Gamedec i jego alter-ego Marcin Przybyłek
Moderator: RedAktorzy
- ElGeneral
- Mistrz Jedi
- Posty: 6089
- Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36
- Q
- Nexus 6
- Posty: 3255
- Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01
Przyjemny filmik, Marcinie.
A właśnie... metodą luźnych skojarzeń przypomniał mi o, również animowanych komputerowo, fajnych filimkach ze świata WH40k (tak, fragmentach lub trailerach gier, choć ponoć kręcą teraz tych "Ultramarines"), i jak klasyczny upierdliwy fan ;-) chciałem Cię wypytać o fascynację w/w światem. (Tym bardziej, że ja - od czasu lektury "Oka Terroru" Bayley'a - też się tym światem fascynuję.)
ps. jestem tu m.in. ciekaw Twojej opinii o "Oku...", które krytyka u nas raczej zjechała (pytanie, ile w tym winy nie(zbyt)udolnego przekładu), co interesuje mnie tym bardziej, że Bayley'a pamiętam sprzed lat ("Kurs na zderzenie") i uznałem go wtedy za b. pomysłowego autora
A właśnie... metodą luźnych skojarzeń przypomniał mi o, również animowanych komputerowo, fajnych filimkach ze świata WH40k (tak, fragmentach lub trailerach gier, choć ponoć kręcą teraz tych "Ultramarines"), i jak klasyczny upierdliwy fan ;-) chciałem Cię wypytać o fascynację w/w światem. (Tym bardziej, że ja - od czasu lektury "Oka Terroru" Bayley'a - też się tym światem fascynuję.)
ps. jestem tu m.in. ciekaw Twojej opinii o "Oku...", które krytyka u nas raczej zjechała (pytanie, ile w tym winy nie(zbyt)udolnego przekładu), co interesuje mnie tym bardziej, że Bayley'a pamiętam sprzed lat ("Kurs na zderzenie") i uznałem go wtedy za b. pomysłowego autora
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas
Filmik miło zaskoczył. Spodziewałem się czegoś takiego: http://www.youtube.com/watch?v=JC7WGD8PaP4
- Marcin Przybyłek
- Mamun
- Posty: 107
- Rejestracja: pt, 13 paź 2006 09:40
Gata, pamiętam, z otworkami :)
Kocurze, Ebolo, Shimazu, cieszę się, że film przypadł do gustu. Ja mam pod jego adresem kilka zastrzeżeń, ale ostatecznie może być ;).
Q, bardzo ciekawe wolne skojarzenia ;).
Co do "Oka terroru": moim zdaniem to chyba najlepsza powieść o świecie Wh40k. Napisana z wyobraźnią, pogłębiona, naprawdę znakomita. Bayley zapłodnił to uniwersum, dodał od siebie mnóstwo. Jego idea, że bogowie chaosu zostali stworzeni przez ludzi (ich myśli) jest dzisiaj kanonem w Wh40k. Intryga, wizje, postacie, wszystko jest fantastyczne. Oczywiście przekład jest fatalny, fatalny, fatalny. To właśnie po lekturze tego dzieła przerzuciłem się na oryginały.
Bardzo do gustu przypadły mi ostatnie dwa tomy sześcioksiągu o Ragnarze. O, to także była lektura arcyprzyjemna, ale Oka chyba nie przebiła... No, może dorównała gdzieniegdzie... :).
Kocurze, Ebolo, Shimazu, cieszę się, że film przypadł do gustu. Ja mam pod jego adresem kilka zastrzeżeń, ale ostatecznie może być ;).
Q, bardzo ciekawe wolne skojarzenia ;).
Co do "Oka terroru": moim zdaniem to chyba najlepsza powieść o świecie Wh40k. Napisana z wyobraźnią, pogłębiona, naprawdę znakomita. Bayley zapłodnił to uniwersum, dodał od siebie mnóstwo. Jego idea, że bogowie chaosu zostali stworzeni przez ludzi (ich myśli) jest dzisiaj kanonem w Wh40k. Intryga, wizje, postacie, wszystko jest fantastyczne. Oczywiście przekład jest fatalny, fatalny, fatalny. To właśnie po lekturze tego dzieła przerzuciłem się na oryginały.
Bardzo do gustu przypadły mi ostatnie dwa tomy sześcioksiągu o Ragnarze. O, to także była lektura arcyprzyjemna, ale Oka chyba nie przebiła... No, może dorównała gdzieniegdzie... :).
