Robert A. Heinlein

czyli o naszych albo cudzych autorach i ich dziełach - wszystko co chcielibyście wiedzieć, a o co (nie)boicie się zapytać

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Feline
Kurdel
Posty: 756
Rejestracja: pt, 01 sie 2008 11:06

Robert A. Heinlein

Post autor: Feline »

Zainspirowany postem Q w tym wątku, dopisuję Heinleina. Sądzę, że zasłużył Dziadunio :)

Urodzony w 1907, zmarł w 1988 roku. Obszerniej poczytać można o nim tutaj albo tutaj (druga notka w Wiki jest po polsku i - tym samym - jest też znacznie skromniejsza). Na dole stron są wszakże linki sugerujące dalszą lekturę, gdyby ktoś takowej poszukiwał.

Pisarz chwilami do bólu "klasyczny" w ramach hard SF, niekiedy irytujący zapatrzeniem we wzorce kulturowe "męskości" czy mało krytyczne podejście do militariów, z drugiej strony - paradoksalnie - budujący przez dystans wobec stereotypów, uznający tradycyjne wartości przyjaźni, lojalności czy miłości, rzecznik otwartości wobec Innego. Wieloznaczny i umykający zaszufladkowaniu, chociaż wielu próbowało go już upchnąć w skamieniałych ramach.

W Polsce ukazała się zdecydowana większość tego, co ważne w jego twórczości - z najważniejszymi, moim zdaniem, powieściami, jak Obcy w obcym kraju, Piętaszek, Luna to surowa pani, Kawaleria Kosmosu. Niemniej każdy znający prozę Hainleina ma zapewne własną listę tych najważniejszych - ja dopisuję do niej zawsze Drzwi do lata - powieść naiwną może, ale z gruntu pozytywną, no i kocią (H. był kociarzem). Oraz młodzieżówkę Między planetami, która zapadła mi jakoś sentymentalnie w pamięć.

Z postaci zaś - trudno wyrzucić z głowy rubasznego, cynicznego, racjonalnego i serdecznego Jubala Hershawa. O ile wiem, miał w sobie coś z samego Autora, chociaż zasadniczo inspirowany był podobno dwoma innymi postaciami.

Tak czy tak, można powiedzieć, że bez znajomości prozy Heinleina znajomość amerykańskiej SF jest dalece niepełna...?

Awatar użytkownika
Ebola
Straszny Wirus
Posty: 12009
Rejestracja: czw, 07 lip 2005 18:35
Płeć: Nie znam

Post autor: Ebola »

O, jak miło. Albowiem kocham książki Heinleina miłością wielką i wieczną.
Jedz szczaw i mirabelki, a będziesz, bracie, wielki!
FORUM FAHRENHEITA KOREĄ PÓŁNOCNĄ POLSKIEJ FANTASTYKI! (Przewodas)
Wzrúsz Wirúsa!

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3149
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Re: Robert A. Heinlein

Post autor: Q »

Feline pisze:Zainspirowany postem Q w tym wątku, dopisuję Heinleina.
Cholera, muzem się poczułem :D.

Zatem proszę bardzo: Heinlein to jeden z moich ulubionych pisarzy, którego powieści (tak jak i "Gwiazd..." Bestera) używam okazjonalnie do "ładowania akumulatorów".

Jego twórczość ma wszelkie wady amerykańskiej SF - schematyzm, heroizm, dualistyczne ujmowanie świata, sensacyjność, a jednak czyta się ją znakomicie i nie ma bynajmniej wrażenia obcowania z rzemiosłem, nie dziełami. Cenię go znacznie wyżej niż np. Asimova. Ba, zaliczam do triady Autorów wyznaczajacych moje rozumienie klasycznej SF (obok Lema i Clarke'a).
Feline pisze:Oraz młodzieżówkę Między planetami, która zapadła mi jakoś sentymentalnie w pamięć.
Mi też. Dzięki rozmowie o niej przeżyłem do dziś miło wspominany romans.
Feline pisze:Tak czy tak, można powiedzieć, że bez znajomości prozy Heinleina znajomość amerykańskiej SF jest dalece niepełna...?
Zdecydowanie! :-)

(Nawet Lem darzył go wyraźną sympatią choć próbował się do tego nie przyznawać.)

ps. pominąłeś "Władców Marionetek", klasykę SF inwazyjnej i okołouficznej ;-).

