Zakużona Planeta - czym jest, a czym nie jest
Moderator: RedAktorzy
- Ika
- Oko
- Posty: 4256
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26
No właśnie, w telewizorni o nas wczoraj mówili :) wprawdzie w jednym zdaniu ale mówili: "ostatnio ukazało się w Fahrenheicie" o!
Poza tym, skoro dział (nie rubryka :P) jak dotąd nie upadł był to znaczy, że w swoim podejściu pozostajesz odosobniony - wciąż mamy teksty i autorów chętnych. Moim zdaniem o czymś to świadczy :)
Poza tym, skoro dział (nie rubryka :P) jak dotąd nie upadł był to znaczy, że w swoim podejściu pozostajesz odosobniony - wciąż mamy teksty i autorów chętnych. Moim zdaniem o czymś to świadczy :)
Im mniej zębów tym większa swoboda języka
Nie chodziło mi o wartościowanie. Nie sądzę, aby Farenheit był doskonale znanym serwisem młodych twórców. Widać to choćby po bardzo mało dynamicznym forum. Sądzę, że dla młodego zapaleńca, znalezienie serwisu Farneheit jest znacznie trudniejsze niż np. znalezienie serwisu Nowa Gildia. Przecież już samo pozycjonowanie w przeglądarkach ma w tym swój udział.blondyna pisze:Tobie. Mało znanemu Tobie
Farenheit uchodzi za zin poważny, na wysokim poziomie merytorycznym. Ale na pewno nie popularny. Domyślam się, że zwiększenie aktywności nastepuje, gdy wychodzi nowy numer i wieści o tym zamieszczają wielkie portale o fantastyce.
Nie wątpię. Chętni zawsze się znajdą do wszystkiego. W swoim zdaniu nie jestem odosobniony - nie ja założyłem ten temat.Ika pisze:wciąż mamy teksty i autorów chętnych.
- Karola
- Mormor
- Posty: 2032
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 23:07
Jak widać, offtopu część dalsza:
Gwoli ścisłości - Fahrenheit nie jest zinem. Ani serwisem :) Ale to już tak całkiem na marginesie...
Wiesz, duże znaczenie ma, jak się wpisuje daną nazwę o przeglądarkę. FaHrenheit. Znajdziesz na pierwszych miejscach chyba wszędzie. Podobnie, jeśli wpiszesz inne słowo kluczowe z "branży" :)Furiath pisze:Nie sądzę, aby Farenheit był doskonale znanym serwisem młodych twórców. Widać to choćby po bardzo mało dynamicznym forum. Sądzę, że dla młodego zapaleńca, znalezienie serwisu Farneheit jest znacznie trudniejsze niż np. znalezienie serwisu Nowa Gildia. Przecież już samo pozycjonowanie w przeglądarkach ma w tym swój udział.
Gwoli ścisłości - Fahrenheit nie jest zinem. Ani serwisem :) Ale to już tak całkiem na marginesie...
Indiana Jones miał brata. Nieudacznika rodem z Hiszpanii. Imię brata nieudacznika brzmiało Misco. Misco Jones.
Ano ciągniemy...
Chyba, że nie zalezy Wam na popularności i przyciąganie nowych nie jest wśród priorytetów. Przepraszam za "H", wypsnęło się gdzieś we wcześniejszym poście.
literatura fantastyczna: brak
horror literatura: brak
literatura fantasy: brak
fantasy: brak
fantastyka: brak
science fiction: drugie miejsce
teksty fantastyka: brak
horror: siódme miejsce:
fantastyka recenzje: brak
książki fantastyka recenzja: brak
polska fantastyka: brak
Ziemkiewicz: brak
Sapkowski: brak
Wpisałem słowa kluczowe, które najsilniej kojarzyły mi się z fantastyką.
Dalej juz nie miałem chęci. Jak widzimy przeciętny poszukiwacz nowości, znajdzie Fahrenheita głównie poszukując czegoś z nurtu science-fiction.
