F 53
Moderator: RedAktorzy
- Bebe
- Avalokiteśvara
- Posty: 4592
- Rejestracja: sob, 25 lut 2006 13:00
Przeczytawszy Harnową "Rozmowę dyskwalifikacyjną".
Łatwe i przyjemne - bez przesłania i zadęcia. Bardzo dobrze się czyta, masz Harna lekkie pióro. :) Satyra na urzędników i na sztampowe postaci fantastyczne piękna - ale mam jedno pytanie. Czy dział ZakuŻonych Warsztatów aż tak daje w kość, że w Autorach rodzi się potrzeba odreagowania? ;)) Wyjaśnię, że chodzi mi o tyradę przedstawiającą cele i założenia Szanownej Komisji. Że obecnie Autorzy biorą tylko bohaterów o-ry-gi-nalnych. Nie-sztam-po-wych. Wiem, że to przerysowanie, aczkolwiek faktycznie, na tle doświadczeń warsztatowych można rzec, że problem istnieje. :))
Ogólnie - tekst odebrany pozytywnie. :)
EDIT - "Fliegritterzy" - fantasy naukowe? :D Stylizacja języka podpasowała mi całkowicie, humor również. Swoją drogą, co za pomysły.... ;))))
Łatwe i przyjemne - bez przesłania i zadęcia. Bardzo dobrze się czyta, masz Harna lekkie pióro. :) Satyra na urzędników i na sztampowe postaci fantastyczne piękna - ale mam jedno pytanie. Czy dział ZakuŻonych Warsztatów aż tak daje w kość, że w Autorach rodzi się potrzeba odreagowania? ;)) Wyjaśnię, że chodzi mi o tyradę przedstawiającą cele i założenia Szanownej Komisji. Że obecnie Autorzy biorą tylko bohaterów o-ry-gi-nalnych. Nie-sztam-po-wych. Wiem, że to przerysowanie, aczkolwiek faktycznie, na tle doświadczeń warsztatowych można rzec, że problem istnieje. :))
Ogólnie - tekst odebrany pozytywnie. :)
EDIT - "Fliegritterzy" - fantasy naukowe? :D Stylizacja języka podpasowała mi całkowicie, humor również. Swoją drogą, co za pomysły.... ;))))
Z życia chomika niewiele wynika, życie chomika jest krótkie
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika
- Harna
- Łurzowy Kłulik
- Posty: 5588
- Rejestracja: ndz, 05 mar 2006 17:14
A tam od razu odreagowania. Jak człowiek co chwila czyta, że wszystko już było, że elf i krasnolud, że karczma, że o-ry-ginalnie ma być, że ale osso chodzi itd., to coś w człowieku zostaje. Myśl jakaś nieśmiała. A jeśli tym człowiekiem jestem ja, to czasem wychodzi takie coś :-) Więc nie odreagowanie, a raczej inspiracja. Cieszyć się, mendy i bestyje ;-)Bebe pisze:Czy dział ZakuŻonych Warsztatów aż tak daje w kość, że w Autorach rodzi się potrzeba odreagowania? ;))
A czytałaś ostatnio jakieś typowe, polskie fantasy? (Poza ZW, teksty publikowane mam na myśli.) Takie z elfami, krasnoludami właśnie? Bo odnoszę wrażenie, że wszyscy autorzy, czy to debiutanci, czy to tzw. starzy wyjadacze, robią wszystko, żeby ich z typowym fantasy nie skojarzyć. I wymyślają coś na przekór bądź na wspak - jakieś aniołki, jakieś jeleniowate konie, cyfrale czy insze Drakkaineny, Pasie, Nocarze, Wąże... tfu, Węże itd. Wsio inaczej :-) Taka obserwacyja.Bebe pisze:Że obecnie Autorzy biorą tylko bohaterów o-ry-gi-nalnych. Nie-sztam-po-wych. Wiem, że to przerysowanie, aczkolwiek faktycznie, na tle doświadczeń warsztatowych można rzec, że problem istnieje. :))
– Wszyscy chyba wiedzą, że kicający łurzowy kłulik to zapowiedź śmierci.
