No nie wiem. Biorąc pod uwagę, że przynajmniej jeden taki tekst znam (publicystyczny co prawda, ale jednak), to chyba nie jest tak jak mówisz. Poza tym - ile tekstów jest nieczytanych! (tak, pojechałem prywatą)Robert J. Szmidt pisze:Śmiem twierdzić, że nie ma dobrego tekstu, który zostałby odrzucony w którejś z redakcji w ostatnich latach.
Wysłałem tekst do czasopisma i...
Moderator: RedAktorzy
- Rheged
- Stalker
- Posty: 1886
- Rejestracja: pt, 16 wrz 2005 14:35
Emil 'Rheged' Strzeszewski
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
- Robert J. Szmidt
- Kurdel
- Posty: 778
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 01:12
Tak, problem w tym, że wiekszość tekstów, o których dyskutuje sie potem, jako o pomyłkach, w wyobraźni ich twórców, funkcjonuje jako skończone arcydzieła. Kilka razy zdarzyło mi sie publikować takie teksty, potem miażdżone przez ludzi, ku wielkiemu zdziwieniu autorów. Bądź realistą, gdyby to były teksty tak dobre, z pewnością znalazłyby juz dawno nabywcę.Rheged pisze:No nie wiem. Biorąc pod uwagę, że przynajmniej jeden taki tekst znam (publicystyczny co prawda, ale jednak), to chyba nie jest tak jak mówisz. Poza tym - ile tekstów jest nieczytanych! (tak, pojechałem prywatą)Robert J. Szmidt pisze:Śmiem twierdzić, że nie ma dobrego tekstu, który zostałby odrzucony w którejś z redakcji w ostatnich latach.
Publicystyka, to jednak nie opowiadanie. I możesz się bardzo zdziwić kiedy usłyszysz oceny. Publicystyka to znacznie trudniejszy kawałek chleba, niż literatura.
- Rheged
- Stalker
- Posty: 1886
- Rejestracja: pt, 16 wrz 2005 14:35
A mi się wydaje, że kłopot w tym, że Ty o nieczytanych tekstach nie możesz powiedzieć nic, ani że to arcydzieła, ani że to gnioty. I choć statystycznie gnioty zdarzają się częściej, to rachunek prawdopodobieństwa nie sprzyja Ci NURSie, bo z matematyki wiemy, że na pewno jakaś perełka się tam w tych nieczytanych tekstach znajdzie.Robert J. Szmidt pisze:Tak, problem w tym, że wiekszość tekstów, o których dyskutuje sie potem, jako o pomyłkach, w wyobraźni ich twórców, funkcjonuje jako skończone arcydzieła.
Mój znalazł. Nie Twój periodyk, za to książkę. Ciekawi mnie tylko co Cię powoduje do nieczytania takich, a takich tekstów? Jak je wybierasz do odstrzału?Kilka razy zdarzyło mi sie publikować takie teksty, potem miażdżone przez ludzi, ku wielkiemu zdziwieniu autorów. Bądź realistą, gdyby to były teksty tak dobre, z pewnością znalazłyby juz dawno nabywcę.
Emil 'Rheged' Strzeszewski
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
- Robert J. Szmidt
- Kurdel
- Posty: 778
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 01:12
Rheged
Na tym to polega. Mógłbym przyspieszyc cały proces, pewnie zaowocowałoby to tym, że miałbym na stanie opka na 10 numerów do przodu i tez byś czekal nie wiadomo ile.
Wiele razy powtarzałem, ja nie jestem selekcjonerem, teksty pakuję i rozsyłam osobom zwanym recenzentami, to rotacyjna fucha, bo mało kto zdzierży długie przekopywanie sie przez pokłady słabizny. wybrane opowiadania trafiaja na moje biurko i z nich układam numery. Jesli twój nie trafił, to pewnie z jakiegoś powodu nie znalazł uznania, nie wiem, zrezygnowałem juz z recenzji negatywnych. może to tez jakieś przeoczenie, wada systemu.
autorzy pierwszej ligi mają skrócona ścieżkę dostępu, ich recenzje nie dotyczą. Czasem też krótka forma idzie z marszu, bo potrzebne jest coś na 1, 2 strony.
