Robert A. Heinlein

czyli o naszych albo cudzych autorach i ich dziełach - wszystko co chcielibyście wiedzieć, a o co (nie)boicie się zapytać

Moderator: RedAktorzy

SithLady

Post autor: SithLady »

Kiedyś czytałam To Sail Beyond Sunset, zaintrygowała mnie Historia Przyszłości i przeczytałam Metusaleh's Children spodobało mi się. Teraz męczę wcześniejsze opowiadanie. Może jeszcze zamówięGreen Hills of Earth

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3260
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Post autor: Q »

Poza "Historią Przyszłości" zwracam jeszcze Twoją uwagę na cykl tzw. "juveniles" stanowiący absolutną klasykę zarówno space opery, jak i przygodowej hard SF dla młodego czytelnika. (U nas ukazały się z niego tylko "Między planetami", "Wkładaj kombinezon, i w drogę" i "Starman Jones", przetłumaczony - cholera wie czemu - jako "Daleki patrol".)

Jest to jedna z najsłynniejszych serii tego typu, na Zachodzie mająca równie kultowy status co "Lensman", "ST" czy "SW" I tak jak na nich, wychowały się na niej całe pokolenia fanów, i autorów.

(O niektórych częściach tego cyklu rozpisywałem się szerzej.)
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Nikler

Post autor: Nikler »

Ja Heinla zacząłem od "Luna to okrutna Pani", potem po dyskusji z jego siostrzeńcem (jak się potem okazało) na mudzie, znalazłem i przeczytałem jeszcze Kawalerie, Obcego, "Kot który przenika ściany", jeszcze coś o świecie złożonym z 3 warstw, technicznej, sześciościennej i pełnej demonów, tytułu sobie nie przypomnę. Potem przy różnych okazjach jeszcze coś tam jego poczytałem. Myślę , że Luna, byłaby najlepsza, żeby zainteresować tym autorem, kogoś kto go nie czytał. Odnośnie jego uproszczeń, traktowania płytko jakiś wątków. W jego wypadku są koniecznie, facet przy każdej okazji przemycał jakieś swoje traktaty filozoficzne z poglądami na życie, jakby jeszcze "uliteracił" wszystko co się da, powstała by cegła , przez którą ciężko byłoby się przebić :) Bo jak zapytacie matematyka dlaczego jego model nie jest tak skomplikowany aby naśladować rzeczywistość to się oburzy i powie , że nie ma sensu tworzyć równie skomplikowanych modeli bo po to się upraszcza aby było łatwiej, no i co to za model , który jest równie skomplikowany jak rzeczywistość. Co do tego seksu, to rzeczywiście czasem go nie ma, a czasem to uszami wyłazi, np wtedy gdy sztuczna inteligencja informuje, że już za 2 miesiące, będzie zasłużona na tyle , żeby dostać ciało, a wtedy przeleci wszystkich w bazie, mężczyzn i kobiety :)

Awatar użytkownika
Nakago
Fargi
Posty: 382
Rejestracja: śr, 09 sty 2008 22:06

Post autor: Nakago »

Odkopię ten temat, a co! W końcu Heinlein to mój zdecydowanie ulubiony autor sf (nie żebym czytała wiele tego typu książek - z nielicznymi wyjątkami preferuję fantasy).

Przeczytałam - i posiadam - chyba wszystkie powieści Heinleina, jakie wyszły oficjalnie po polsku (znaczy, że nie znam "Dalekiego patrolu" - to było, zdaje się, wydanie amatorskie, prawda?), włącznie z "Dublerem", który podobał mi się nieszczególnie, oraz "Szlakiem chwały", o którym słyszałam kiedyś, że jest jedyną powieścią fantasy Heinleina, a po przeczytaniu zaczęłam się zastanawiać, gdzie tam fantasy ktoś widział. Moje zdecydowanie ulubione książki tego autora to "Obcy w obcym kraju" (mam stare i nowe polskie wydanie, ale nowego jeszcze nie przeczytałam... do końca), "Luna to surowa pani" (Mike jest rozbrajający z tym jego poczuciem humoru), "Kot, który przenika ściany" (za zakończenie najchętniej bym autora posiekła mieczem alboco), "Kawaleria kosmosu" (może dlatego, że nie utożsamiałam tamtego porządku społecznego z poglądami autora, przez co wydał mi się ciekawy, taki... inny, powiedziałabym), "Władcy marionetek" (takich obcych jeszcze nie czytałam; a reakcje ludzi na nich są... cóż, także ciekawe - ta cała zmiana obyczajowości, uzewnętrzniająca się w praktycznie wymuszonej zmianie strojów...) i "Hiob. Komedia sprawiedliwości", której zdaje się nikt w tym temacie nie wspomniał (lubię taką zabawę religią; między innymi dlatego podobał mi się "Obcy...").

