Inspiracje i inne racje autorskie

czyli odpowiednie miejsce dla bibliotekarzy, bibliofilów, moli książkowych i wszystkich tych nieżyciowych czytaczy

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Alfi
Inkluzja Ultymatywna
Posty: 19993
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29

Re: Inspiracje i inne racje autorskie

Post autor: Alfi »

Przecież twórczości Zajdla nie można nazwać złą fantastyką. Jej wada to doraźność - jest to literatura niezbyt czytelna dla słabiej znających kontekst polityczny. Już nawet odbiór Orwella jest mniej zależny od tego kontekstu.
A co do "jedzenia z ręki" - chodzi o to, że pracował w tzw. sferze budżetowej, a więc był na liście płac państwa jako takiego? Jeśli o to... No to co z tego? tak czy owak, brał pieniądze Twoje i moje, a nie Jaruzelskiego.
By zaś trzymać się meritum - powtarzam jeszcze raz, żeby kto nie zapomniał i nie przypisał mi nie moich poglądów: w fantastyce, podobnie jak w literaturze w ogóle, jest miejsce dla wszystkich możliwych konwencji. Byle dało się czytać z większą czy mniejszą satysfakcją - estetyczną, intelektualną czy jaką tam jeszcze.

Edit: Przypomnę zresztą, że już kiedyś się krytycznie wypowiadałem - nie pamiętam już, w którym wątku - o atakach RAZ-a i Parowskiego na Sawaszkiewicza.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.

Awatar użytkownika
ElGeneral
Mistrz Jedi
Posty: 6089
Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36

Re: Inspiracje i inne racje autorskie

Post autor: ElGeneral »

Ależ nie będę przeczył. Zajdla da się czytać - choć teraz jakby trąci myszką. Cała fantastyka poszła w innym nieco kierunku. Twierdzę tylko, że znacznie wyżej cenię Peteckiego, czy Fijałkowskiego od Zajdla. I nie bardzo mi się podoba wynoszenie na piedestał - IMVHO - dość przeciętnego pisarza.
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.

Juhani
Laird of Theina Empire
Posty: 3103
Rejestracja: czw, 18 lis 2010 09:04
Płeć: Mężczyzna

Re: Inspiracje i inne racje autorskie

Post autor: Juhani »

Alfi pisze: Przypomnę zresztą, że już kiedyś się krytycznie wypowiadałem - nie pamiętam już, w którym wątku - o atakach RAZ-a i Parowskiego na Sawaszkiewicza.
I bardzo dobrze zrobiłeś, bo Sawaszkiewicz potrafił cudowną fantastykę pisać. Miał niewątpliwy talent do opowiadań, chociaż cykl "Kronika Akaszy też był niezły. Ale jego Sukcesorzy to dzieło, które potrafię po przeczytaniu ostatniego zdania, zaczynać czytać od nowa. Szkoda, że później pisał już inne rzeczy. I diabelnie szkoda, że skończył tak, jak skończył.

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3142
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Re: Literatura fantastyczna dla dzieci i młodzieży

Post autor: Q »

Zobaczyłem taki piękny podwątek, że muszę....
Juhani pisze:
mr.maras pisze: "Kogga z czarnego słońca"......Petecki niedocenianym mistrzem polskiej fantastyki?
Oczywiście. Któż jeszcze (z wyjątkiem Lema) potrafił opisać tak, jak to zrobił Petecki zjawisko, które tak naprawdę nam zaczyna grozić dopiero teraz, czyli chaos informacyjny? I jeszcze na dodatek gdzieś tam, w przestrzeni, na przykładzie innej cywilizacji? W każdej książce (pomijam cały czas przygodówki dla młodzieży) zajmował się jakimś zjawiskiem, któremu wcześniej czy później ludzkość być może czoła stawić będzie musiała. A to chaos informacyjny, a to zanieczyszczenie planety a ekoterroryzm, a to spotkanie z obcymi, a to czy człowiek "wmutowujący" sobie różne inne organy jest jeszcze człowiekiem, a to... i zawsze trzyma czytelnika na odpowiednim poziomie intelektualnym.
Można sobie myśleć i mówić, co się komu podoba, a Petecki mistrzem jest i basta!
Przyłączam się! Zdarzyło mi się swego czasu napisać:

"wracamy do problemu selekcji informacji i tempa ich napływu, wzgl. - mówiąc Lemem - melioracyjnych robót. Znaczy co, jakaś forma cenzury w imię przetrwania Rozumu? (A może - jak wierzą niektórzy - Ewolucja wszystko załatwi byle dać jej duużo czasu? Choć mam b. poważne wątpliwości czy ona "faworyzuje" rozumność...)

