Ellaine pisze:Na razie przeczytałam "Rozmowę dyskwalifikacyjną", bardzo ładne opowiadanie, szybko się czytało i zabawne było.
Znów się rumienię...
Ellaine pisze:Tylko jedno mi zgrzytło, ale to tylko moje zdanie... Ponieważ dla mnie: mycka i czapka, to jedno i to samo :) (tylko, że pierwsze jest w gwarze, a drugie po polsku, ale jeśli mycka ma jakieś inne znaczenie jeszcze, to - z dołu - przepraszam).
Gwary żadnej nie znam i nie rozumiem, natomiast SJP twierdzi, że: mycka ż III, CMs. ~cce; lm D. ~cek «mała, okrągła czapeczka bez daszka, ściśle przylegająca do głowy» z niem. - i to właśnie miałam na myśli :-)
Ellaine pisze:Ponieważ dla mnie: mycka i czapka, to jedno i to samo :) (tylko, że pierwsze jest w gwarze
W Slowniku PWN nic nie pisze o tym, ze to gwara. Nie pisze nawet, ze "dawniej...". Pewnie dlatego, ze rzadko uzywany i pochodzenia niemieckiego, skojarzyl Ci sie z gwara.
EDIT tak to jest, jak sie za dlugo pisze posty, zostalem ubiezony ;-)
--
_________________
Kamieniami rzucac nie wolno! - krzyknal
Lutek. - To wbrew prawom wojennym!
H.Bobinska - "Lipniacy"
Dla mnie to zawsze było w gwarze :) Może i u mnie w domu nie mówi się po śląsku, ale przecież stąd znam to słowo.
Poza tym, w SJP jest powiedziane, że mycka to mała okrągła czapeczka bez daszka, a więc również czapka. Może i nie każda czapka to mycka, ale z tego wynika, że każda mycka to czapka ;)
Dobrze, już nic nie będę mówić, ja się i tak nie znam...
Piękne kłamstwo? Uwaga! To już twórczość - S. J. Lec Cudnie, fajnie i gites - gdy definitywnie odwalę kitę - J. Nohavica Rękopis znaleziony w pękniętym wazonie
Coś w tym jest, że jestem kolejną osobą, która opowiadanie O człowieku, który chciał być pisarzem podsumowałaby słowami: „pomysł ciekawy, ale jak dla mnie to opowiadanie skończyło się tam gdzie powinno się zacząć”.
Właściwie tekst przeczytałam bez większego zainteresowania, o ile nie bez zainteresowania w ogóle, zważywszy na drobne ziewnięcie podczas lektury ;-). Nie uważam, żeby był zły (co to, to nie!), natomiast jest jakiś taki... hmmm... poprawny, czyli nie wzbudzający emocji (we mnie!). Innymi słowy, ani mnie grzał, ani ziębił, a stanowczo wolę kiedy tekst mną "potrząsa", niechby i negatywnie.
There's some questions got answers and some haven't
SJP rozczarowuje coraz bardziej. Mycka to potoczna nazwa jarmulki. A jak z niemieckiego, to jest tez szansa, ze ma odpowiednik w jidysz i ta droga przeniknelo do polszczyzny.
Kogo rozczarowuje, tego rozczarowuje. Ja jestem zadowolony.
Coleman pisze:Mycka to potoczna nazwa jarmulki.
Jak sam wskazujesz - potoczna.
Nie wiem, dlaczego zmiana znaczenia nazwy potocznej tak Cie smuci? Mnie cieszy, ze jezyk sie zmienia i nie stoi w miejscu.
--
________________
Gdyby nie szkielet, to czlowiek bylby workiem z miesem i ze smalcem.
Rozmowa dyskwalifikacyjna — jestem pod ogromnym wrażeniem łatwości, z jaką Autorka posługuje językiem ojczystym. Dzięki doskonałemu, w opinii lajkonika, warsztatowi, opowiadanie czyta się lekko, miło i przyjemnie. Utrzymany w żartobliwej konwencji tekst powinien przynieść Autorce uznanie Komisji Do Spraw Oryginalności Dzieł i Arcydzieł, a z nim Międzynarodowy Certyfikat Jakości Fantastycznej za Naprawdę Fantastyczne Poczucie Humoru i Lekkość Pióra ;-).
Uśmiech nie schodził mi z twarzy, gdy Autorka bezceremonialnie rozprawiała się zarówno (a) ze stereotypami postaci fantastycznych (krasnolud, elf, królewicz zaklęty w żabę itp.), jak i (b) ze zbiurokratyzowaną, pompatyczną Komisją, której zadaniem było wyłuskanie z masy baśniowych postaci tych, którzy są ponadprzeciętni, ponadprogramowi, z obrzydzeniem omijający brudne kałuże stereotypów, schematów i przesądów, czy też (c) z usilnym dążeniem autorów powieści fantastycznych (bo ponoć czytelnik się rozbestwił ;-)) do bycia za wszelką cenę o-ry-ginalnym i trendy.
Natomiast zabrakło mi w tekście jednego. Solidnej pointy. Odnoszę wrażenie, że opowieść tak naprawdę składa się z malutkich, niemalże jednozdaniowych żartów. Nierzadko są to prawdziwe perełki. Nagromadzenie owej drobnicy powoduje, że im bliżej końca, tym rośnie oczekiwanie czytelnicze (czyli moje, bo za innych nie odpowiadam) na „La Grande Finale”, naprawdę porządnie skumulowaną dawkę dowcipu, nutki złośliwości i wszystkiego tego, co w opowiadaniu najlepsze. Dawkę, która powali mnie na kolana. Niestety, moim zdaniem, pointa wypada za słabo w stosunku do reszty tekstu. Jest kolejnym mini żarcikiem, zamiast oczekiwanego trzęsienia ziemi ;-).
Niemniej, debiut uważam za udany i życzę Autorce kolejnych publikacji.
There's some questions got answers and some haven't
Yuki pisze:Niestety, moim zdaniem, pointa wypada za słabo w stosunku do reszty tekstu. Jest kolejnym mini żarcikiem, zamiast oczekiwanego trzęsienia ziemi ;-).
Niemniej, debiut uważam za udany i życzę Autorce kolejnych publikacji.
Autorka dziękuje za taaaaaaki komentarz, znów się rumieni (to już chyba nawyk) i obiecuje, że następnym razem będą w poincie fajerwerki i insze atrakcje. O ile coś jeszcze owa autorka napisze ;-)
Harna pisze:Autorka (...) obiecuje, że następnym razem będą w poincie fajerwerki i insze atrakcje
Błagam, tylko nie fajerwerki! Dopiero co zaczął mi się pod nosem Jarmark Dominikański i huków, wystrzałów tudzież inszych wrzasków, trąbienia, trzaskania i łomotu mam dosc na najbliższe tysiąclecie ;-).
There's some questions got answers and some haven't
Ebola pisze:Harna, przestań się rumienić, do roboty. Pisz!
Czyta mnie?! To pisze!
Hmmm, błąd interpretacyjny - to żaden rumieniec, ino gęba z gorąca czerwienieje.
Do roboty, do roboty... Ano jest robota, ale pisać nie ma o czym, jeno się szczątkowy pomysł po łbie tłucze. Ale on jest zimnolubny (pomysł, chociaż łeb tyż), to sobie grzecznie poczeka na jakieś załamanie pogody czy coś :-)
No tak, nawet ideologii dorobić nie potrafię... I od razu zmasowany atak z lądu, morza i powietrza. Na jednego, małego króliczka. Chlip <ostentacyjnie roni łzę> Dobra, coś tam w sierpniu napiszę. Byle co, ale napiszę :-)