- Q
- Nexus 6
- Posty: 3255
- Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01
Jeśli można ciągnać tego offtopa... Zaskoczyła mnie bardzo polityka Copernicusa w zakresie tego (zwłaszcza tego), ale i innych przekładów. Przecież Bayley miał opinię jednego z czołowych "guru" brytyjskiej New Wave, a u Oramusa - kiedy tenże robil za czołowego rodzimego krytyka, takie czasy kiedyś były - zarobił (za "Kurs..") całkiem sporo gwiazdek. Takiemu Autorowi (nawet jeśli rację ma wieść gminna głosząca, że "Oko.." napisał dla mamony, by zapewnić sobie fundusze na walkę z chorobą, walkę przegraną jak się okazało) nie robi się świństwa i nie wydaję się jego powieści w sposób sprawiajacy wrażenie, że użyto na niej komputerowego auto-tłumacza. (Przecie już nieszczęsne pierwsze przekłady "Pana Światła" i "Kontaktu" są strawniejsze.)Marcin Przybyłek pisze:Co do "Oka terroru": moim zdaniem to chyba najlepsza powieść o świecie Wh40k. Napisana z wyobraźnią, pogłębiona, naprawdę znakomita. Bayley zapłodnił to uniwersum, dodał od siebie mnóstwo. Jego idea, że bogowie chaosu zostali stworzeni przez ludzi (ich myśli) jest dzisiaj kanonem w Wh40k. Intryga, wizje, postacie, wszystko jest fantastyczne. Oczywiście przekład jest fatalny, fatalny, fatalny. To właśnie po lekturze tego dzieła przerzuciłem się na oryginały.
Jestem - jak mawiają w Radyju - zbulserowany. I to do dziś, a czytałem "Oko.." dobrych parę lat temu. Tego co tłumoczył trza ukrzyżować na protonach. Zarżnąć taką rzecz.
A - jednak - mimo wszystko "Oko..." zrobiło na mnie wrażenie. Taki scenograficzny rozmach odnalazłem potem dopieor u innego Brytyjczyka - Mieville'a.
A jak znajdujesz Eisenhorna? Połknałem ostatnio całość (wszystkie trzy tomy wraz z opowiadaniami-łącznikami). Dla mnie czytadło, ale... nie pamiętam od ilu lat żadne czytadło nie pochłoneło mnie do tego stopnia, że po prostu musiałem je jak najszybciej doczytac do końca.Marcin Przybyłek pisze:Bardzo do gustu przypadły mi ostatnie dwa tomy sześcioksiągu o Ragnarze. O, to także była lektura arcyprzyjemna, ale Oka chyba nie przebiła... No, może dorównała gdzieniegdzie... :).
ps. no dobra nie nudzę juz offtopami, teraz mam pytanie o Twoje universum, powiedz proszę, całkiem szczerze, czy (wszech)świat Gamedeca budujesz wedle ustalonego planu czy też sam Ci się rozrósł w pisaniu oraz: czy puszczając do "NF" pierwsze opowiadanie wiedziałeś już, ze na tym się nie skończy...
I może jeszcze jedno: na ile swiadomie wpisałeś się w nurt odbudowywania rodzimej hardej SF ;-) (Dukaj-w-niektórych-wydaniach, W. Podrzucki, R. Kosik), a na ile... jakoś tak wyszło.
Edit był.
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas
- Marcin Przybyłek
- Mamun
- Posty: 107
- Rejestracja: pt, 13 paź 2006 09:40
Q, Eisenhorna mam, podobnie jak chyba większość omnibusów Wh40k, ale nie zajrzałem jeszcze, nie mam czasu... Próbuję przejść przez omnibus Ultramarines, ale albo jestem wieczorami zbyt zmęczony, albo jednak nie jest tak dobrze napisany jak chociażby saga o Ragnarze czy Oko...Q pisze: A jak znajdujesz Eisenhorna? Połknałem ostatnio całość (wszystkie trzy tomy wraz z opowiadaniami-łącznikami). Dla mnie czytadło, ale... nie pamiętam od ilu lat żadne czytadło nie pochłoneło mnie do tego stopnia, że po prostu musiałem je jak najszybciej doczytac do końca.
Skoro tak lubisz świat Wh40k, to pewnie ucieszy Cię wiadomość, że napisałem opowiadanie właśnie w tym dominium. Tytuł "Aquila, Aquila". Będzie zamieszczone w antologii SuperNOWEJ o kotach. Główny bohater, Aquila Rama, jest Konsyliarzem Tygrysiej Straży (wymyśliłem ten zakon na potrzeby opowiadania). Mam nadzieję, że Ci się spodoba :).
Te dwa pytania się łączą, prawda? Na wstępie - nie nudzisz mnie offtopami dotyczącymi Wh40k :).Q pisze:ps. no dobra nie nudzę juz offtopami, teraz mam pytanie o Twoje universum, powiedz proszę, całkiem szczerze, czy (wszech)świat Gamedeca budujesz wedle ustalonego planu czy też sam Ci się rozrósł w pisaniu oraz: czy puszczając do "NF" pierwsze opowiadanie wiedziałeś już, ze na tym się nie skończy...
Pytanie o ogólny plan jest zawsze trudne. Jeśli ktoś planuje swoje życie i chce być wykształcony, mądry, zamożny, to z pewnością ma pewne wyobrażenia, często mętne, nierzadko mylne w stosunku do tego, co osiągnie, nawet jeśli ostatecznie będzie mądry i zamożny, to i tak okaże się, że nie jest aktorem tylko scenarzystą, nie ma pięknej żony i trójki dzieci, tylko jest po rozwodzie i właśnie się dowiedział, że w Australii spłodził dzidziusia pewnej ledwie dojrzałej panience...