Zajmował się zresztą tym informacyjno-melioracyjnym tematem Bohdan Petecki, i to po względnie prekursorsku, zanim się kto internetów bojał, w powieści "Kogga z czarnego słońca", wydanej w 1978. (Tak, teraz to "19-" trzeba już dodawać, widać w fantastycznych czasach żyjemy... ) Nagryzał problem z różnych stron, zwracał uwagę na konieczność w/w selekcji (wtedy zresztą takie rozważania mogły - w skali doraźnej - wyglądać na pochwały cenzury czy SBcji...), ale w sumie i on nic mądrego, znaczy: jednoznacznego nie wymyślił. Sama powieść zresztą przyjemna, widać, że w cieniu Lema powstała, co jej na dobre wyszło. Tyle, że klasy - góra - mniej rozmachanego Asimova, bo więcej tam iluzji "naukowego" budowanej lemoidalnym klimatem niż naukowości; no i sens fabuły sprowadzał się do tego by "nasi" Obcym wklepali. Tym niemniej: gdyby ukazała się na Zachodzie pewnie by dziś robiła za objawienie."


I potem:

"Wznawiają właśnie powieść "Kogga z czarnego słońca" Peteckiego (najmocniejsze w tej powieści jest to, co w tle – dylematy społeczeństwa tonącego w nadmiarze informacji i brak satysfakcjonujących wyjść z owych)"

Myślałem, że jestem jedyny, który tak myśli (a przynajmniej wprost to powie), a tu proszę!
Alfi pisze:Przecież twórczości Zajdla nie można nazwać złą fantastyką. Jej wada to doraźność - jest to literatura niezbyt czytelna dla słabiej znających kontekst polityczny.
Co do doraźności Zajdla zgadzam się w zupełności. Z jednym wyjątkiem... "Limes...". "Limes..." to jak "Pożytek se smoka" trochę - więcej niż jeden system na czynniki pierwsze rozkłada. Te dyplomy idiotom wręczane... Może to jest nawet bardziej o jutrze niż o wczoraj?

No i w "Paradyzji" pięknie jest mimochodem ukazane, że co na planecie będzie najdzikszym totalitaryzmem, na stacji/statku w Próżni zawieszonym stanowić musi zwyczajne względy bezpieczeństwa.

Choć i te doraźne przyjemnie się czyta.
ElGeneral pisze:Strugaccy też ubierali swoje krytyczne wizje przyszłości w szaty fantastyki, ale nie tylko za to ich kochamy. Pisali naprawdę wybitną fantastykę.
A czy Strugaccy lepsi? Lepsi, i nawet pierwsi. Kiedy u nich takie zdania padły?

"- Szpieg... - powtórzył Kiun. - Tak, oczywiście. W dzisiejszych czasach zawód szpiega jest łatwy i intratny. Nasz orzeł, szlachetny don Reba, pragnie nade wszystko poznać, co myślą i mówią poddani króla. Chciałbym być szpiegiem. Zwykłym informatorem w tawernie "Szara Radość". Jakież to piękne, godne szacunku! O szóstej wieczorem wchodzę do piwiarni i siadam przy swoim stoliku. Właściciel w podskokach niesie mi pierwszy kufel. Mogę pić, ile wlezie, za piwo płaci don Reba, a raczej nikt nie płaci. Siedzę, popijam i słucham. Od czasu do czasu udaję, że notuję rozmowy, a przestraszony ludek bieży ku mnie, oferując mi przyjaźń i sakiewkę. W ich oczach dostrzegam tylko to, co chcę - psie oddanie, pełen szacunku strach i zachwycającą bezsilną nienawiść. Mogę bezkarnie obmacywać dziewczęta i ściskać żony na oczach ich mężów, chłopów jak dęby, a oni będą tylko służalczo chichotać... Cóż za wspaniała filozofia, prawda? Usłyszałem to z ust piętnastoletniego chłopaka, studenta Szkoły Patriotycznej...
- l coś mu na to powiedział? - spytał z ciekawością Rumata.
- A cóż mogłem powiedzieć? l tak nic by nie zrozumiał. Wspomniałem tylko, że ludzie Wagi Koła pochwyciwszy informatora rozpruwają mu brzuch i sypią pierze do wnętrzności... A pijani żołnierze pakują go do worka i topią w wychodku. Jest to święta prawda, ale on mi nie uwierzył. Odparł, że nie uczyli się o tym w szkole. Wyjąłem wówczas papier i zapisałem naszą rozmowę. Było mi to potrzebne do mojej książki, a ten biedaczysko sądził, że piszę donos i zsiusiał się ze strachu..."


