Jęczmyka recenzya

czyli o naszych albo cudzych autorach i ich dziełach - wszystko co chcielibyście wiedzieć, a o co (nie)boicie się zapytać

Moderator: RedAktorzy

Awatar użytkownika
kaj
Kadet Pirx
Posty: 1266
Rejestracja: śr, 28 wrz 2005 13:50

Post autor: kaj »

To kiedy nie było: dekadencji, armii najemnych, upadku kultury wysokiej, rozmydlenia elit, relatywizacji wartości....? O ile teraz mamy to wszystko.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

kaj pisze:To kiedy nie było: dekadencji, armii najemnych, upadku kultury wysokiej, rozmydlenia elit, relatywizacji wartości....?
We wczesnym paleolicie, na przykład...?
kaj pisze:O ile teraz mamy to wszystko.
A nie mamy?
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Alfi
Inkluzja Ultymatywna
Posty: 20009
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29

Post autor: Alfi »

Jęczmyk twierdzi, że armia zawodowa to prosta droga do odtworzenia feudalizmu. Wojsko coraz trudniej znosi kontrolę cywilnych urzędników, na cywilbandę patrzy z góry - a to już krok do junty wojskowej, a w dalszej perspektywie do próby odtworzenia kasty rycerskiej na wzór średniowiecza.
Korwin-Mikke twierdzi, że armia z poboru jest zła, nieskuteczna, gromadzi ludzi bez predyspozycji itp. - takich, którzy z pożytkiem dla siebie i całej reszty powinni się zająć w tym czasie czymś zupełnie innym.
Niestety obaj mają sporo racji.
Jeśli chodzi o dekadencję - nic nie jest trwałe. Problem w tym, czy mamy do czynienia z dołkiem, z którego da się wyjść, czy już z nieodwracalnym upadkiem. W starożytnym Rzymie takim dołkiem był na pewno okres od późnego Tyberiusza po Domicjana. Ale po nich był przecież Trajan, Hadrian, Antoninus, Marek Aureliusz - prawie stulecie rozkwitu. Więc nigdy nie można przesądzać.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.

Awatar użytkownika
flamenco108
ZakuŻony Terminator
Posty: 2229
Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
Płeć: Mężczyzna

Post autor: flamenco108 »

Alfi pisze: Jeśli chodzi o dekadencję - nic nie jest trwałe. Problem w tym, czy mamy do czynienia z dołkiem, z którego da się wyjść, czy już z nieodwracalnym upadkiem. W starożytnym Rzymie takim dołkiem był na pewno okres od późnego Tyberiusza po Domicjana. Ale po nich był przecież Trajan, Hadrian, Antoninus, Marek Aureliusz - prawie stulecie rozkwitu. Więc nigdy nie można przesądzać.
Nie będę dyskutował z pierwszym zdaniem cytatu, albowiem się z nim zgadzam. Z drugim też nie. Ale dalej, to już mamy w historii przykłady, że każdy upadek poprzedzony jest próbą odratowania umierającego - i następuje wtedy krótki rozkwit lub przynajmniej stabilizacja. Ale ów rozkwit jest tylko cieniem poprzedniej potęgi. Tak samo umierający często przed ostatnim oddechem na chwilę przytomnieją, jakby się poczuli lepiej.
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.

Awatar użytkownika
Alfi
Inkluzja Ultymatywna
Posty: 20009
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29

Post autor: Alfi »

Ładna "chwila"... Sto lat...
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.

Awatar użytkownika
Korowiow
Ośmioł
Posty: 657
Rejestracja: wt, 25 paź 2005 13:59

Post autor: Korowiow »