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
- Bebe
- Avalokiteśvara
- Posty: 4592
- Rejestracja: sob, 25 lut 2006 13:00
Nie czytałam. Problem polega na tym, że ja sobie chwalę, że nie czytałam. Może odrzut autorów i czytelników od typówki wynika z prostego faktu - jeśli chcesz typową fantasy, to masz na rynku mnóstwo przekładów. Głównie są to książki powiązane z grami. Te ostatnie również dostarczają miłośnikom "twardej klasyki" pole do popisu- można sobie stworzyć archetypicznego elfa i nim grać. :) Sama tak robię w cRPG. Tworzę przeraźliwe archetypiczne postaci i mnie to bawi. Ale jednak od książki wymagam nieco więcej. A skoro już ma być o elfach i krasnoludach, to niech przynajmniej zaskoczy mnie czymś.Harna pisze: A czytałaś ostatnio jakieś typowe, polskie fantasy?
Sama tak postąpiłaś - wzięłaś typowe postaci, które potraktowałaś tak bardzo nietypowo, że wyszło ciekawe opko. :)
Ale tutaj znów wpadamy w dyskusję nad tym, dlaczego fantasy to muszą być akurat elfy i krasnoludy, a nie chrabąszcze i muchy. ;))
Z życia chomika niewiele wynika, życie chomika jest krótkie
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika
- Harna
- Łurzowy Kłulik
- Posty: 5588
- Rejestracja: ndz, 05 mar 2006 17:14
A ja nie wiem, czy sobie chwalę. Bo korzystanie z archetypicznych postaci czy wzorców nie zawsze oznacza tworzenie czegoś sztampowego z gatunku "ale to już było", prawda? Oprócz "co" jest jeszcze "jak" :-)Bebe pisze:Problem polega na tym, że ja sobie chwalę, że nie czytałam.
Ano właśnie :-)Bebe pisze:Sama tak postąpiłaś - wzięłaś typowe postaci, które potraktowałaś tak bardzo nietypowo, że wyszło ciekawe opko. :)
W zasadzie... Czemu nie? Skarabeusze parające się brudną robotą, cmentarne "tramwaje", banda morderczych modliszkek... ;-)Bebe pisze:Ale tutaj znów wpadamy w dyskusję nad tym, dlaczego fantasy to muszą być akurat elfy i krasnoludy, a nie chrabąszcze i muchy. ;))
– Wszyscy chyba wiedzą, że kicający łurzowy kłulik to zapowiedź śmierci.
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
- Bebe
- Avalokiteśvara
- Posty: 4592
- Rejestracja: sob, 25 lut 2006 13:00
Dobrze kombinujesz, dobrze. :)) Będą z Ciebie ludzie. :)Harna pisze: W zasadzie... Czemu nie? Skarabeusze parające się brudną robotą, cmentarne "tramwaje", banda morderczych modliszkek... ;-)
A ja sobie doczytałam przy okazji resztę literatury w bieżącym numerze.
Wieża – nastrojowy short, aczkolwiek jak dla mnie zbyt wiele niedomówień. Trochę kojarzyło się z sesją rpg. Poza tym – ja naprawdę nie wiem co kryje się za drzwiami. ;))
Właściwy instrument – również krótkie, ale jaka różnica! Oto jest short z prawdziwego zdarzenia – ma BARDZO MOCNĄ puentę. A w dodatku ja się tej puenty nie spodziewałam. Stąd duży plus i życzenia, oby współpraca z Autorem była owocna :)
O człowieku, który chciał być pisarzem
Mam wrażenie, że opowiadanie zostało ucięte – w najciekawszym momencie. Zakończenie nie przemawia do mnie nic a nic. Oczekiwałabym raczej innego rozwoju wydarzeń – co jest oczywiście moim subiektywnym wymysłem – na przykład, że główny bohater zostanie zmuszony do wykonania zabiegu na Stefanie. I to by był dopiero Frankenstein.
Tymczasem zakończenie typu: „wyszedłem, do dzisiaj źle to wspominam, pewnie dopiął swego" oznacza dla mnie, że autorowi zabrakło pomysłu. Temat podjęty widzę tak: jak być pisarzem, który obiektywnie / krytycznie potrafi spojrzeć na swoje dzieła. Bardzo aktualny temat. W sumie wkomponowuje się w temat opka Harny. Czyży Autorów męczyła ostatnio kwestia nie tego "co" ale "jak"? [Harna, przepraszam, że tak bez autoryzacji sobie pozwoliłam użyć Twoich słów :) ]
Także mogę wystawić pozytywna ocenę za nakręcenie wydarzeń i doprowadzenie czytelnika do dużego zainteresowania tym, co Stefan jeszcze wymyśli. Oraz negatywną ocenę za paskudne ucięcie tematu. Fuk, tak się nie robi.
