krytyka literacka - co to jest i kto powinien uprawiać

czyli odpowiednie miejsce dla bibliotekarzy, bibliofilów, moli książkowych i wszystkich tych nieżyciowych czytaczy

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Lafcadio
Nexus 6
Posty: 3193
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 17:57

Post autor: Lafcadio »

nimfa bagienna pisze:Wiesz, niby jest. Tylko ze za blog bierze odpowiedzialnosc tylko jego autor. Za recenzje bierze odpowiedzialnosc nie tylko autor, ale takze pismo/wydawnictwo, ktore go zamiescilo. Na blogu mozna popisac sie chamstwem - nikt jego autora od tego nie powstrzyma. Na szczescie tylko na blogu.
Rola pisma/wydawnictwa jest tu malutka, bo bardziej przecież chodzi o autora. Pismo/wydawnictwo może dostać pytanie dlaczego pozwala mu publikować itp. itd. Bo na dobrą sprawę, niewielka jest różnica czy autor uprawia nieprzychylną/niewłaściwą krytykę w Wyborczej czy na blogu, który ma tyle samo czytelników.
Ja mam śmiałość to panu powiedzieć, bo pan mi wie pan co pan mi może? Pan mi nic nie może. Bo ja jestem z wodociągów.

Awatar użytkownika
Dabliu
ZakuŻony Terminator
Posty: 3011
Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Dabliu »

Bogowie, co za czepialstwo! Co za różnica, czy recenzent sam pisze, czy nie? Jaka konkurencja? Litości!

Awatar użytkownika
A.Mason
Baron Harkonnen
Posty: 4202
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 20:56
Płeć: Mężczyzna

Post autor: A.Mason »

Anneke pisze:
kaj pisze:
Anneke pisze:sama recenzje piszę
A czy nie ma konfliktu interesów, gdy pisarz zajmuję się też recenzowaniem innych pisarzy?
Nie, ponieważ piszę recenzje z książek autorów zagranicznych, nie polskich.
A to jest jakas roznica: polski - niepolski?

EDIT: Aj, przeoczylem fragment dyskusji dotyczacy tej wypowiedzi, poczekajcie, musze sprostowac ;-)

EDIT2: wypowiedz przenioslem do nowego postu.
Ostatnio zmieniony wt, 23 sty 2007 13:43 przez A.Mason, łącznie zmieniany 3 razy.
1) Artykuł 54. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2) Życie zmusza człowieka do wielu czynności dobrowolnych. Stanisław Jerzy Lec

slay
Fargi
Posty: 333
Rejestracja: pt, 07 kwie 2006 08:10

Post autor: slay »

A.Mason pisze: A to jest jakas roznica: polski - niepolski?

PPDL
Pewnie taka, ze polski to 'swoje' podworko, a zagraniczny - 'inny swiat'. I brak mozliwosci 'eliminowania konkurencji'. Ale Anneke chyba juz o tym pisala parenascie postow temu...
Ярко-желтые очки, два сердечка на брелке

Awatar użytkownika
Millenium Falcon
Saperka
Posty: 6212
Rejestracja: pn, 13 lut 2006 18:27

Post autor: Millenium Falcon »

A.Mason pisze:A to jest jakas roznica: polski - niepolski?
W przypadku recenzowania, owszem jest. Polski pisarz wydaje na polskim rynku, a jego "kolegami po fachu", połączonymi różnego rodzaju więziami towarzyskimi, zawodowymi etc., są pisarze polscy.
Ja na polu recenzenckim dopiero zaczynam, ale tak jak Anneke, nie sięgnęłabym w celu recenzowania po polską fantastykę. Byłoby to rozmyte etycznie, o konflikcie interesów nie wspominając. Tak samo nie sięgnęłabym po książkę zagraniczną, ale wydaną przez to wydawnictwo, które mnie wydaje - tu również moim zdaniem jest konflikt interesów. Natomiast książki autorów zagranicznych, wydane w innych wydawnictwach, to jest zupełne inny rynek i niekonfliktowy. Cudze podwórko, obcy autor, nieznany mi osobiście, niepowiązanu towarzysko czy ekonomicznie. Nie odstrzelę go jako konkurencji (zakładając, że w ogóle z takim założeniem ktoś pisze recenzje), bo w porównaniu z globalnie ujętymi wszystkimi rynkami na jakich jest publikowany, recenzja z Polski nie jest tak istotna.
A miara wiarygodności pisarza jako recenzenta jest IMHO prosta: jeśli recenzuje egocentycznie, to jest duże prawdopodobieństwo, że będą jej/jemu podobały się tylko książki jego/jej własne, tudzież wyjątkowo podobne. W innych wypadkach liczy się nie to, czy recenzent sam jest autorem, ale czy umie ocenić ksiązkę, wypunktować plusy i minusy i trafnie ją podsumować.
ŻGC
Imoł Afroł Zgredai Padawan
Scissors, paper, rock, lizard, Spock. - Sheldon Cooper

Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Post autor: nimfa bagienna »

Lafcadio pisze:Bo na dobra sprawe, niewielka jest róznica czy autor uprawia nieprzychylna/niewlasciwa krytyke w Wyborczej czy na blogu, który ma tyle samo czytelników.
Dla mnie to roznica zasadnicza. Jesli autor X na swoim blogu nazwie swojego kolege, autora Y, poronionym beztalenciem, to bede miala podejrzenia, ze uzywajac krytyki negatywnej pragnie w jakis sposob sie wypromowac. Jesli to samo przeczytam w Wyborczej, to lekko sie zastanowie, czym kierowal sie szef dzialu recenzji, ze zaakceptowal taka wypowiedz do druku.
Oczywiscie wypowiadam sie tylko za siebie:)
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

Awatar użytkownika
eses
Psztymulec
Posty: 984
Rejestracja: sob, 01 paź 2005 19:59

Post autor: eses »

To jest takie trochę błędne koło, wiecie? Publikowany autor - chce czy nie - staje się autorytetem dla pewnej grupy ludzi. Wobec tego - patrząc z marketingowego punktu widzenia - jego opinia ma o wiele większe znaczenie niż anonimowego - mniej lub bardziej - krytyka, który wziął się nie wiadomo skąd :) A z drugiej strony, najlepiej, by autor milczał i udawał, że nie dostrzega wzlotów i upadków kolegów i koleżanek po piórze, bo zaraz będzie, że jego opinia jest skażona kolesiostwem bądź zazdrością.

No ale kto ma do jasnej choroby być tym autorytetem, skoro autorom nie wolno, a recenzenci wypisują wyłącznie subiektywne opinie, hę?
BB + PnL = 66,6%...
I więcej w formie książki nie będzie ;)

Awatar użytkownika
A.Mason
Baron Harkonnen
Posty: 4202
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 20:56
Płeć: Mężczyzna

Post autor: A.Mason »

Anneke pisze:
kaj pisze:To autorzy zagraniczni nie są konkurencją?
W jakimś tam sensie są, ale po pierwsze, konkurencję odczuwa się bardziej w węższej grupie, jakoś tak już jest, że człowiek ma skłonność do porównywania się z tymi, którzy są blisko, a nie z tymi, którzy są daleko, a po drugie, ja tę moją konkurencję z polskiego podwórka w wielu przypadkach znam osobiście. Gaiman* to dla mnie tylko nazwisko na książce, Grzędowicz* to facet, który wydaje w tym samym wydawnictwie
Ok, z powyzszego wlasciwie wynika:
1. oceniasz sama, ktorych ksiazek nie bedziesz recenzowac, bo mozesz byc "nieobiektywna"...
2. albo mozesz zostac posoadzona o "nieobiektywnosc"...

To pierwsze jest dla mie jak najbardziej zrozumiale. Masz wlasne sumienie i fajnie.
Dziwi mnie natomiast wytaczanie argumentu, ze autor polski nie powinien recenzowac swoich krajanow... Bardzo popularny to poglad, a ja sprobowalem postawic sie w roli pisarza i recenzenta... Niektorych polskich autorow nigdy nie mialem okazji nawet na oczy widziec, za to mam kilku ludzi, ktorych znam i bardzo lubie jako ludzi...
Dochodzimy do punktu drugiego, czyli posadzenia o nieobiektywnosc. Wynikaloby z tego, ze np. gdybym napisal receznje ksiazki Jeskova, dopoki nie wyjdzie na jaw, ze lubie go, bo pilem z nim pieprzowke ;-), recka bylaby ok?

Dla mnie najwazniejsze w recenzji jest to, czy autor tejze we wlasnym sumieniu jest obiektywny, oraz czy recenzja potrafi sie obronic przed zarzutem nieobiektywnosci.