Planowałem coś wielkiego, coś o rozwoju człowieka w zmieniającej się rzeczywistości, o przemianach wewnętrznych i o wielkim uniwersum, mniej więcej tak dużym jak Star Wars. I chciałem dojść do tych ostatecznych rozmiarów oraz skończyć opowieść o rozwoju w kilku tomach opowieści. Takie były plany. Nie pamiętam, czy od samego początku, ale mam wrażenie, że tak. Postać Torkila jest, by tak rzec, idealnie wpasowana w moje gusta. Torkil mnie nie męczy, przeciwnie, jest dla mnie inspirujący.
Ale oczywiście nie miałem zaplanowanego całego gigantycznego (bo przecież gigantycznego, prawda?) scenariusza obejmującego tomy I - IV. Takie rzeczy rodzą się w bólach, miesiącami, latami. No, chyba, że ktoś jest geniuszem, ale szczerze mówiąc żadnego jakoś w życiu nie spotkałem i powoli zaczynam wątpić w takowych istnienie... ;)
Określenie "hard sf" trochę mnie drażni. Robi się z "hard" zaletę, wartość samą w sobie, zwłaszcza w kręgu miłośników fantastki. Ja po prostu lubię pisać o przyszłości, lubię ją sobie wyobrażać, a że coś mi każe przemyśliwać każdy szczegół, sprawdzać w źródłach, czytać naukowe opracowania, to przypadkiem zupełnym, niejako mimochodem, wychodzi to spójne, logiczne a nawet chwilami prawdopodobne i naukowe ;). Moim zdaniem najważniejsza jest nie jakaś "hardość" czy jej przeciwieństwo, ale WIZJA. To ona inspiruje, pociąga, wciąga, zasysa, inspiruje, wzmacnia, dodaje skrzydeł. Wizja. A nie osadzenie w takiej czy innej teorii. Zresztą gdy się pisze o przyszłości, nie powinno się bazować na dzisiejszych teoriach, bo one najprawdopodobniej zostaną przekształcone, przekroczone, czy być może zupełnie unieważnione / przedefiniowane.Q pisze:może jeszcze jedno: na ile swiadomie wpisałeś się w nurt odbudowywania rodzimej hardej SF ;-) (Dukaj-w-niektórych-wydaniach, W. Podrzucki, R. Kosik), a na ile... jakoś tak wyszło.
Czyli po prostu odpowiada mi taki estetyczny styl tworzenia owej wizji, który jest spójny, sprawia wrażenie dobrze osadzonego, nie "przegiętego", chociaż, jak wiesz, pozostawiłem sobie kilka metafizycznych furtek, które nie pozwalają zamknąć gamedecverse w klatce racjonalnej logiki. A że jest to przy okazji "hard"... tak wyszło :). Nie staram się pisać "w nurcie", pewnie jak większość twórców. To potem nurt się przypisuje do mnie ;).
- Q
- Nexus 6
- Posty: 3255
- Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01
Po pierwsze primo ;-) dziękuję za kompleksowe odpowiedzi :-).
1. Czy wymyśliłeś sobie nadmiarowy Zakon Pierwszej Fundacji, czy też wywodzą się od któregoś z oryginalnych zakonów? (Jeśli to drugie, od którego?)
2. Czy Games Workshop się nie czepnie?
3. Czy bliższa jest Ci wizja watsonowsko-bayley'owska, czy abnettowska? (Jednym słowem: czy trup ściele się gęsto a świat jest paskudny, czy jednak - wzorem Abnetta - łagodzisz wszystko co się tylko da.)
(Nawiasem mówiąc: "Star Treka" też lubię. Tego klasycznego, z TNG na czele. Więc jakbyś chcial napisać jeszcze coś osadzonego w "cudzym" świecie, to zamawiam ST ;-).)
Natomiast co do ostatnich zdań o teoriach, to tylko się mogę podpisać. Przy czym lubię jak owo przekroczenie i przekształcenie jest tak spójne jak we "Fiasku" nie przymierzając. (Mniej natomiast lubię robotę a'la Weber gdzie wprost widać, że Autor tworzy taką teorię jaka mu była najwygodniejsza.)
Nie lubię natomiast całkiem gdy - czym Dukaj, którego naogół b. cenię zeźlił mnie w "Perfekcyjnej..." - wprowadza się jakieś nowe, działające rzeczy (tam całą, dającą zresztą b. ciekawe efekty, meta-fizykę), które za cholerę nie są - nawet w naciągany sposób - wywiedzione z aktualnej naukowej rzeczywistości, a udają naukę.
Albo też robią swoje bohaterowie tytułowi, znienawidzeni czegoś przez graczy. Przynajmniej rodzimych.Marcin Przybyłek pisze:Próbuję przejść przez omnibus Ultramarines, ale albo jestem wieczorami zbyt zmęczony, albo jednak nie jest tak dobrze napisany jak chociażby saga o Ragnarze czy Oko...
Trzy pytanka techniczne:Marcin Przybyłek pisze:Skoro tak lubisz świat Wh40k, to pewnie ucieszy Cię wiadomość, że napisałem opowiadanie właśnie w tym dominium. Tytuł "Aquila, Aquila". Będzie zamieszczone w antologii SuperNOWEJ o kotach. Główny bohater, Aquila Rama, jest Konsyliarzem Tygrysiej Straży (wymyśliłem ten zakon na potrzeby opowiadania). Mam nadzieję, że Ci się spodoba :).