Z życia chomika niewiele wynika, życie chomika jest krótkie
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika
- Ebola
- Straszny Wirus
- Posty: 12009
- Rejestracja: czw, 07 lip 2005 18:35
- Płeć: Nie znam
Szczęśliwie, nie :DHarna pisze:A czytałaś ostatnio jakieś typowe, polskie fantasy?
Yes! Yes! Mordercze modliszki, dręczone wyrzutami sumienia. jedna z nich zakochuje się w partnerze i postanawia zerwać z tracycją. Razem ruszają cmentarnym tramwajem na poszukiwanie starego Skarabeusza, który.... mniam...Bebe pisze:Dobrze kombinujesz, dobrze. :)) Będą z Ciebie ludzie. :)Harna pisze: W zasadzie... Czemu nie? Skarabeusze parające się brudną robotą, cmentarne "tramwaje", banda morderczych modliszkek... ;-)
A popatrz, a dla mnie to zgrabne, ale przewidywalne. Przy opisie klawiszy wszystko stało się jasne.Bebe pisze: Właściwy instrument – również krótkie, ale jaka różnica! Oto jest short z prawdziwego zdarzenia – ma BARDZO MOCNĄ puentę. A w dodatku ja się tej puenty nie spodziewałam. Stąd duży plus i życzenia, oby współpraca z Autorem była owocna :)
A mnie to nie przeszkadzało. raczej z ulgą, wraz z bohaterem, opuściłam Stefana. Natomiast, ważna w tym opowiadaniu wydaje mi się motywacja, nie świr. Powody, które nakłoniły S. do szukania takich rozwiązań.Bebe pisze: O człowieku, który chciał być pisarzem
... Bardzo aktualny temat. W sumie wkomponowuje się w temat opka Harny. Czyży Autorów męczyła ostatnio kwestia nie tego "co" ale "jak"? [Harna, przepraszam, że tak bez autoryzacji sobie pozwoliłam użyć Twoich słów :) ]
Także mogę wystawić pozytywna ocenę za nakręcenie wydarzeń i doprowadzenie czytelnika do dużego zainteresowania tym, co Stefan jeszcze wymyśli. Oraz negatywną ocenę za paskudne ucięcie tematu. Fuk, tak się nie robi.
Jedz szczaw i mirabelki, a będziesz, bracie, wielki!
FORUM FAHRENHEITA KOREĄ PÓŁNOCNĄ POLSKIEJ FANTASTYKI! (Przewodas)
Wzrúsz Wirúsa!
FORUM FAHRENHEITA KOREĄ PÓŁNOCNĄ POLSKIEJ FANTASTYKI! (Przewodas)
Wzrúsz Wirúsa!
- Harna
- Łurzowy Kłulik
- Posty: 5588
- Rejestracja: ndz, 05 mar 2006 17:14
No proszę, na brak pomysłów narzekam, a tu się takie cudeńka kryją :-)Ebola pisze:Yes! Yes! Mordercze modliszki, dręczone wyrzutami sumienia. jedna z nich zakochuje się w partnerze i postanawia zerwać z tracycją. Razem ruszają cmentarnym tramwajem na poszukiwanie starego Skarabeusza, który.... mniam...Bebe pisze:Dobrze kombinujesz, dobrze. :)) Będą z Ciebie ludzie. :)Harna pisze: W zasadzie... Czemu nie? Skarabeusze parające się brudną robotą, cmentarne "tramwaje", banda morderczych modliszkek... ;-)
– Wszyscy chyba wiedzą, że kicający łurzowy kłulik to zapowiedź śmierci.
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
- flamenco108
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 2229
- Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
- Płeć: Mężczyzna
Pomaleńku podczytuję sobie najnowszego Fahrenheita i jak zwykle najpierw przedarłem się przez publicystykę. Na wstępie pragnę serdecznie podziękować Szanownej Redakcji za wspaniały art Yeskova. Brak słów z zachwytu.
