Małgorzata pisze:Wobec tak poważnego bluźnierstwa przeciw pisowni, ta literówka cóż znaczy, cóż znaczy, książę? :P
Nic nie znaczy, ale nie mogłem się oprzeć urodzie tego skojarzenia...
Małgorzata pisze:A tak ontpicznie, to mnie żal, że Żerdziński nie napisał nic od "Opuścić...". W sensie, nic z fantastyki. Może autor się znudził fantastyką. Ale i tak żal.
A komu nie żal... Ale to chyba klątwa jest (tzn. wynik tego, że tuż po debiucie na Parnas go windowali - Oramus pisał, że trzej najlepsi to Sapkowski, Huberath i Żerdziński; Parowski porównywał - o ile mnie pamięć nie myli - "
Malarzy" do Solaris), ilekroć kogoś (nawet jak najzasłużeniej) po debiucie chwalą, szybko milknie. Zastanawiam się nawet, czy nie jest trochę tak, że autorzy zaczynają bać się rozbudzonych nadziei i oczekiwań (zauważmy, że nawet Huberath i Dukaj zrobili sobie sporą przerwę po debutanckich utworach)...
A w konkretnym Żerdzińskiego przypadku, szkoda tym większa, że dopiero
"Opuścić Los Raques", po którym zamilkł, było dowodem dojrzałości jego talentu (
"Korporacja..." - choć sporo wchodzących w jej skład opowiadań było wyśmienitych - jako całość raziła jednak pośpiesznym kleceniem). I oto Autor przemówił wreszcie pełnym głosem, i zamilkł...
(Może zresztą pewien wpływ na to miał atak części krytyków, na jego książkowy debiut i póżniejsze kłopoty wydawnicze? Doszedł do wniosku, że nie ma co się przepychać, skoro gdzie indziej jest uznany?)
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas