Co uważamy za literaturę

czyli odpowiednie miejsce dla bibliotekarzy, bibliofilów, moli książkowych i wszystkich tych nieżyciowych czytaczy

Moderator: RedAktorzy

Awatar użytkownika
Marcin Robert
Niegrzeszny Mag
Posty: 1765
Rejestracja: pt, 20 lip 2007 16:26
Płeć: Mężczyzna

Re: Co uważamy za literaturę

Post autor: Marcin Robert »

Moim bardzo skromnym zdaniem sprawa przedstawia się prosto. Jeżeli w danym miejscu i czasie istnieje tekst, który:

1. przekazuje jakąś opowieść,
2. czyni to zgodnie z regułami konstruowania opowieści przyjętymi w tymże miejscu i czasie,

wówczas tekst ten będziemy mogli zaliczyć do - reaktywujmy staromodny termin - beletrystyki.

Oczywiście jedna opowieść będzie banalna, nudna, źle skonstruowana i pełna błędów ortograficznych, druga zaś wprost przeciwnie, oba jednak teksty jak najbardziej można zaliczyć do wspomnianej beletrystyki: pierwszy do kiepskiej, drugi - dobrej.

Kłopot w tym, że w danym miejscu i czasie obowiązywać mogą rozmaite zbiory reguł.

Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Re: Co uważamy za literaturę

Post autor: nimfa bagienna »

Czy to ci się nie kłóci?
Marcin Robert pisze: czyni to zgodnie z regułami konstruowania opowieści przyjętymi w tymże miejscu i czasie
Marcin Robert pisze:Oczywiście jedna opowieść będzie banalna, nudna, źle skonstruowana i pełna błędów ortograficznych
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

Awatar użytkownika
Marcin Robert
Niegrzeszny Mag
Posty: 1765
Rejestracja: pt, 20 lip 2007 16:26
Płeć: Mężczyzna

Re: Co uważamy za literaturę

Post autor: Marcin Robert »

Można próbować stosować się do przyjętych reguł, ale czynić to nieumiejętnie. Garnek ulepiony przez początkującego garncarza z pewnością będzie nieforemny. Jeżeli jednak będzie można korzystać z niego tak, jak zakłada to definicja garnka, wówczas zaliczymy go do wytworów sztuki garncarskiej.

Awatar użytkownika
Gesualdo
Niegrzeszny Mag
Posty: 1752
Rejestracja: pn, 01 wrz 2008 14:45

Re: Co uważamy za literaturę

Post autor: Gesualdo »

Krugerze, dobrze Cię zrozumiałem? Utwór literacki powstaje wtedy, kiedy ktoś chce, żeby był utworem literackim, jednak jeśli jest on źle napisany, to utworem literackim nie jest?

Nie krytykuję, tylko się upewniam i zastanawiam nad tym i myślę głośno. Wpierw tworzymy kryterium celowości – umowy społecznej – a później przykładamy inne kryterium – wartościujące.
Czyli: Literatura to ogół utworów literackich, natomiast utwór literacki to przekaz tworzony w zamierzeniu jako utwór literacki, który posiada wartość literacką.
Juhani pisze: A wniosek jest taki, że osąd, co jest muzyką, najlepiej zostawić profesjonalistom. A osąd, co jest literaturą, najlepiej też. Inaczej Ty będziesz mi udowadniał, że gwizdek na meczu to nie muzyka, nie dając mi prawa do udowadniania, że wypracowanie ucznia Ib, z błędami w dodatku, to nie literatura.
Jestże to słuszne?
Ależ oczywiście. Tylko jeśli wszystko zostawimy profesjonalistom, nie będziemy mieli o czym dyskutować. Jestże to słuszne? :)
nimfa bagienna pisze:
Gesualdo pisze:Jakim słowem określić zbiór, w którym znajdują się: powieści, nowele, artykuły naukowe, sms-y, posty na forum, grafomańskie teksty, które pretendują do miana opowiadania, notki prasowe, etc.?
Ale po co komu taki zbiór? I jego nazwa? Żeby napisać kolejną etykietkę i nakleić ją na kolejną szufladkę? Nie wystarczy, że oddzielnie są to powieści, nowele, artykuły naukowe, sms-y, posty na forum, grafomańskie teksty, które pretendują do miana opowiadania, notki prasowe, etc.?
Można pójść jeszcze dalej i nie dawać żadnych etykietek. Czy to powieść, czy opowiadanie, czy kawałek salcesonu – zajedno.
Jeśli już podważać sensowność klasyfikacji, to po całości.
nimfa bagienna pisze: A to nie jest przypadkiem tak, że zespół tekstów literackich stanowi literaturę?
Tekst literacki to jest to samo, co utwór literacki?

