Ebooki czyli książki niewidzialne

czyli odpowiednie miejsce dla bibliotekarzy, bibliofilów, moli książkowych i wszystkich tych nieżyciowych czytaczy

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Kruger »

No, ale z nabytego...
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA

Awatar użytkownika
Marchew
Kurdel
Posty: 782
Rejestracja: pn, 17 lip 2006 09:40
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Marchew »

Nie ma o tym słowa w ustawie. Jest 'rozpowszechniony', a nie 'nabyty'.

Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Kruger »

Marchew, to sięgnij jeszcze dio definicji rozpowszechnienia i sprawdź czym się różni od opublikowania.
Wydana książka nie jest utworem rozpowszechnionym.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA

Awatar użytkownika
Marchew
Kurdel
Posty: 782
Rejestracja: pn, 17 lip 2006 09:40
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Marchew »

utworem opublikowanym jest utwór, który za zezwoleniem twórcy został zwielokrotniony i którego egzemplarze zostały udostępnione publicznie;
utworem rozpowszechnionym jest utwór, który za zezwoleniem twórcy został w jakikolwiek sposób udostępniony publicznie;
Hmm?

Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Kruger »

Nie widzisz różnicy?

Nawiasem mówiąc, prawo do użytkowania osobistego jest konkretnie ograniczone.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA

Awatar użytkownika
Marchew
Kurdel
Posty: 782
Rejestracja: pn, 17 lip 2006 09:40
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Marchew »

Mylisz pojęcia.

Każdy opublikowany utwór jest rozpowszechniony, to wynika z tego co Ci pogrubiłem. Tam jest spójnik i.

Nie każdy za zgodą twórcy, ale osoba ściągająca plik z internetu nie może tego sprawdzić i tu pojawia się dyskusja pomiędzy ekspertami.

Piszesz ogólnikami - wskaż konkretne przepisy, powołaj się na jakąś interpretację. Jakiś konkret. Oczywiście, że użytek prywatny został określony przepisami, ale wciąż nigdzie nie znalazłem potwierdzenia Twoich słów. A już na pewno nie rozmawiamy o kradzieży - to są zupełnie odmienne pojęcia prawne.

Awatar użytkownika
nosiwoda
Lord Ultor
Posty: 4541
Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
Płeć: Mężczyzna

Post autor: nosiwoda »

Marchew - chodzi o to, że utwór a egzemplarz utworu to NIE to samo. I o to, zdaje się, chodzi Krugerowi, i, zdaje się, ma on rację.

edit: mogę jutro (o ile nie zapomnę) spytać kolegi, który pisze komentarz do prawa autorskiego. Jeśli nie on, to ktoś ze współautorów (których w większości też znam, więc może mi odpowiedzą) będzie wiedział... stop: będzie miał bardziej uargumentowane niż ja zdanie na ten temat.
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA

Awatar użytkownika
Marchew
Kurdel
Posty: 782
Rejestracja: pn, 17 lip 2006 09:40
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Marchew »

Link - utwór opublikowany to utwór rozpowszechniony

Zapytaj i podeślij na priv, nawet jak nie tutaj. Ja tego nie traktuję personalnie, a temat mnie interesuej od dawna :)

Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Kruger »

Owszem, z gruntu to się nie różni - rozpowszechnienie od publikacji. I w zasadzie nie ma znaczenia.
Niemniej, w publikacji mowa jest o udostępnianiu w formie zwielokrotniania i udostępnienia publicznego egzemplarzy, za zgodą autora, nie? Co to jest egzemplarz? Trudne pytanie, w ustawie próżno szukać definicji. Ale coś można wymyślić na gruncie.
W każdym razie musi to być publikacja w egzemplarzach za zgoda autora. Myslę, że to wyczerpuje całkowicie sens dajmy na to - książki, płyty, programu komputerowego, nawet jeśli te utwory są w wersji elektronicznej do kupienia i pobrania w sieci, tak?