Z kolei jeśli chodzi o powieści Heinleina, które po polsku się nie ukazały (jeszcze, miejmy nadzieję), chciałabym przeczytać przede wszystkim "The Number of the Beast", ponieważ wręcz zakochałam się w teorii świata jako mitu, o której wspomina "Kot...", a która ponoć właśnie z "Liczby Bestii" pochodzi. Nie wiem, czy cokolwiek zrozumiałabym z oryginału, lecz mimo to, przyznam, od jakiegoś czasu przymierzam się do zakupu tej powieści po angielsku. Może kiedyś...
You can be anything you want to be
Just turn yourself into anything you think that you could ever be
("Innuendo", Queen)

Awatar użytkownika
ElGeneral
Mistrz Jedi
Posty: 6089
Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36

Post autor: ElGeneral »

Tłumaczyłem "Glory Road". Nie wiedzieć dlaczego, redaktorzy z "Fantom Press" którzy robili korektę, zapomnieli o pewnym kluczowym fragmencie z pojedynku naszego bohatera z Cyranem de Bergerac. Przetłumaczyłem, a tamci to pominęli.

W oryginale brzmi to tak:

"There is riposte in seconde, desperately dagerous, but brilliant... if you bring it off. It had me won several matches in epee with nothing at stake, but score. It starts from sixte: first your opponent counters. Instead of parrying to carte, you press and bind, sliding all the way down and around his blade and corkscrewing in till your point find flesh. Or you can beat, counter and bind, starting from sixte, thus setting it off yourself.
Its shortcoming is that, unless it done perfectly, it is too late for parry and riposte; you run your own chest against his point.
I didn't try to initiate it, not against this swordsman; I just thought about it.
We continued to fence, perfectly each of us. Then he stepped back slightly while countering and barely skidded in his own blood.
My wrist took charge; I corkscrewed in with a perfect bind to seconde - and my blade went through his body..."

Bardzo ładny fragment... świadczący o tym, że Heinlein istotnie sporo wiedział o szermierce.
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.

Awatar użytkownika
Iwan
Fargi
Posty: 344
Rejestracja: wt, 21 lip 2009 14:18

Post autor: Iwan »

Zaiste zacny fragment. Az nabralem ochoty poznac calosc. Z dziel Heinleina jak na razie poznalem tylko "Kawalerie Kosmosu"
Ksiazka swietna, choc przyznam, ze miejscami niezle mnie zmeczyly lekcje swiatopogladowe. Nie powiem, zebym sie z nimi calkowicie nie zgadzal, ale sam sposob ich wtracenia mi przeszkadzal. Tak czy siak, ksiazke polknalem w kilka godzin.
Zastanawiam sie najbardziej nad tlumaczeniem tytulu. Bodajze najsilniejsza emocja, bijaca ze stron, jest braterstwo krwi (wiez ponoc silniejsza niz rodzinna), zolnierska duma i poczucie jednosci. Nie pamietam dokladnego terminu formacji, ale zdaje sie, ze to byla "piechota zmechanizowana". To bylo dla bohatera niezwykle istotne, ta duma z przynaleznosci wlasnie do tej formacji. Skad wiec "Kawaleria Kosmosu"?

Awatar użytkownika
Nakago
Fargi
Posty: 382
Rejestracja: śr, 09 sty 2008 22:06

Post autor: Nakago »

Podejrzewam, że tłumacz się rąbnął albo ktoś tłumaczył tytuł zanim poznał treść książki. Tytuł oryginału to "Starship Troopers", a trooper to albo kawalerzysta właśnie, albo pancerniak. Do treści zdecydowanie bardziej pasuje drugie, bo AFAIR oni nieźle opancerzeni byli...
You can be anything you want to be
Just turn yourself into anything you think that you could ever be
("Innuendo", Queen)

Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Kruger »

W wojskowości funkcjonuje, nie pytajcie mnie dlaczego, termin - kawaleria pancerna. Z II wojny dwa przykłady o odmiennej sensowności:
- amerykanie tworzyli jednostki lekkich wozów pancernych (o charakterze rozpoznawczym) które nazywali regimentami kawalerii
- polska 1 DPanc. Maczka nazwiązywała tradycją do polskiej kawalerii oraz 10 Brygady - jednostki którą Maczek dowodził we wrześniu 1939r. Tradycja ta obrazowała się w nazewnictwie, w skład dywizji wchodziła Brygada Kawalerii Pancernej (a w niej był Pułk Dragonów i Pułk Ułanów) zaś batalion rozpoznawczy nazywał się Pułkiem Strzelców Konnych.
To tak na marginesie. Bo mnie tłumaczenie "Kawaleria" tez jednak razi.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3260
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Post autor: Q »

W sumie to musiem jedno zaniedbanie nadrobić...

Otóż za najlepszy - z mi znanych - utworów Heinleina uważam krótkie opowiadanie "Długa wachta", powiązane zresztą tematycznie z "Kawalerią..." (i na swój sposób równie militarystyczne), a nikt - ze mną włącznie - jeszcze o tym opowiadaniu nie wspomniał.

Edit: najlepszy, bo minimalistyczny i zawierający sporą część poglądów Heinleina - akurat tych nie związanych z seksem ;-) - "w pigułce".
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3260
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Robert A. Heinlein

Post autor: Q »

Tak się zastanawiam, czy - obecny w heinleinowskiej powieści "Starship Troopers" - wątek pań służących w wojsku, i będących świetnymi pilotami, ale trzymanych z dala od pierwszej linii, nie był inspirowany tym kawałkiem historii?
https://en.wikipedia.org/wiki/Women_Air ... ice_Pilots

ps. Skoro mowa o Heinleinie...
https://reactormag.com/robert-a-heinlei ... rest-gump/
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

ODPOWIEDZ