Przykładam – może nie słusznie – analogię do muzyki. Jednak muzyka to nie tylko zbiór utworów muzycznych, ponieważ są rodzaje muzyki, które nie formują się w utwory. Nie mają określonego początku, jednolitej formy. Innymi słowy, nie wszystkie wytwory muzyczne można określić jako utwory muzyczne, nie mówiąc już o dziełach muzycznych.
nimfa bagienna pisze:
O tio tio. I raczej nikt zdrowy na umyśle nie będzie szukał wspólnego słowa na oznaczenie zbiorcze arii toreadora z Carmen, Imagine Lennona, pijackich śpiewów, koncertów klawesynowych Haendla, wycia psa i odgłosu pracy diaksa.
Aria toreadora, utwór Lennona, koncerty klawesynowe Haendla, pijackie śpiewy to muzyka. Ha, jestem chory na umyśle!
Tylko ten odgłos pracy i wycie psa mi nie podpasowały, ale pewnie można wszystko sklasyfikować na wyższym piętrze.
Marcin Robert pisze: 2. czyni to zgodnie z regułami konstruowania opowieści przyjętymi w tymże miejscu i czasie,
A co jeśli przekracza te reguły? Wykluczasz ewolucję gatunku.
"Jestem kompozytorem i coś pewnie chciałem, ale już zapomniałem."

Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Re: Co uważamy za literaturę

Post autor: nimfa bagienna »

e. Gesualdo się wciął, to jest odpowiedź na post Marcina Roberta.
e2,3 - literówki i przecinki
e4 - ślepota;)

Jeśli robisz to nieumiejętnie, to znaczy, że się nie stosujesz. Garnek z dziurami nie jest garnkiem. Jest bublem. Jeśli spróbujesz go sprzedać, może zdarzyć się i tak, że rozbiją ci go na głowie.
Nie można być trochę w ciąży. Nie ma jesiotrów drugiej świeżości, są ryby świeże albo zepsute. Nie ma czegoś takiego jak "trochę literatura, a trochę nie" albo "literatura do pewnego stopnia".

Zgodzę się, że wszystko może być materiałem literackim. Tworzywem. Każde zjawisko społeczne, trend, prąd umysłowy.

Ta rozmowa rozpoczęła się od tekstu Marcina Jerzego Monety o facecie, który siadał przed ekranem i walił konia. Autor próbował przedstawić w nim pewne zjawisko społeczne, ale brak umiejętności sprawił, że zafundował czytelnikowi koszmarek z wpadkami konstrukcyjnymi, truizmami i dużą dozą niegramatycznego bełkotu. To był dziurawy garnek w całej okazałości. Nie chodzi mi o zjawisko społeczne - w waleniu konia nie ma nic szokującego, robi to połowa populacji tej planety;) Jeśli zna się reguły (czytaj: ma się opanowany warsztat), ma iskrę bożą i interesujący punkt widzenia, można napisać zajmujący tekst o absolutnie wszystkim - i to będzie literatura. Jeśli wartość estetyczna/emocjonalna przesłoni odbiorcy ewentualne niedoskonałości.