Nie ma tekstów nie czytanych, są teksty chwilowo nieprzeczytane. Zauważ, że to nie piekarnia, jest kolejka, bo setki ludzi próbuja swoich sił. I to kwestia kilku miesięcy, kiedy każdy tekst przejdzie recenzje. Rachunek działa dokładnie na moją korzyść :-)A mi się wydaje, że kłopot w tym, że Ty o nieczytanych tekstach nie możesz powiedzieć nic, ani że to arcydzieła, ani że to gnioty. I choć statystycznie gnioty zdarzają się częściej, to rachunek prawdopodobieństwa nie sprzyja Ci NURSie, bo z matematyki wiemy, że na pewno jakaś perełka się tam w tych nieczytanych tekstach znajdzie.
no, czyli teoria wzięła w łeb, bo tekst nie został jednak nieopublikowany, zapomniany ;-)Mój znalazł. Nie Twój periodyk, za to książkę. Ciekawi mnie tylko co Cię powoduje do nieczytania takich, a takich tekstów? Jak je wybierasz do odstrzału?
Na tym to polega. Mógłbym przyspieszyc cały proces, pewnie zaowocowałoby to tym, że miałbym na stanie opka na 10 numerów do przodu i tez byś czekal nie wiadomo ile.
Wiele razy powtarzałem, ja nie jestem selekcjonerem, teksty pakuję i rozsyłam osobom zwanym recenzentami, to rotacyjna fucha, bo mało kto zdzierży długie przekopywanie sie przez pokłady słabizny. wybrane opowiadania trafiaja na moje biurko i z nich układam numery. Jesli twój nie trafił, to pewnie z jakiegoś powodu nie znalazł uznania, nie wiem, zrezygnowałem juz z recenzji negatywnych. może to tez jakieś przeoczenie, wada systemu.
autorzy pierwszej ligi mają skrócona ścieżkę dostępu, ich recenzje nie dotyczą. Czasem też krótka forma idzie z marszu, bo potrzebne jest coś na 1, 2 strony.
- Rheged
- Stalker
- Posty: 1886
- Rejestracja: pt, 16 wrz 2005 14:35
Nie jestem przekonany. Reguły ustawiania się w tej kolejce są dla mnie niepojęte, a na pewno dziwaczne.Robert J. Szmidt pisze:Nie ma tekstów nie czytanych, są teksty chwilowo nieprzeczytane. Zauważ, że to nie piekarnia, jest kolejka, bo setki ludzi próbuja swoich sił. I to kwestia kilku miesięcy, kiedy każdy tekst przejdzie recenzje. Rachunek działa dokładnie na moją korzyść :-)
Trafiła kosa na kamień, co?no, czyli teoria wzięła w łeb, bo tekst nie został jednak nieopublikowany, zapomniany ;-)Mój znalazł. Nie Twój periodyk, za to książkę. Ciekawi mnie tylko co Cię powoduje do nieczytania takich, a takich tekstów? Jak je wybierasz do odstrzału?
Tu już nie chodzi o czekanie, ale o jakąkolwiek odpowiedź. Przypominałem Ci się solidnie, przez długi okres czasu, nie nękałem przy tym, ale miałem nadzieję, że będziesz miał w pamięci, że coś tam przesłałem, że czekam na odpowiedź. Cały czas dawałeś słowo, że już niedługo dostanę odpowiedź, że recenzenta pogonisz, itp. Dlatego utwierdzało mnie to w przekonaniu, że nikt mojego tekstu nie przeczytał. Mogę tylko domniemywać, nie znam prawdy, jednak tak zdawałeś mi się mówić "poczekaj jeszcze, niedługo ktoś to przeczyta". Nikt nie przeczytał. Dziękuję bardzo, nie mam ochoty wysyłać Ci już czegokolwiek, bo i tak nie zostanę przeczytany.Na tym to polega. Mógłbym przyspieszyc cały proces, pewnie zaowocowałoby to tym, że miałbym na stanie opka na 10 numerów do przodu i tez byś czekal nie wiadomo ile.
Może w F&SF będzie to wszystko wyglądało bardziej profesjonalnie.
Emil 'Rheged' Strzeszewski
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
- Robert J. Szmidt
- Kurdel
- Posty: 778
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 01:12
A co w nich dziwnego? kolejka, jak kolejka.Nie jestem przekonany. Reguły ustawiania się w tej kolejce są dla mnie niepojęte, a na pewno dziwaczne.
