż jeśli kto szuka poważnej, poruszającej Tematy OstateczneTM, fantastyki, to niech nie sięga, bo to jest błahostka napisana w stylu przygód Tomka Wilmowskiego czy przygodowych utworów Heinleina (widać nawet,że życie bohatera na stacji jest trochę zbyt interesujące, by mieściło się w kanonach realizmu - a to film kręcą, a to jest okazja do ponadplanowej wycieczki; czytelnik nie-nastoletni uśmiechnie się nieco ironicznie widząc te chwyty rodem z Bahdaja).
Jest to jednak pozycja warta polecenia bo stanowi z jednej strony solidne wprowadzenie do tematyki kosmicznej (i do porządnej SF - swobodnie można dawać do czytania dzieciom i pociotkom, zanim im np. Lema podsuniemy), albowiem nie we wszystkim się postarzała.
Z drugiej zaś bezcenne spojrzenie na to jakie plany i nadzieje mieli ludzie u świtu ery kosmicznej, w czym ich wiedza o bytowaniu w nieważkości różni się od naszej i jak życie weryfikuje - i będzie jeszcze weryfikować - ich wyobrażenia.
Czyli dla kosmomaniaków lektura obowiązkowa. (Dobrze jednak, że Clarke nie zatrzymał się pisarsko na tym etapie.)
ps. kilka ciekawostek:
1. największym - z współczesnej perspektywy - błędem Wicemistrza (jak zwykłem tytułować Clarke'a, bo dla mnie drugi po Lemie) było założenie jawnie dobroczynnych (i wyłącznie dobroczynnych) skutków nieważkości dla ludzkiego organizmu;
2. cieszy walka jaką Clarke wydał bzdurnym, stereotypowym pomysłom, w które obfitowała ówczesna (jak się okazuje nie tylko ówczesna) SF; przy czym to rozliczenie z piracko-awanturniczo-inwazyjną tematyką przeprowadzone jest z lekkością i poczuciem humoru;
3. zwraca uwagę, że A.C.C. nie byłby sobą, gdyby nie wprowadził życia gdzie się da - nawet na Marsie i Merkurym; przy czym jest to życie dość przytomnie nawet obmyślone;
4. pojawia się rozwinięta koncepcja geostacjonarnych satelitów komunikacyjnych (z tym, że b. duże są i wymagają ludzi do obsługi);
5. jak się wczytać - pada idea terraformingu Marsa.
Znaczy kupiłem i przeczytałem "Wyspy na niebie" Clarke'a.
Co mogę powiedzieć? Otóż jeśli kto szuka poważnej, poruszającej Tematy OstateczneTM, fantastyki, to niech nie sięga, bo to jest błahostka napisana w stylu przygód Tomka Wilmowskiego czy przygodowych utworów Heinleina (widać nawet,że życie bohatera na stacji jest trochę zbyt interesujące, by mieściło się w kanonach realizmu - a to film kręcą, a to jest okazja do ponadplanowej wycieczki; czytelnik nie-nastoletni uśmiechnie się nieco ironicznie widząc te chwyty rodem z Bahdaja).
Jest to jednak pozycja warta polecenia bo stanowi z jednej strony solidne wprowadzenie do tematyki kosmicznej (i do porządnej SF - swobodnie można dawać do czytania dzieciom i pociotkom, zanim im np. Lema podsuniemy), albowiem nie we wszystkim się postarzała.
Z drugiej zaś bezcenne spojrzenie na to jakie plany i nadzieje mieli ludzie u świtu ery kosmicznej, w czym ich wiedza o bytowaniu w nieważkości różni się od naszej i jak życie weryfikuje - i będzie jeszcze weryfikować - ich wyobrażenia.