Nie zetknęłam się do tej pory z podawaniem w wątpliwość przynależności do literatury tekstów Pilcha, Sienkiewicza, Głowackiego. Albo z naszego podwórka - Grzędowicza, Kołodziejczaka, Ani Kańtoch. Tekstów ich autorstwa nie trzeba bronić, bronią się same.

Obawiam się, że samo istnienie wątpliwości, czy dany tekst można uznać za literaturę, automatycznie go z tej literatury wyklucza. Przynajmniej ja tak mam.
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

Juhani
Laird of Theina Empire
Posty: 3103
Rejestracja: czw, 18 lis 2010 09:04
Płeć: Mężczyzna

Re: Co uważamy za literaturę

Post autor: Juhani »

Gesualdo pisze:Ależ oczywiście. Tylko jeśli wszystko zostawimy profesjonalistom, nie będziemy mieli o czym dyskutować. Jestże to słuszne? :)
A widzisz sens takiej dyskusji w innym przypadku? Wiadomo przecież, że dźwięk gwizdka na meczu jest muzyką. Dużo notabene lepszą, niż te idiotyczne rzępolenia Bacha. To wie każdy. Twoje życzeniowe poglądy, że muzykę tworzy człowiek, są o kant rozbić. Szemrzący strumyk tworzy lepszą muzykę. I tak dalej.
Starałem się poprzednio tylko delikatnie wskazać na fakt, że zarówno literatura, jak i muzyka, są rzeczami ocennymi, napiętnowanymi subiektywizmem do szpiku kości. Nie chcesz tego pojąć - Twoja decyzja.

Awatar użytkownika
Gesualdo
Niegrzeszny Mag
Posty: 1752
Rejestracja: pn, 01 wrz 2008 14:45

Re: Co uważamy za literaturę

Post autor: Gesualdo »

Juhani pisze: Starałem się poprzednio tylko delikatnie wskazać na fakt, że zarówno literatura, jak i muzyka, są rzeczami ocennymi, napiętnowanymi subiektywizmem do szpiku kości. Nie chcesz tego pojąć - Twoja decyzja.
Daruję sobie prowadzenie dyskusji w rodzaju „nie chcesz tego pojąć – Twoja decyzja”.


Do meritum. Oczywiście, że to sprawa subiektywna. Dlatego sugerowałem, żeby każdy podał WŁASNĄ definicję literatury. Byleby była spójna, jakoś uargumentowana. Ja takowej jeszcze nie wynalazłem, ale to nie znaczy, że sprawia mnie nie interesuje. Dlatego dyskutuję.
Proponuję spojrzeć na tytuł niniejszego wątku. Takie dyskusje mają to do siebie, że zamiast zastanawiać się nad zagadnieniem, ludzie zaczynają zastanawiać się nad sensem zastanawiania się nad zagadnieniem.
"Jestem kompozytorem i coś pewnie chciałem, ale już zapomniałem."

Juhani
Laird of Theina Empire
Posty: 3103
Rejestracja: czw, 18 lis 2010 09:04
Płeć: Mężczyzna

Re: Co uważamy za literaturę

Post autor: Juhani »

Gesualdo pisze:Daruję sobie prowadzenie dyskusji w rodzaju „nie chcesz tego pojąć – Twoja decyzja”.
I nie będziesz dalej przekonywał, że każdy, idiotyczny i najeżony błędami tekst jest literaturą?
Gesualdo pisze:Oczywiście, że to sprawa subiektywna
Więc czego oczekiwałeś? Że ktoś poda własną definicję, która się Tobie spodoba lub nie będziesz mógł jej podważyć? Mała szansa, właśnie z powodu subiektywizmu. Tym bardziej, że nie chcesz się oprzeć na definicjach wypracowanych przez ludzi, którzy profesjonalnie się tym zajmują, bo to zabija dyskusję.

Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Re: Co uważamy za literaturę

Post autor: Kruger »

Gesualdo pisze:Krugerze, dobrze Cię zrozumiałem? Utwór literacki powstaje wtedy, kiedy ktoś chce, żeby był utworem literackim, jednak jeśli jest on źle napisany, to utworem literackim nie jest?

