Dawid Juraszek, dla przyjaciół Gustaw G. Garuga
Moderator: RedAktorzy
- Gustaw G. Garuga
- Psztymulec
- Posty: 940
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
- Płeć: Mężczyzna
- Gustaw G. Garuga
- Psztymulec
- Posty: 940
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
- Płeć: Mężczyzna
Wróciłem do kraju rodzinnego i po przerwie - zbyt długiej, przyznaję - wrzucam na stronę nowe felietony w liczbie pięciu sztuk, w tym dwa niewydrukowane:
Chińska grypa
Jak nie urok, to sraczka, głosi ludowa mądrość. W mojej wersji brzmi ona: „Jak nie SARS, to ptasia grypa, względnie świńska”. Jak to jest, że za każdym razem w Chinach czeka na mnie inne choróbsko?
Smak nie w smak
„Czy polska kuchnia też jest taka ostra jak nasza?” „Nie.” „O, to kuchnia szanghajska będzie wam smakować!” „Dlaczego?” „Bo jest słodka!”
Egzamin z życia
Egzamin ustny to dla studentów stres – a dla mnie szansa. Pod pretekstem pytań sprawdzających znajomość angielszczyzny mogę dowiedzieć się wiele migiem i hurtem.
Już za cztery lata...
...Chiny będą mistrzem świata! Tutaj nikt tak nie śpiewa. Zanim piłkarze Państwa Środka dochrapią się choćby gry w fazie grupowej, minąć może nawet pokolenie.
Gdyby nie Mur...
„Chciałabym jechać do Polski, bo ludzie tam chodzą w drewnianych butach i wszędzie rosną tulipany!” Przyjmuję ten cios z podniesionym czołem – nie pierwszy raz „Poland” myli się Chińczykom z „Holland”.
http://www.juraszek.net/czytelnia_felietony.html
Do końca cyklu zostały jeszcze dwa teksty - i szlus!
Chińska grypa
Jak nie urok, to sraczka, głosi ludowa mądrość. W mojej wersji brzmi ona: „Jak nie SARS, to ptasia grypa, względnie świńska”. Jak to jest, że za każdym razem w Chinach czeka na mnie inne choróbsko?
Smak nie w smak
„Czy polska kuchnia też jest taka ostra jak nasza?” „Nie.” „O, to kuchnia szanghajska będzie wam smakować!” „Dlaczego?” „Bo jest słodka!”
Egzamin z życia
Egzamin ustny to dla studentów stres – a dla mnie szansa. Pod pretekstem pytań sprawdzających znajomość angielszczyzny mogę dowiedzieć się wiele migiem i hurtem.
Już za cztery lata...
...Chiny będą mistrzem świata! Tutaj nikt tak nie śpiewa. Zanim piłkarze Państwa Środka dochrapią się choćby gry w fazie grupowej, minąć może nawet pokolenie.
Gdyby nie Mur...
„Chciałabym jechać do Polski, bo ludzie tam chodzą w drewnianych butach i wszędzie rosną tulipany!” Przyjmuję ten cios z podniesionym czołem – nie pierwszy raz „Poland” myli się Chińczykom z „Holland”.
http://www.juraszek.net/czytelnia_felietony.html
Do końca cyklu zostały jeszcze dwa teksty - i szlus!
- Gustaw G. Garuga
- Psztymulec
- Posty: 940
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
- Płeć: Mężczyzna
I to by było na tyle jeśli chodzi o cykl felietonów dla Dziennika Polskiego. Gdybym miał jeszcze kiedyś pisać coś podobnego, to raczej chyba nie w formie drukowanej - za dużo ograniczeń. Może jakiś blog?...
Ostatni felieton traktuje o pewnym mieście i jego niepewnej pozycji:
Na granicy
Sloganowa mądrość głosi, że Hongkong to miejsce, gdzie Wschód spotyka się z Zachodem. Bliższa prawdy byłaby jednak refleksja, że Wschód z Zachodem się tu zmaga.