Jeśli to nie zin - to proszę o wyjasnienie, czym jest Fahrenheit i czym różni się od zinu? Brakiem równości odstępów czasu pomiędzy numerami?
Aby wpisać nazwę, należy ją znać.blondyna pisze:Wiesz, duże znaczenie ma, jak się wpisuje daną nazwę o przeglądarkę. FaHrenheit. Znajdziesz na pierwszych miejscach chyba wszędzie.
Chyba, że nie zalezy Wam na popularności i przyciąganie nowych nie jest wśród priorytetów. Przepraszam za "H", wypsnęło się gdzieś we wcześniejszym poście.
Hm, akurat tutaj sprawa jest prosta. Trafienia Fahrenheita pod podanymi hasłami, na pierwszej stronie wyszukiwań google (opcja "tylko w polskich"):blondyna pisze:Podobnie, jeśli wpiszesz inne słowo kluczowe z "branży" :)
literatura fantastyczna: brak
horror literatura: brak
literatura fantasy: brak
fantasy: brak
fantastyka: brak
science fiction: drugie miejsce
teksty fantastyka: brak
horror: siódme miejsce:
fantastyka recenzje: brak
książki fantastyka recenzja: brak
polska fantastyka: brak
Ziemkiewicz: brak
Sapkowski: brak
Wpisałem słowa kluczowe, które najsilniej kojarzyły mi się z fantastyką.
Dalej juz nie miałem chęci. Jak widzimy przeciętny poszukiwacz nowości, znajdzie Fahrenheita głównie poszukując czegoś z nurtu science-fiction.
Mówiąc szczerze - nie do końca wiem czym jest, gdyż na stronie głównej Fahrenheita nie widnieje żadne "O nas", itp. Klikając na archiwum ze środka zdania wychwytujemy "periodyk internetowy", czyli "czasopismo o stałej nazwie i ciągłej numeracji, wychodzącej periodycznie w medium, jakim jest Internet". Hm... Jak widzę wieści na stronie http://www.fahrenheit.eisp.pl są zamieszczane niemal codziennie (zatem spełnia warunki serwisu informacyjnego - internetowego), a periodycznie ukazuje się ten właściwy Fahrenheit, który we wszystkich punktach zgadza sięz definicją e-zinu: "http://slownik.cneb.pl/definicja/e-zin.html"blondyna pisze:Gwoli ścisłości - Fahrenheit nie jest zinem. Ani serwisem :) Ale to już tak całkiem na marginesie...
Jeśli to nie zin - to proszę o wyjasnienie, czym jest Fahrenheit i czym różni się od zinu? Brakiem równości odstępów czasu pomiędzy numerami?
Nie wszyscy o tym wiedzą.blondyna pisze:Gwoli ścisłości - Fahrenheit nie jest zinem.
Również jestem ciekaw, czym jest Fahrenheit. Ale to już tak całkiem na marginesie... :)
- baron13
- A-to-mistyk
- Posty: 3516
- Rejestracja: sob, 11 cze 2005 09:11
Drogi przedpiśco, o co chodzi? Jak widać zaczynamy się spierać czy 7 baranów to dużo czy za mało? To zależy czy na wełnę, czy bodą. Tak myślę. Test , który wykonałeś podobnie jak te barany, zarówno o popularności, jak i nie-popularności może świadczyć. To przykład złego pomiaru, który moze posłużyć jako poszlaka w sądzie, dowód w gazetach, ale tak na prawdę niczego nie rozstrzyga. Pytanie zasadnicze, po kij nam zajmować się kwestią czy Fahrenheit jest tym, czy czymś innym? A zwłaszcza, że F wielkim pismem jest i basta? Owszem F jest, jaki każdy widzi, a każdy widzi inaczej. Jak ów słoń, co go siedmiu ślepców w odróżnieniu od baranów, macało. Ale osso chodzi?!Furiath pisze:Ano ciągniemy...
Aby wpisać nazwę, należy ją znać.blondyna pisze:Wiesz, duże znaczenie ma, jak się wpisuje daną nazwę o przeglądarkę. FaHrenheit. Znajdziesz na pierwszych miejscach chyba wszędzie.