Alfi pisze:Jęczmyk twierdzi, że armia zawodowa to prosta droga do odtworzenia feudalizmu. Wojsko coraz trudniej znosi kontrolę cywilnych urzędników, na cywilbandę patrzy z góry - a to już krok do junty wojskowej, a w dalszej perspektywie do próby odtworzenia kasty rycerskiej na wzór średniowiecza.
Ziemkiewicz też pisał coś takiego, właśnie o odnowieniu kast rycerskiej- tyko on dostrzegał plusy- a nuż jakiś nowy kodeks honorowy?
Ja jestem zwolennikiem armii zawodowej- zarówno jeśli chodzi o aspekt moralny, jak i praktyczny(nie znam się na tym, ale w obecnej sytuacji technicznej nie widze innej możliwości, by stworzyć wojsko, które poradzi sobie na polu walki). Warto dostrzec głos Jęczmyka- wojsko powinno byc opowiednio zmotywowane.
Alfi pisze:Jeśli chodzi o dekadencję - nic nie jest trwałe. Problem w tym, czy mamy do czynienia z dołkiem, z którego da się wyjść, czy już z nieodwracalnym upadkiem. W starożytnym Rzymie takim dołkiem był na pewno okres od późnego Tyberiusza po Domicjana. Ale po nich był przecież Trajan, Hadrian, Antoninus, Marek Aureliusz - prawie stulecie rozkwitu. Więc nigdy nie można przesądzać.
To chyba była dekadencja głównie polityczna(dotycząca wyższych warstw głównie), boć gospodarczo przeca dna takiego Imperium nie sięgnęło(chyba)?- waro odnotowac przecież i 10 letni okres rządów Wespazjana(z którego dorobku i Tytus później korzystał), a i wcześniejszy trochę Klaudiusz zły aż tak pono nie był- tak sobie przynajmniej odświeżam z Krawczuka.
Zjednoczony blok wszelkiego wstecznictwa

Awatar użytkownika
Alfi
Inkluzja Ultymatywna
Posty: 20009
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29

Post autor: Alfi »

Korowiow pisze: Ziemkiewicz też pisał coś takiego, właśnie o odnowieniu kast rycerskiej- tyko on dostrzegał plusy- a nuż jakiś nowy kodeks honorowy?
Zostawmy baśnie na boku. Rycerski kodeks honorowy miał pierwotnie temperować bezmózgich osiłków. Potem, w miarę ogładzania sęków na skórze, herbowi uwierzyli, że są uosobieniem cnót, do których ten kodeks się odwołuje. Co nie znaczy, że go przestrzegali.
Korowiow pisze: To chyba była dekadencja głównie polityczna(dotycząca wyższych warstw głównie).
Dekadencja i degrengolada warstw wyższych zawsze jest źródłem kryzysu. A rewolucja francuska to niby skąd się wzięła?* Poczytajmy Niebezpieczne związki, poczytajmy, co pisze Łysiak o więźniach Conciergerie - czy to jeszcze była elita zdolna wyznaczać wzorce, stwarzać ramy, w których funkcjonuje społeczeństwo?

*Bardzo proszę, niech mi nikt nie mówi o spiskach iluminatów. Szanujmy własne szare komórki.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.

Anonymous

Post autor: Anonymous »

Alfi pisze: Jeśli chodzi o dekadencję - nic nie jest trwałe. Problem w tym,
czy mamy do czynienia z dołkiem, z którego da się wyjść, czy już
z nieodwracalnym upadkiem. W starożytnym Rzymie takim dołkiem był
Wg mnie - błędy w założeniach. Obecnie masz cywilizacje korzystającą
z bogactw nieodnawialnych w stopniu istotnym. Jak się wyczerpią a
nie będzie zmiany w mentalności wcześniej i nie przejdzie się np. na
elektrownie termojądrowe to już się cywilizacyjnie nie podniesiesz.
Do tego dochodzi brak technik zerowych, takich których się można
nauczyć i stosować przez chętnych (jedyne istotne działające na jakąś
tam skalę to są Otwarte Systemy Operacyjne), utajnianie technologii,
brak teorii zarówno fizycznych jak i inżynierskich umożliwiających
syntetyczność (tworzenie jakiegoś produktu na podstawie założeń) w
stopniu znacznym. Kiepska trwałość nośników informacji ukierunkowanych na
chwilowość (książki też), tylko galsówkowy atrament czy wydruk z igłowki
na odpowiednim papierze wytrzymują 100 lat i więcej. Rozproszenie
specjalistyczne wiedzy (jak się będzie zbliżać kraksa to możesz
nie wiedzieć co jest ważne a co nie). Brak powszechnej inżynierii
wiedzy. Brak potrzeby takiej inżynierii. Ogólne ogłupienie i mody.
Do tego dochodzi rola informacji, brak liniowości, równowaga chwiejna
itp. Nie widzę żadnej analogii do Rzymu ani średniowiecza (może jakieś
fragmentaryczne, prawodastwo itp. ale to nie ma nic wspólnego z obecną
cywilizacją w działaniu). Prędzej już sytuacje z "Osady" Bułyczowa się
ziści. Tam był właśnie ten kardynalny bład (z punktu widzenia założeń)
że speców od kosmicznych szlaków i samodzielnego osadnictwa potraktowano
jakby byli produktem obecnej cywilizacji a samodzielny statek to był coś
ala typowe państwo klasy radosne top high, małe łupnięcie w reaktorze
i kataklizm coś jak USA i chwilowy brak zasilania.