Cytowany przez Ciebie, Marchew, przepis o dozwolonym użytkowaniu osobistym rozpowszechnionych już utworów ma pewne ograniczenie w ustępie drugim. Mowa tam o tym, ze to dozwolone użytkowanie osobiste dotyczy pojedynczych egzemplarzy utworu.
Egzemplarzy - czyli kopii, które powstały legalnie, za zgoda autora. Czyli - kupionych. Względnie rozdanych.
Warto też zwrócić uwagę na całość artykułu 23. O pierwszej do ostatniej literki. By zrozumieć co ustawodawca miał na myśli konstruując dozwolony użytek osobisty.
Bo bynajmniej nie jest nim ściągnięcie sobie mptrójek z nowej płyty jakiejś kapeli (z wyżej wskazanych powodów), jest nim korzystanie ze swojego egzemplarza utworu (czytanie, słuchanie itp.) oraz udostępnianie go kręgowi osób pozostających w związku osobistym (w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego).

Myślę więc, Marchew, że teoria o tym, że to udostępniający pliki do pobrania popełnia przestępstwo a ściągający już nie, jest naciągana. Notabene, całe ACTA ma między innymi ułatwiać ściganie pobierających. Gdyby to było dozwolone w naszym kraju, to podpisanie akta byłoby pustym przepisem.

Oczywiście w powyższy sposób nie udowadniam bynajmniej tezy, którą stawiałem wcześniej - że jak mam kupioną płytę, to mogę ściągnąć te same pliki mp3. Ale moge na przykład płytę skopiować (nie wspomnę o zabezpieczeniach) albo zrobić z niej mptrójki. Dozwolony użytek osobisty przecież, jesli robię to na własne potrzeby. Przyjdzie policja - niech udowodnią, że pojedyncza kopią mptrójek na kompie handluję a nie po prostu słucham, bo nie chce mi się isć do stojaka po płytę. Rajt?
Idąc dalej - czym się różni wykonanie własnych plików mp3 od ich ściągnięcia z sieci, gdy płytę mam w garści?
Tego nie ma w ustawie. Ale ja to tak interpretuję.

A ten KULT - zabawna strona, rzeczywiście. Ale sam fakt skopiowania utworu nie sprawia jeszcze, ze pozbawiliśmy zysku twórcę. Zrobilibyśmy tak, gdybyśmy ją wręczyli lub sprzedali (nie dzieląc się zyskiem z twórcą) komuś, kto tym samym nie płaci twórcy.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA

Awatar użytkownika
Marchew
Kurdel
Posty: 782
Rejestracja: pn, 17 lip 2006 09:40
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Marchew »

Kruger pisze:Marchew, to sięgnij jeszcze dio definicji rozpowszechnienia i sprawdź czym się różni od opublikowania.
Kruger pisze:Nie widzisz różnicy?
Kruger pisze:Owszem, z gruntu to się nie różni - rozpowszechnienie od publikacji. I w zasadzie nie ma znaczenia.
Wydaje mi się, że sam sobie zaprzeczyłeś właśnie.

Nie chcę już dyskutować o prawie autorskim. Kto chce, ten sobie znajdzie nie jedną i nie dwie opinię ekspertów, która podkreśla, że problemem jest nie 'egzemplarz', ale 'słuszny interes twórcy'. I że podejścia są dwa, a dyskusja tylko akademicka.

Za to w kontekści ebooków - uważam, że nie płaci się za 'prawo do utworu', tylko za jeden egzemplarz na konkretnym nośniku. Cena ta zawiera w sobie przygotowanie materiału do publikacji, koszta dystrybucji i tak dalej.

Może dziwne, że się nie kłócę o rozszerzenie moich praw czytelniczych, ale uważam książkę papierową za zupełnie odmienny produkt od ebooka. Gdyby to były prawa do utworu, tak jak mówią niektórzy z Was, to rozumiem, że wydawca powinien także za przysłowiowe 5zł udostępnić audiobooka, bo przecież to ten sam utwór?