Chyba, że nie zalezy Wam na popularności i przyciąganie nowych nie jest wśród priorytetów. Przepraszam za "H", wypsnęło się gdzieś we wcześniejszym poście.
Hm, akurat tutaj sprawa jest prosta. Trafienia Fahrenheita pod podanymi hasłami, na pierwszej stronie wyszukiwań google (opcja "tylko w polskich"):blondyna pisze:Podobnie, jeśli wpiszesz inne słowo kluczowe z "branży" :)
literatura fantastyczna: brak
horror literatura: brak
literatura fantasy: brak
fantasy: brak
fantastyka: brak
science fiction: drugie miejsce
teksty fantastyka: brak
horror: siódme miejsce:
fantastyka recenzje: brak
książki fantastyka recenzja: brak
polska fantastyka: brak
Ziemkiewicz: brak
Sapkowski: brak
Wpisałem słowa kluczowe, które najsilniej kojarzyły mi się z fantastyką.
Dalej juz nie miałem chęci. Jak widzimy przeciętny poszukiwacz nowości, znajdzie Fahrenheita głównie poszukując czegoś z nurtu science-fiction.
Mówiąc szczerze - nie do końca wiem czym jest, gdyż na stronie głównej Fahrenheita nie widnieje żadne "O nas", itp. Klikając na archiwum ze środka zdania wychwytujemy "periodyk internetowy", czyli "czasopismo o stałej nazwie i ciągłej numeracji, wychodzącej periodycznie w medium, jakim jest Internet". Hm... Jak widzę wieści na stronie http://www.fahrenheit.eisp.pl są zamieszczane niemal codziennie (zatem spełnia warunki serwisu informacyjnego - internetowego), a periodycznie ukazuje się ten właściwy Fahrenheit, który we wszystkich punktach zgadza sięz definicją e-zinu: "http://slownik.cneb.pl/definicja/e-zin.html"blondyna pisze:Gwoli ścisłości - Fahrenheit nie jest zinem. Ani serwisem :) Ale to już tak całkiem na marginesie...
Jeśli to nie zin - to proszę o wyjasnienie, czym jest Fahrenheit i czym różni się od zinu? Brakiem równości odstępów czasu pomiędzy numerami?
- Karola
- Mormor
- Posty: 2032
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 23:07
Furiath: zależy, skąd czerpiemy definicję. Na Wikipedii definicja 'zina' jest ciut inna. Od typowego zina różni się Fahrenheit całkowicie profesjonalną "obsługą". Serwis - nigdy. Wieści na stronie online są nieregularne i w szczątkowej formie, to najczęściej zaproszenie gdzieś, informacja o spotkaniu, warsztatach, etc. Nie ma newsów (z wyjątkiem zapowiedzi książkowych).
Ja się najbardziej przychylam do określenia 'periodyk'.
Z całym szacunkiem dla Twoich trafień - pomyliłam się. Nie wpisywałam nigdy podobnego zestawu, bo nie szukałam pod kątem nowicjusza. Wyskakuje wysoko po nazwie. Ale mam wrażenie, że nowicjusz jakoś sobie radzi, bo teksty do nas przysyła :)
Kybergeist: fajnie, że o Fahrenheicie mówią, nie?
Ja się najbardziej przychylam do określenia 'periodyk'.
Z całym szacunkiem dla Twoich trafień - pomyliłam się. Nie wpisywałam nigdy podobnego zestawu, bo nie szukałam pod kątem nowicjusza. Wyskakuje wysoko po nazwie. Ale mam wrażenie, że nowicjusz jakoś sobie radzi, bo teksty do nas przysyła :)
Kybergeist: fajnie, że o Fahrenheicie mówią, nie?
Indiana Jones miał brata. Nieudacznika rodem z Hiszpanii. Imię brata nieudacznika brzmiało Misco. Misco Jones.