Nie krytykuję, tylko się upewniam i zastanawiam nad tym i myślę głośno. Wpierw tworzymy kryterium celowości – umowy społecznej – a później przykładamy inne kryterium – wartościujące.
Czyli: Literatura to ogół utworów literackich, natomiast utwór literacki to przekaz tworzony w zamierzeniu jako utwór literacki, który posiada wartość literacką.
Wiem, że to w skrócie brzmi nieco śmiesznie i trąci pleonazmem, ale tak własnie myślę.
Spójrz na proces twóczy na przykładzie pisarstwa. Jest sobie autor i chce: napisać książkę, felieton, nowelę, opowiadanie, tekst piosenki itp. To nie są rzeczy, które wychodzą przypadkiem. Chciałem napisac posta na forum, w wyszło mi opowiadanie. Tak się nie dzieje. Ten zamiar autora przedkłada się na to, że on tworzy coś w okreslonym celu.
Na marginesie - przychodzi mi jeden przykład, który przeczy teorii. Teoretycznie. Jest na pograniczu. Mianowicie - wydaje się zbiory listów w formie książki - listy Sobieskiego do Marysieńki na przykład (jest takich więcej, ale mam zaćmę umysłową i nie mgoę sobie nazwisk przypomnieć, choć postacie mi stoją przed oczami). Moim zdaniem TO NIE JEST literatura, tylko książka wydana jako swoiste źródło historyczne. Coś jak książka, w której zebrane są historyczne dokumenty - opisy, listy itp.
Ale wracając, zamiar autora jest warunkiem sine qua non. Zamiar ten nie zawsze musi byc w stu procentach sformalizowany, uświadomiony. W przypadku pisarzy wiadomo, siadam by napisac książkę. W przypadku kogoś kto dopiero pragnie zostać np. pisarzem, niekoniecznie. Wielu wannabe autorów też siada z tą myślą: napiszę powieść. A wielu nie. Niemniej jednak zawsze towarzyszy temu poczucie, że się coś tworzy a nie np. pisze maila do kolegi. Z tego rodzi się moje przekonanie, że to co wychodzi spod ich rąk jest jakimś utworem.