1. Czy wymyśliłeś sobie nadmiarowy Zakon Pierwszej Fundacji, czy też wywodzą się od któregoś z oryginalnych zakonów? (Jeśli to drugie, od którego?)
2. Czy Games Workshop się nie czepnie?
3. Czy bliższa jest Ci wizja watsonowsko-bayley'owska, czy abnettowska? (Jednym słowem: czy trup ściele się gęsto a świat jest paskudny, czy jednak - wzorem Abnetta - łagodzisz wszystko co się tylko da.)
(Nawiasem mówiąc: "Star Treka" też lubię. Tego klasycznego, z TNG na czele. Więc jakbyś chcial napisać jeszcze coś osadzonego w "cudzym" świecie, to zamawiam ST ;-).)
Czyli jednak nie uciekniesz przed klasyfikacjami ;-). Zaszufladkowałem Cię niniejszym (obok Twórców "Biocosmosis") do kategorii Polskich-Autorów-Chcących-Stworzyć-Świat-na-Miarę-SW.Marcin Przybyłek pisze:Planowałem coś wielkiego, coś o rozwoju człowieka w zmieniającej się rzeczywistości, o przemianach wewnętrznych i o wielkim uniwersum, mniej więcej tak dużym jak Star Wars. I chciałem dojść do tych ostatecznych rozmiarów oraz skończyć opowieść o rozwoju w kilku tomach opowieści. Takie były plany. Nie pamiętam, czy od samego początku, ale mam wrażenie, że tak.
Widzisz, ja też jestem z tych co hardość ;-) mają za zaletę, nawet bardzo. Ale i WIZJĄ (jak widać z rozmowy o WH40k) nie gardzę.Marcin Przybyłek pisze:Określenie "hard sf" trochę mnie drażni. Robi się z "hard" zaletę, wartość samą w sobie, zwłaszcza w kręgu miłośników fantastki. Ja po prostu lubię pisać o przyszłości, lubię ją sobie wyobrażać, a że coś mi każe przemyśliwać każdy szczegół, sprawdzać w źródłach, czytać naukowe opracowania, to przypadkiem zupełnym, niejako mimochodem, wychodzi to spójne, logiczne a nawet chwilami prawdopodobne i naukowe ;). Moim zdaniem najważniejsza jest nie jakaś "hardość" czy jej przeciwieństwo, ale WIZJA. To ona inspiruje, pociąga, wciąga, zasysa, inspiruje, wzmacnia, dodaje skrzydeł. Wizja. A nie osadzenie w takiej czy innej teorii. Zresztą gdy się pisze o przyszłości, nie powinno się bazować na dzisiejszych teoriach, bo one najprawdopodobniej zostaną przekształcone, przekroczone, czy być może zupełnie unieważnione / przedefiniowane.
Natomiast co do ostatnich zdań o teoriach, to tylko się mogę podpisać. Przy czym lubię jak owo przekroczenie i przekształcenie jest tak spójne jak we "Fiasku" nie przymierzając. (Mniej natomiast lubię robotę a'la Weber gdzie wprost widać, że Autor tworzy taką teorię jaka mu była najwygodniejsza.)
Nie lubię natomiast całkiem gdy - czym Dukaj, którego naogół b. cenię zeźlił mnie w "Perfekcyjnej..." - wprowadza się jakieś nowe, działające rzeczy (tam całą, dającą zresztą b. ciekawe efekty, meta-fizykę), które za cholerę nie są - nawet w naciągany sposób - wywiedzione z aktualnej naukowej rzeczywistości, a udają naukę.
Pytanie jednak czy ta metafizyka sie tam tymy furtkamy wleje (co by mi, przyznam, nie pasiło) czy sluży po prostu pokazaniu tego, że mieszkańcy Gamedecverse - tak jak my - są na etapie ciągłego-stawiania-pytań, nie posiadania-ostatecznych-odpowiedzi (co bym bardziej docenił, bo u Mistrzów Gatunku zwykle tak samo - któż powie jaki jest ostateczny wydźwęk filmowej "Odysei...", albo co spotkało Kelvina, który poostał na orbicie Solaris?).Marcin Przybyłek pisze:chociaż, jak wiesz, pozostawiłem sobie kilka metafizycznych furtek, które nie pozwalają zamknąć gamedecverse w klatce racjonalnej logiki.
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas
- Marcin Przybyłek
- Mamun
- Posty: 107
- Rejestracja: pt, 13 paź 2006 09:40
Jak to? Ktoś nie lubi Ultramarines? Uriela? Kto???Q pisze: Albo też robią swoje bohaterowie tytułowi, znienawidzeni czegoś przez graczy. Przynajmniej rodzimych.