Oczywiście pan Adam Cebula jak zwykle trzyma poziom. Odbrązawianie plus zastrzyk wiedzy - o każdej porze dnia i nocy.
Andrzej Zimniak - ciekawe, sam czasem mielę coś takiego pod czaszką.
Komiks - cieszy. Zwięzły i dobry.
Zachęcony lekturą tego wątku, sięgnąłem do "Rozmowy dyskwalifikującej". Wesołe, sprawnie napisane. Nie podobał mi się początek - dosłownie pierwsze zdania. Rzeczywiście zabrakło mocnego zakończenia. Ale plusik.
Pozostałe teksty - po przeczytaniu.
Oczywiście pan Adam Cebula jak zwykle trzyma poziom. Odbrązawianie plus zastrzyk wiedzy - o każdej porze dnia i nocy.
Andrzej Zimniak - ciekawe, sam czasem mielę coś takiego pod czaszką.
Komiks - cieszy. Zwięzły i dobry.
Zachęcony lekturą tego wątku, sięgnąłem do "Rozmowy dyskwalifikującej". Wesołe, sprawnie napisane. Nie podobał mi się początek - dosłownie pierwsze zdania. Rzeczywiście zabrakło mocnego zakończenia. Ale plusik.
Pozostałe teksty - po przeczytaniu.
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.
- Bebe
- Avalokiteśvara
- Posty: 4592
- Rejestracja: sob, 25 lut 2006 13:00
Ebola pisze: Właściwy instrument A popatrz, a dla mnie to zgrabne, ale przewidywalne. Przy opisie klawiszy wszystko stało się jasne.
Heh, tylko, że dla mnie było to DOPIERO przy opisie klawiszy. A nie na samym początku. :))) Bardzo mi się ta puenta podobała. :))
Szczerze powiem, że ciekawe w tym opku było właśnie to, co wyprawiał Stefan, to jakie miał pomysły - w tym i motywacje. Czyli się zgadzam z przedmówczynią. Ale jak dla mnie - Stefan jest głównym bohaterem. Był lekko przerażający w swoim rodzaju, ale ja bym go tak szybko nie opuściła, bo ciekawa jestem, jak by się autor wywiązał z realizacji stefanowych pomysłów. To by mogła być dopiero fantastyka. :)))Ebola pisze: A mnie to nie przeszkadzało. raczej z ulgą, wraz z bohaterem, opuściłam Stefana. Natomiast, ważna w tym opowiadaniu wydaje mi się motywacja, nie świr. Powody, które nakłoniły S. do szukania takich rozwiązań.
Z życia chomika niewiele wynika, życie chomika jest krótkie
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika
- Yuki
- Furia Bez Pardonu
- Posty: 2182
- Rejestracja: śr, 22 cze 2005 13:17
Przeczytałam Cichowęża. Znów nie mogłam się oderwac od lektury, a niech to! Niesamowicie wciąga i oczywiście zżera mnie teraz ciekawośc co będzie dalej. Czuję się prawie jak Vesper na głodzie ;-))).
EDITED:
Nie zobaczył niczego, ciemność spowijała go dookoła, na podobieństwo złowrogi całun.
złowrogiego całunu?
:-)
EDITED:
Nie zobaczył niczego, ciemność spowijała go dookoła, na podobieństwo złowrogi całun.
złowrogiego całunu?
:-)
There's some questions got answers and some haven't
- Ebola
- Straszny Wirus
- Posty: 12009
- Rejestracja: czw, 07 lip 2005 18:35
- Płeć: Nie znam
Wiesz, Bebe, może nie pociągnął tematu, bo przeraził się bardziej niż Ty. W końcu pisze i...kto wie, jakie myśli mogły mu przyjść do głowy...Bebe pisze: Ale jak dla mnie - Stefan jest głównym bohaterem. Był lekko przerażający w swoim rodzaju, ale ja bym go tak szybko nie opuściła, bo ciekawa jestem, jak by się autor wywiązał z realizacji stefanowych pomysłów. To by mogła być dopiero fantastyka. :)))
Jedz szczaw i mirabelki, a będziesz, bracie, wielki!
FORUM FAHRENHEITA KOREĄ PÓŁNOCNĄ POLSKIEJ FANTASTYKI! (Przewodas)
Wzrúsz Wirúsa!