Druga kwestia, jak ten utwór jest napisany? Co to znaczy, ze źle? Toż nawet teksty wielokrotnie publikujących autorów przechodzą młóckę redakcyjną, w której mniej lub więcej partii tekstu zostaje znacząco zmienione. Co to więc znaczy, że jest źle napisany?
W utworze literackim (ograniczam się do belestrystyki) jest wiele różnych elementów: styl, fabuła, bohaterowie, akcja, konstrukcja, pomysł, tricki, błędy językowe na różnym poziomie. Można ta listę dowolnie rozszerzać jednocześnie uszczegóławiając. Wic w tym, by po dodaniu kondycji elementów i podzieleniu przez ich ilość, ogólna suma była na plusie. Można mieć żywych bohaterów, fajny styl, ale przeraźliwie nudną fabułę z której nic nie wynika. Można mieć wszystko na jakimś tam poziomie ale fatalnie operować językiem. Chodzi o to, by elementy, które wykazują niedostatki, były równoważone, a nawet przyćmiewane, przez elementy rewelacyjne. Coś ciągnie w dół, coś ciągnie do góry, ale suma sumarum, lepiej by to było nad powierzchnią.
Kiedy jest a kiedy nie jest? Nie ma obiektywnego czynnika. Cały chyba rynek wydawniczy się z tym boryka, w tym specjalizują się redaktorzy-selekcjonerzy.
To jest to, co moim zdaniem oddziela literaturę od nie-literatury.
Owszem, możemy się bawić. Możemy wróżnić literaturę wielką, dobrą, przyzwoitą, taką sobie, złą i w końcu nie-literaturę.
Ale to puste gadanie jest.
Bardzo łądnie napisałeś, Gesualdo, posta w temacie tekstu MJM, w którym korespondowałeś z poglądami krytyków tekstu i którym zapoczątkowałeś ten wątek. Ale tak naprawdę - co wniosłeś do tematu? Gdybanie o jakiś ogólnych kategoriach, tekstach kultury itp., ale jak to się miało do mizernych argumentów MJM, który podjął dyskusję z krytykami? Nijak.
MJM postawił się na równi z Masłowską, argumentując, że tak jak ona odrzuca reguły. Reguły interpretacyjnei nazewnicze, które i Ty kontestujesz. Popierasz jego tezę? Uważasz, że między jego tekstem a Wojną polsko-ruską nie ma różnicy?
Krytycy starali się wykazać MJM, że by łamac reguły, trzeba to robić świadomie. Trzeba je znać i łamac je w sposób przemyślany, wedle określonego wzorca, klucza. On ich nie zna, lub je olewa, to nie jest łamanie reguł, to nie jest literatura, to jest dyletanctwo.
Smutne to jest cokolwiek, bo w niektórych tekstach MJM coś jest. Jakaś zdolność narracyjna, jakieśoryginalne pomysły na fabułę, na konwencję. Gdyby MJM zrozumiał, że potrzebuje samodoskonalenia, mógłby, kto wie, zostać świetnym pisarzem nawet. Ale nie zostanie, bo woli oprzeć się na głosach dyletantów zaś głosy specjalistów (bo w końcu niektórzy z krytyków są specjalistami) olać. Bo to ataki są a nie uwagi. Jego prawo.
Zastanawia mnie tylko, co nam dały, zarówno w tamtym temacie jak i w tym, po wydzieleniu, rozważania o tekstach kulturowych i sensie literatury. Co z nich wynikło. Jakaś wiedza?
Mnie się zdaje, że tylko bicie piany.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA

Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Re: Co uważamy za literaturę

Post autor: nimfa bagienna »

Kruger pisze:W utworze literackim (ograniczam się do belestrystyki) jest wiele różnych elementów: styl, fabuła, bohaterowie, akcja, konstrukcja, pomysł, tricki, błędy językowe na różnym poziomie. Można ta listę dowolnie rozszerzać jednocześnie uszczegóławiając. Wic w tym, by po dodaniu kondycji elementów i podzieleniu przez ich ilość, ogólna suma była na plusie. Można mieć żywych bohaterów, fajny styl, ale przeraźliwie nudną fabułę z której nic nie wynika. Można mieć wszystko na jakimś tam poziomie ale fatalnie operować językiem. Chodzi o to, by elementy, które wykazują niedostatki, były równoważone, a nawet przyćmiewane, przez elementy rewelacyjne. Coś ciągnie w dół, coś ciągnie do góry, ale suma sumarum, lepiej by to było nad powierzchnią.
Kiedy jest a kiedy nie jest? Nie ma obiektywnego czynnika. Cały chyba rynek wydawniczy się z tym boryka, w tym specjalizują się redaktorzy-selekcjonerzy.
To jest to, co moim zdaniem oddziela literaturę od nie-literatury.
O, o. Napisałam to samo: Tekst jest literaturą
jeśli wartość estetyczna/emocjonalna przesłoni odbiorcy ewentualne niedoskonałości.
tylko bardziej zwięźle.
Nie ma bytów doskonałych. W każdym tekście trafią się dysonanse. Rzecz w tym, by nie było ich tyle, że czytelnik skupi się właśnie na nich.
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

Awatar użytkownika
Gesualdo
Niegrzeszny Mag
Posty: 1752
Rejestracja: pn, 01 wrz 2008 14:45

Re: Co uważamy za literaturę

Post autor: Gesualdo »

Kruger pisze: Wiem, że to w skrócie brzmi nieco śmiesznie i trąci pleonazmem, ale tak własnie myślę.
Nie brzmi śmiesznie. Kwestia celowości to bardzo dobry argument.