Pozatym nie wiem czy te prognozy zagrożeń to są ostatnie lata, "Człowiek
przeciążony" Ballarda to chyba okolice `60 , proza Primo Leviego to `70,
"Salamandre" mi jakiś wsysol 4 wynmiarową ssawka potraktował i aktualnie
przeszukuję więc strzelam na początek `70 ale to chyba wcześniej,
(Salamandra do pezeczytania powtórnego od deski do deski zresztą jest
przewidziana zdecydowanie), raporty Klubu Rzymskiego itp.

Awatar użytkownika
flamenco108
ZakuŻony Terminator
Posty: 2229
Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
Płeć: Mężczyzna

Post autor: flamenco108 »

Tiaaa... Mamy tu kolejny wniosek-postulat, że cywilizacja i kultura buduje się na zasobach energetycznych oraz innych. Wygląda na to, że poszukując konkluzji powinniśmy zsumować - cywilizacja polega RÓWNIEŻ na energii oraz innych zasobach materialnych, nie tylko na kulturze oraz systemie społecznym. Racja.
Kroi się nam zatem taki obrazek:

1. System społeczny - w rozkładzie. Brak wyraźnego rozwarstwienia, przenikanie pomiędzy jeszcze jakoś istniejącymi warstwami (opartymi głównie o pieniądze i władzę - politykę) bez ograniczeń. W przeciwieństwie do systemu z momentu wybuchu Rewolucji Francuskiej, kiedy przenikalność pomiędzy warstwami była znikoma. Ponieważ prawodawstwo w krajach kultury europejskiej bazuje do dziś na prawie rzymskim - tutaj analogie są automatyczne. Nowym zjawiskiem naszych czasów jest socjalizm i komunizm - wcześniej raczej tego nie było (luddyści?). Zmiany wywołane nimi, to moim zdaniem właśnie to przemieszanie warstw społecznych.

2. Kultura i religia - dominuje poczucie jej upadku. Czy tak jest? To da się stwierdzić na dwa sposoby: patrząc wstecz i ekstrapolując. Sądzę, że jedyne, czym kultura współczesna różni się od czasów poprzednich, to tym, że staniała i upowszechniła się. Stała się popularna - a stąd pojawiły się zjawiska dotychczas marginalne i elitarne - mody i rotacja tychże. Waga kultury wzrosła - na niej robi się dziś największe pieniądze, poza religią, narkotykami, bronią i Microsoftem. Zatem przybyło zarówno twórców kultury jak i jej konsumentów. Uważa się, że rozmyły się i uległy zrelatywizowaniu schematy wartości. Myślę, że wywołane to jest powszechnym dostępem do wiedzy i powszechności kształcenia. Więcej ludzi oddaje się autorefleksji, więcej poglądów się miesza. Z drugiej strony następuje dyfuzja dotychczas oddzielonych od siebie kultur - europejskiej i azjatyckiej, a ta ostatnia relatywizm uprawia już od 2000 lat.

3. Zasoby - jeszcze długo nie ulegną wyczerpaniu, o ile nie dojdzie do kraksy cywilizacyjnej (w stylu meteoryt, ale nie wojna - ta przyspiesza rozwój techniki). Zatem na tym polu nie ma się czym martwić.
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.

Awatar użytkownika
kaj
Kadet Pirx
Posty: 1266
Rejestracja: śr, 28 wrz 2005 13:50

Post autor: kaj »

Małgorzata pisze:
kaj pisze:To kiedy nie było: dekadencji, armii najemnych, upadku kultury wysokiej, rozmydlenia elit, relatywizacji wartości....?
We wczesnym paleolicie, na przykład...?
Heidegger się kłania. On kryzys kultury widział w rewolucji neolitycznej. Drzewiej, w czasach kamienia łupanego, lepiej bywało.