O tym będziemy mogli porozmawiać, jak tekst się ukaże, i zbierze recenzje. Z całym szacunkiem, ale poprzednie tomy miewały różną zawartość. Być może okaż4e się, że moi mieli rację, ale o tym pogadamy, jak juz będzie tekst.Trafiła kosa na kamień, co?
Widzisz, problem w tym, że każdy coś ode mnie chce, mam po kilkanaście maili dziennie, z przypomnieniami, pytaniami itp. a nie jestem maszyną, albo zajmę sie robota, albo wiecznymi rozmowami. Z odpowiedzi negatywnych zrezygnowałem już dość dawno temu, bo gdybyś zobaczył choć część korespondencji na ten temat, to zrozumiałbyś, że to gra nie warta świeczki. Tłumacz komuś, kto nie zna podstawowych zasad ortografii, nie mówiąc już o składni, że uzywa złych określeń, kiedy on widzi swoje dzieło rewolucyjnym :-)Tu już nie chodzi o czekanie, ale o jakąkolwiek odpowiedź. Przypominałem Ci się solidnie, przez długi okres czasu, nie nękałem przy tym, ale miałem nadzieję, że będziesz miał w pamięci, że coś tam przesłałem, że czekam na odpowiedź. Cały czas dawałeś słowo, że już niedługo dostanę odpowiedź, że recenzenta pogonisz, itp. Dlatego utwierdzało mnie to w przekonaniu, że nikt mojego tekstu nie przeczytał. Mogę tylko domniemywać, nie znam prawdy, jednak tak zdawałeś mi się mówić "poczekaj jeszcze, niedługo ktoś to przeczyta". Nikt nie przeczytał. Dziękuję bardzo, nie mam ochoty wysyłać Ci już czegokolwiek, bo i tak nie zostanę przeczytany.
a na obalenie twojej tezy, jakos co miesiąc pismo jest wypełnione tekstami, w tym debiutami. Ktos je przeczytał, ocenił, zredagował. Bo tak to działa, a że odpadłeś, mogę cię zapewnić, że nikt cie celowo nie uwalił, bo niby jaki by to miało sens.
- Rheged
- Stalker
- Posty: 1886
- Rejestracja: pt, 16 wrz 2005 14:35
Po ośmiu miesiącach dowiedziałem się, że odpadłem. Dowiedziałem się na forum Fahrenheita. Choć dopytywałem o to już dawno temu i nie raczyłeś mi tego odpowiedzieć.
Zapewniam Cię, że podstawowe zasady ortografii znam, z określeniami też chyba nie jest u mnie najgorzej.
Chodziło mi tylko o jakąkolwiek odpowiedź, co się dzieje z moim tekstem, czy został przeczytany, a jeśli tak, to jaki jest werdykt. Miałem do tego święte prawo. Skoro mi mówiłeś, że ktoś to w końcu przeczyta i dziś mi mówisz, że już przeczytane, to wiesz co ja na to mam?
Swoją drogą - ciekawe na ile ufasz swoim recenzentom, skoro rotację jak mówiłeś masz sporą?
Ja do Ciebie Robert i dzwoniłem i mejlowałem i łapałem na forum. Dopiero teraz, kiedy tekst już został gdzieś przyjęty, mówisz mi tego typu rzeczy. Nie uważam siebie za niewiadomo kogo. Mnie się tekst podobał, to Ci go posłałem. Jak widać spodobał się jeszcze jednej osobie oprócz mnie i był to Sławek Spasiewicz. A zapewniam Cię, że jemu moje teksty podobają się rzadko, a widział chyba wszystkie, bo często mu przesyłam do opinii.
Ile razy czytam w Twoim wstępniaku do SFiH, wcześniej do SF, że opowiadanie leżakowało u Ciebie dwa lata, rok, półtora, zanim je wygrzebałeś z odmętów dysków twardych i raczyłeś je przyjąć do publikacji, to utwierdzam się w przekonaniu, że to samo spotkało mój tekst, a raczej spotkałoby (choć oczywiście nie twierdzę, że zostałby przyjęty, ale choć przeczytany), gdybym nie wziął losu w swoje ręce i nie posłał komu innemu. Ty nawet Robert nie wiesz zapewne o jakim tekście mówimy.