Co do MJM, mówiłem już, że tamten wątek nie ma dla mnie nic wspólnego z tym. Przecież to jakaś farsa była: wieeelki artysta, niezrozumiany przez świat. O czym tu dyskutować?

Kruger pisze:
Zastanawia mnie tylko, co nam dały, zarówno w tamtym temacie jak i w tym, po wydzieleniu, rozważania o tekstach kulturowych i sensie literatury. Co z nich wynikło. Jakaś wiedza?
Nic nie dały, bo nie daliśmy im szansy rozwinąć się w coś ciekawego i wartościowego.


E.
Juhani pisze:Tym bardziej, że nie chcesz się oprzeć na definicjach wypracowanych przez ludzi, którzy profesjonalnie się tym zajmują, bo to zabija dyskusję.
No chwila, przecież podałem definicję z wikipedii, si? Stefania Skwarczyńska jest teoretykiem literatury, profesorem i doktorem honoris causa Uniwersytetu Łódzkiego. To nie profesjonalista?

Skwarczyńska pisze o „literaturze stosowanej”, w obręb której zalicza m.in. ewangelie, kazania, dzienniki, rozmowy i listy.


E 2.
Kruger pisze:Mnie się zdaje, że tylko bicie piany.
A mnie się wydaje, że najwięcej bicia piany jest tam, gdzie dyskutuje się na jakiś temat bez definiowania pewnych pojęć. Ponieważ tak naprawdę każdy mówi o czymś innym, a wszyscy się dziwią, że nikt niekogo nie rozumie.
"Jestem kompozytorem i coś pewnie chciałem, ale już zapomniałem."

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Re: Co uważamy za literaturę

Post autor: hundzia »

Pewne rzeczy są z natury niedefiniowalne, zwłaszcza w kwestiach tzw walorów artystycznych, gdzie w grę już wchodzi degustibus.
Dla mnie cała ta dyskusja to bicie piany, jak już Kruger wspomniał.
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
Marcin Robert
Niegrzeszny Mag
Posty: 1765
Rejestracja: pt, 20 lip 2007 16:26
Płeć: Mężczyzna

Re: Co uważamy za literaturę

Post autor: Marcin Robert »

Uprościłaś sobie zadanie, Nimfo, dając przykład dziurawego garnka. Mnie zaś chodziło o nieforemne naczynie, które pomimo tego można użytkować jako garnek. Z grubsza biorąc mamy:

1. nieliteraturę (dziurawy garnek),
2. kiepską literaturę (nieforemny garnek),
3. dobrą literaturę (garnek wykonany przez profesjonalistę) oraz
4. literaturę wybitną (waza z warsztatu Andokidesa).

A ostre granice nigdzie w naturze nie istnieją, więc zawsze będziemy się spierać, do której kategorii dany utwór zaliczyć. Jeżeli wątpliwość będzie dotyczyć tego, czy mamy do czynienia z nieliteraturą, czy też raczej z literaturą kiepską, to już samo to nie będzie świadczyć o interesującym nas dziele najlepiej. ;-)

EDIT: drobiazg.

Awatar użytkownika
Keiko
Stalker
Posty: 1801
Rejestracja: wt, 22 sty 2008 16:58

Re: Co uważamy za literaturę

Post autor: Keiko »

Kruger pisze:Mnie się zdaje, że tylko bicie piany.
Raczej Gesualdo chce się pobawić w intelektualną dyskusję a reszta świata myśli, że bawi się w adwokata MJM i dostaje piany na ustach ;)
Przynajmniej tak odebrałam całość dyskusji.

Gesualdo - a możesz mi powiedzieć dlaczego wychodzisz od "literatury"? A nie od zbioru powiedzmy... "teksty pisane". Gdybym szukała analogii z muzyką to wyszłabym od zbioru "dźwięki" gdzie łapią się i gwizdki sędziego i Lutosławski, a następnie przeszłabym do zbioru "muzyka", gdzie miejsca dla sędziego już bym nie widziała.