To i ja swoje 3 gr wtrącę w tę jałową dyskusję :)
Zacznę od końca, czyli zupełnie mnie nie obchodzi, jak jest F szufladkowany. Ważne, że JEST i że jego forma mi odpowiada (jak chyba większości).
Co do kwestii zin vs periodyk.
Myślę, że ani tu ani tu nie pasuje do końca.
Wg SJP periodyk to:
czasopismo o stałej nazwie i ciągłej numeracji, wydawane w określonych odstępach czasu - 2 x tak, 1 x nie
a czasopismo:
publikacja wydawana okresowo, w pewnych stałych terminach (od tygodnika do półrocznika) - 1 x tak, 1 x nie
jak widać, niestety, gdyby nie nieregularność, to periodyk by pasował
Wg wikipedii zin to (fragmenty definiujące):
rodzaj nieprofesjonalnego pisma tworzonego przez osobę bądź grupę osób - miłośników jakiegoś tematu [...], skierowane do osób podzielających owe zainteresowania. Wydawane są własnym nakładem, najczęściej nieregularnie. [...] Ziny, z definicji niekomercyjne, są darmowe lub ich cena jest niewielka [...]. - 4 x tak, 1 x nie
jak widać, gdyby nie profesjonalizm, to zin by pasował
wiki dodaje również:
Zdarzają się również przypadki pism osiągających taki poziom merytoryczny lub edytorski, że trudno określić czy dany tytuł można określić jeszcze mianem zina. Przykładem może być [...] Fahrenheit (najstarszy polski e-zin poświęcony literaturze fantastycznej) [...]. Wszystkie trzy tytuły z czasem nabrały formy profesjonalnej.
W mojej ocenie projesjonalizm jest słabiej mierzalny niż okresowość, dlatego jeśli już, to bardziej skłaniałbym się do zinu (e-zinu).
A może by zaproponować pewien neologizm? Periozin - czyli to wszystko co pasuje z obu definicji :)
A tak w ogóle, czy to ma jakieś znaczenie?
pozdrawiam
Zacznę od końca, czyli zupełnie mnie nie obchodzi, jak jest F szufladkowany. Ważne, że JEST i że jego forma mi odpowiada (jak chyba większości).
Co do kwestii zin vs periodyk.
Myślę, że ani tu ani tu nie pasuje do końca.
Wg SJP periodyk to:
czasopismo o stałej nazwie i ciągłej numeracji, wydawane w określonych odstępach czasu - 2 x tak, 1 x nie
a czasopismo:
publikacja wydawana okresowo, w pewnych stałych terminach (od tygodnika do półrocznika) - 1 x tak, 1 x nie
jak widać, niestety, gdyby nie nieregularność, to periodyk by pasował
Wg wikipedii zin to (fragmenty definiujące):
rodzaj nieprofesjonalnego pisma tworzonego przez osobę bądź grupę osób - miłośników jakiegoś tematu [...], skierowane do osób podzielających owe zainteresowania. Wydawane są własnym nakładem, najczęściej nieregularnie. [...] Ziny, z definicji niekomercyjne, są darmowe lub ich cena jest niewielka [...]. - 4 x tak, 1 x nie
jak widać, gdyby nie profesjonalizm, to zin by pasował
wiki dodaje również:
Zdarzają się również przypadki pism osiągających taki poziom merytoryczny lub edytorski, że trudno określić czy dany tytuł można określić jeszcze mianem zina. Przykładem może być [...] Fahrenheit (najstarszy polski e-zin poświęcony literaturze fantastycznej) [...]. Wszystkie trzy tytuły z czasem nabrały formy profesjonalnej.
W mojej ocenie projesjonalizm jest słabiej mierzalny niż okresowość, dlatego jeśli już, to bardziej skłaniałbym się do zinu (e-zinu).