Stąd wnioskuję, że Twoje redakcyjne sito jest popsute, bo nie jestem jedyną osobą, którą spotkała podobna przygoda. Dziwię się, że nie usprawniasz swojej metody redakcyjnej na bieżąco. I dziwię się, że jedna osoba może do Ciebie zadzwonić i dostać za chwilę odpowiedź, druga napisać mejla i mieć to samo, a ja mogę czekać 8 miesięcy i się dowiedzieć na forum Fahrenheita przy dyskusji o nie Twoim periodyku.
Liczę na przeprosiny.
Zapewniam Cię, że podstawowe zasady ortografii znam, z określeniami też chyba nie jest u mnie najgorzej.
Chodziło mi tylko o jakąkolwiek odpowiedź, co się dzieje z moim tekstem, czy został przeczytany, a jeśli tak, to jaki jest werdykt. Miałem do tego święte prawo. Skoro mi mówiłeś, że ktoś to w końcu przeczyta i dziś mi mówisz, że już przeczytane, to wiesz co ja na to mam?
Swoją drogą - ciekawe na ile ufasz swoim recenzentom, skoro rotację jak mówiłeś masz sporą?
Ja do Ciebie Robert i dzwoniłem i mejlowałem i łapałem na forum. Dopiero teraz, kiedy tekst już został gdzieś przyjęty, mówisz mi tego typu rzeczy. Nie uważam siebie za niewiadomo kogo. Mnie się tekst podobał, to Ci go posłałem. Jak widać spodobał się jeszcze jednej osobie oprócz mnie i był to Sławek Spasiewicz. A zapewniam Cię, że jemu moje teksty podobają się rzadko, a widział chyba wszystkie, bo często mu przesyłam do opinii.
Ile razy czytam w Twoim wstępniaku do SFiH, wcześniej do SF, że opowiadanie leżakowało u Ciebie dwa lata, rok, półtora, zanim je wygrzebałeś z odmętów dysków twardych i raczyłeś je przyjąć do publikacji, to utwierdzam się w przekonaniu, że to samo spotkało mój tekst, a raczej spotkałoby (choć oczywiście nie twierdzę, że zostałby przyjęty, ale choć przeczytany), gdybym nie wziął losu w swoje ręce i nie posłał komu innemu. Ty nawet Robert nie wiesz zapewne o jakim tekście mówimy.
Stąd wnioskuję, że Twoje redakcyjne sito jest popsute, bo nie jestem jedyną osobą, którą spotkała podobna przygoda. Dziwię się, że nie usprawniasz swojej metody redakcyjnej na bieżąco. I dziwię się, że jedna osoba może do Ciebie zadzwonić i dostać za chwilę odpowiedź, druga napisać mejla i mieć to samo, a ja mogę czekać 8 miesięcy i się dowiedzieć na forum Fahrenheita przy dyskusji o nie Twoim periodyku.
Liczę na przeprosiny.
Emil 'Rheged' Strzeszewski
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
- eses
- Psztymulec
- Posty: 984
- Rejestracja: sob, 01 paź 2005 19:59
Rednaczu mój drogi, powiedzieć Ci, że po tej deklaracji niejeden pomyślał sobie "tia, trudno, żeby eses swojego dobrego kumpla i w dodatku naczelnego do antologii nie przyjął..."? :)Rheged pisze:Jak widać spodobał się jeszcze jednej osobie oprócz mnie i był to Sławek Spasiewicz. A zapewniam Cię, że jemu moje teksty podobają się rzadko, a widział chyba wszystkie, bo często mu przesyłam do opinii.