Moje pytanie brzmi - dlaczego uważasz, że zbiór "literatura" musi mieć szeroką definicję?
Wzrúsz Wirúsa!

Ha! Będziemy nieśmiertelni! To nie historia nas osądzi, lecz my osądzimy ją! (Małgorzata)

Awatar użytkownika
Gesualdo
Niegrzeszny Mag
Posty: 1752
Rejestracja: pn, 01 wrz 2008 14:45

Re: Co uważamy za literaturę

Post autor: Gesualdo »

Keiko, wydaje mi się, że myślenie ścisłą analogią między muzyką a literaturą nie zda egzaminu. Do muzyki dużo bardziej pasuje stwierdzenie McLuhana – „medium is a message” – ponieważ muzyka jest dźwiękiem traktującym o dźwięku. Trudno mówić o muzyce bezdźwięcznej, pomijając niektóre konceptualistyczne idee.
Pytasz, czemu nie „teksty pisane”? Ponieważ literatura może istnieć w przekazie ustnym. Dzisiaj, chociażby, w postaci audiobooka. To już nie tekst pisany, ale nikt chyba nie odmówi takiej mówionej powieści statusu literatury.


Załóżmy, że jednak klasyfikacje się na coś przydają. No i można jakoś spróbować wydzielić pewne obszary aktywności kultury ludzkiej. Można wydzielić naukę, religię, filozofię, muzykę itd. Można każdemu z tych filarów przyporządkować jakieś kryteria, dzięki czemu oddzielamy filozofię od nauki itd. Ale to jest tylko jedna z możliwych klasyfikacji. „Teksty pisane” nie będą tworzyć kolejnego filaru, ponieważ nie ma kryterium rozłączności. Są filozoficzne teksty pisane, ale również naukowe teksty pisane. Co więcej, są filozoficzne teksty mówione.

Wiem, gmatwam, ale chodzi mi o to, że sprawa jest nieoczywista. Wiemy, że istnieje coś takiego, jak literatura. Istnieje, ponieważ człowiek zaczął postrzegać jakiś typ swojej działalności jako tworzenie literatury. Teraz jak skonstruować jedną płaszczyznę, która, na podstawie danych kryteriów, pozwoli wydzielić zjawisko literatury od innych zjawisk? I czym będą te inne zjawiska, które leżą na tej samej płaszczyźnie?

To oczywiste, że granice są płynne. Bez takich banałów, proszę. Natomiast intuicyjnie posługujemy się rozróżnieniami w każdej dziedzinie życia. Jednak wydzielamy takie zjawiska, jak muzyka czy architektura. Wiemy, że patrzymy na rzeźbę, a nie na utwór muzyczny.
I teraz, jak dobrać się do literatury? Czym właściwie jest? A jakie zjawiska już pod literaturę nie podchodzą?
Teksty pisane? A co z mówionymi? Teksty o wartości artystycznej? A co z literaturą naukową?

A może przyjąć kryterium wartościujące, jak tu niektórzy chcą? Teksty poniżej pułapu jakościowego nie podpadają pod literaturę.
Czy pisanie literatury nobilituje, czy to jest po prostu określona aktywność człowieka, którą można partaczyć bądź uprawiać po mistrzowsku? Tak samo z artystą: czy jak ktoś nazwie mnie artystą, to będzie dla mnie komplement, czy sucha informacja na temat tego, w jakiej dziedzinie jestem aktywny?

Pytań jest sporo, o ile ktoś nie powie, że to zwykłe bicie piany, bo po co w ogóle cokolwiek klasyfikować.

Keiko, może rzeczywiście "literaturę" należy traktować w wąskim zakresie znaczeniowym, ale w takim razie do jakiego szerszego zbioru należy? I na jakiej płaszczyźnie (żeby to wiedzieć, przydałoby się znaleźć kilka zbiorów rozłącznych)?
"Jestem kompozytorem i coś pewnie chciałem, ale już zapomniałem."

ODPOWIEDZ