Navajero, mniej znany jako Adam Przechrzta

czyli o naszych albo cudzych autorach i ich dziełach - wszystko co chcielibyście wiedzieć, a o co (nie)boicie się zapytać

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
kiwaczek
szuwarowo-bagienny
Posty: 5629
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54

Post autor: kiwaczek »

Ano się niemnożko wypowiadała.

Zgadzam się z tym, że doktorek i de Sarnac to ten sam typ bohatera. No może naszemu doktorkowi więcej razy zrobili kuku, ale i tak wszystko wychodziło na dobre.

Zgrzytnęło mi za to kilka szczegółów - sprawa blizn, czy zarysowany wątek innych czcicieli archaniołka. Ale nie pod względem rzeczowym, a raczej fabularnym. Bo autor w tych miejscach powiesił na ścianie strzelbę, którą później chyba ktoś cichcem zwinął, a na pewno z niej nikt nie strzelił. Ale to takie zgredajowskie marudzenia ;)
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!

Awatar użytkownika
Navajero
Klapaucjusz
Posty: 2485
Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02

Post autor: Navajero »

Wiesz, to nie Bollywood, nie każda wisząca na ścianie strzelba musi zatańczyć i zaśpiewać :) Czasem wystarczy krótkie solo. Ale oczywiście kwestia kiedy wystarczy, jest sprawą indywidualną. I jak Ci zgrzytało to trudno :)
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Awatar użytkownika
kiwaczek
szuwarowo-bagienny
Posty: 5629
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54

Post autor: kiwaczek »

E tam, z Tobą to żadna rozmowa :P

Traci człowiek ochotę do uprawiania krytykanctwa i zgredostwa ;)
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!

Awatar użytkownika
Navajero
Klapaucjusz
Posty: 2485
Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02

Post autor: Navajero »

Znaczy mam się zapienić i wyzwać Cię na pojedynek? :P Przed wojną niejaki Mieczysław Szczuka wyzwał Słonimskiego za negatywną recenzję jego wystawy malarskiej. Słonimski postrzelił przeciwnika w kolano, po czym obaj panowie wspólnie udali się do knajpy odreagować stresy. Odtąd żyli w przyjaźni :)
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Awatar użytkownika
kiwaczek
szuwarowo-bagienny
Posty: 5629
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54

Post autor: kiwaczek »

No cóż - skoro wyzywasz, to nie licz na to, że wybiorę noże ;)

Już prędzej P-99, chociaż bliższy mi zdecydowanie stary głupi trotyl ;)

A co do tej strzelby co ma tańczyć i śpiewać - nie mówię, że wszystkie wątki i wzmianki mają być puentowane, ale w przypadku blizn mi jednak tego zabrakło. Po pierwsze - bohater strasznie się dziwi, że mu przy pierwszym spożyciu blizny wcięło. Po drugie kiedy dowiaduje się, że musi co pół roku zażywać - też się zastanawia, czy przy następnym spożyciu znikną. Po drodze dorabia się kilku niezłych blizn. Po trzecie - wypija drugą dawkę i nic - nawet się nie zainteresował, czy blizny poszły sobie gdzieś, czy zostały.

Troszkę mi to zazgrzytało, biorąc pod uwagę ile wcześniej sprawie blizn znikających poświęciłeś uwagi.
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!

Awatar użytkownika
Navajero
Klapaucjusz
Posty: 2485
Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02

Post autor: Navajero »

Tak, sprawę tych blizn mogłem doprecyzować, choć ze względu na nieznane działanie preparatu stosuje się domniemanie niewinności oskarżonego autora ( np. alchemiczny eliksir mógł tak zadziałać tylko pierwszy raz) :) Jak będę pisał ciąg dalszy to uwzględnię :P

Nb. jakby co to proponuję maskować spojlery :)

Spojler:
[reverse]Natomiast co do Rycerzy Michała Archanioła to czuję się niewinny co do dnia i godziny. To tylko poboczny i ślepy wątek śledztwa. W prawdziwym dochodzeniu występuje takich wiele ( ze szczególną lubością zamieszczał takowe - z dużo większymi niż u mnie zakrętasami - D. Hammet którego jestem wielkim wielbicielem).[/reverse]


wpis moderatora:
Gadulissima: Jakby co, to ja tu jeszcze bardziej zamaskowałam. Żeby przeczytać, trzeba cytowanie sobie włączyć w poście.
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Awatar użytkownika
Keiko
Stalker
Posty: 1801
Rejestracja: wt, 22 sty 2008 16:58