FORUM FAHRENHEITA KOREĄ PÓŁNOCNĄ POLSKIEJ FANTASTYKI! (Przewodas)
Wzrúsz Wirúsa!
- Harna
- Łurzowy Kłulik
- Posty: 5588
- Rejestracja: ndz, 05 mar 2006 17:14
- agrafek
- Mamun
- Posty: 107
- Rejestracja: czw, 17 lis 2005 15:23
Przeczytałem nareszcie, to i mogę się podzielić wrażeniami. A jak już się podzielę, przeczytam inne wpisy w tym wątku i pewnikiem odkryję, że inni napisali już wszystko przede mną;).
Rafał Dębski, Fliegritterzy.
Podobało mi się – zabawne i z niezłym pomysłem. Mam małe wątpliwości, czy wobec perspektywy pewnego podboju cesarz przejmowałby się gadaniem kościoła i ewentualnym awansem pospólstwa – na jedno i drugie można by przecież coś poradzić, ale to takie marudzenie;). Podoba mi się, jak sprytnie i dowcipnie wykorzystał autor typowe schematy „Archiwum X” – latające spodki, tajemnicze eksperymenty pod kontrola armii, samotnego poszukiwacza prawdy i spisek rządowy mający na celu utajnienie tego wszystkiego.
Jon Everson, Właściwy instrument
Sympatyczna makabreska. Nawet jeśli można było odgadnąć zakończenie, to przede wszystkim dlatego, że tekst pozostawał wierny schematom konwencji, ale w tym – moim zdaniem – leży jego urok.
Daniel Greps, O człowieku, który chciał być pisarzem
Po zakończeniu lektury tego opowiadania, gorączkowo szukałem strzałeczki, która pozwoliłaby mi wklikać się na następną stronę. I nic. Chyba mi Internet siada i źle się łączę z Fahrenheitem, bo to nie może być koniec opowiadania. Przecież autor nie mógł budować wstępu, by podsumować całość jednym akapitem, który w dodatku poddaje w wątpliwość fantastyczność tekstu.
Mógł, czy ja mam problemy techniczne?
Poza tym podobała mi się napisana na nowo historia szalonego geniusza i jego nieco zagubionego, mimowolnego towarzysza. Autor utrzymał ton gawędy, trochę wspomnień, prawie poczułem się, jakbym czytał powieści z początku wieku, choć napisane równocześnie zupełnie współcześnie. Naprawdę mi się podobało. Aż dotarłem do uciętego końca. Ale cały czas wierzę, że to błąd techniczny.
Marta Kisiel, Rozmowa dyskwalifikacyjna
O, ubawiłem się! Tym bardziej, że i mnie zdarzało się brać udział w dyskusjach na temat przeelfienia i przekrasnoludzenia fantasy. Wmieszała do tego autorka biurokrację popisowo, dostarczając mi przedniej zabawy. Dziękuję.
(choć i tak nadal cierpię na przesyt elfów i krasnoludów)
Magdalena Kozak, Cichowąż
Wiele nie powiem, bo to początek powieści. Ale ciekaw jestem co będzie dalej.
Paweł Pająk, Wieża
Obrazek. Trudno mi coś powiedzieć na jego temat, bo żaden ze mnie krytyk, a już zupełnie nie znam się na malarstwie.
Radosław Samlik, Smocza łza
Prawdę mówiąc – przepraszam autorze – nie przeczytałem. Skopiowałem sobie to opowiadanie, więc może nadrobię. Przejrzałem tylko pobieżnie to opowiadanie nie ukrywam, że zrobiło na mnie wrażenie zabawnego.
Przy okazji tego stwierdzenia pojawiła się, niestety, w mojej głowie myśl o tym, iż oprócz przesytu elfów i krasnoludów zaczynam odczuwać przesyt zabawnych opowiadań w konwencji fantasy. I jeśli w opowiadaniu osnową wszystkiego jest dowcip bądź dowcipy, fabuła zaś mieści się w tekście tylko dlatego, że jakaś być musi mój początkowy uśmiech staje się kwaśny. Od razu zaznaczam – to co mówię nie dotyczy tego opowiadania, bo nie przeczytałem go dokładnie, pomijając początek, jedynie ów początek nasunął mi takie skojarzenia. Niniejszym przepraszam autora, że się tak wymądrzam przy okazji jego tekstu, nad którym wybrzydzać nie wybrzydzam, bo mi nie wolno, bo nie mam tekstu. Po prostu wygłaszam refleksję bardziej ogólnej natury, która brzmi:
„Dobrze jest pisać dowcipnie ale niedobrze pisać wyłącznie dla dowcipu”.
