Może na początek - jak ktoś się tym IQ poczuł dotknięty to przpepraszam bardzo . Rzeczywiście - powinienem to jakoś inaczej sformuować.
Marcin Przybyłek pisze:
Jarku - za dużo założeń w Twoim wywodzie o grach. Jedno na drugim w zasadzie, poczynając od pierwszego terminu, jakim jest "typowa gra". Nie mam pojęcia, czym jest firma M$.
M$ to Microsoft :))
Typowa gra to taka która ma duży target graczy, jest bardzo prosta w fabule albo jej wręcz nie posiada. Wg danych z sieci jakieś takie sieciowe bzdurki,
wybitnie prymitywne w treści za to bardzo bogate w środowisko graficzne, strzelasz do terorrystów albo coś w tym stylu, miały w szczytach target ponad 5 milionów graczy (dane co prawda z sieci ale chyba realne). A to był rok 2002-2003! To się cały czas rozszerza przecież. I cały czas prymitywizuje. Superosiągnięcie bo silnik gry w Wiedźminie obsługuje wiatr (tak pisali na sieci na Blenderze, jeszcze mi gracze tego nie przywieźli). No szok po prostu :) Następna będzie wtyczka w kręgosłup (oczywiście w przenośni) bo tak najtaniej i najprościej. Przewaliłem kiedys pół nocy na IRC z jednym maniakiem broniąc rozpaczliwie jako ostani mohikanin nieingerencyjnego środowiska sprzęgającego i rozbudowując je do absurdu. Wanna z aktywnym płynem w rodzaju tego 'piasku' z 'Niezwyciężonego' Lema jako elementem sprzęgającym (obrastasz w to - całość zanurzona w płynie, sterowanie na EM, zasilanie poprzez ciecz i ten piasek). I padłem. Na wrażeniach dotykowych (nawet z mikroelementami się nie da), na ograniczeniach ruchowych (nie można być zwierzakiem na 4 łapach powiedzmy) i podobnie. Będzie wtyczka. Jak w Twoich opkach albo na eXistenZ. Oby tylko do gier.
Marcin Przybyłek pisze:
Nie będę więc polemizował, może tylko rzucę tak, dla gimnastyki umysłowej, że taka na przykład "strzelanka" i to w dodatku sieciowa, jaką jest gra
Szkoda że nie chcesz polemizować.
Można robić coś innego zamiast grać co więcej rozwinie umysł.
Programować, konstruować, podyskutować na sieci, pokrytykować co niektórych :) Zrobić jakiś kurs, wykazać się, zmienić pracę. Włączyć w ruch Open Source.
Pograć w coś wartościowego, szachy, go. Popisać własną grę.
A nie siedzieć przy ekranie i łupać do piksli - co w tym wartościowego?
Nie przesadzajmy z tym rozwojem, jakoś przekonany nie jestem. Skoro trzymanie knypla w łapie i duszenie na tester rozwija to programowanie i czytanie musi jeszcze bardziej. Albo jakiś sport, przejść się z psem albo w ładny dzień z teleskopem za miasto. No ja rozumiem - te dwa ostatnie czasu i warunków wymagają. Sam mam z teleskopem problem. Pewnej wolności, niezależności. Gry już niekoniecznie. Zamiast pisać odpowiedź - walę do pikseli.
Zdaje się że jest już coś koło miliona userów silnie uzależnionych od gier (głównie Japonia). Dane też z sieci ale zawsze. Ekstrema w postaci morderstw z powodu utraty miecza a właściwie paru komórek pamięci jakiegos serwera bo to virtual był totalny to pomijam bo tu może być o wiele więcej czynników i zapewne było (mnie zaszokowało głównie że ten miecz był wirtualny i nie piszcie mi czasem o banku internetowym w ripoście bo to jednak duża różnica jest, chociażby prawna, pozatym chodziło o sumę rzędu 500$ - nawet w takiej katastrofie totalnej jak RP nie jest to majątek). Przez uzależnienie to rozumie trudności z działaniem w życiu na poziomie podstawowym (a nie bycie dziwakiem, odludkiem czy jeszcze inaczej bo dla mnie to normalne) typu samodzielne zarabianie na siebie w sytuacji kiedy _można bez problemu to robić i nie istnieją żadne racjonalne przyczyny i przeciwskazania_. Oczywiście uzależnić się można praktycznie na wszystko. Tak powiedzmy. Nie słyszałem o milionach które mają elementarne problemy z funkcjonowaniem w ogóle (graczy utrzymują przyjaciele czy podobnie) bo przykładowo programuja niezarobkowo, używają Open Source, czytają książki czy piszą powieści albo obserwuja niebo przez teleskop. Było parę przypadków uzależnień od IRC (z takich co znam) ale to margines. Pozatym kończyło się w zasadzie ewentualnie wylotem z pracy (za ircowanie głównie) a nie dysfunkcja podobną do zaćpania.