Post autor: Keiko »

Rzecz się działa współcześnie. Nabyłam w empiku "Chorągiew Michała Archanioła". Przeczytałam. I oświadczam, że to co poniżej napiszę, to tylko moja opinia. Nie pretenduję do roli krytyka literackiego. Troszkę zamaskowałam spojlery, aby nie psuć innym przyjemności

Pierwsze wrażenie. Autorze – dlaczego kolejny bohater twojej książki ma kompleks Jamesa Bonda?
[reverse]Jest przystojny (nawet jak ma blizny to mu znikną), jest szarmancki, wszystkie kobity na niego lecą, jest superbohaterem, który nigdy nie popełnia błędów i z każdej opresji wychodzi cało. Help! Jedyny jego w miarę ludzki rys to dzieciństwo. Choć jak już miał ciężkie, to nie mogło być takie sobie zwyczajne. Musiało być mega ciężkie i mega niezwykłe.[/reverse]

Drugi minus to stereotypowe kobiety.
[reverse]Te brzydkie się narzucają głównemu bohaterowi. Te piękne są przez niego zdobywane/ zakochują się. W związku z tym są trochę jak lalki wypożyczone z planu brazylijskiej telenoweli. [/reverse]

Trzecia sprawa – mamy dwa fantastyczne wątki. I one mi do końca ze sobą nie współgrają. Jakby połączono dwie książki.
[reverse]Watek alchemiczny moim zdaniem zasługiwałby na większe rozwinięcie, bo pomysł sam w sobie jest ciekawy. Tylko w tym świecie wygląda to dziwnie. Bo mamy zasugerowaną „naszą rzeczywistość”. Dla rzeszy ludności magii nie ma, racjonalizm rządzi i nagle głównemu bohaterowi przytrafia się kilka niezwykłych rzeczy, zupełnie ze sobą niezwiązanych. I ja jako czytelnik się gubię – to takie zdarzenia są ewenementem, czy można w nie wdepnąć jak w psie gówienko na wiosnę w Warszawie? [/reverse]

A teraz to co bardzo mi się podobało:

1. Opis świata. Jak dla mnie to w tej chwili najmocniejsza strona obu książek Navajero. Świat żyje. Nie jest dekoracją. Jest plastyczny, ludzie nie są wycięci z papieru, ale gdzieś tam w tle trwa normalne życie. Świat uniwersystetu to rewelacja. Nie odmówię sobie pytania, czy historia o dwóch studentkach to czysta fikcja, czy historia „z życia wzięta”? Jeśli chodzi o pracowników uczelni to piękny zbiór bohaterów drugoplanowych. Są wiarygodni w tym co robią i interesująco napisani. Tak na marginesie to podziwiam odwagę w opisaniu niejako swojego środowiska. Zawsze znajdzie się ktoś, kto „odkryje”, że kolega szkaluje go na całą Polskę i demonstracyjnie obrazi. Aż sie prosi wścibskie pytanie, czy Autor się tego nie bał :]?

2. Rosyjskie służby specjalne. Nie amerykańskie, ale właśnie rosyjskie. I to właśnie w takim kontekście, jak zostały przedstawione. Ogromny plus za pomysł. (choć zachowanie tych służb w wątku alchemicznym wydaje mi się nieracjonalne).

3. To co było także w „Pierwszym kroku”. Trening jest częścią rozkładu dnia. Kiedy ktoś zostaje ranny, to przechodzi rekonwalescencję. Nic nie spada z nieba – trzeba hektolitrów potu i mnóstwo czasu. Za te opisy jestem Twoją piszczącą fanką Autorze :]
Wzrúsz Wirúsa!