W "Trudno być bogiem" - 1964, sporo przed Zajdlem.
Juhani pisze:Sawaszkiewicz potrafił cudowną fantastykę pisać. Miał niewątpliwy talent do opowiadań
Sawaszkiewicz? Czytałem, rzecz jasna. To był wielki - jak na SF, ówczesną - stylista. "Katharsis"? Może mało odkrywcze, ale jak napisane! Fred von Neheim w scenie, w której się pojawiał strasznie mi imponował (gdy w panice odpalał silniki trochę mniej). "Granica Wszechświata" też niezła była.

Z tym, że tamte ataki trochę rozumiem, "Eskapizm" był naprawdę straszny, taki kicz gorszy od harlequina, groteskowym luksusem i momentami epatujący. Trochę, bo jednak skala odpowiedzi fantastycznych, buchających misjonarskim zaangażowaniem Tuzów, na ten koszmarek była równie groteskowa co on sam, zwłaszcza w świetle niewiele późniejszego wysypu fantastyki pseudo-macleanowsko-niby-hamerykańskiej, którą już entuzjastycznie witano/tworzono, że niby taka nowoczesna. (Tym bardziej, że była to jednak wtopa jednorazowa - choć ogromna.)

Chyba sięgnę do półki po tomiki "Stało się jutro" (16, 18, 23) z tego wszystkiego. Przypomnieć sobie...

ps. Wyjdzie nam z tego w sumie, że gorliwi "zajdliści" hard SF/fantastykę kosmiczną na lata nam zabili... Co tym ironiczniejsze, że potrafił Zajdel pięknie sceny kosmiczne tworzyć...