I jeszcze jedno. Dla mnie nie jest żadnym problemem że milion sobie nie radzi bo wpadł w uzależnie z powodu jakiś piksli na ekranie. Pod jednym warunkiem - że to była jednak w miare samodzielna decyzja w racjonalnym wykonaniu. A nie efekt całkowicie błędnej konstrukcji społeczeństwa. Z grami jako substytutem pseudoszczęścia rozpowszechnianym czy przyzwalanym do rozpowszechniania przez rządzącą klikę. Mającą radochę z samego rządzenia. Bo tak mi typowe gry zaczynają wyglądać. Jako jeden z tysięcy elementów - ale zawsze (przecież nie twierdzę że to jakiś wyjątkowy element w układance - to jest jeden z licznych i nawet nie bardzo znaczący). Co dawali kiedyś prymitywnym ludom na wymiane? W Open Source są tysiące programów, niektore to przeboje wręcz niesamowite. Systemy (w pewnych zastosowaniach Windows przy nich to zabawka), klastry liczące, środowiska SMP, obsługa sieci, kompilatory języków, bazy danych, środowisko X11, systemy wbudowane, matematyczne i podobne naukowe programy na poważnie. Gier jest bardzo mało. Głównie studenckie projekty zaliczeniowe, jakieś zabawy w programowanie znudzonych gości i (najwięcej) to adaptacje komercyjnych produktów, często z delikatnym lub mniej szturchnięciem licencji. Nie zastanawiałeś się dlaczego?
ps
Tego Fijałkowskiego czytałeś czy nie?
I zobacz sobie przy okazji film 'Mindwarp' jak nie znasz.
Acha - ja grałem. Piratami. Jedynymi w życiu (na własnych/ powierzonych kompach). Za czasów Spectrum i na Spectrum. W tą bzdurę o gościu co sie w nocy zmieniał w wilkołaka i łaził po zamku zbierając produkty do uwalniającej go z tego mikstury (ciekawe po co, jakoś te przemiany specjalnie mu nie szkodziły :) Troche grałem, oczywiście z kodem wpisania nieśmiertelności po paru popisowych klęskach. Później był troszke 'Tir na Nog', jakaś taka tekstówka (wzorowana chyba na jednej z pierwszych gier w ogóle na kompy - data co najmniej wczesne 70 poprzedniego wieku - Adwenture lubi mieć w tytule) i jakieś bliżej niesprecyzowane zadanie, najwięcej w szachy (często z ojcem - ja jako przystawka do obsługi kompa i szachownicy). Szachy sa fajne i lubie do dziś (open source naturalnie). Mam braki czasowe ale interesuja mnie też RPG (głównie poprogramować - jakies takie fajne wrażenie się ma). Te nowe typowe graficzne to mnie nudzą już na etapie wczytywania się, pozatym zazwyczaj wymagają specjalizowanego sprzętu. I systemu operacyjnego pewnej firmy z zadatkami na Orwela którego nie mam na stanie również w obu pracach zawodowych :) Za to fajnie poobserwować graczy, niezły ubaw jest. Czasami mi dają pograć chwilke w nowości (już skonfigurowane i odpalone, oczywiście zawsze się upewniam czy maja nagrany status bo lamer ze mnie przedni i nie wytrzymuje więcej niż kilka ciosów albo sie nudzę).
I podziwiam jak przewalają forsę na sprzęt (i to w żadnym przypadku nie w sytuacjach gdy naprawdę nie wiadomo co z nią w ogóle robić). A jaki ubaw jest nieraz w dyskusji z takim :)) Taki trochę żałosny.
Bo coś nie tak jest z ludzkością, zamiast budować kosmiczną cywilizację wiedzy, rozwijać się, grzęźniemy w biurokracji, zmęczeniu i złudzeniach. I będzie w końcu klapa.