Ha! Będziemy nieśmiertelni! To nie historia nas osądzi, lecz my osądzimy ją! (Małgorzata)

Awatar użytkownika
Navajero
Klapaucjusz
Posty: 2485
Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02

Post autor: Navajero »

Dzięki za opinię :)
Keiko pisze:
Pierwsze wrażenie. Autorze – dlaczego kolejny bohater twojej książki ma kompleks Jamesa Bonda?
To już Twoja czytelnicza ocena. Konkretne zarzuty wyjaśniam poniżej.
[reverse]
Keiko pisze:Jest przystojny
Nie, nie jest. Nie ma ani jednego zdania ktore by to sugerowało. Są natomiast takie, które sugerują coś przeciwnego, choć rzecz jasna nie jest szkaradą ;)
Keiko pisze:(nawet jak ma blizny to mu znikną)
Nie wszystkie, tylko za pierwszym razem. Ale to może być mój błąd, bo za słabo to podkreśliłem.
Keiko pisze:jest szarmancki
Jak większość normalnych facetów, naprawdę nie trzeba mieć kompleksu Bonda, aby wykazać się odrobiną kultury wobec kobiet. Nb. to też nie do końca prawda bo w pewnym momencie porzuca on te maniery wobec doktor Wieleckiej.
Keiko pisze:wszystkie kobity na niego lecą
Nie wszystkie, bez przesady. Fakt, że nie ma problemów z tą kwestią, ale myślę, że każdy przeciętnej urody i równie inteligentny jak Korpacki facet, też by nie miał :)
Keiko pisze:jest superbohaterem, który nigdy nie popełnia błędów i z każdej opresji wychodzi cało. Help!
A tutaj to ja mam ochotę krzyknać "Help!". Superbohater? Facet się boi, krwawi, dostaje wpierd.l, planuje samobójstwo jeśli zostanie okaleczony... To ma być ten superbohater?! Wychodzi cało z każdej opresji? Starcie z Afgańcami kończy się ciężkimi ranami, akcja w Nikołajewsku - również. Tyle, że go nie ubiłem :) Nigdy nie popełnia błędów? Tropi długo artefakt który jak się okazuje ma pod samym nosem, w czasie akcji w Nikołajewsku daje ciała raniąc terrorystę zamiast strzelić w głowę co jest wyraźnie podkreślone, sam Dżuma porównuje to do akcji inspektora Clouseau...
Keiko pisze: Jedyny jego w miarę ludzki rys to dzieciństwo. Choć jak już miał ciężkie, to nie mogło być takie sobie zwyczajne. Musiało być mega ciężkie i mega niezwykłe.
A jak by nie było mega ciężkie, to byłoby znowu superherosie? :)
Keiko pisze:
Drugi minus to stereotypowe kobiety.
Te brzydkie się narzucają głównemu bohaterowi. Te piękne są przez niego zdobywane/ zakochują się. W związku z tym są trochę jak lalki wypożyczone z planu brazylijskiej telenoweli.
A tu już każdy czytelnik może mieć swoje wrażenie. Ale z tego co pamiętam narzucała się jedna brzydka, a ładne były przez niego zdobywane. Nie wiem co mógłbym napisać, aby w Twojej opinii nie było jak z telenoweli. Miałby się zakochać w brzydkiej i głupiej, a olać ładne i mądre? Może byłoby to niestandardowe, ale bardzo, bardzo oderwane od życia :)
Keiko pisze:
Trzecia sprawa – mamy dwa fantastyczne wątki. I one mi do końca ze sobą nie współgrają. Jakby połączono dwie książki. Watek alchemiczny moim zdaniem zasługiwałby na większe rozwinięcie, bo pomysł sam w sobie jest ciekawy. Tylko w tym świecie wygląda to dziwnie. Bo mamy zasugerowaną „naszą rzeczywistość”. Dla rzeszy ludności magii nie ma, racjonalizm rządzi i nagle głównemu bohaterowi przytrafia się kilka niezwykłych rzeczy, zupełnie ze sobą niezwiązanych. I ja jako czytelnik się gubię – to takie zdarzenia są ewenementem, czy można w nie wdepnąć jak w psie gówienko na wiosnę w Warszawie?
Nie bardzo rozumiem, bo alchemia jest właściwie wyjaśniona dość racjonalnie, w dużej mierze na bazie faktów, wątek fantastyczny to relikwia. Musiałabyś to rozwinąć.[/reverse]
Keiko pisze:
A teraz to co bardzo mi się podobało:

1. Opis świata. Jak dla mnie to w tej chwili najmocniejsza strona obu książek Navajero. Świat żyje. Nie jest dekoracją. Jest plastyczny, ludzie nie są wycięci z papieru, ale gdzieś tam w tle trwa normalne życie. Świat uniwersystetu to rewelacja. Nie odmówię sobie pytania, czy historia o dwóch studentkach to czysta fikcja, czy historia „z życia wzięta”? Jeśli chodzi o pracowników uczelni to piękny zbiór bohaterów drugoplanowych. Są wiarygodni w tym co robią i interesująco napisani. Tak na marginesie to podziwiam odwagę w opisaniu niejako swojego środowiska. Zawsze znajdzie się ktoś, kto „odkryje”, że kolega szkaluje go na całą Polskę i demonstracyjnie obrazi. Aż sie prosi wścibskie pytanie, czy Autor się tego nie bał :]?
Nie boję się, bo nie pracuję na wyższej uczelni :P A "studentki" to niestety real. Tak naprawdę "skopiowałem" z życia jedynie postać Davidoffa, troszcząc się nawet o to, by na rysunkach Jarka Musiała był podobny do oryginału. Reszta postaci została "sklejona" z odłamków osobowości realnie istniejących ludzi, podrasowanych przez moją fantazję. Tak więc nikogo nie "oszkalowałem" :)
Keiko pisze:
2. Rosyjskie służby specjalne. Nie amerykańskie, ale właśnie rosyjskie. I to właśnie w takim kontekście, jak zostały przedstawione. Ogromny plus za pomysł. (choć zachowanie tych służb w wątku alchemicznym wydaje mi się nieracjonalne).
Tzn. co konkretnie wydaje Ci się nieracjonalne?
Keiko pisze:
3. To co było także w „Pierwszym kroku”. Trening jest częścią rozkładu dnia. Kiedy ktoś zostaje ranny, to przechodzi rekonwalescencję. Nic nie spada z nieba – trzeba hektolitrów potu i mnóstwo czasu. Za te opisy jestem Twoją piszczącą fanką Autorze :]
Fanek nigdy za dużo :)
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Awatar użytkownika
flamenco108
ZakuŻony Terminator
Posty: 2229
Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
Płeć: Mężczyzna

Post autor: flamenco108 »

Navajero pisze: Fanek nigdy za dużo :)
Skoro już przeczytałem, a Keiko wzięła na się trud dyskusji o detalach, ja pozwolę sobie na przekazanie refleksji bardziej emocjonalnej natury:
[reverse]1. Jednakowoż zachęcam do włożenia większej energii w pisanie opowiadań - podobają mi się o wiele bardziej niż Twoje pełnometrażowe powieści. Powieściom czegoś brak, za to umowność, którą stosujesz, moim zdaniem opowiadaniom wręcz przydaje, nie ujmuje.
2. Bronisz się przed zarzutami Keiko (nie cytuję, będzie jasne), ale myślę, że naprawdę przydałoby się bohatera porządnie skopać - o to też chodzi mi w pkt 1: opowiadanie jest na tyle krótkie, że nie ma obowiązku polubić głównego bohatera pierwszoosobowego, czy też się z nim utożsamić.

Tymczasem o ile de Sarnac jest jeszcze bohaterem typu gesarowskiego, to Korpacki wydaje mi się jakiś nierzeczywisty. Jedyne wyjaśnienie, jakie przychodzi mi do głowy, to wypranie z emocji pod wpływem traumy. Jednakowoż narrator zapewnia, że jest inaczej. Czego mi brak? Bólu - empatycznej więzi pomiędzy mną, a głównym bohaterem. Brak motoru jego działań. Z jednej strony jest to supahiro, z drugiej wydarzenia rzucają nim jak piłeczką. Niby ma jaja, kobiety mdleją na jego widok (w końcu doktor Wielecka tylko mści urażoną kobiecą dumę), z drugiej strony jest jak dziecko. Niby psychologicznie rozbraja przeciwników, z drugiej daje sobą manipulować. Znowuż jak de Sarnac, nie ma wątpliwości (może to o wątpliwości chodzi?), działa niemalże na pewniaka (gorze jego wrogom), ale to nie jest taki men. Coś mi tu nie gra.

Co jeszcze? Niektóre postaci drugoplanowe wydają mi się papierowe, ale w podobny sposób, jak niektórzy bohaterowie Łysiaka, zatem odpuszczam.
[/reverse]
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.