Najprawdopodobniej Tygrysia Straż wywodzi się od wampirów, czyli od Blood Angels, ale dokładnie nie wiadomo. Tak czy owak legenda głosi, że Sanguinius skrzyżował geny ludzi z genami tygrysów, podobnie jak moczymorda Russ skrzyżował geny wilków i homo sapiensa ;). Zakon ma w "korzeniach" ryty hinduskie. Religię, mity, imiona.Q pisze:Trzy pytanka techniczne:
1. Czy wymyśliłeś sobie nadmiarowy Zakon Pierwszej Fundacji, czy też wywodzą się od któregoś z oryginalnych zakonów? (Jeśli to drugie, od którego?)
Jak się czepnie, to będzie mały skandal, a on zawsze służy książce ;). Pisałem do nich 4 razy i tyleż razy zostałem zaszczycony doniosłym milczeniem. Prawo jest po mojej stronie.Q pisze:2. Czy Games Workshop się nie czepnie?
To opowiadanie pisałem z lekkim sercem nie siląc się absolutnie na nic. Trup ściele się gęsto, świat jest paskudny, Aquila jest wk...nym chirurgiem wzorowanym na chirurgach, których znam. Klnie, jest opryskliwym chamem i cynikiem :). Jedyne, o co się starałem, to.... realizm, jeśli można o nim mówić w tym świecie. Sprawdziłem w źródłach, ile jest naboi w klipie do boltera, wyszperałem, ile waży pancerz, dogrzebałem się informacji o kalibrze itd. A potem dostosowałem do tych danych opisy walk.Q pisze:3. Czy bliższa jest Ci wizja watsonowsko-bayley'owska, czy abnettowska? (Jednym słowem: czy trup ściele się gęsto a świat jest paskudny, czy jednak - wzorem Abnetta - łagodzisz wszystko co się tylko da.)
Ups, Star Treka znam bardzo słabo, więc na razie nie da rady :).Q pisze:(Nawiasem mówiąc: "Star Treka" też lubię. Tego klasycznego, z TNG na czele. Więc jakbyś chcial napisać jeszcze coś osadzonego w "cudzym" świecie, to zamawiam ST ;-).)
A, dziękuję. Twórców Biocosmosis szanuję i lubię. Tworzą naprawdę coś wyjątkowego.Q pisze:Czyli jednak nie uciekniesz przed klasyfikacjami ;-). Zaszufladkowałem Cię niniejszym (obok Twórców "Biocosmosis") do kategorii Polskich-Autorów-Chcących-Stworzyć-Świat-na-Miarę-SW.
Okej, hardość może być zaletą, o ile historia jest ciekawa. Znam kilku naukowców, którzy z pewnością mają gigantyczną wiedzę i znają wiele teorii, ale nie chciałbym czytać napisanych przez nich opowieści hard sf, bo umarłbym z nudów... :).Q pisze:Widzisz, ja też jestem z tych co hardość ;-) mają za zaletę, nawet bardzo. Ale i WIZJĄ (jak widać z rozmowy o WH40k) nie gardzę.
O, Fiasko to bardzo spójna powieść. I praktycznie niestrawna, dzięki staraniom S. Lema... Rozumiałem tylko dialogi prowadzone między lekarzami... (trochę przesadzam, oczywiście ;)).Q pisze:Natomiast co do ostatnich zdań o teoriach, to tylko się mogę podpisać. Przy czym lubię jak owo przekroczenie i przekształcenie jest tak spójne jak we "Fiasku" nie przymierzając.
Nie czytałem, nie wypowiem się. Po lekturze "Innych pieśni" nie wiem, kiedy zaryzykuję sięgnięcie po następny tytuł Jacka...Q pisze:Nie lubię natomiast całkiem gdy - czym Dukaj, którego naogół b. cenię zeźlił mnie w "Perfekcyjnej..." - wprowadza się jakieś nowe, działające rzeczy (tam całą, dającą zresztą b. ciekawe efekty, meta-fizykę), które za cholerę nie są - nawet w naciągany sposób - wywiedzione z aktualnej naukowej rzeczywistości, a udają naukę.
To drugie. Ciągłe stawianie pytań, szukanie sposobów na zaklejenie niespójności, wyrwa jest po to, żeby poszukiwać odpowiedzi, tworzyć teorie, a nie żeby coś się wylało ;). Dzięki tej wyrwie wizja świata cały czas się rozwija. Ona jątrzy i stymuluje :).Q pisze:Pytanie jednak czy ta metafizyka sie tam tymy furtkamy wleje (co by mi, przyznam, nie pasiło) czy sluży po prostu pokazaniu tego, że mieszkańcy Gamedecverse - tak jak my - są na etapie ciągłego-stawiania-pytań, nie posiadania-ostatecznych-odpowiedzi (co bym bardziej docenił, bo u Mistrzów Gatunku zwykle tak samo - któż powie jaki jest ostateczny wydźwęk filmowej "Odysei...", albo co spotkało Kelvina, który poostał na orbicie Solaris?).
- Q
- Nexus 6
- Posty: 3255
- Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01
Ja tam ich lubie, choćb za ładną kolorystykę pancerzy ;-), ale naczytałem się zarzutów, że to "zakon niepotrzebnie faworyzowany przez GW", że "niebieskie Smurfy", że "są pampuchowaci" (sic!) itd.Marcin Przybyłek pisze:Jak to? Ktoś nie lubi Ultramarines? Uriela? Kto???