A może by zaproponować pewien neologizm? Periozin - czyli to wszystko co pasuje z obu definicji :)
A tak w ogóle, czy to ma jakieś znaczenie?
pozdrawiam
- A.Mason
- Baron Harkonnen
- Posty: 4202
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 20:56
- Płeć: Mężczyzna
Sprawa nie jest tak prosta, jak to przedstawiasz. Przegladnalem na razie bardzo pobieznie wyniki z czesci sformuowan slow kluczowych, ktore podajesz. Postawilem sie w skorze nowicjusza i sprawdzilem, co moge znalezc przy takich, jak Ty podajesz...Furiath pisze:Hm, akurat tutaj sprawa jest prosta. Trafienia Fahrenheita pod podanymi hasłami, na pierwszej stronie wyszukiwań google (opcja "tylko w polskich"):
[...]
Wpisałem słowa kluczowe, które najsilniej kojarzyły mi się z fantastyką.
Dalej juz nie miałem chęci. Jak widzimy przeciętny poszukiwacz nowości, znajdzie Fahrenheita głównie poszukując czegoś z nurtu science-fiction.
Haslo nr 1 "literatura fantastyczna", wyniki:
1. Księgarnia czytadlo.com
2. Andrzej Sapkowski Zone - Każda literatura jest fantastyczna
3. Polska literatura fantastyczna na przełomie lat 70. i 80
4. IV Festiwal Nauki, Warszawa ?2000
5. Książki.HdwaO.aplus.pl - tania książka, księgarnia, katalog książek
6. historycy.org -> Literatura Fantastyczna (sf, Fantasy)
7. Miejska Biblioteka Publiczna w Siedlcach.
8. angielski - Pomoc językowa - literatura fantastyczna..?
9. Modelowe boksowanie ze światem polska literatura fantastyczna na ...
10. Mareno.pl: Modelowe boksowanie ze światem. Polska literatura ...
Debiutant zobaczywszy taka liste wynikow, albo zniecheci sie, albo wybierze inny zestaw zapytan.
Fakt, ze Fahrenheita brakuje w kilku zapytaniach do google, w niektorych jest nisko, w innych wyzej, w jeszcze innych najwyzej. Przytaczanie jednak w kontekscie popularnosci wydaje mi sie naduzyciem.
Moze nieco porzadkujac zarzuty Furiatha:
1. F to zin powazny, ale na pewno nie popularny
2. Fahrenheit nie jest znany i dostepny mlodym tworcom
3. Zakuzona "poniza mlodych autorow" i ?obnza poziom zinu?
4. Definicja Fahrenheita
Ad 1. i 2. Popularnosc - jak popularny jest Fahrenheit? Czy o jego popularnosci swiadcza wyniki w google i "malo aktywne forum"? Jak latwo trafic do F. Mysle, ze mozna polaczyc te dwa pytania.
Przede wszystkim mam wrazenie, nie po raz pierwszy zreszta, ze usiluje sie Fahrenheitowi przypiac jakas metke niezupelnie zgodna z zawartoscia.
Fahrenheit nie jest pismem dla debiutantow - F jest miejscem, gdzie mozna zadebiutowac, i dzieki ktoremu debiutant ma pozniej latwiej.
F nie jest popularny - w znaczeniu "pop-kulturalny", to jeden z elemenentow/czlonkow pop-kultury, poswiecony literaturze fantastycznej.
Jezeli przyjmiemy popularnosc Fahrenheita jako miernik "ilosciowy" tez bedzie roznie. Oczywiscie redakcja stara sie zdobywac nowych czytelnikow oraz jak najbardziej zadowolic tych, ktorych ma. Robi to nie wychodzac poza pewne ramy, trudno powiedziec przez kogo bardziej okreslone - czytelnikow czy piszacych, ale powodujace, ze F od tylu lat sie jakos trzyma.
O sile F swiadczy fakt, ilu tworcow Fahrenheita jest/bylo/bedzie publikowac w czasopismach papierowych, wyda ksiazki. Jak bardzo powazany jest w srodowisku itd. Na to pracuja redaktorzy F i udaje sie im to znacznie lepiej niz innym internetowym pismom czy vortalom.
Parafrazujac pewna osobe: mlody autor po debiucie w pismie "fiu-bzdziu" jak bedzie chcial trafi i tak do F, albo (co zdarza sie rzadziej) bezposrednio na papier.