E: tak w sumie mógłby ktoś w końcu do cholery wydać u nas heinleinowego "Space Cadeta" - rzecz bywa porównywana z opiewającymi eksplorację Kosmosu utworami Clarke'a, stanowiła jedną z dwu głownych inspiracji dla "Star Treka" i chyba też miała wpływ na to, że Pirx nosił miano kadeta... (ech ubożsi jesteśmy o jedną z pozycji amerykańskiej klasyki SF.. zresztą nie tylko jedną... nie wydano u nas nie tylko paru ważnych tekstów Heinleina, ale i nic z utworków-potworków z lat '20 i '30 którym amerykańska space opera zawdzięcza swoj kształt... zero "Doca" Smitha, zero "Zoromów", zero "Bucka Rogersa" - wiem, była to grafomania, ale grafomania naprawdę istotna dla zrozumienia rozwoju gatunku...)
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
Feline
Kurdel
Posty: 756
Rejestracja: pt, 01 sie 2008 11:06

Re: Robert A. Heinlein

Post autor: Feline »

Q pisze:tak w sumie mógłby ktoś w końcu do cholery wydać u nas heinleinowego "Space Cadeta"
Przypuszczam, że gdy ruszy fala wznowień Heinleina (a zdarzy się to najpewniej; może nawet prędzej, niż później), zakończy się ona premierami kilku kolejnych powieści, które dotąd się nie ukazały.

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3149
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Re: Robert A. Heinlein

Post autor: Q »

Feline pisze:Przypuszczam, że gdy ruszy fala wznowień Heinleina (a zdarzy się to najpewniej; może nawet prędzej, niż później), zakończy się ona premierami kilku kolejnych powieści, które dotąd się nie ukazały.
Wiesz coś, czy przypuszczasz? Bo nadziei mi narobiłeś... ;-)
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
Feline
Kurdel
Posty: 756
Rejestracja: pt, 01 sie 2008 11:06

Post autor: Feline »

Wiem, że tak to potrafi wyglądać, stąd i ton nadziei.

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3149
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Post autor: Q »

A'propos nadziei... B. lubię u Heinleina ten pragmatyzm i i-can-doism. To, że jego bohaterowie zawsze szukają skutecznego (i rozsądnego) wyjścia z sytuacji (nawet jeśli czasem przewaga działania nad myśleniem jest u nich zbyt duża).

Podoba mi się ten duch klasycznej SF - pznam, zrozumiem, dam radę (czasem też pokonam i/lub podbiję). Owszem chwilami zbyt blisko tam do bushyzmu czy komiksu, ale ten duch stawiania czoła przeciwnościom losu i radzenia sobie, w dodatku radzenia sobie siłą nie tylko rąk, ale rozumu jest nam bardzo potrzebny i dziś. W literaturze, i w życiu. Dlatego właśnie cenię Heinleina.

(Inna rzecz, że nie tylko przesłanie - gdy obrać je z militaryzmu - można u niego docenić. Jest to także autor o niesamowitej, i podporządkowanej regułom ścisłego myślenia, wyobraźni. Niektóre z jego wizji nie postarzały się do dziś. Inne, choć zdezaktualizowane, i tak zachowały swój urok.)
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
Achika
Ośmioł
Posty: 609
Rejestracja: pt, 22 sie 2008 09:23

Post autor: Achika »

A ja mam takie pytanie: czy ktoś z tu obecnych czytał nowe wydanie "Obcego w obcym kraju" (podobno znacznie dłuższe niż poprzednie) i może mi powiedzieć, czym się rózni? Dodane są jakieś nowe wątki czy tylko uszczegółowione istniejące? W sumie w poprzedniej wersji był trochę przeskok czasowy między pobytam Mike'a i pielęgniarki (kurczę, jak ona miała na imię... jakoś na J? Jill chyba?...) w domu Jubala, a drugą częścią, w której Człowiek z Marsa ma już liczne grono wyznawców. Czy może to zostało jakoś wypełnione?
Było pokolenie X, teraz jest pokolenie Ctrl + X.

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3149
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Post autor: Q »

Achika pisze:czy ktoś z tu obecnych czytał nowe wydanie "Obcego w obcym kraju" (podobno znacznie dłuższe niż poprzednie) i może mi powiedzieć, czym się rózni?
Z tymi rozszerzonymi wydaniami to jest zabawnie. Nowe wydanie "Kawalerii..." (tym razem z żołnierzami w tytule) też jest ponoć rozszerzone i to znacznie. Czytałem je niedawno i jedyną różnicą, w stosunku do wcześniejszego wydania, jaką zauważyłem był odmienny przekład kilku nazw i zwrotów (no i posłowie Oramusa). Inna rzecz, że pierwsze polskie wydanie czytałem parę lat temu (czyli jeśli wycinane były tylko pojedyncze zdania moja pamięć mogła tego nie odnotować).
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Toudi

Post autor: Toudi »

Jak na razie tylko dwie pozycje znam. Nie mogę powiedzieć, żeby mnie jakoś zachwyciły ale dają nadzieję i na pewno wezmę się za inne. Kiedyś ...