Zaprzestawanie recenzowania, czy nierecenzowanie ksiazek polskich autorow, to dla mnie zwykla ucieczka, a publiczne przyznawanie sie do tego, to przyczynianie sie do budowania brzydkiego wizerunku recenzenta i stawianie pod sciana kolegow po fachu recenzujacych krajanow. Owi koledzy stawiani sa w sytuacji "winnych do czasu udowodnienia niewinnosci".
Wolalbym, zeby pisarze (mam nadzieje zgodnie z prawda) stwierdzali, ze nie beda recenzowac polskich autorow, bo moga byc wobec nich nieobiektywni. Paradoksalne jest, ze w Polsce wystarczy stac sie znanym pisarzem i nagle traci sie obiektywnosc recenzji.
1) Artykuł 54. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2) Życie zmusza człowieka do wielu czynności dobrowolnych. Stanisław Jerzy Lec

Awatar użytkownika
kaj
Kadet Pirx
Posty: 1266
Rejestracja: śr, 28 wrz 2005 13:50

Post autor: kaj »

Wybacz, kaju, ale mam wrażenie, że faktycznie z jakiegoś powodu chcesz się poczepiać. Nie wpadłabym na to, że ja takiego np. Kaya czy Zelaznego oceniam poprzez pryzmat mojej twórczości... A zdania z podziwianiem/naśladowaniem nie rozumiem (gdzie naśladuję? w recenzjach recenzowanych autorów?), więc i polemizować nie mogę. Jeśli z jakiś względów nie wierzysz, że jestem w stanie zdobyć się na odrobinę uczciwości wobec zagranicznych autorów (przypominam, nie znam ich, nie bardzo mogę się z nimi porównywać, bo wydają na zupełnie innym rynku niż ja itp.) to trudno, nie przekonam Cię. Szczęściem jak dotąd jesteś jedynym, który takie zarzuty mi stawia.
Chwileczke, chwileczkę Anneke. Gdzie ja ad personam stawiam Ci zarzuty? Żeby je stawiać, musiałbym najpierw poznać Twoje recenzje i materiał zrecenzowany. Pisałem wyraźnie, że się czepiam. Do tego teoretyzuję i stawiam przykład do podziwiania nie nasladowania. Sprowokowany twoim czepianiem się w temacie Ćwieka.
A tak. Bo nie sadze, zeby chcialo z nim wspolpracowac jakiekolwiek wydawnictwo/pismo, wiedzac, ze w ten sposob moze szybko sobie popsuc opinie.
Wyborczej jakoś nie przeszkadza, że ich główny recenzent teatralny jest PR TR. Przykład jeden z wielu.

Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Post autor: nimfa bagienna »

A czy ten recenzent jest polskim rezyserem, ktory zjezdza filmy swoich kolegow po fachu?
Bo jesli nie jest, to twoja cieta riposta jest, delikatnie mowiac, nietrafiona.
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

Awatar użytkownika
kaj
Kadet Pirx
Posty: 1266
Rejestracja: śr, 28 wrz 2005 13:50

Post autor: kaj »

Jeśli jest OK, że chwali pod niebiosa wszystkie realizacje swoich kolegów z TR, bo są z TR, to ja już nic nie rozumiem.

Kkkara

Post autor: Kkkara »

Szczerze mówiąc, mnie osoba recenzenta częściej pomaga, niż przeszkadza. Przykład: wiem, jakie książki lubi Anneke, wiem, jak pisze, czego od książki oczekuje i czego się czepia, znam jej gust literacki. Jeśli widzę recenzję podpisaną przez Anneke, to z bardzo dużym prawdopodobieństwem wiem, czy ta książka przypadnie mi do gustu czy nie.

Recenzowanie/ lub nie książek " z własnego podwórka" to dla mnie tylko i wyłącznie kwestia uwikłania w pewne sieci towarzyskie. Trudno jest powiedzieć komuś, kogo się lubi, że napisał zwykły chłam.

A recenzje nigdy nie są obiektywne. Są wypadkową gustu autora recenzji, jego doświadczeń czytelniczych, upodobań, prywatnego odbioru treści recenzowanej. Dlatego osoba autora recenzji ma znaczenie. Dla mnie - przede wszystkim informacyjne.

Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Post autor: nimfa bagienna »

kaj pisze:Jesli jest OK, ze chwali pod niebiosa wszystkie realizacje swoich kolegów z TR, bo sa z TR, to ja juz nic nie rozumiem.
Przykro mi. Kiedy zatem zrozumiesz, to podyskutujemy dalej.
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

Awatar użytkownika
Millenium Falcon
Saperka
Posty: 6212
Rejestracja: pn, 13 lut 2006 18:27

Post autor: Millenium Falcon »

