krytyka literacka - co to jest i kto powinien uprawiać

czyli odpowiednie miejsce dla bibliotekarzy, bibliofilów, moli książkowych i wszystkich tych nieżyciowych czytaczy

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
eses
Psztymulec
Posty: 984
Rejestracja: sob, 01 paź 2005 19:59

Post autor: eses »

Gustaw G. Garuga pisze:Natomiast jeśli problemy wytknie mi inny historyk, to owszem, mogę z przyjemnością posłuchać, co ma do powiedzenia. Tak sądzę (na teraz, bo może zaraz wyprowadzicie mnie z błędu).
Nie zamierzam Cię znikąd wyprowadzać, chcę tylko zwrócić uwagę na parę spraw:
1. Dyskusja rozwinęła się wokół opowiadania, gdzie nieścisłości historyczne były widoczne nie tylko dla zawodowców, ale także dla tych, którzy w miarę uważali na historii i języku polskim :) Więc w takim wypadku do krytyki "profesjonalnej" tego aspektu wystarczy "zwykły" czytelnik.
2. Zawodowiec może również uprawiać krytykę z pozycji "zwykłego" czytelnika, nie ujawniając swojej, znacznie poszerzonej w stosunku do przeciętnej, wiedzy w danym zakresie. Czasami nie jest to konieczne, czasami po prostu nie chce się ujawniać.
3. Winę za błędy w opublikowanym już tekście należy rozdzielić (ale nie po równo) między dwie osoby - autora, który błąd zrobił i redaktora, który go nie wyłapał. Zatem również obu osób (jeśli ta druga w ogóle naprawdę była) powinna dotyczyć krytyka :)
Pozdrawiam
SS
BB + PnL = 66,6%...
I więcej w formie książki nie będzie ;)

Awatar użytkownika
Yuki
Furia Bez Pardonu
Posty: 2182
Rejestracja: śr, 22 cze 2005 13:17

Post autor: Yuki »

Navajero pisze: Nie myślcie, że nie zauważyłem, że mnie w innym temacie Yuki podszczypywała z tego powodu :> Chciałem jej nawet pokazać język, ale się rozmyśliłem :)
Dopiero teraz to dostrzegłam. No jakże to? Ja nic nie wiem, jakobym podszczypywała! A jeżeli nie wiem, to znaczy, że nie taka była moja intencja :-). Upraszam o nieprzeinaczanie moich zacnych (zapewne) intencji ;-)).
There's some questions got answers and some haven't

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

eses pisze: Winę za błędy w opublikowanym już tekście należy rozdzielić (ale nie po równo) między dwie osoby - autora, który błąd zrobił i redaktora, który go nie wyłapał. Zatem również obu osób (jeśli ta druga w ogóle naprawdę była) powinna dotyczyć krytyka :)
Ano, niezupełnie się zgodzę. Autora głos jest bowiem decydujący i poprawki redaktora autor odrzucić może - zawsze. Dlatego też krytyka zazwyczaj przyjmuje domniemanie odpowiedzialności autora za całokształt tekstu. I słusznie, IMAO. Nie znaczy to, że redaktor wpływu na tekst nie ma, albo że jest to wpływ marginalny - bynajmniej. A jednak nawet najlepsze poprawki i sugestie autor może skreślić, wzruszyć ramionami i powiedzieć: nie. I tak do końca nie wiadomo, jaki jest wkład redaktora - to i winą ciężko go obarczać.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Gustaw G. Garuga
Psztymulec
Posty: 940
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Gustaw G. Garuga »

No tak, chodzi przecież o Szamankę. Zwracam jednak uwagę, że autorka historią starożytną sie interesuje, a nie w niej specjalizuje. Jeżeli autor na tematyce, którą poruszył, znał się po amatorsku i w rezultacie się rąbnął, to z głosem czytelnika, który (z przypadku czy nie) też coś w temacie wie, musi się liczyć. Jeżeli jednak autor pisząc o krucjatach jest historykiem, albo opisując perypetie w rejonie Małej Fatry ma za sobą wiele górskich wypraw do naszych południowych sąsiadów, albo twierdząc, że rybę można jeść nożem, słynie z doskonałego savoir vivre'u, to "guglający" czytelnik nie może się z nim zmierzyć. To jest tak, że bez naprawdę głębokiej wiedzy trudno czasem stwierdzić, czy autor nie wie o jakimś nieznanym szerzej szczególe, czy nie nawiązuje do czegoś, o czym przeciętny czytelnik nie ma pojęcia, czy nie prowokuje wreszcie i twórczo nie igra z rzeczywistością.