Awatar użytkownika
Navajero
Klapaucjusz
Posty: 2485
Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02

Post autor: Navajero »

flamenco108 pisze: Jednakowoż zachęcam do włożenia większej energii w pisanie opowiadań -podobają mi się o wiele bardziej niż Twoje pełnometrażowe powieści. Powieściom czegoś brak, za to umowność, którą stosujesz, moim zdaniem opowiadaniom wręcz przydaje, nie ujmuje.
To już wrażenie czytelnicze, nic mi do tego :) Trudno autorowi ocenić własne pisanie. Wydaje mi się, że może on co najwyżej stwierdzić czy jest ono na poziomie drukowalnym czy nie. Reszta zależy od czytelników. Co do opowiadań - na dniach zabieram się za redakcję zbioru opowiadań "Wilczy Legion". Jesli WL Ci podpasował, powinieneś być zadowolony z efektu. Chyba żeby nie :)
flamenco108 pisze:[reverse]Bronisz się przed zarzutami Keiko (nie cytuję, będzie jasne), ale myślę, że naprawdę przydałoby się bohatera porządnie skopać - o to też chodzi mi w pkt 1: opowiadanie jest na tyle krótkie, że nie ma obowiązku polubić głównego bohatera pierwszoosobowego, czy też się z nim utożsamić.

Tymczasem o ile de Sarnac jest jeszcze bohaterem typu gesarowskiego, to Korpacki wydaje mi się jakiś nierzeczywisty. Jedyne wyjaśnienie, jakie przychodzi mi do głowy, to wypranie z emocji pod wpływem traumy. Jednakowoż narrator zapewnia, że jest inaczej. Czego mi brak? Bólu - empatycznej więzi pomiędzy mną, a głównym bohaterem. Brak motoru jego działań. Z jednej strony jest to supahiro, z drugiej wydarzenia rzucają nim jak piłeczką. Niby ma jaja, kobiety mdleją na jego widok (w końcu doktor Wielecka tylko mści urażoną kobiecą dumę), z drugiej strony jest jak dziecko. Niby psychologicznie rozbraja przeciwników, z drugiej daje sobą manipulować. Znowuż jak de Sarnac, nie ma wątpliwości (może to o wątpliwości chodzi?), działa niemalże na pewniaka (gorze jego wrogom), ale to nie jest taki men. Coś mi tu nie gra.[/reverse]
[reverse]
Jak napisałem - IMHO został dostatecznie "skopany": ciężkie dzieciństwo, rany odniesione w akcji, śmierć dziewczyny. Nie wiem, naprawdę nie wiem w jaki sposób ( i po co) możnaby mu jeszcze dołożyć... Oczywiście i Ty i Keiko możecie - mimo wszystko - mieć wrażenie, że dołożyłem mu za mało, to Wasze, czytelnicze prawo. Czy superhero? Bo ja wiem? To nie jest chłopak z sąsiedztwa, taki nie mógłby współpracować z siłami specjalnymi, przejść przeszkolenia itp. On z założenia jest lepszy niż przeciętny facet, z powodów jak wyżej. Szybszy, silniejszy, z lepszą koordynacją ruchową, bystrzejszy. Taka jest rzeczywistość jeśli chodzi o operatorów i współpracowników sił i służb specjalnych, a znam trochę to środowisko. Co do kobiet, to ci goście raczej nie mają problemów z akceptacją u płci przeciwnej, nawet jak nie są przystojni :) Naprawdę wiele, bardzo wiele tego co napisałem jest z życia wzięte. Momentami chyba nawet zbyt wiele. Starałem się, aby bohater miał wątpliwości, wahał się, bał. Jest to w paru miejscach zaznaczone, ale jeśli Ty jako czytelnik tego nie zauważyłeś, to przyjmuję ten zarzut na klatę, widać za mało to uwypukliłem, może zabrakło mi gdzieś sprawności pisarskiej? Tu biję się w piersi.[/reverse]

I również dziękuję bardzo za opinię :)
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Awatar użytkownika
flamenco108
ZakuŻony Terminator
Posty: 2229
Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
Płeć: Mężczyzna

Post autor: flamenco108 »

Navajero pisze: I również dziękuję bardzo za opinię :)
Muszę jeszcze zaznaczyć: moja opinia o książce jest pozytywna, a wykazane przeze mnie wady powodują, że "nie mogłem się oderwać" w pewnych fragmentach, a w innych, niestety, jak najbardziej.
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.