<samokrytycyzm mode on> Miło mi bardzo, żeś dumny, że Cię doceniłem - aczkolwiek, powiedzmy sobie szczerze, kim ja jestem wobec Roberta, czy innych zaglądających/moderujących tu redaktorów? :) Odpowiedź brzmi - facetem, któremu upadło pismo (w dodatku nie swoje) i człowiekiem, który redagował dwie antologie, którym po publikacji nadal przydałaby się redakcja ;) <samokrytycyzm mode off>
Ze starych czasów pamiętam, jak różnie reagowali ludzie, którzy dowiedzieli się, że odrzuciłem ich opowiadania. Jedni milkli, inni pisali "dziękuję za odpowiedź", byli też tacy, co próbowali mnie przekonać do zmiany zdania, a bywało, że zwyzywany zostałem ;) Nie dziwię się więc specjalnie NURSowi, że mu się nie chce odpisywać. Nawet wysłanie masowej odpowiedzi standardowej "przykro nam, nie przyjęliśmy tekstu do druku" zabiera cenny czas. Co prawda - mi się chciało odpisywać, ale mówię za siebie. Jestem chrzanionym młodym idealistą (piłkarze w moim wieku widzą już emeryturę na horyzoncie, ale co tam ;) ). A Robert siedzi w tej branży lata i mu się nie chce.
Co nie zmienia faktu, że i tak popieram Twoją krucjatę i bardzo chciałbym, żeby negatywne odpowiedzi też były wysyłane :)
Ale nie udzielanie odpowiedzi równe odpowiedzi negatywnej jest u nas praktyką powszechną, mnie to też spotkało kilka razy w miejscach i od osób, po których bym się tego nie spodziewał, i nie załatwi niestety tego krucjatowanie na którymkolwiek forum. Roberta nie przekonali Jego właśni użytkownicy :)
Po prostu ludziom musi się chcieć. A żeby im się chciało, muszą być inni, niż są... :(
Edit był, bo postanowiłem się jaśniej wyrazić.
BB + PnL = 66,6%...
I więcej w formie książki nie będzie
I więcej w formie książki nie będzie
- Rheged
- Stalker
- Posty: 1886
- Rejestracja: pt, 16 wrz 2005 14:35
A wiesz Sławek gdzie ja miałbym takie opinie? Doskonale oboje wiemy, że taryfy ulgowej nigdy mi nie dawałeś i dokładnie to się dla mnie liczy. Bo oboje doskonale również wiemy, że trzeba się czasem w dupę kopnąć, żeby coś zrobić, a Ty w dupę mnie kopałeś zawsze odkąd się znamy. Twoje wymagania wobec moich tekstów są ogromne i jeśli akurat ten Ci się spodobał i wzięłeś go do antologii, to ja jestem kontent i uważam, że kopanie na coś się przydało. Resztę mam wiadomo gdzie.eses pisze:Rednaczu mój drogi, powiedzieć Ci, że po tej deklaracji niejeden pomyślał sobie "tia, trudno, żeby eses swojego dobrego kumpla i w dodatku naczelnego do antologii nie przyjął..."? :)
Robert ma prawo do opinii, nie zabieram mu tego. Tylko, że jestem w stu procentach pewien, że on mojego tekstu nie przeczytał. Ale nawet nie o to chodzi, bowiem jak rzekł, ma od tego recenzentów. Być może odrzucił mnie któryś z nich. Ok, szanuję to, jak mówiłem, każdy ma prawo do opinii, wszystkim się zresztą podobać nie może. Ale mi chodzi o to, że jak się człowiek o odpowiedź upomina przez bez mała pół roku, telefonicznie, mejlowo, na forum, nie nękając, ale cierpliwie prosząc o jakąkolwiek odpowiedź i jej nie dostaje, po czym na forum Fahrenheita dowiaduje się, że mu tekst nie przyjęto, a wcześniej cały czas się dowiadywał, że tekstu nie przeczytano, to człowiek czuje się oszukany. I słusznie się czuje.<samokrytycyzm mode on> Miło mi bardzo, żeś dumny, że Cię doceniłem - aczkolwiek, powiedzmy sobie szczerze, kim ja jestem wobec Roberta, czy innych zaglądających/moderujących tu redaktorów? :) Odpowiedź brzmi - facetem, któremu nie wyszło pismo (w dodatku nie swoje) i człowiekiem, który redagował dwie antologie, którym po publikacji nadal przydałaby się redakcja ;) <samokrytycyzm mode off>
