nimfa bagienna pisze: Tak dziala kompozycja prozy autora, o ktorym mowa w tym watku. Uwaga czytelnika zatrzymuje sie nie na tresci, tylko na kontrapunktach. Jest ich niewiele i sa starannie dobrane. Cala socjotechnika na tym sie opiera.
A ja jestem taki Piekara-worshipper. Dla mnie jego twórczość jest genialna. Inna sprawa że ja nie jestem wymagający - wystarczy że coś ma fabułe która do mnie trafia a jest już fajne i super mimo języka w którym jest pisane i różnych tego typu rzeczy. Mimo tego że co chwile leje sie tam krew albo sperma to mi to absolutnie odpowiada ;] Byle więcej takich ^^.
Krew i spermę to chyba można sobie załatwić we własnym zakresie? :) Nie mówię, że książka tu sie do niczego nie nada (przed chwilą skaleczyłam się właśnie kartką powieści), niemniej z tego, co mi o życiu wiadomo, nie jest to rekwizyt niezbędny w tej kwestii. Może dlatego osobiście wolałabym, żeby w książkach było tzw. "coś więcej".
To tylko tak na marginesie. Abstrachując od cyklu o Mordimerze, bo tam to był jeszcze i koń.
Tak, ale są książki w których jest "coś więcej" i są książki w których tego nie ma. Oba rodzaje są potrzebne, człowiek czasem potrzebuje czegoś więcej a czasem sie chce odystresywować. No.
He he he, Celofyzie, zdaje mnie się, że książki, w których jest jedynie krew i sperma mają swoją osobną półeczkę w księgarniach :P i chyba oznaczenia na okładkach :p
Ale cudnie skomponowane. Naprawdę pięknej urody struktura. I bardzo dobra strategia reklamowa. Znaczy, coś więcej jest, nieprawdaż? Niewiele książek może się tym poszczycić.
A ontopicznie - Piekara przechodził mi obojętnie. Rozrywka, jaką są książki, jest dla mnie opcją, w której u czytelnika działają takie układy, jak umysł, wyobraźnia - i emocje.
Z Piekary, to "Ponury Milczek". Bardzo dobre. Potem już, niestety, nic.
Choć i ten utwór mocno mi się kojarzy z obcym opowiadaniem - chyba czytanym w antologii czterotomowej (biała, z PRL, przekrój przez opowiadania anglojęzyczne - za cholerę, oczywiście, nie pamiętam tytułu, bo mi się myli z R. Calloisa artykułem o literaturze fantastycznej). Ale i tak mi się podoba.
Małgorzata pisze: Z Piekary, to "Ponury Milczek". Bardzo dobre. Potem już, niestety, nic.
Choć i ten utwór mocno mi się kojarzy z obcym opowiadaniem - chyba czytanym w antologii czterotomowej
Może z "księżycową ćmą" Jacka Vance'a?
"A thousand nations of the Persian Empire descend upon you. Our arrows will blot out the sun"
"Then we will fight in the shade"
Tak! TO była "Droga do SF" Gunna! Wiem, gdzie ją mam na półce... (Wcale nie obok "Odpowiedzialności i stylu", gdzie jest "Od baśni do SF", nie).
Nieważne. Tak jest. To tam. I chyba Vance, rzeczywiście. Pewnego dnia nauczę się pamiętać adresy bibliograficzne. Ale jeszcze nie teraz...:)))
Azver pisze:Może z "księżycową ćmą" Jacka Vance'a?
Drugi mistrz niedopowiedzeń na Forum :D
(Lafcadio ma legitymację z numerem 0001, sorki)
"Anyone who's proud of their country is either a thug or just hasn't read enough history yet" (Richard Morgan, Black Man)
"Jak ktoś chce sypiać ze skunksami, niech nie płacze, że mu dzieci śmierdzą" (Etgar Keret)
Czy chodzi o to stare opowiadanie, które przed ok. 15 laty było zamieszczone w Feniksie?
Bo jeśli tak, to zgadzam się z Szanownymi Przedmówcami.
Jak to się ładnie mówi, inspirację od plagiatu dzieli cienka, czerwona linia.
:D
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.
Ale Dukaj Piekary bronił jak niepodległości, twierdząc, że Jacek zabrał się do tematu od strony, którą Jack zostawił odłogiem poniekąd... Bogiem a prawdą, tu mnie zadziwił - przecież nawet puenta była literalnie TAKA SAMA. Z czego wniosek oczywisty jest taki, że Dukaj jest człowiekiem dobrej woli, a o mnie nie da się tego powiedzieć :D
"Anyone who's proud of their country is either a thug or just hasn't read enough history yet" (Richard Morgan, Black Man)
"Jak ktoś chce sypiać ze skunksami, niech nie płacze, że mu dzieci śmierdzą" (Etgar Keret)