O, to lubię, jest zagadka z przeszłości, jest najbardziej chyba nietypowy z primarchów, jest wymylenie czegoś w manierze stosowanej przez Games Workshop (te geny, te nawiązania do ziemskiej przeszłości), ale własnego.Marcin Przybyłek pisze:Najprawdopodobniej Tygrysia Straż wywodzi się od wampirów, czyli od Blood Angels, ale dokładnie nie wiadomo. Tak czy owak legenda głosi, że Sanguinius skrzyżował geny ludzi z genami tygrysów, podobnie jak moczymorda Russ skrzyżował geny wilków i homo sapiensa ;). Zakon ma w "korzeniach" ryty hinduskie. Religię, mity, imiona.
Nie pytam dalej, dostatecznie się zareklamowałaś ;-).Marcin Przybyłek pisze:To opowiadanie pisałem z lekkim sercem nie siląc się absolutnie na nic. Trup ściele się gęsto, świat jest paskudny, Aquila jest wk...nym chirurgiem wzorowanym na chirurgach, których znam. Klnie, jest opryskliwym chamem i cynikiem :). Jedyne, o co się starałem, to.... realizm, jeśli można o nim mówić w tym świecie. Sprawdziłem w źródłach, ile jest naboi w klipie do boltera, wyszperałem, ile waży pancerz, dogrzebałem się informacji o kalibrze itd. A potem dostosowałem do tych danych opisy walk.
Jakby co polecam w roli źródła wiedzy Memory Alpha, startrekową Wiki, której polskiej edycji jestem jednym z adminów (nie)chwalęcy. (Z tym, że polecam jednak wersję anglojęzyczną, jest bardziej rozbudowana.)Marcin Przybyłek pisze:Ups, Star Treka znam bardzo słabo, więc na razie nie da rady :).
Cóż, prawdą (z gatunku tzw. oczywistych oczywistości zresztą), że polączenie kompetencji naukowej z talentem literackim musi być rzadkie (bo wymaga zejścia się dwóch talentów w jednej osobie).Marcin Przybyłek pisze:Okej, hardość może być zaletą, o ile historia jest ciekawa. Znam kilku naukowców, którzy z pewnością mają gigantyczną wiedzę i znają wiele teorii, ale nie chciałbym czytać napisanych przez nich opowieści hard sf, bo umarłbym z nudów... :).
No bardzo przesadzasz :P ;-). Jedna z moich ulubionych powieści.Marcin Przybyłek pisze:O, Fiasko to bardzo spójna powieść. I praktycznie niestrawna, dzięki staraniom S. Lema... Rozumiałem tylko dialogi prowadzone między lekarzami... (trochę przesadzam, oczywiście ;)).
"Inne pieśni" to mu jeszcze wybaczyłem ;-). Kunsztowna zabawka trochę w stylu Eriksona (konsekwentne światostworstwo), trochę w stylu Farmera (alternatywna fizyka), trochę naszych wczesnodwudziestowiecznych klasyków (Gombro, Schultz). Ale, że pozostal przy pisaniu prozy oderwanej od rzeczywistości w kolejnych utworach podoba mi się coraz mniej.Marcin Przybyłek pisze:Nie czytałem, nie wypowiem się. Po lekturze "Innych pieśni" nie wiem, kiedy zaryzykuję sięgnięcie po następny tytuł Jacka...
(Z tym, że "Perfekcyjna...", choć późno wydana, to rzecz relatywnie "stara", więc - w sumie - niezła jest.)
A to fajnie. Bo bałem się czegoś takiego jak w "Wyspie umarłych" Zelazny'ego (którą zresztą i lubię, i cenię) czy w... WH40k, a to mi jednak do Twojego universum nie pasowało.Marcin Przybyłek pisze:To drugie. Ciągłe stawianie pytań, szukanie sposobów na zaklejenie niespójności, wyrwa jest po to, żeby poszukiwać odpowiedzi, tworzyć teorie, a nie żeby coś się wylało ;). Dzięki tej wyrwie wizja świata cały czas się rozwija. Ona jątrzy i stymuluje :).
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas
- Marcin Przybyłek
- Mamun
- Posty: 107
- Rejestracja: pt, 13 paź 2006 09:40
Ciekawe. Oni poprostu są najnormalniejsi. I za to ich nie lubić?Q pisze:Ja tam ich lubie, choćb za ładną kolorystykę pancerzy ;-), ale naczytałem się zarzutów, że to "zakon niepotrzebnie faworyzowany przez GW", że "niebieskie Smurfy", że "są pampuchowaci" (sic!) itd.
No właśnie Sanguinius nie doczekał się na razie żadnej sensownej wizualizacji, a przecież primarcha ze skrzydłami anioła musiał wyglądać rewelacyjnie. A fakt, że stworzył niestabilnych psychicznie Blood Angels świadczy o tym, że nie był taki grzeczny, na jakiego wyglądał... :).Q pisze:O, to lubię, jest zagadka z przeszłości, jest najbardziej chyba nietypowy z primarchów, jest wymylenie czegoś w manierze stosowanej przez Games Workshop (te geny, te nawiązania do ziemskiej przeszłości), ale własnego.