I jeszcze w temacie - od 3 dni czytam na iPadzie i przeklinam sam siebie, że dopiero teraz się na niego zdecydowałem. Przy tym ile liter jestem zmuszony przeczytać z ekranu, już dawno powinienem pobrać jakiś tablet albo Kundelka. Tylko ciągle nie mogę się przekonać żeby zacząć czytać na nim coś więcej niż materiały z pracy, książka po prostu ma w sobie magię :> Ale jeżeli komuś nie przeszkadza czytanie z ekranu albo się nie przywiązuje do swojej biblioteczki to polecam wszystkimi kończynami.

Awatar użytkownika
A.Mason
Baron Harkonnen
Posty: 4202
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 20:56
Płeć: Mężczyzna

Post autor: A.Mason »

Moim zdaniem dziś tkwimy w czasie, który płynie ;-D
Zwróćcie uwagę na to, że obecnie niektóre księgarnie wprowadzają do swojej oferty możliwość ściągnięcia kilku formatów ebooków dowolną ilość razy (choć różne formaty to czasem wręcz różne treści). Zmienia się więc pojmowanie zakupu książki jako zakupu konkretnego egzemplarza pliku/papieru na rzecz kupna rozumianego jako nabycie licencji na czytanie.
1) Artykuł 54. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2) Życie zmusza człowieka do wielu czynności dobrowolnych. Stanisław Jerzy Lec

Awatar użytkownika
jaynova
Niegrzeszny Mag
Posty: 1754
Rejestracja: pt, 10 lut 2012 17:42
Płeć: Mężczyzna

Post autor: jaynova »

Jeżeli jakaś książka została w Polsce wydana tylko raz w niewielkim nakładzie, powiedzmy 20 lat temu i dostanie jej na allegro, w antykwariatach czy bibliotekach graniczy z niemożliwością, to ebook pozostaje jedynym rozwiązaniem na przeczytanie jej. Ja sam z kilkoma książkami fantasy zapoznałem się w ten sposób.

Jakkolwiek nieprawnie to brzmi, gwiżdżę na prawa autorskie kogoś, kto nie żyje od trzydziestu lat.
"Wśrod szczęku oręża cichną prawa.". - Cyceron.

Awatar użytkownika
ElGeneral
Mistrz Jedi
Posty: 6089
Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36

Post autor: ElGeneral »

jaynova pisze: Jakkolwiek nieprawnie to brzmi, gwiżdżę na prawa autorskie kogoś, kto nie żyje od trzydziestu lat.
Nieżyjącemu autorowi prawa autorskie nisko zwisają. Nigdy zresztą nie zaprzeczę, że "Koniec Wieczności" napisał Asimov. Nie mam jednak zamiaru płacić jego wnukom za możliwość przeczytania tej książki. Nie stuknęli palcem o palec przy jej powstawaniu. Gdybym odebrał im dom, zmniejszyłbym ich stan posiadania. Kopiując książkę wcale go nie zmieniam. A już płacenie prawnikom i organizacjom strzegącym "praw autorskich"jest idiotyzmem.
Przed wynalezieniem druku płacono kopistom za pracę włożoną w kopiowanie książki. Teraz dzieje się to lekko, łatwo i bez wysiłku. Ale to sprawa postępu technicznego. Kupując komputer, dostęp do Internetu i wszelkiego rodzaju kopiarki płacę za możliwość ich wykorzystywania. I tyle.
Co, nie mam prawa korzystać z kompa i Netu i nagrywarki do ściągania mp3. To obniżcie ich ceny!
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.

Awatar użytkownika
nosiwoda
Lord Ultor
Posty: 4541
Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
Płeć: Mężczyzna

Re: Ebooki czyli książki niewidzialne

Post autor: nosiwoda »

Niesłusznie, bo powinieneś po 70 latach.
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA

Awatar użytkownika
Marchew
Kurdel
Posty: 782
Rejestracja: pn, 17 lip 2006 09:40
Płeć: Mężczyzna

Re: Ebooki czyli książki niewidzialne

Post autor: Marchew »

http://www.themillions.com/2012/04/conf ... rated.html

Ciekawy artykuł na temat pamięci związanej z czytaniem papierowych książek i łączącej moment z przedmiotem. I parę prawdziwych słów o ebookach, krok dalej od lamentu, że to nie papier ;)
Try not! Do or do not. There is no try.

ODPOWIEDZ