Awatar użytkownika
Alfi
Inkluzja Ultymatywna
Posty: 20009
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29

Post autor: Alfi »

flamenco108 pisze: 1. System społeczny - w rozkładzie. Brak wyraźnego rozwarstwienia, przenikanie pomiędzy jeszcze jakoś istniejącymi warstwami (opartymi głównie o pieniądze i władzę - politykę) bez ograniczeń. W przeciwieństwie do systemu z momentu wybuchu Rewolucji Francuskiej, kiedy przenikalność pomiędzy warstwami była znikoma.
Gdzież ta przenikalność? Nie ma tylko barier prawnych, które by ją blokowały. Bariery materialne są i skutecznie ją ograniczają. Pozycja społeczna jest w zasadzie dziedziczna, drogi awansu to szołbiznes, produkcja niektórych używek i pobieranie okupu za tzw. ochronę. I to jest zresztą podstawowy mechanizm "elitotwórczy". Ewentualnie można jeszcze awansować z chłopa pańszczyźnianego na lokaja... eee, chciałem powiedzieć: z robola na japiszona. Ten drugi ma więcej kasy, żeby się schlać, ale mniej czasu, żeby potem wytrzeźwieć.
Może zbyt dosadnie... Ale co prawda, to prawda.
flamenco108 pisze: jedyne, czym kultura współczesna różni się od czasów poprzednich, to tym, że staniała i upowszechniła się. Stała się popularna - a stąd pojawiły się zjawiska dotychczas marginalne i elitarne - mody i rotacja tychże.
Kultura oderwała się od szeroko pojętych potrzeb estetycznych. Tylko kultura masowa zachowała związek z nimi - ale to poziom dość niski. A kultura rzekomo elitarna popadła w skrajny kabotynizm.
flamenco108 pisze: przybyło zarówno twórców kultury jak i jej konsumentów. Uważa się, że rozmyły się i uległy zrelatywizowaniu schematy wartości. Myślę, że wywołane to jest powszechnym dostępem do wiedzy i powszechności kształcenia. Więcej ludzi oddaje się autorefleksji, więcej poglądów się miesza.
W średniowieczu elity i plebs oklaskiwały tych samych żonglerów na jarmarkach. Potem, w miarę różnicowania się gustów na plebejskie i dworskie, dochodziło do swego rodzaju dyfuzji pionowej, w górę i w dół: plebejskie formy rozrywki czerpały z kultury dworskiej, a ta wybierała i szlifowała to, co uznała za godne uwagi tam w dole. Gdzieś bodaj od XVIII wieku ten mechanizm zaczął szwankować.
flamenco108 pisze: Z drugiej strony następuje dyfuzja dotychczas oddzielonych od siebie kultur - europejskiej i azjatyckiej, a ta ostatnia relatywizm uprawia już od 2000 lat.
Dyfuzja zawsze była, tylko w ograniczonym zakresie i zachodziła w wolnym tempie. Zupełne otwarcie rzeczywiście jest nowością. Równocześnie jednak ona się często ogranicza do zjawisk drugorzędnych i powierzchownych. Jak choćby różne ruchy pseudoreligijne, gdzie jakiś guru Premadasa czy Karmadlapsa oferuje oświecenie i dotknięcie absolutu małym palcem lewej nogi.
flamenco108 pisze: Zasoby - jeszcze długo nie ulegną wyczerpaniu, o ile nie dojdzie do kraksy cywilizacyjnej (w stylu meteoryt, ale nie wojna - ta przyspiesza rozwój techniki). Zatem na tym polu nie ma się czym martwić.
Ropy wystarczy na kilkadziesiąt lat. I zawsze znajdzie się takie czy inne lobby, które w imię racjonalności ekonomicznej (czyli w imię krótkoterminowych zysków) przeciwstawi się próbom inwestowania w źródła alternatywne. A potem może być trochę za późno.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.

Awatar użytkownika
kaj
Kadet Pirx
Posty: 1266
Rejestracja: śr, 28 wrz 2005 13:50

Post autor: kaj »

Alfi pisze: W średniowieczu elity i plebs oklaskiwały tych samych żonglerów na jarmarkach. Potem, w miarę różnicowania się gustów na plebejskie i dworskie, dochodziło do swego rodzaju dyfuzji pionowej, w górę i w dół: plebejskie formy rozrywki czerpały z kultury dworskiej, a ta wybierała i szlifowała to, co uznała za godne uwagi tam w dole. Gdzieś bodaj od XVIII wieku ten mechanizm zaczął szwankować.
Ale minnesaengerów to na jarmarkach nie słuchano, ani nie czytano po chałupach Hildegardy z Bingen - to było dla waskiego kręgu. Zawsze była kultura popularna i niszowa. teraz tez osoby z doktoratami ogladaja tokszoły i inne bigbradery. Ale na koncerty muzyki Luigiego Nono chadza garstka.