Wolałbym, aby zawodowiec nie kamuflował się jako szary czytelnik, tylko walnął prosto z mostu "Stary, byłem na Wielkim Rozsutcu nie raz, więc nie chrzań, że...". Laik może mieć w domu mapę Małej Fatry, ale nic nie zastąpi "wizji lokalnej". Wtedy konfrontacja dwóch gości, którzy znają się na rzeczy, może do czegoś doprowadzić.

Gdyby autorką Szamanki był adiunkt na wydziale historii starożytnej UJ, to zamiast atakować go o pomylenie epok i nacji w opowiadaniu, lepiej byłoby spytać, skąd te pomysły. Tutaj oczywiście teoretyzuję, bo taki przypadek nie miał akurat miejsca, ale mniej więcej o to mi chodziło.

Frolbo

Post autor: Frolbo »

Małgorzata pisze:Autora głos jest bowiem decydujący i poprawki redaktora autor odrzucić może - zawsze. Dlatego też krytyka zazwyczaj przyjmuje domniemanie odpowiedzialności autora za całokształt tekstu.
Ale również redaktor ma głos decydujący: szczególnie zły tekst szczególnie upartego autora odrzucić może -- zawsze.

Awatar użytkownika
Yuki
Furia Bez Pardonu
Posty: 2182
Rejestracja: śr, 22 cze 2005 13:17

Post autor: Yuki »

Czy zatem można uznać, że możliwość (łatwość, chęć) zaakceptowania krytyki przez autora będzie się wiązała z elementem (nie przychodzi mi w chwili obecnej trafniejszy wyraz do głowy), którego krytyka dotyczy?

- np. jeśli krytyka dotyczy kwestii w jakimś zakresie zewnętrznie mierzalnych tj. historycznych/ geograficznych/ pokrewnych – łatwiej autorowi zaakceptować krytykę od osoby, która posiada pewne kompetencje w danej dziedzinie, bądź to zdobyte w drodze formalnej, bądź samozwańczo (to ostatnie pod warunkiem „uznania” wiedzy krytyka)? W sumie wielu uznanych amatorów (np. astronomów) można zobaczyć w programach naukowych i traktowani są oni równie poważnie, co osoby legitymujące się dyplomem ukończenia studiów).

- np. jeśli krytyka dotyczy kwestii niemierzalnych (czy raczej trudniej mierzalnych, ale za to bliskich każdemu) typu, bo ja wiem, niech będzie osobowość bohatera – krytyka będzie akceptowalna od szerszego grona krytyków (słuszny przykład Blondyny o byciu kobietą itp.)? Czyli jeśli zwykły zjadacz chleba uważa, że konstrukcja psychologiczna X-a kuleje, bo takich X-ów spotkał w życiu na pęczki i żaden nie zachowałby się w danej sytuacji w taki sposób, to jest to wystarczający argument? Czy też musi być jeszcze psychologiem?


Nie jestem pewna, czy wyraziłam się czytelnie.
There's some questions got answers and some haven't

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Frolbo pisze:
Małgorzata pisze:Autora głos jest bowiem decydujący i poprawki redaktora autor odrzucić może - zawsze. Dlatego też krytyka zazwyczaj przyjmuje domniemanie odpowiedzialności autora za całokształt tekstu.
Ale również redaktor ma głos decydujący: szczególnie zły tekst szczególnie upartego autora odrzucić może -- zawsze.
Wówczas krytyka nie zachodzi => nie ma tekstu, nie ma krytyki. :))))
So many wankers - so little time...

Frolbo

Post autor: Frolbo »

Małgorzata pisze:Wówczas krytyka nie zachodzi => nie ma tekstu, nie ma krytyki. :))))
za to jak już text jest to i redaktorowi trochę laurek (vide Fahrenheit L), albo pomyjów (vide ostatni nr NF) się należy.