Ad 3. Zakuzona. - przyznam sie, takze nie lubie tego dzialu w F. Chociaz z zupelnie innych przyczyn. Po prostu nuzy mnie jako czytelnika i dziwi mnie jej popularnosc wsrod czytelnikow. W zasadzie od jakiegos czasu z Zakuzonej czytam tylko komentarze osob "znecajacych sie" nad tekstami, a i to nie zawsze.
Nie protestuje jednak glosno, z powodu drugiej strony - czyli autorow. Publikacja na Zakuzonej jest aktem dobrowolnym. Z autopsji znam, ze kiedys, kiedy jeszcze chcialem zostac "wielkim pisarzem" taka wiwisekcja opowiadania, sprawiala mi masochistyczna radoche. Fakt, ze jestem grafomanem nie ma tu nic do rzeczy, przynajmniej mam taka nadzieje ;-)
Ad 4. Definicja Fahrenheita. Mimo wszystko najbardziej odpowiada mi czasopismo internetowe. Z "poslizgu" mysle, ze w koncu sie F-owi uda wyjsc...
- Borsuk
- Ośmioł
- Posty: 609
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 20:12
- Płeć: Mężczyzna
Furiath, pozwoliłem sobie zrobić "wyciąg" z twojego tekstu. Zauważ: parokrotnie sugerujesz, że redakcja F publikując teksty złe w Zakużonej Planecie, robi to w celu zrobienia sobie jaj z autorów. Stwarza to wrażenie, że nie czytałeś dotychczaswoej dyskusju, w której członkowie redakcji wielokrotnie i dobitnie deklarowali edukacyjne znaczenie komentarzy i publikacji. Oni tak na serio-serio imaginuj sobie. Jak się przy okazji okazało, wielu (ryzykował bum że większość) czytelników F też tak rozumie rolę ZP. Moim zdaniem pomimo zastrzeżeń jednoznacznie pokazuje to potrzebę istnienia ZP. A faktu, że autorzy godzą się na możliwość umieszczenia ich tekstów w ZP nie możesz bagatelizować. Nie bądź bardziej papieski od Papieża.Furiath pisze:Muszę przyznać, że zupełnie nie rozumiem działów takich jak Planeta (...)Jesli komentarze mają pomóc autorowi - można mu je wysłac prywatnie, jesli zas jest to nabijanie się z młodych to dla mnie jest to po prostu zarozumiałe i niesmaczne.
I chociaż trafiają do mnie teksty tak tragiczne, grafomanskie i fatalne, że nieraz rozkładam nad nimi rece, nigdy nie ośmieliłbym się potraktować autora tak, jak w Zakużonej Planecie - czyli publikując jego nieudolny tekst z chęci pośmiania się z niego. Bo chyba sami nie wierzycie, że to służy jakiekolwiek edukacji?
Autor przysłał do Farenheit swoje dzieło, ma nadzieję, i nie fair jest moim zdaniem publicznie go poniżać. Ktoś napisze - autor sam się zgadza na publikację.
Od siebie dodam, że faktycznie lepiej się uczyć na cudzych błędach niż własnych. ZP może uczyć i uczy. Natomiast co do osób, które uczyć się nie chcą albo okażą się zbyt kruche emocjonalnie - mogę tylko napisać, że nie każdy MUSI być pisarzem. Odporność i zdolność uczenia to w sumie nie głupie kryterium "naboru".