Rafał Dębski, Fliegritterzy.
Podobało mi się – zabawne i z niezłym pomysłem. Mam małe wątpliwości, czy wobec perspektywy pewnego podboju cesarz przejmowałby się gadaniem kościoła i ewentualnym awansem pospólstwa – na jedno i drugie można by przecież coś poradzić, ale to takie marudzenie;). Podoba mi się, jak sprytnie i dowcipnie wykorzystał autor typowe schematy „Archiwum X” – latające spodki, tajemnicze eksperymenty pod kontrola armii, samotnego poszukiwacza prawdy i spisek rządowy mający na celu utajnienie tego wszystkiego.
Jon Everson, Właściwy instrument
Sympatyczna makabreska. Nawet jeśli można było odgadnąć zakończenie, to przede wszystkim dlatego, że tekst pozostawał wierny schematom konwencji, ale w tym – moim zdaniem – leży jego urok.
Daniel Greps, O człowieku, który chciał być pisarzem
Po zakończeniu lektury tego opowiadania, gorączkowo szukałem strzałeczki, która pozwoliłaby mi wklikać się na następną stronę. I nic. Chyba mi Internet siada i źle się łączę z Fahrenheitem, bo to nie może być koniec opowiadania. Przecież autor nie mógł budować wstępu, by podsumować całość jednym akapitem, który w dodatku poddaje w wątpliwość fantastyczność tekstu.
Mógł, czy ja mam problemy techniczne?
Poza tym podobała mi się napisana na nowo historia szalonego geniusza i jego nieco zagubionego, mimowolnego towarzysza. Autor utrzymał ton gawędy, trochę wspomnień, prawie poczułem się, jakbym czytał powieści z początku wieku, choć napisane równocześnie zupełnie współcześnie. Naprawdę mi się podobało. Aż dotarłem do uciętego końca. Ale cały czas wierzę, że to błąd techniczny.
Marta Kisiel, Rozmowa dyskwalifikacyjna
O, ubawiłem się! Tym bardziej, że i mnie zdarzało się brać udział w dyskusjach na temat przeelfienia i przekrasnoludzenia fantasy. Wmieszała do tego autorka biurokrację popisowo, dostarczając mi przedniej zabawy. Dziękuję.
(choć i tak nadal cierpię na przesyt elfów i krasnoludów)
Magdalena Kozak, Cichowąż
Wiele nie powiem, bo to początek powieści. Ale ciekaw jestem co będzie dalej.
Paweł Pająk, Wieża
Obrazek. Trudno mi coś powiedzieć na jego temat, bo żaden ze mnie krytyk, a już zupełnie nie znam się na malarstwie.
Radosław Samlik, Smocza łza
Prawdę mówiąc – przepraszam autorze – nie przeczytałem. Skopiowałem sobie to opowiadanie, więc może nadrobię. Przejrzałem tylko pobieżnie to opowiadanie nie ukrywam, że zrobiło na mnie wrażenie zabawnego.
Przy okazji tego stwierdzenia pojawiła się, niestety, w mojej głowie myśl o tym, iż oprócz przesytu elfów i krasnoludów zaczynam odczuwać przesyt zabawnych opowiadań w konwencji fantasy. I jeśli w opowiadaniu osnową wszystkiego jest dowcip bądź dowcipy, fabuła zaś mieści się w tekście tylko dlatego, że jakaś być musi mój początkowy uśmiech staje się kwaśny. Od razu zaznaczam – to co mówię nie dotyczy tego opowiadania, bo nie przeczytałem go dokładnie, pomijając początek, jedynie ów początek nasunął mi takie skojarzenia. Niniejszym przepraszam autora, że się tak wymądrzam przy okazji jego tekstu, nad którym wybrzydzać nie wybrzydzam, bo mi nie wolno, bo nie mam tekstu. Po prostu wygłaszam refleksję bardziej ogólnej natury, która brzmi:
„Dobrze jest pisać dowcipnie ale niedobrze pisać wyłącznie dla dowcipu”.