O! To ja się jeszcze zaliczam :-D.Meduz pisze:Podobno młodzież jest do 35 roku życia;-)
Z tym bywa gorzej, niestety.Meduz pisze:A i dalej także, jak kto się młody duchem czuje.
Przychylam się do klaskania pani Białołęckiej. Ja, młodzieżówka rocznik '76.Meduz pisze:"Tkacza Iluzji" przeczytałem w jedną noc. I żałowałem, że nie ma więcej. Dopiero dużo później dotarłem do "Kamyk na szczycie".
Miałam to szczęście w nieszczęściu, że choć poznałam jej twórczość bardzo późno (naprawdę rzadko kupuję polską fantastykę), to od razu całą. Koleżanka pożyczyła mi trzy tomy o Tkaczu i "Różę Selerbergu". Z tej ostatniej pozycji wynika pewien mój drobny problem...
Na razie jednak 'odskoczę' od 'oficjalnej' twórczości pani Białołęckiej i podejmę temat HP, omawiany kilka postów wyżej. Otóż Severus Snape jest moim ulubionym bohaterem od pierwszego tomu, który przeczytałam, kiedy w Polsce były wydane trzy, a po angielsku cztery. Moja, że tak powiem, 'prywatna' fascynacja, z którą pani Białołęcka nie ma nic wspólnego; acz cieszę się, kiedy 'poznaję' kolejnych zwolenników tego miłego pana :-D. Filmy chyba jeszcze wtedy nie istniały, co nie zmienia faktu, że Rickman jest Snapem z moich marzeń i snów :-D. Choć starszym od 'oryginału' ze dwa razy. Ta wiecznie skwaszona mina i ten głosss... Z kolei "Slutherinadę" zaczęłam poznawać ledwie kilka miesięcy temu, kiedy po kawałkach pojawiała się na Czytelni tanuki.pl. Miałam - i mam - nieco mieszane uczucia, wynikające w sporej części z tego, że fiki powstawały lata temu, a w międzyczasie okazało się, że kilka rzeczy jest inaczej. Jakoś wolę najpierw czytać fiki, a potem poznawać 'prawdę objawioną'. Acz nie twierdzę, że mi się podobały - są boskie... w ogromnej części. Głównie, co mi nie pasuje, to pijany Snape, który w dodatku nie panuje nad sobą w takim stopniu, by się pewnej osobie nie zwierzać. Ale to może wynikać z takiej jednej mojej słabości. Czy też nietolerancji w pewnym względzie. Detal.
Problem mam, natomiast, z tymi fikami / fragmentami fików, do których nawiazują opowiadania z "Róży Selerbergu". Najpierw czytałam opowiadania, a potem fanfiki... i, niestety, fiki nie robiły już na mnie takiego wrażenia, jak zapewne by robiły, gdybym to je czytała pierwsze. Dlatego, jeśli komukolwiek mogłabym doradzić, lepiej najpierw przeczytać fanfiki do HP, a dopiero potem wziąć się za "Różę Selerbergu".
Wracając do początku posta: "Tkacz Iluzji" podobał mi się wybitnie. Jest odpowiednio, jak na mój gust, zróżnicowany, komedia przeplata się z dramatem i jest 'git', jak to mówią niektórzy. Z kolejnymi tomami jest nieco gorzej, ponieważ, w moim odczuciu, zatraciły te perfekcyjne proporcje z tomu pierwszego, i są zbyt poważne. Nie jak na fantasy w ogóle, tylko jak na Białołęcką, którą poznałam w tomie pierwszym. Co nie zmienia faktu, że kolejnych części doczekac się nie mogę. Ma ktoś może wieści na ten temat?...