A.Mason pisze:Dla mnie najwazniejsze w recenzji jest to, czy autor tejze we wlasnym sumieniu jest obiektywny, oraz czy recenzja potrafi sie obronic przed zarzutem nieobiektywnosci.
Kkkara pisze:A recenzje nigdy nie są obiektywne. Są wypadkową gustu autora recenzji, jego doświadczeń czytelniczych, upodobań, prywatnego odbioru treści recenzowanej. Dlatego osoba autora recenzji ma znaczenie. Dla mnie - przede wszystkim informacyjne.
W przypadku recenzji trudno mówić o obiektywności - przecież recenzent ocenia wedle własnego gustu, ewentualnie dodając "mnie akurat to raziło, ale dla kogoś kto lubi coś, może to być zabawne" czy coś podobnego. Recenzent wyraża swoję opinię, a o opinie mają to do siebie, że są subiektywne. Oczywiście, możemy mówić o nieobiektywności, gdy osobisty stosunek do osoby autora, wydawnictwa, etc. rzutuje na recenzję, ale osobiście uważam, że lepiej byłoby użyć określenia "rzetelność". Rzetelny recenzent ocenia książkę wedle swojego gustu, ale nie wedle upodobań "pozaliterackich", i swoją ocenę przejrzyście uzasadnia.
ŻGC
Imoł Afroł Zgredai Padawan
Scissors, paper, rock, lizard, Spock. - Sheldon Cooper

Awatar użytkownika
Ika
Oko
Posty: 4256
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26

Post autor: Ika »

Tak mnie zastanawia (nieco ogólnie, bo na szczegółowe dywagacje to mi czasu brakuje i mocy przerobowej procesora własnego :) ), dlaczego w tej dyskusji znika treść recenzji za zasłoną kolesiowatości. Nikt nie wspomina o marce recenzenta, jako recenzenta, no może nie do końca nikt, bo Kkkara tu powołała się na znajomość gustów Anneke :) i przełożeniu tej znajomości na odbiór recenzji.
Nie mam zaufania do recenzenta X, który właśnie opublikował swoją pierwszą recenzję (wsio rawno gdzie) i nie mam tego zaufania z założenia. Wszystko mi jedno kim ten facet jest, czym się zajmuję, nie ufam recenzji, póki jej nie zweryfikuje z własnymi odczuciami na temat książki. To w najlepszym przypadku. Bywa bowiem, że już sama recenzja dyskwalifikuje recenzenta (np. ktoś po przeczytaniu PLO I pisze w recenzji, ze wątki nie roziwązane a świat niedookreślony i już jest zonk).
Ale załóżmy ten najlepszy przypadek. Weryfikuje i albo mi się odczucie pokrywa, albo nie. Jak nie, to nie mamy o czym rozmawiać - gość ma inne gusta inne priorytety i kimkolwiek by nie był i jak mądrze nie napisał i tak mi nic nie poleci. Jeśli mi się wrażenie pokrywają, to wtedy uznaję, że ów ktoś pisze recenzje, które dla mnie będa jakąs podstawą przy wyborze lektury. W takim przypdku nazwisko recenzenta o tyle ma znaczenie, że czytam akurat te recenzje, a nie inne.
Co mi po tym, czy Anneke sama pisze, skoro z jej recenzji wynika, że nie lubi Gaimana (czysto teoretycznie, nie powołuję się na żadną konkretną recenzję), którego ja lubię, albo zaczytuje się w Lemie, który mnie męczy? Co mi z tego, że jej ukrytym motywem jest zagrzebanie twórczości Gaimana w ogródku, a wyniesienie Lema na piedestał, bo przy nim jej książki dobrze wypadają (nadal teoretycznie). Przecież nie przeprowadzę inspekcji ogródka... Co mnie obchodzą jej motywy, skoro efekt jest taki, że nie czytam tych recenzji bo, po prostu, nam się gusta rozjechały? ( i wciąż teoria - nie mam pojęcia co lubi czytać Anneke)
Trochę ta teoria spisku mnie zaskakuje.
Takie przypinanie łatki na wejście, natychmiastowe zakładanie, ze przecież autor/ka nie napisze nic uczciwie, bo go/ją krew zaleje jest niezbyt fajną sprawą. Tym bardziej, że niejeden pisarz dysponuje i dobrym merytorycznym przygotowaniem do oceny - ma do czynienia z redkacją, potrafi ocenić rzecz z obu stron. Dlaczego a priori zarzucać mu nieuczciwość?
Autor, który gnoi książki innych "bo to konkurencja" sam sobie wystawia opinię - a niestety owe motywacje są zazwyczaj czytelne - sam rezygnuje z rzetelności i kredytu zaufania u odbiorców recenzji. Zdaję sobie sprawę, że jedno zgniłe jabłko może zepsuć całą beczkę, ale może niekoniecznie ma to przełożenie na jednego zgniłego autora?

Za chaotyczność mojej wypowiedzi przepraszam interlokutorów, chciałam dorzucić swoje trzy grosze, ale z czasem krucho, w zasadzie ujemnie :)
Im mniej zębów tym większa swoboda języka

ODPOWIEDZ