Pierwsza to "kawaleria kosmosu" Niesyte czytałem w starej wersji niemiłosiernie okrojonej bo " mogło by znudzić czytelnika" Byłą to dla mnie wtedy zwykła rąbanka z dodatkiem dziwnych poglądów autora. Pewnie cała wersja prezentuje się inaczej. No i do tego książkę czytałem dość dawno.

Druga to władca marionetek. Zwróciło moją uwagę to, że miał niesamowitą wizę przyszłości która w dużej mierze się spełniła jeśli chodzi o życie codzienne. Za to co innego mi przeszkadzało. Niesamowita naiwność jaka byłą z tej książki. Szczególnie w wątku miłosnym. Tam już była porażająca

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3149
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Post autor: Q »

Toudi pisze:Byłą to dla mnie wtedy zwykła rąbanka z dodatkiem dziwnych poglądów autora. Pewnie cała wersja prezentuje się inaczej.
Podobnie. Tyle, że pominałeś chyba najistotniejszy aspekt tej powieści - opis rozmaitych technologii militarnych. B. profetyczny. To on ratuje całą powieść w moich oczach.
Toudi pisze:Za to co innego mi przeszkadzało. Niesamowita naiwność jaka byłą z tej książki. Szczególnie w wątku miłosnym. Tam już była porażająca
Cóż. To była Hrd SF w stylu Złotego Wieku. Wtedy skupiano isę wokół kluczowego naukowego (lub "naukawego") Pomysłu, bohater stanowił zwykle zło konieczne ;-), a już tym bardziej wątki miłosne. Inni autorzy tamtej ery zwykle czynili swoich bohaterów wręcz aseksualnymi.
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
Feline
Kurdel
Posty: 756
Rejestracja: pt, 01 sie 2008 11:06

Post autor: Feline »

Q pisze:Inni autorzy tamtej ery zwykle czynili swoich bohaterów wręcz aseksualnymi.
H. udowodnił zaś nieco później, jak sądzę, że nie patrzył na swoich bohaterów aseksualnie... Vide Piętaszek, całkiem zgrabne i liczące się z ludzką seksualnością konstruowanie społeczeństwa Luny oraz swoboda obyczajowa dająca się dostrzec w Obcym... - w latach sześćdziesiątych dość nowy wątek w hard SF.

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3149
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Post autor: Q »

Feline pisze:Vide Piętaszek, całkiem zgrabne i liczące się z ludzką seksualnością
"Piętaszek" to akurat seksem wręwcz ocieka, przyczym jest utowrem późnym.
Feline pisze:swoboda obyczajowa dająca się dostrzec w Obcym... - w latach sześćdziesiątych dość nowy wątek w hard SF.
Natomiast swoboda w "Obcym..." była novum (i hippisi się zachwycali), ale do Sf bym tej powieści z czystym sumieniem nie zaliczył, zważywszy na to kim okazał się Mike.
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
Feline
Kurdel
Posty: 756
Rejestracja: pt, 01 sie 2008 11:06

Post autor: Feline »

Q pisze: "Piętaszek" to akurat seksem wręwcz ocieka, przyczym jest utowrem późnym.
Późniejsza, bardziej jednak myślę o Autorze i jego podejściu do tematu, niż tylko chronologii. Oraz o tym, jak wczesniejsze teksty mogą czasem dać niepełny, może nawet mylący, obraz pisarza.

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3149
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Post autor: Q »

Feline pisze:Późniejsza, bardziej jednak myślę o Autorze i jego podejściu do tematu, niż tylko chronologii. Oraz o tym, jak wczesniejsze teksty mogą czasem dać niepełny, może nawet mylący, obraz pisarza.
Masz rację. Zdaje mi się jednak, że Heinlein - nie ujmując mu oryginalności - najpierw tworzył wg reguł narzucanych przez wydawców (czyt. Campbella), na eksperymenty zaś i rewolucje tzn. na mówienie otwartym tekstem (w "Obcym...") zdecydował się mając pozycję Mistrza, bo wtedy już pozwolić sobie na to mógł. Pisząc zaś "Piętaszka" płynął już na fali seksualner rewolucji w SF, którą współtworzył.

ps. "Władcy..." są jednak też seksualnie rewolucyjni mimo wszystko, od pewnego momentu chodzi się tam nago... ;-)
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

ODPOWIEDZ