Ja już też w swojej "karierze" redaktora w Creatio miałem parę przygód, ale to nie powód, żeby osobie, która upomina się o odpowiedź i której odpowiedź jest OBIECYWANA, nie odpisywać prawda? Nic mnie nie obchodzi, czy Robert jest zapracowany, czy nie. Albo niech olewa wszystkich równo i nie odpowiada w ogóle, albo niech odpowiada. Teraz się po prostu zastanawiam, co skłoniło Roberta do tego, żeby mnie olał? Przecież ja nie oczekiwałem gwiazdki z nieba, tylko odpowiedzi "tak" lub "nie". Przez 8 miesięcy oczekiwałem. Jakieś pół roku przypominania w tym. Ktoś uważa, że zostałem fair potraktowany?Ze starych czasów pamiętam, jak różnie reagowali ludzie, którzy dowiedzieli się, że odrzuciłem ich opowiadania. Jedni milkli, inni pisali "dziękuję za odpowiedź", byli też tacy, co próbowali mnie przekonać do zmiany zdania, a bywało, że zwyzywany zostałem ;)
Widzisz, kłopot polega na tym, że to praca z ludźmi jest. A ludzi się traktować powinno fair. Tak sobie policzyłem, że NURS zamiast trawiąc czas rozmawiając ze mną po pare minut w tych kilku rozmowach telefonicznych, albo obiecując mi mejlowo, że odpisze mi, co z opowiadaniem, naprawdę by mnie powiadomił o werdykcie, to by chyba uszanował i siebie i mnie bardziej, prawda? I przy okazji czasu mniej by strawił.Nie dziwię się więc specjalnie NURSowi, że mu się nie chce odpisywać. Nawet wysłanie masowej odpowiedzi standardowej "przykro nam, nie przyjęliśmy tekstu do druku" zabiera cenny czas.
Do mnie przychodzi raptem około 10 opowiadań w dwa miesiące do Creatio. Stron zwykle jest około 12 w każdym, taka średnia. To mam 120 stron do przeczytania w dwa miesiące z monitora. Do tego jeszcze redakcja wybranych. Wiem, że to nie jest porażająca suma, w porównaniu np. do tego, co ma Robert, ale i mi się czasem odpisywać nie chce, bo i ja potrafię być zajęty (nawet bardzo). Ale siadam, czytam, odpisuję, bo nie mam do czynienia tylko z literkami, ale z osobami, które mi teksty nadsyłają. Zwykłe poinformowanie choć i mi zabiera cenne chwile, to chyba podstawa. Zrozumiałbym, że mi NURS nie odpowiada, gdybym się nie upominał. Znaczyć by to mogło, że mi nie zależy na odpowiedzi. Ale, choroba, zależało. I się przypominałem. Wielokrotnie. Za każdym razem słyszałem, że mi odpowie.Co prawda - mi się chciało odpisywać, ale mówię za siebie. Jestem chrzanionym młodym idealistą (piłkarze w moim wieku widzą już emeryturę na horyzoncie, ale co tam ;) ). A Robert siedzi w tej branży lata i mu się nie chce.
Emil 'Rheged' Strzeszewski
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
- Tomasz Orlicz
- Mamun
- Posty: 166
- Rejestracja: pn, 03 lip 2006 16:33
- Robert J. Szmidt
- Kurdel
- Posty: 778
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 01:12
O czym my rozmawiamy?
Przeciez juz dano, z półtora roku temu napisałem, i powtarzam. Jesli nie ma odpowiedzi pozytywnej w 90 dni, to znaczy, że tekst jest odrzucony. Przez moje (recenzentów) ręce przewija się nadal ok. 60-100 utworów, w tym sporo długich, miesięcznie. I, jak mówię, ja zajmuje sie tylko materiałem który przechodzi kwalifikacje. Juz od dawna nie prosze o oceny negatywne, bo 70% takich odpowiedzi kończyło się prośbami/groźbami o dalsze poprawki itd. A ja nie mam fizycznie czasu na to.
Twój problem Rheged polega na tym, że za bardzo sie poczuwasz. I bardzo łatwo możesz zrobic sobie krzywdę. Jestes jednak selekcjonerem, odrzucasz innym opowiadania, więc autorzy muszą cię traktować, jak lepszego od siebie, albo przestaną cię poważać. Publikacja tekstu słabego literacko, może ci tylko zaszkodzić. Dla takich autorów kryteria są ostrzejsze.
To zresztą szerszy problem, który dotyka wiele osób ze świecznika, zwłaszcza na naszej grzędzie. A efektem tego, są właśnie takie dyskusje, a było ich juz parę.
Przeciez juz dano, z półtora roku temu napisałem, i powtarzam. Jesli nie ma odpowiedzi pozytywnej w 90 dni, to znaczy, że tekst jest odrzucony. Przez moje (recenzentów) ręce przewija się nadal ok. 60-100 utworów, w tym sporo długich, miesięcznie. I, jak mówię, ja zajmuje sie tylko materiałem który przechodzi kwalifikacje. Juz od dawna nie prosze o oceny negatywne, bo 70% takich odpowiedzi kończyło się prośbami/groźbami o dalsze poprawki itd. A ja nie mam fizycznie czasu na to.
Twój problem Rheged polega na tym, że za bardzo sie poczuwasz. I bardzo łatwo możesz zrobic sobie krzywdę. Jestes jednak selekcjonerem, odrzucasz innym opowiadania, więc autorzy muszą cię traktować, jak lepszego od siebie, albo przestaną cię poważać. Publikacja tekstu słabego literacko, może ci tylko zaszkodzić. Dla takich autorów kryteria są ostrzejsze.
To zresztą szerszy problem, który dotyka wiele osób ze świecznika, zwłaszcza na naszej grzędzie. A efektem tego, są właśnie takie dyskusje, a było ich juz parę.
- Rheged
- Stalker
- Posty: 1886
- Rejestracja: pt, 16 wrz 2005 14:35
No to dlaczego, gdy po pół roku do Ciebie zadzwoniłem, powiedziałeś mi, że ktoś to przeczyta? Dlaczego np. Andrzej Miszczak dostał odpowiedź dopiero po ośmiu miesiącach, pozytywną? Robert, nie bawmy się w czarowanie...Robert J. Szmidt pisze:O czym my rozmawiamy?
Przeciez juz dano, z półtora roku temu napisałem, i powtarzam. Jesli nie ma odpowiedzi pozytywnej w 90 dni, to znaczy, że tekst jest odrzucony.
Problemem tej dyskusji jest tylko i wyłącznie to, że ściemniasz. Bez urazy, stwierdzam fakt.To zresztą szerszy problem, który dotyka wiele osób ze świecznika, zwłaszcza na naszej grzędzie. A efektem tego, są właśnie takie dyskusje, a było ich juz parę.
A czy ja się za bardzo poczuwam, że odpisuję autorom? Nie sądzę, mimo wszystko jestem w stanie to robić, zamiast tracić o wiele więcej czasu zbywając ich telefonicznie, mejlowo i forumowo.
Emil 'Rheged' Strzeszewski
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
Dla mnie nie ma nic bardziej żenującego, niż autor próbujący się wykłócać o swoją pracę. Bez wzgledu na to czy to tekst literacki, muzyka czy malarstwo - autor nie jest w stanie ocenić płodów swego geniuszu. Dlatego też takie rzeczy zwykło się załatwiac na privie.
Co innego jakby ktoś komuś wisiał kasę za publikację i po licznych prywatnych napomnieniach nie dawałsię namówić na zwrot. Wówczas można publicznie piętnować. Ale w takiej sytuacji? Żenada.
Mi Nurs odpisał co w moim opowiadaniu się nie podoba i mam teraz zagadkę. Podchodze, próbuję, zakończenie już chyba z siedem razy zmieniałem i teraz jest gorsze niż było... Ale zanim wyślę raz jeszcze muszę być pewien, że będzie okej. Tyle że nie znaczy to wcele że musi się spodobać. Ale jakoś dziwnym trafem wierzę, że będzie przeczytane.
Co innego jakby ktoś komuś wisiał kasę za publikację i po licznych prywatnych napomnieniach nie dawałsię namówić na zwrot. Wówczas można publicznie piętnować. Ale w takiej sytuacji? Żenada.
Mi Nurs odpisał co w moim opowiadaniu się nie podoba i mam teraz zagadkę. Podchodze, próbuję, zakończenie już chyba z siedem razy zmieniałem i teraz jest gorsze niż było... Ale zanim wyślę raz jeszcze muszę być pewien, że będzie okej. Tyle że nie znaczy to wcele że musi się spodobać. Ale jakoś dziwnym trafem wierzę, że będzie przeczytane.