Awatar użytkownika
Navajero
Klapaucjusz
Posty: 2485
Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02

Post autor: Navajero »

A mógłbyś krótko o tym co Ci się podobało ( najlepiej na priva )? Bo planuję kontynuację i chciałbym mieć też ogląd drugiej strony medalu, np. wiedzieć na ile Twoje pozytywy zgadzają się z tymi które wymieniła Keiko. Niekoniecznie teraz, zaraz, to tylko tak na przyszłość polecam się łaskawej pamięci :)
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Awatar użytkownika
Keiko
Stalker
Posty: 1801
Rejestracja: wt, 22 sty 2008 16:58

Post autor: Keiko »

Przepraszam, że odpisuję dopiero teraz – podróżowałam się.

Z tym bohaterem to trudna sprawa :] Rzeczywiście wszystko, co przytoczyłeś jako argument, w książce było. Pomimo to wrażenie nierzeczywistości/super hero zostało. Może kwestia innego rozłożenia akcentów… Dla mnie on po prostu nie jest ludzki. Tak jakbym czytała o jakimś androidzie, który co prawda jest idealną kopią człowieka, ale gdzieś czuć że jest maszyną. Jak przeczytałam opinię Flamenco, to chyba się przychylę do kwestii emocjonalnej. Nie związałam się z tym bohaterem. Nie współczułam mu, to znaczy, że Ci nie uwierzyłam, że zrobisz mu krzywdę :P

[reverse]
Navajero pisze:Starcie z Afgańcami kończy się ciężkimi ranami, akcja w Nikołajewsku - również. Tyle, że go nie ubiłem :)
Tylko, że od pewnego momentu w tym świecie pojawia się cudowna wódzia. I bohater ma do niej dostęp. Więc z akcji musi wyjść jedynie żywy, kalectwo już nie jest zagrożeniem. Oczywiście Ty nigdzie tego nie napisałeś Navajero - tylko zasugerowałeś, że kalectwo jest uleczalne. To wystarczyło, aby się przestać taką ewentualnością przejmować :].
Navajero pisze: Nigdy nie popełnia błędów? Tropi długo artefakt który jak się okazuje ma pod samym nosem, w czasie akcji w Nikołajewsku daje ciała raniąc terrorystę zamiast strzelić w głowę co jest wyraźnie podkreślone, sam Dżuma porównuje to do akcji inspektora Clouseau...
Jednak artefakt się znajduje, a akcja kończy się powodzeniem. Superbohater nie zawsze robi wszystko idealnie, ale zawsze odnosi sukces. IMHO nie było w książce klęski. Nawet takiej całkiem malutkiej ;)

I IMHO jeszcze trzy rzeczy, które podkopały dla mnie wiarygodność psychologiczną bohatera.

1. Perypetie miłosne. Jak na osobnika z założenia nieufnego, który przełamał wewnętrzne bariery i się zakochał, to strasznie szybko ląduje on w ramionach pocieszycielki. (nie chcę niedopowiedzeń – cały watek z ukochaną bardzo mi się podobał, nie przemówiła do mnie pocieszycielka)
2. Faktycznie brak mu wątpliwości. Tu w pełni się zgadzam z Flamenco.
3. Na koniec brak mi w nim odrobiny egoizmu. Podkreślenia, że np. dwie flaszki cudownego specyfiku zostawia sobie w piwnicy, jakby się mu (komuś bliskiemu) coś stało. Odruchowego drobnego pochlebstwa wobec przełożonych np. na uczelni (ale takiego aby czytelnik wiedział, że jest fałszywe).

