Coleman pisze:To byl *sakrazm*.
A tego pojęcia, wstyd sie przyznać, nie znam :)
Coleman pisze:Wytlumacz mi, na jakiej zasadzie ktos, kto nie czyta fantastyki z zasady mialby wziac do reki ksiazke wydana przez wydawnictwo stricte fantastyczne?
Ty chyba dawno w kraju nie byłeś. Albo przynajmniej w takich miejscach jak mój Sosnowiec czy Katowice. I to nie jest uszczypliwość, tylko próba zwrócenia ci uwagi, że u nas nowości leżą jako nowości, a nie posegregowane, że to fantastyka, to romans, to wspomnienia... i dokładnie tak to wygląda, że przez jakiś czas książki Fabryki leżą przemieszane z Grocholami i innymi takimi. Oczywiście, równolegle leżą na półkach z fantastyką.
I teraz podchodzi klient do takiej kupy nowości. Jak jest ortodoksem najpierw patrzącym na metkę, logo wydawcy, no to jasne, że odkłada na bok, w głębokim poważaniu mając całą resztę i szuka książek wydawnictwa Jaskinka Platonka, kultowego tu i ówdzie. Ale jeśli jest to czytelnik biorący do ręki powieści historyczne Zyska, czy taką Kostovą, to już jest szansa, że sie zainteresuje moją książką. Szansa, Konrad - ale ona istnieje.
Choć oczywiście ja się nie znam, bo ja tu tylko sprzątam :)
Nawiasem, ta książka nie będzie wyglądać jak typowa fantastyka, ani mieć noty jak w "Przygodach Krwawego Orka" :)
Ale mówiąc uczciwie, nie zamierzam dalej dowodzić, że tak będzie, bo to pokaże przyszłość. Tylko myślę, że jazda stereotypem czasem się nie sprawdza.