Taka jest moja subiektywna opinia i w pełni ją podzielam ;-P
- baron13
- A-to-mistyk
- Posty: 3516
- Rejestracja: sob, 11 cze 2005 09:11
Nie jestem pewnie wiarygodny, jako członek redakcji, ale powiem, że coraz mniej mi się podoba linia poprawności politycznej powszechnie obowiązującej w życiu. To w kwestii robienia sobie jaj z autorów. Nie wiem czy to dobrze, czy źle zwłaszcza czy na pewno, ale myślę, że kiedy bodaj profesor Samsonowicz (może być już u mnie skleroza) dał przyzwolenie na głupotę, czyli brak matematyki na maturze, to już poszło. Dziś mamy przyzwolenie na Ciemnogród i radjo ma ryja. To jest dokładnie ta linia, mamy demokrację, państwo socjalne, tak naprawdę póki nie zachoruje nic się delikwentowi nie stanie, choćby nie wiem jaką durnotą się nie wykazał. Problem zasadniczy, że najczęściem mamydoczynienia z durnotą nabytą. To nie jest wrodzone, to zwyczajny brak roboty nad sobą. To także samozachwyt. Byłem kiedyś na spotkaniu z Ziemiańskim w "Związkach Twórczych" i przed spotkaniem był konkurs poetycki. Jakiś młody człowiek obrażał nas starannie i namolnie po czym deklamował swoje wypociny. Zapewne będzie trwał dalej w przekonaniu, że jest talentem na miarę Słowackiego, tylko, że jeszcze nie odkrytym. I tak sobie pomyslałem, jakim dobrodziejstwem dla tego typa było by wylać mu na łebkubeł zimnej wody, żeby zrozumiał, że trzeba się wziąć do ROBOTY. Owszem, przyznaję, że robienie sobie jaj z kogoś bywa niesmaczne, ale zdecydowanie nie można dopuścić, by dopuszczać do mówienia że zwyczajny nieuk jest nauczonym inaczej a nie po prostu nieukiem. Nieuctwo, to podstawowy problem tzw kondycji kultury polskiej. (Nie bardzo wiem co ostatni termin oznacza, ale wyczytałem go u jednego Niekwestionowanego Autorytetu, więc na pewno coś bardzo ważnego i czymkolwiek by nie było, nieuctwo jest problemem który objawia się wszędzie a więc i w tej kondycji bez wątpienia).
- taki jeden tetrix
- Niezamężny
- Posty: 2048
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 20:16
Przyklasnąłbym Baronowi, ale pewnie zaraz usłyszę, że się znęcam, poniewieram i tłamszę. W związku z tym mam szczerą ochotę zrobić coś zupełnie odwrotnego do Nagrody Masona (tak przy okazji - kiedy kapituła podejmie decyzję?), a mianowicie zobowiązać się, że prześlę autorowi opowiadania, które w ciągu danego roku uznam stronniczo za najgorsze, jeden egzemplarz "Piątego Pierścienia", w myśl zasady "Idź złoto do złota" poniekąd. Do 2009 nagród mi wystarczy.
(Czy nagradzanie też może być uznane za przejaw tłamszenia? Nie żebym się tym jakoś specjalnie przejmował)
(Czy nagradzanie też może być uznane za przejaw tłamszenia? Nie żebym się tym jakoś specjalnie przejmował)
"Anyone who's proud of their country is either a thug or just hasn't read enough history yet" (Richard Morgan, Black Man)
"Jak ktoś chce sypiać ze skunksami, niech nie płacze, że mu dzieci śmierdzą" (Etgar Keret)
"Jak ktoś chce sypiać ze skunksami, niech nie płacze, że mu dzieci śmierdzą" (Etgar Keret)
- Borsuk
- Ośmioł
- Posty: 609
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 20:12
- Płeć: Mężczyzna
po tej tu dyskusji z ogromną ciekawością zajrzałem sobie do najnowszej Zakużonej. Margo, ukłony, to nie było łatwe - przebrnąć przez taki tekst. Ale myślę, że było warto - zgadzam się z twoją opinią, że autor powinien dalej pisać. Pomimo licznych błędów, z których nie wszystkie wytknęłaś (pewnie się nie chciało ;-), pomimo przede wszystkim wtórności pomysłu. Niech pisze, niech ćwiczy, kiedyś napisze coś naprawdę dobrego. Nie każdy jest Mozartem, niektórzy muszą swój talent wypracować. A w końcu skądś się ci młodzi (lub chociaż nowi) zdolni muszą brać - tu jak ze skakaniem na nartach, trzeba mieć z kogo wybierać.