Ok, będę pamiętał :).Q pisze:Jakby co polecam w roli źródła wiedzy Memory Alpha, startrekową Wiki, której polskiej edycji jestem jednym z adminów (nie)chwalęcy. (Z tym, że polecam jednak wersję anglojęzyczną, jest bardziej rozbudowana.)
To swoją drogą ciekawe, bo niedawno narodził się w mojej głowie pomysł odnośnie tomu V, żeby właśnie przez niewielką wyrwę w rzeczywistości "wylać" do naszego uniwersum trochę... demonów. Przy czym wyjaśnić ich egzystencję całkiem naukowo. Na razie pomysł jest niezrealizowany, ale trochę jakby dla mnie wciąż atrakcyjny... Ja bardzo lubię pokazywać to, co inni już pokazali, ale krok po kroku, przedstawiając, jak do tego doszło i uwiarygadniając zdarzenia swoistym realizmem... Z drugiej strony zabieg to ryzykowny, bo łatwo z hard esefa przeskoczyć do "zwykłej" fantastyki. Już i tak balansuję na krawędzi... Bardzo nie lubię nie rozumieć opisywanych przez siebie zjawisk ;).Q pisze:A to fajnie. Bo bałem się czegoś takiego jak w "Wyspie umarłych" Zelazny'ego (którą zresztą i lubię, i cenię) czy w... WH40k, a to mi jednak do Twojego universum nie pasowało.
- Q
- Nexus 6
- Posty: 3255
- Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01
Może to na tej zasadzie, że często bardziej lubimy wyrazistych drani? ;-) (Han Solo i Vader mają chyba więcej fanów niż Luke.)Marcin Przybyłek pisze:Ciekawe. Oni poprostu są najnormalniejsi. I za to ich nie lubić?
Na Deviancie ;-) wygrzebałem coś takiego:Marcin Przybyłek pisze:No właśnie Sanguinius nie doczekał się na razie żadnej sensownej wizualizacji, a przecież primarcha ze skrzydłami anioła musiał wyglądać rewelacyjnie.
http://fc06.deviantart.net/fs30/f/2008/ ... anagod.jpg
Stopień sensowności sam oceń ;-).
Od razu żem se nadziei narobił ;-).Marcin Przybyłek pisze:Ok, będę pamiętał :).
Ciekawe, ciekawe... Bardzo ciekawe jak to wyjdzie w praktyce i na ile te demony będą konwencjonalne. (Bo przypomina się od razu voo doo u Gibsona, mający - pozorne - cechy diabła-kusiciela emirarusz transcielesnych z "Extensy" i... znacznie mniej szczęśliwy z punktu widzenia "hardości" pomysł ze zmarłymi z "Night's Dawn" Hamiltona.)Marcin Przybyłek pisze:To swoją drogą ciekawe, bo niedawno narodził się w mojej głowie pomysł odnośnie tomu V, żeby właśnie przez niewielką wyrwę w rzeczywistości "wylać" do naszego uniwersum trochę... demonów. Przy czym wyjaśnić ich egzystencję całkiem naukowo. Na razie pomysł jest niezrealizowany, ale trochę jakby dla mnie wciąż atrakcyjny... Ja bardzo lubię pokazywać to, co inni już pokazali, ale krok po kroku, przedstawiając, jak do tego doszło i uwiarygadniając zdarzenia swoistym realizmem... Z drugiej strony zabieg to ryzykowny, bo łatwo z hard esefa przeskoczyć do "zwykłej" fantastyki. Już i tak balansuję na krawędzi... Bardzo nie lubię nie rozumieć opisywanych przez siebie zjawisk ;).
Inteligentnie spoilery sadzisz.
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas
- ElGeneral
- Mistrz Jedi
- Posty: 6089
- Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36
Po przeczytaniu czwartego tomu przygód Torkila Aymore postanowiłem napisać kilka słów o twórczości Marcina Przybyłka.
Jest ona o tyle niezwykłym zjawiskiem, że Marcin jako jeden z bardzo niewielu polskich pisarzy fantastyki zajmuje się tym, co było pierwotną siłą fantastyki - rozważaniami nad kierunkami, w jakich może się rozwinąć nasza cywilizacja. Wszelkiego rodzaju (bardzo popularne) historyjki o czarowniku w gumofilcach, albo inne opowiastki o dzielnych panienkach, które zgwałcone przez pułk jazłowieckich ułanów potrafią jeszcze wyciąć w pień dwa inne, są może zabawne i dobrze się je czyta (jak komu zresztą, mnie nigdy nie bawiły), ale intelektualnie miałkie jak piosenki zespołu "Mazowsze".