"Statek tracił prędkość zgodnie z programem hamowania, silniki pracowały niewielkim ciągiem, wszystkie wskaźniki sygnalizowały pełną sprawność urządzeń. W takiej sytuacji wystarcza zazwyczaj, że tylko jeden z pilotów czuwa na stanowisku, podczas gdy drugi w zasadzie nie ma nic do roboty. Chyba że są jakieś specjalne powody, które trzymają obu pilotów przy pulpicie.
Tym razem był taki powód. Plamka na ekranie lokalizatora, która pojawiła się przed paroma dniami, przyciągała obie pary oczu. Wpatrywali się w nią, choć na pozór nie zmieniała swego położenia.
- Porusza się ze stałą prędkością po linii prostej - powiedział Silva, przeglądając wydruk z komputera. - Żadnych odchyleń toru. Mamy to na naszym kursie.
- Prawdopodobieństwo kolizji?
- Praktycznie żadne. Przy tej prędkości system bezpieczeństwa bez trudu skoryguje nasz tor, gdyby okazało się to konieczne. Duży obiekt. Wygląda na to, że leci w kierunku dokładnie przeciwnym niż my.
Omar uśmiechnął się kącikami ust. Jego duże, bardzo ciemne oczy przelotnie spojrzały na Silvę.
- Metal?
- Uhm... Asteroid żelazo - niklowy, albo...
- Myślę, że raczej to "albo"... - roześmiał się Omar.
- Tyś powiedział... - mruknął Silva. - Będziemy to mijali za niecałe czterdzieści osiem godzin.
- Najwyższy czas, by obudzić komandora.
- Myślisz?
- Trzeba. Trzeci punkt instrukcji.
- Jakiej instrukcji?
- Prywatnej instrukcji komandora. Nie pamiętasz?
Roześmieli się obaj. Tak, to był trzeci punkt instrukcji, którą komandor wywiesił na pokrywie swojego biostatora. Na ostatniej odprawie, już za orbitą Plutona, gdy wchodzili na trajektorię podróżną, komandor złożył oświadczenie o takiej mniej więcej treści:
- Zapewniam was, że nie mam zielonego pojęcia o nawigacji podświetlnej, ani o technice napędu fotonowego. Jestem zabytkiem z epoki wczesnych lotów międzygwiezdnych, urodziłem się sto pięćdziesiąt lat temu, mam czterdzieści dwa i zapewniam was, że nie zamierzam mieć więcej niż czterdzieści trzy, gdy znajdę się znów na Ziemi. Wy jesteście młodsi, możecie sobie pozwolić na zmarnowanie paru lat na tę podróż. To wy znacie się tutaj na wszystkim i nie spodziewajcie się żadnych dobrych rad ode mnie. Włażę do biostatora i proszę mnie nie niepokoić, dopóki nie znajdziemy się na orbicie docelowej planety. W szczególności, nie należy mnie budzić w razie kolizji z asteroidem, awarii silników, wybuchu antymaterii, końca świata i tym podobnych drobnych wydarzeń. Przypadki, w których wolno mnie ewentualnie niepokoić, wypisałem tutaj, na tej kartce. Będzie przypięta do biostatora i biada temu, kto mnie obudzi bez dostatecznych powodów.
Kiedy komandor zniknął w biostatorze, wszyscy oczywiście zaraz pobiegli przeczytać tę kartkę. Zawierała trzypunktową instrukcję:
"Budzić jedynie w przypadku: 1. pukania z zewnątrz do śluzy wejściowej; 2. pojawienia się zielonego ludzika wewnątrz statku; 3. spotkania nie zidentyfikowanego obiektu latającego".
Nie byli tym nawet zaskoczeni. Uprzedzano ich, że komandor ma specyficzne poczucie humoru. Poza tym miał oczywiście prawo skorzystać z przywileju dowódcy i cały kłopot zostawić na głowie oficerów wachtowych.
- Idź więc i przerwij mu tę przydługą drzemkę - powiedział Silva.
- Bierzesz to na siebie?
- Muszę. Tak się pechowo składa, że to moja wachta."


"Cała prawda..."

Edycje były, liczne.
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
Marcin Robert
Niegrzeszny Mag
Posty: 1765
Rejestracja: pt, 20 lip 2007 16:26
Płeć: Mężczyzna

Re: Inspiracje i inne racje autorskie

Post autor: Marcin Robert »

Alfi pisze:Przecież twórczości Zajdla nie można nazwać złą fantastyką. Jej wada to doraźność - jest to literatura niezbyt czytelna dla słabiej znających kontekst polityczny.
Jednak bym się nie zgodził. Przecież modele społeczeństwa przedstawione w "Limes inferior" albo "Paradyzji" są interesujące same w sobie, bez kontekstu opresji komunistycznej, a nawet w pewnej mierze mogą być odniesione do obecnej sytuacji społecznej i politycznej.

Awatar użytkownika
Alfi
Inkluzja Ultymatywna
Posty: 19993
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29

Re: Inspiracje i inne racje autorskie

Post autor: Alfi »

Co do Limes inferior zgoda. Tam aluzyjne zakończenie wygląda wręcz na doczepione na siłę, a wiele elementów rzeczywistości ma coraz więcej odpowiedników w naszym świecie. Ale Paradyzja, z wszechobecną inwigilacją i próbami jej obejścia, raczej nie. Dzisiejsze formy manipulowania społeczeństwem to zupełnie inny styl.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3142
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Re: Inspiracje i inne racje autorskie

Post autor: Q »

Alfi pisze:Ale Paradyzja, z wszechobecną inwigilacją i próbami jej obejścia, raczej nie.
Fanatyczni przeciwnicy monitoringu - znam paru - się z Tobą nie zgodzą... ;)
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

ODPOWIEDZ