Całość na http://www.juraszek.net/czytelnia_felie ... ml#granica
Ostatni felieton traktuje o pewnym mieście i jego niepewnej pozycji:
Na granicy
Sloganowa mądrość głosi, że Hongkong to miejsce, gdzie Wschód spotyka się z Zachodem. Bliższa prawdy byłaby jednak refleksja, że Wschód z Zachodem się tu zmaga.
Całość na http://www.juraszek.net/czytelnia_felie ... ml#granica
- Gustaw G. Garuga
- Psztymulec
- Posty: 940
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
- Płeć: Mężczyzna
Dzisiaj premierę ma "Opowieść ojca. Przez mongolskie stepy w poszukiwaniu cudu" - książka, którą miałem przyjemność tłumaczyć. Jest to relacja z wyprawy do Mongolii, jaką przedsięwzięło amerykańsko-brytyjskie małżeństwo, aby pośród stepów i szamanów szukać leku dla autystycznego syna. Opowieść autentyczna, choć czasem trudno w nią uwierzyć.
- Gustaw G. Garuga
- Psztymulec
- Posty: 940
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
- Płeć: Mężczyzna
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
- Gustaw G. Garuga
- Psztymulec
- Posty: 940
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
- Płeć: Mężczyzna
Odkładając na bok kwestie języku, stylu itepe, tłumaczyło mi się tę książkę dobrze z prostego powodu - traktuje otóż ona o prawdziwych ludziach z prawdziwymi problemami. Czułem, że przekładając na polski taki kawałek prawdziwego życia mogę pomóc ludziom borykającym się z wyzwaniami podobnymi do tych, przed jakimi stanął autor. Zresztą mam już sygnały, że tak może rzeczywiście być - znajomy Mamy, który ma w rodzinie dziecko autystyczne, bardzo się zainteresował i teraz właśnie czyta. Jakże to inne od pracy nad taką jałową i narcystyczną brandzlerką erudycyjną, jaką jest Aegipt Crowleya.
- nosiwoda
- Lord Ultor
- Posty: 4541
- Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
- Płeć: Mężczyzna
- Gustaw G. Garuga
- Psztymulec
- Posty: 940
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
- Płeć: Mężczyzna
A od czego Allegro? :D
A serio, byłoby w złym guście krytykować książkę w trakcie jej tłumaczenia. Wydawcy byłoby przykro! Teraz jednak, skoro już się rozstaliśmy, czuję się zwolniony z tajemnicy translatorskiej ;-) Crowley bez wątpienia zna świat i ludzi, potrafi też pisać piękne zdania, ale tak naprawdę nie ma nic szczególnego do powiedzenia, więc w ramach oszczędności rozdmuchuje jeden pomysł do rozmiarów gargantuicznych. Robi to zarazem w sposób sprawiający wrażenie, że coś więcej się za tym kryje, że zaraz-zaraz coś się okaże... ale nie okazuje się nic, i jedyne, co zostaje czytelnikowi, to właśnie to poczucie, że może wreszcie coś... Przy tym wszystkim serwuje erupcje erudycji nie tyle olśniewające, co onieśmielające. Tylko tym potrafię sobie wytłumaczyć brak negatywnych recenzji cyklu w internecie. Zwyczajnie wstyd czepiać się książki tak "mądrej", bo jeszcze wyjdzie człowiek na głupka. Jedyna umiarkowanie negatywna recenzja, jaką znalazłem, konstatowała, że pomysł starczyłby na jedną powieść zamiast czterech. Zresztą to w ogóle inna rzecz, jak trudno w anglojęzycznym internecie znaleźć negatywną recenzję czegokolwiek. Wszyscy tak słodko wszystkim kadzą, że człowiek az tęskni do bezinteresownie złośliwych polskich "recek" ;D