Czyli dla kosmomaniaków lektura obowiązkowa. (Dobrze jednak, że Clarke nie zatrzymał się pisarsko na tym etapie.)
ps. kilka ciekawostek:
1. największym - z współczesnej perspektywy - błędem Wicemistrza (jak zwykłem tytułować Clarke'a, bo dla mnie drugi po Lemie) było założenie jawnie dobroczynnych (i wyłącznie dobroczynnych) skutków nieważkości dla ludzkiego organizmu;
2. cieszy walka jaką Clarke wydał bzdurnym, stereotypowym pomysłom, w które obfitowała ówczesna (jak się okazuje nie tylko ówczesna) SF; przy czym to rozliczenie z piracko-awanturniczo-inwazyjną tematyką przeprowadzone jest z lekkością i poczuciem humoru;
3. zwraca uwagę, że A.C.C. nie byłby sobą, gdyby nie wprowadził życia gdzie się da - nawet na Marsie i Merkurym; przy czym jest to życie dość przytomnie nawet obmyślone;
4. pojawia się rozwinięta koncepcja geostacjonarnych satelitów komunikacyjnych (z tym, że b. duże są i wymagają ludzi do obsługi);
5. jak się wczytać - pada idea terraformingu Marsa.
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas
- maniak82
- Sepulka
- Posty: 88
- Rejestracja: śr, 28 paź 2009 15:02
To niech cię prąd rwie dalej w stronę Bastionu. Z opasłych tworów Króla właśnie Bastion i TO uważam za najbardziej udane. Mroczna wieża też b. dobra, natomiast co do Pod Kopułą, to nie ma co skakać do wyżej wspomnianych, choć gniotem nie jest. Wg. mnie oczywiście.Młodzik pisze:Chciałbym sie dowiedzieć jak spisuje się "Kopułka" Kinga. Głównie chodzi mi o reakcje bohaterów na tak niezwykłe zjawisko, czy są dobrze oddane.
Byłoby to jedno z moich pierwszych zetknięć z Kingiem, ale zaczynam zezować w stronę "Bastionu" i dalszych części "Mrocznej Wieży".
P.s. Jednak jeśli chodzi o reakcje na zamknięcie, to myślę że King stanął na wysokości zadania. Cały wachlarz i myślę, że wszystkie prawdopodobne. Można się wczuć.
Napisz mi "sKoNd KlIkAsH i TsHy WyŚleSh mEe SwOjOm FoTkEł" a powiem ci kim jesteś
- Cordeliane
- Wynalazca KNS
- Posty: 2630
- Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23
- Alfi
- Inkluzja Ultymatywna
- Posty: 20009
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29
- nosiwoda
- Lord Ultor
- Posty: 4541
- Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
- Płeć: Mężczyzna
A może jeszcze to? :PMłodzik pisze:Realizm magiczny
Co z tego nurtu jest warte przeczytania?
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Nie wygląda mi ten Copperfield na realistę magicznego, ale kto wie? :P
W każdym razie do listy pozycje kanoniczne wypada dorzucić:
Jose Luis Borges "Powszechna historia nikczemności",
Julio Cortazar "Gra w klasy",
Alejo Carpentier "Podróż do źródeł czasu",
Allende "Dom dusz" (tego nie jestem tak pewna, ale na czuja mi się zdaje, że to też do realizmu magicznego się wlicza),
i "Niewidzialne miasta" Calvino.
Tak na szybko. W spisie lektur chyba byli jeszcze jacyś Niemcy... :X
W każdym razie do listy pozycje kanoniczne wypada dorzucić:
Jose Luis Borges "Powszechna historia nikczemności",
Julio Cortazar "Gra w klasy",
Alejo Carpentier "Podróż do źródeł czasu",
Allende "Dom dusz" (tego nie jestem tak pewna, ale na czuja mi się zdaje, że to też do realizmu magicznego się wlicza),
i "Niewidzialne miasta" Calvino.
Tak na szybko. W spisie lektur chyba byli jeszcze jacyś Niemcy... :X
So many wankers - so little time...
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
- Montserrat
- Szczurka z naszego podwórka
- Posty: 1923
- Rejestracja: ndz, 17 gru 2006 11:43