Marcin ma natomiast odwagę zastanawiać się, jaka będzie przyszłość Homo Sapiens. Nie jest nawet istotne, czy myli się, czy nie; ważne jest, że podejmuje taką próbę i usiłuje namówić Czytelnika do podjęcia jednego z najbardziej bolesnych wysiłków - do myślenia. W dodatku jako jedyny chyba z polskich autorów dostrzegł, że świat zmienia się coraz szybciej, w sposób coraz bardziej nieprzewidywalny i tylko patrzeć, kiedy kierunki tych zmian nam się rozjadą, a ludzkość się podzieli bardziej, niż Polska w wyniku działań obu Braci Mniejszych. I te podziały będą jak najbardziej widoczne - inny będzie facet łażący na co dzień w kombinezonie, którego nie ruszy bezpośrednie trafienie pociskiem "Polaris", a inny będzie gość leżący w dobrze chronionym łóżku i kombinezonie dającym dostęp do przeżyć w Virtualu. Tacy ludzie niełatwo w ogóle znajdą nić porozumienia.
Twórczość Marcina wyrosła z gier komputerowych. I znów - jako pierwszy i do tej pory chyba jedyny z polskich autorów Marcin dostrzegł coraz większą rolę, jaką pełnią gry w naszym życiu. I potrafił rozwinąć koncepcję gier. Dostrzegł także rosnącą rolę przemysłu rozrywkowego i tej jego gałęzi, która sensu stricte dostarcza nowych gadgetów do gier. W świecie Torkila Aymore'a coraz trudniej odróżnić Real od Virtualu, a człowiek może zostać Bogiem - Bogiem wykreowanego przez siebie (albo twórców jakiejś gry, o ile zwycięży i pokona rywali) świata.
I coraz trudniej (szybciej) się żyje - bo coraz trudniej się przystosować do zmiennej sytuacji.
Przy okazji, przyszło mi na myśl, że Marcin mimo woli odpowiedział może na dręczące naszych uczonych pytanie dotyczące Milczenia Kosmosu. Może te inne, wyprzedzające znacznie naszą cywilizacje przestały się zajmować Realem i powłaziły w Virtual, ofiarujący przecież nieskończenie więcej możliwości?
Poczekajmyż na kolejne książki Marcina.
Jest ona o tyle niezwykłym zjawiskiem, że Marcin jako jeden z bardzo niewielu polskich pisarzy fantastyki zajmuje się tym, co było pierwotną siłą fantastyki - rozważaniami nad kierunkami, w jakich może się rozwinąć nasza cywilizacja. Wszelkiego rodzaju (bardzo popularne) historyjki o czarowniku w gumofilcach, albo inne opowiastki o dzielnych panienkach, które zgwałcone przez pułk jazłowieckich ułanów potrafią jeszcze wyciąć w pień dwa inne, są może zabawne i dobrze się je czyta (jak komu zresztą, mnie nigdy nie bawiły), ale intelektualnie miałkie jak piosenki zespołu "Mazowsze".
Marcin ma natomiast odwagę zastanawiać się, jaka będzie przyszłość Homo Sapiens. Nie jest nawet istotne, czy myli się, czy nie; ważne jest, że podejmuje taką próbę i usiłuje namówić Czytelnika do podjęcia jednego z najbardziej bolesnych wysiłków - do myślenia. W dodatku jako jedyny chyba z polskich autorów dostrzegł, że świat zmienia się coraz szybciej, w sposób coraz bardziej nieprzewidywalny i tylko patrzeć, kiedy kierunki tych zmian nam się rozjadą, a ludzkość się podzieli bardziej, niż Polska w wyniku działań obu Braci Mniejszych. I te podziały będą jak najbardziej widoczne - inny będzie facet łażący na co dzień w kombinezonie, którego nie ruszy bezpośrednie trafienie pociskiem "Polaris", a inny będzie gość leżący w dobrze chronionym łóżku i kombinezonie dającym dostęp do przeżyć w Virtualu. Tacy ludzie niełatwo w ogóle znajdą nić porozumienia.
Twórczość Marcina wyrosła z gier komputerowych. I znów - jako pierwszy i do tej pory chyba jedyny z polskich autorów Marcin dostrzegł coraz większą rolę, jaką pełnią gry w naszym życiu. I potrafił rozwinąć koncepcję gier. Dostrzegł także rosnącą rolę przemysłu rozrywkowego i tej jego gałęzi, która sensu stricte dostarcza nowych gadgetów do gier. W świecie Torkila Aymore'a coraz trudniej odróżnić Real od Virtualu, a człowiek może zostać Bogiem - Bogiem wykreowanego przez siebie (albo twórców jakiejś gry, o ile zwycięży i pokona rywali) świata.
I coraz trudniej (szybciej) się żyje - bo coraz trudniej się przystosować do zmiennej sytuacji.
Przy okazji, przyszło mi na myśl, że Marcin mimo woli odpowiedział może na dręczące naszych uczonych pytanie dotyczące Milczenia Kosmosu. Może te inne, wyprzedzające znacznie naszą cywilizacje przestały się zajmować Realem i powłaziły w Virtual, ofiarujący przecież nieskończenie więcej możliwości?
Poczekajmyż na kolejne książki Marcina.
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.
- Marcin Przybyłek
- Mamun
- Posty: 107
- Rejestracja: pt, 13 paź 2006 09:40
Dla zainteresowanych: na łamach Katedry rozmawia ze mną Beata Kajtanowska.