Awatar użytkownika
flamenco108
ZakuŻony Terminator
Posty: 2229
Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
Płeć: Mężczyzna

Post autor: flamenco108 »

Alfi pisze: Gdzież ta przenikalność? Nie ma tylko barier prawnych, które by ją blokowały. Bariery materialne są i skutecznie ją ograniczają. Pozycja społeczna jest w zasadzie dziedziczna, drogi awansu to szołbiznes, produkcja niektórych używek i pobieranie okupu za tzw. ochronę. I to jest zresztą podstawowy mechanizm "elitotwórczy". Ewentualnie można jeszcze awansować z chłopa pańszczyźnianego na lokaja... eee, chciałem powiedzieć: z robola na japiszona. Ten drugi ma więcej kasy, żeby się schlać, ale mniej czasu, żeby potem wytrzeźwieć.
Pomyłka. Kiedyś przynależność do określonej grupy-warstwy społecznej definiowana była głównie powinnościami, a nie przywilejami. Nie każdy szlachcic cieszył się przywilejami swojego stanu (np. własna ziemia i poddani), ale na każdym spoczywała powinność słuzby wojskowej. A teraz, jak widać też w cytacie, z jakiegoś powodu uważa się, że w przynależności do danego stanu najważniejsze są prawa, jakie z niego płyną. Dzisiaj, przynajmniej teoretycznie, wszyscy mają te same powinności - załatwia się to poprzez płacenie podatków i parę innych drobiazgów. Natomiast przywileje, których prawo generalnie nie reguluje, są pozaprawne i wypływają z zasobów resury, znajomości, władzy, sławy etc. czyli z tego, co zawsze.
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.

Awatar użytkownika
kaj
Kadet Pirx
Posty: 1266
Rejestracja: śr, 28 wrz 2005 13:50

Post autor: kaj »

Czyli jest tak jak było, tylko bardziej. A będzie jeszcze bardziej.
I zawsze znajdzie się takie czy inne lobby, które w imię racjonalności ekonomicznej (czyli w imię krótkoterminowych zysków) przeciwstawi się próbom inwestowania w źródła alternatywne.
Badac i inwestowac możesz w co tam chcesz. Problem w tym, że przy obecnym stanie technologii ropy niczym sensownym zastapić sie nie da. jednak koncerny łożą dużą forse w badania nad alternatywą. We własnym interesie. Żadnego spisku iluminatów tu nie ma.

Awatar użytkownika
Alfi
Inkluzja Ultymatywna
Posty: 20009
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29

Post autor: Alfi »

kaj pisze: Ale minnesaengerów to na jarmarkach nie słuchano, ani nie czytano po chałupach Hildegardy z Bingen - to było dla waskiego kręgu.
Hildegardy z Bingen nie czytała też arystokracja (poza paroma dziwakami), nie mówiąc już o prostym rycerstwie. W tych sferach czytywało się raczej Tristana i Izoldę. A minnesaengerzy uszlachetniali i twórczo rozwijali rytmy pierwotnie plebejskie.
kaj pisze: Zawsze była kultura popularna i niszowa. teraz tez osoby z doktoratami ogladaja tokszoły i inne bigbradery. Ale na koncerty muzyki Luigiego Nono chadza garstka.
A po obejrzeniu tokszołu facet z doktoratem poczuwa się do obowiązku oklaskiwania Nieznalskiej, bo noblesse oblige.
flamenco108 pisze: Pomyłka. Kiedyś przynależność do określonej grupy-warstwy społecznej definiowana była głównie powinnościami, a nie przywilejami. Nie każdy szlachcic cieszył się przywilejami swojego stanu (np. własna ziemia i poddani), ale na każdym spoczywała powinność słuzby wojskowej.
To tylko teoria. Dorobiona ex post. Przywileje zawsze były ważniejsze niż powinności. Nawet w chansons de geste można coś na ten temat znaleźć.
A całkowite rozejście się przywilejów i powinności skutkuje rewolucją (Francja).
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.

ODPOWIEDZ