A serio, byłoby w złym guście krytykować książkę w trakcie jej tłumaczenia. Wydawcy byłoby przykro! Teraz jednak, skoro już się rozstaliśmy, czuję się zwolniony z tajemnicy translatorskiej ;-) Crowley bez wątpienia zna świat i ludzi, potrafi też pisać piękne zdania, ale tak naprawdę nie ma nic szczególnego do powiedzenia, więc w ramach oszczędności rozdmuchuje jeden pomysł do rozmiarów gargantuicznych. Robi to zarazem w sposób sprawiający wrażenie, że coś więcej się za tym kryje, że zaraz-zaraz coś się okaże... ale nie okazuje się nic, i jedyne, co zostaje czytelnikowi, to właśnie to poczucie, że może wreszcie coś... Przy tym wszystkim serwuje erupcje erudycji nie tyle olśniewające, co onieśmielające. Tylko tym potrafię sobie wytłumaczyć brak negatywnych recenzji cyklu w internecie. Zwyczajnie wstyd czepiać się książki tak "mądrej", bo jeszcze wyjdzie człowiek na głupka. Jedyna umiarkowanie negatywna recenzja, jaką znalazłem, konstatowała, że pomysł starczyłby na jedną powieść zamiast czterech. Zresztą to w ogóle inna rzecz, jak trudno w anglojęzycznym internecie znaleźć negatywną recenzję czegokolwiek. Wszyscy tak słodko wszystkim kadzą, że człowiek az tęskni do bezinteresownie złośliwych polskich "recek" ;D
- Achika
- Ośmioł
- Posty: 609
- Rejestracja: pt, 22 sie 2008 09:23
Ale przecież "prawdziwość" książki wcale nie stanowi o jej wartości literackiej. W wakacje usiłowałam przeczytać "Człowieka, który słucha koni" - owszem, dzieło opowiada o prawdziwych przeżyciach autora, ale czytać się tego nie da, chyba, że ktoś ma wyjątkową tolerancję na suchy, toporny język - nawet tak fascynujące rzeczy, jak podglądanie z ukrycia stada dzikich mustangów autor potrafi napisać nudno niczym protokół z kontroli NIK-u.Gustaw G. Garuga pisze:Odkładając na bok kwestie języku, stylu itepe, tłumaczyło mi się tę książkę dobrze z prostego powodu - traktuje otóż ona o prawdziwych ludziach z prawdziwymi problemami.
Było pokolenie X, teraz jest pokolenie Ctrl + X.
- nosiwoda
- Lord Ultor
- Posty: 4541
- Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
- Płeć: Mężczyzna
Achiko, protokoły z kontroli NIK mogą być bardzo ciekawe <foch> (nie, żebym był z NIK).
<mdleje>
Zwłaszcza nie dubelek????!??!
<mdleje powtórnie>
Czyżbyś sugerował... nie, to niemożliwe, ale.. czyżbyś sugerował, żebym... sprzedał KSIĄŻKĘ??!?!!!?!Gustaw G. Garuga pisze:A od czego Allegro? :D
<mdleje>
Zwłaszcza nie dubelek????!??!
<mdleje powtórnie>
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA
- Gustaw G. Garuga
- Psztymulec
- Posty: 940
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
- Płeć: Mężczyzna
Achiko, dlatego kwestie języka czy stylu zostawiłem na boku. Książka notabene źle napisana nie jest, ot, przeciętnie, ale w porównaniu z literacko wysmakowanym, a całkowicie pustym dziełem Crowleya "Opowieść ojca" dostarczyła mi dużo zawodowej przyjemności - bo czułem, że tłumaczę coś, co ma cel i sens.
nosiwodo, posypuję głowę popiołem...
nosiwodo, posypuję głowę popiołem...
- Harna
- Łurzowy Kłulik
- Posty: 5588
- Rejestracja: ndz, 05 mar 2006 17:14
Gustawie, a powiedz, jak wygląda od strony technicznej takie "współtłumaczenie", praca kilku tłumaczy nad jedną książką? :-)
– Wszyscy chyba wiedzą, że kicający łurzowy kłulik to zapowiedź śmierci.
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!