Dodatkwo pisanie to zdecydowanie lepsze zajęcie niż walenie pryty pod blokiem albo ganianie z bejzbolem :-)
Dodatkwo pisanie to zdecydowanie lepsze zajęcie niż walenie pryty pod blokiem albo ganianie z bejzbolem :-)
- niewiem
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 319
- Rejestracja: wt, 27 gru 2005 14:13
Witam wszystkich serdecznie, jako że to mój pierwszy post. Mam taką uwagę, dotyczącą ZP. Otóż, najczęściej pojawiają się w niej utwory bardzo słabe (nie czytałem wszystkich odcinków, ale do tej pory natrafiłem bodaj na jeden wyjątek od tej reguły), utwory w których błędy wytknąć bardzo łatwo, i nie trzeba nawet do tego fachowca (nic nie ujmując recenzentom). Nawet ja gołym okiem widzę przecież, czym takie utwory różnią się od tych publikowanych, które kupuję w księgarniach. Fachowiec moze lepiej potrafi nazwac po imieniu owe błędy, ale nie w tym rzecz. Do czego zmierzam: teksty ewidentnie słabe łatwo skrytykować, łatwo też powiedzieć nad czym autor powinien popracować, a najłatwiej powiedzieć, by w ogóle dał sobie spokój z pisaniem. Ale gdzie mają się zgłaszać autorzy, którzy piszą już na przyzwoitym poziomie, których utworki możnaby już drukować, choć niekoniecznie jest taka potrzeba, autorzy którzy nie walą już jednego zaimka na drugim itp. itd. Pytam: gdzie oni mają szukać rady, by z przyzwoitego poziomu wzbić się na wyżyny, albo choć trochę poprawić warsztat, dowiedzieć czegoś nowego, iść do przodu? Bo taki autor, to niewdzięczny, choć częsty przypadek: wyśmiać go ciężko, poradzić coś sensownego też niełatwo. Ale ja właśnie takie rzeczy chciałbym czytać w Zakużonej Planecie, nigdzie tego nie ma, a nabijanie się z tekstów które przypominają wypracowania gimnazjalisty już mi się znudziło.
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Dziękuję, Borsuku :)))
Cała trudność z błędami w ZP polega właśnie na ich ilości - wielokrotne pokazywanie tych samych męczące jest i dla komentującego i dla odbiorców, jak myślę. Poza tym, gdyby wytykać wszystkie - tekst komentarza objętością przekroczyłby utwór recenzowany :))))))
Pomysł szalenie podobny do "Clinta" - w znacznie lepszej realizacji, rzecz jasna - pojawił się w zbiorze opowiadań polskich (nie jestem pewna, chyba zbiór "Zabawa w strzelanego" lub któraś część "Spotkań w przestworzach"). Niemniej, jednak nie jest plagiat. Choć, jak to zwykle bywa, skojarzenie przyszło już po publikacji ZP :D
Przyznam, że styl i temat "Clinta" przypomniały mi moje własne próby - tak dawne, że aż się boję wspominać - z czasów, gdy wiek zapisać mogłam jednocyfrowo :)))))
Cała trudność z błędami w ZP polega właśnie na ich ilości - wielokrotne pokazywanie tych samych męczące jest i dla komentującego i dla odbiorców, jak myślę. Poza tym, gdyby wytykać wszystkie - tekst komentarza objętością przekroczyłby utwór recenzowany :))))))
Pomysł szalenie podobny do "Clinta" - w znacznie lepszej realizacji, rzecz jasna - pojawił się w zbiorze opowiadań polskich (nie jestem pewna, chyba zbiór "Zabawa w strzelanego" lub któraś część "Spotkań w przestworzach"). Niemniej, jednak nie jest plagiat. Choć, jak to zwykle bywa, skojarzenie przyszło już po publikacji ZP :D
Przyznam, że styl i temat "Clinta" przypomniały mi moje własne próby - tak dawne, że aż się boję wspominać - z czasów, gdy wiek zapisać mogłam jednocyfrowo :)))))
So many wankers - so little time...