Tak zwyczajnie – niech ten bohater ma jakąś wadę. Będzie w jakiejś małej części gorszy od czytelnika. Chcę jednak jedno podkreślić – IMHO ta kreacja jest dużo lepsza niż de Sarnac.
Navajero pisze: Nie bardzo rozumiem, bo alchemia jest właściwie wyjaśniona dość racjonalnie, w dużej mierze na bazie faktów, wątek fantastyczny to relikwia. Musiałabyś to rozwinąć.
Przepraszam, jeśli nie potrafię tego napisać komunikatywnie. Mamy zwykły świat. Taki „nasz”, gdzie nie ma rzeczy cudownych. Powiedzmy, że szansa na coś niezwykłego jest jak rzut na kostce100 skrajnego wyniku 1. I nagle nasz bohater ma na dwa rzuty - dwie jedynki. A inni przez całe życie nie mają żadnej. Nie czepiam się wątku alchemii jako takiej. Dla mnie zbyt dużo tu cudowności na jeden raz.
Keiko pisze: zachowanie tych służb w wątku alchemicznym wydaje mi się nieracjonalne
Navajero pisze:Tzn. co konkretnie wydaje Ci się nieracjonalne?
Ja o stosunkach pomiędzy wywiadami nie mam pojęcia. Relacje międzyludzkie w służbach specjalnych są dla mnie jedynie przedmiotem spekulacji. I na dobrą sprawę wcale nie chciałabym poznawać ich z autopsji ;) Wydaje mi się jednak, że powinna być tam pewna bezwzględność i egoizm w relacjach z resztą świata. Rosjanie dowiadują się, ze istnieje cudowny specyfik, który leczy rany. Mało tego sprawdzają jego działanie. I poprzestają na informacji, że chwilowo więcej go nie dostaną. Nie widzę w książce żadnych intensywnych działań zmierzających do wydobycia informacji o źródle tego specyfiku. Korpacki nie czuje potrzeby ostrzeżenia alchemika. Wierzy, że Rosjanie zagrają fair. Nie upiją go, nie podadzą narkotyków, aby wyciągnąć informacje (piękna okazja, kiedy leży u nich ranny). Dla mnie to dziwne.
[/reverse]
Navajero pisze: Nie boję się, bo nie pracuję na wyższej uczelni :P
O, byłam przekonana, że pracujesz. Robisz takie naukowe wrażenie, to dlatego :P
A jeśli chodzi o inwencję twórczą „studentek”, to budzi mój „przerażony podziw”.

flamenco108 pisze:
Navajero pisze: I również dziękuję bardzo za opinię :)
Muszę jeszcze zaznaczyć: moja opinia o książce jest pozytywna, a wykazane przeze mnie wady powodują, że "nie mogłem się oderwać" w pewnych fragmentach, a w innych, niestety, jak najbardziej.
Ładne podsumowanie. Będę leniwa i podpisze się obiema łapkami.
Wzrúsz Wirúsa!

Ha! Będziemy nieśmiertelni! To nie historia nas osądzi, lecz my osądzimy ją! (Małgorzata)

Awatar użytkownika
Navajero
Klapaucjusz
Posty: 2485
Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02

Post autor: Navajero »

Keiko pisze:Przepraszam, że odpisuję dopiero teraz – podróżowałam się.

Z tym bohaterem to trudna sprawa :] Rzeczywiście wszystko, co przytoczyłeś jako argument, w książce było. Pomimo to wrażenie nierzeczywistości/super hero zostało. Może kwestia innego rozłożenia akcentów… Dla mnie on po prostu nie jest ludzki. Tak jakbym czytała o jakimś androidzie, który co prawda jest idealną kopią człowieka, ale gdzieś czuć że jest maszyną. Jak przeczytałam opinię Flamenco, to chyba się przychylę do kwestii emocjonalnej. Nie związałam się z tym bohaterem. Nie współczułam mu, to znaczy, że Ci nie uwierzyłam, że zrobisz mu krzywdę :P
I to mogę przyjąć i uderzyć się w piersi - akcenty, wiarygodność opisów... Tak, to wina autora. Bijcież mnie łajdaka :P

Dzięki za szczegółowe wyjaśnienia, teraz już wiem co miałaś na myśli :) W kontynuacji postaram się choć trochę poprawić, nie wiem czy mi się uda, ale się postaram :D No, ale to pieśń przyszłości, teraz nadchodzi czas na "Wilczy Legion". Tytułowe opowiadanie można było przeczytać w NF, jak wynika z plebiscytu - spodobało się czytelnikom, a co do całości - czas pokaże. Jeszcze raz dzięki za opinię o "Chorągwi...".
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Post autor: nimfa bagienna »

Navajero pisze:Bijcież mnie łajdaka :P
Na pieszczoty trzeba sobie zasłużyć:P
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

ODPOWIEDZ