Awatar użytkownika
eses
Psztymulec
Posty: 984
Rejestracja: sob, 01 paź 2005 19:59

Post autor: eses »

Osobiście spotkałem sie z kilkoma przypadkami, gdy autorzy wysławszy swoje dzieła do redakcji spodziewali się, że nie wymagają one poprawek - lub tylko minimalnych korekt. I tu jest władza redaktora, bo jeśli to on jest osobą decydującą o publikacji tekstu, jak to ma miejsce w piśmie, to moim zdaniem powinien przed wydaniem decyzji uświadomić autora, że pewne rzeczy nie grają - o ile takie rzeczy wykrył (albo tak sądzi).
Moje osobiste doświadczenie mówi mi, że są tacy autorzy, którzy przyjmują do wiadomości uwagi redaktora i starają się swe dzieło poprawić, są tacy, którzy potrafią przekonać redaktora, że mają rację - i tacy trafiali do druku w "U". Bywali też tacy, którzy kompletnie nie zgadzali się z uwagami i nie zgadzali się na wprowadzenie poprawek - ci szli szukać szczęścia gdzie indziej. Tyle.
Co świadczyć może o tym, że źle rozumiałem zawód redaktora, bo "u siebie" puszczałem tylko takie teksty, które po konsultacjach z autorem uważałem za trzymające się kupy :)
Bo dla mnie redaktor to Pierwszy Czytelnik, a nie osoba odpowiadająca li tylko za poprawność językową...
Więc jeśli widzę tekst z błędami, to jakieśtam pretensje do redaktora też mógłbym mieć :)
Pozdrawiam
SS
BB + PnL = 66,6%...
I więcej w formie książki nie będzie ;)

Awatar użytkownika
Karola
Mormor
Posty: 2032
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 23:07

Post autor: Karola »

Frolbo pisze:Ale również redaktor ma głos decydujący: szczególnie zły tekst szczególnie upartego autora odrzucić może -- zawsze.
Nie zawsze. Szczególnie uparty autor może zapyskować do wydawnictwa o zmianę redaktora na mniej upierdliwego.
Ostateczną decyzję ma wydawca jednak. Od niego zależy wiele albo i wszystko. Jednak my, czytelnicy, nie zawsze mamy możliwość prześledzenia walki, która ewentualnie się odbywa na linii: autor-redaktor-wydawca.
Indiana Jones miał brata. Nieudacznika rodem z Hiszpanii. Imię brata nieudacznika brzmiało Misco. Misco Jones.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

eses pisze:Bo dla mnie redaktor to Pierwszy Czytelnik, a nie osoba odpowiadająca li tylko za poprawność językową...
Więc jeśli widzę tekst z błędami, to jakieśtam pretensje do redaktora też mógłbym mieć :)
Skoro redaktor, to pierwszy czytelnik, to pretensje są nieuzasadnione. I tak, redaktor, to nie tylko człowiek od błędów stylistycznych, lecz także ktoś, kto sprawdza np. spójność fabuły, zwrócić winien uwagę na skróty akcji lub dziury fabularne, rozbieżności logiczne, etc. Owszem. Niemniej jednak, może je tylko autorowi wskazać i zalecić poprawki. Tym samym, jeżeli widzisz tekst z błędami, skąd możesz wiedzieć, że to nie autor, który zlekceważył zalecenia redaktora?
Jestem przeciw rozkładaniu odpowiedzialności, nawet częściowemu. Autor sygnuje utwór swoim nazwiskiem => autor jest odpowiedzialny.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Ebola
Straszny Wirus
Posty: 12009
Rejestracja: czw, 07 lip 2005 18:35
Płeć: Nie znam

Post autor: Ebola »

Święta prawda są autorzy, którzy nawet przecinka nie dadzą zmienić a wszelkie uwagi traktują jak osobistą obrazę. Natomiast z czystym sumieniem możesz się czepiać redaktora przy przekładach, oczywiście nie co do fabuły, bo na to nie ma wpływu, ale językowo.
Jedz szczaw i mirabelki, a będziesz, bracie, wielki!
FORUM FAHRENHEITA KOREĄ PÓŁNOCNĄ POLSKIEJ FANTASTYKI! (Przewodas)
Wzrúsz Wirúsa!

Awatar użytkownika
eses
Psztymulec
Posty: 984
Rejestracja: sob, 01 paź 2005 19:59

Post autor: eses »

Małgorzata pisze:Skoro redaktor, to pierwszy czytelnik, to pretensje są nieuzasadnione. I tak, redaktor, to nie tylko człowiek od błędów stylistycznych, lecz także ktoś, kto sprawdza np. spójność fabuły, zwrócić winien uwagę na skróty akcji lub dziury fabularne, rozbieżności logiczne, etc. Owszem. Niemniej jednak, może je tylko autorowi wskazać i zalecić poprawki. Tym samym, jeżeli widzisz tekst z błędami, skąd możesz wiedzieć, że to nie autor, który zlekceważył zalecenia redaktora?
Dwie różne sprawy:
W wypadku czasopisma to szef działu literackiego (i często zarazem redaktor) decyduje o przyjęciu opowiadania do druku, więc moim zdaniem ostateczna decyzja powinna zostać podjęta po skonfrontowaniu autora z redaktorem, a nie przed. Znaczy, jeśli opowiadanie jest fajne, ale są w nim błędy, to powinny one zostać usunięte, w miarę możliwości. Przykład - kiedyś z pewnym autorem rozstałem się po wstępnej akceptacji tekstu, między innymi dlatego, że pokłóciliśmy się o prędkość, jaką może rozwinąć wypasiona czarna beemwica na krótkiej, aczkolwiek prostej drodze osiedlowej :)
Czyli, w wypadku wszelkich mało wybitnych dzieł puszczonych w czasopiśmie uważam, że mogę mieć pretensje do redaktora. Bo jeśli nie zauważył, to wtopił. No chyba, że go w ogóle nie było...

W wypadku książki bywa inaczej, bo to Wydawca i Autor decydują o publikacji, redaktor jest tylko najemnikiem wynajętym do obróbki tekstu i jeśli podpisał umowę, to musi się zgodzić z nawet najbardziej idiotycznymi pomysłami Twórcy, których nie można poprawić, bo tak. Dobrze w takiej sytuacji móc zrezygnować, zanim się podpisze cyrograf :)
Oczywiście, jeśli redaktorowi również zależy na nazwisku :)

Zgadzam się, to Autor jest odpowiedzialny ostatecznie za tekst. Co nie zmienia faktu, że uzurpuję sobie prawo do zawołania "kto puścił taki szajs w piśmie" :) A redaktorowi - najemnikowi wolę współczuć, niż go krytykować :)

Pozdrawiam
SS
BB + PnL = 66,6%...
I więcej w formie książki nie będzie ;)

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Ups - nawet nie pomyślałam o redaktorze w sensie - redaktorze naczelnym pisma. Cały czas przed oczyma miała nieszczęsnego najemnika walczącego z tekstem...
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
eses
Psztymulec
Posty: 984
Rejestracja: sob, 01 paź 2005 19:59

Post autor: eses »

Cóż, przynajmniej w naszych pismach istniejących aktualnie na rynku, nie można powiedzieć, że wyboru dokonują ludzie niedoświadczeni :) Ale nawet takim gigantom zdarzają się błędy, w końcu to też ludzie.

Inna sprawa, że wtopa wtopie nierówna - całkiem niedawno przecież była tu dyskusja o błędzie w jednym z tekstów w SFFiH, w którym, cytując sam siebie, "literówka spowodowała solidny błąd rzeczowy".

No ale tak - za kiepską jakość tekstu drukowanego w czasopiśmie cięgi zbierają bezpośrednio autor i najczęściej redaktor naczelny w imieniu któregoś ze swych współpracowników. Czy później taki RedNacz powtarza zarzuty swojemu podwładnemu, nie dowiadujemy się - i dobrze, bo to już wewnętrzna sprawa redakcji.

A za książkę odpowiada już wyłącznie autor, być może dlatego, że wydawcy nie tłumaczą się przed nikim ze swej polityki? :)

Pozdrawiam
SS
BB + PnL = 66,6%...
I więcej w formie książki nie będzie ;)

ODPOWIEDZ