Pytania:
1. Czy to się kupy trzyma;
2. Co się tu kupy nie trzyma;
3. Dlaczego się kupy nie trzyma;
4. Co zrobić żeby się kupy trzymało;
5. Po co AK mogłoby chcieć taką stację kolejową?
Niezbędne elementy:
a) obozowanie towarzystwa w lesie i wieczór przy ognisku;
b) samochód/ rowerzysta jadący drogą;
c) granaty uderzające w coś;
d) Strzelanina i śmierć komendanta;
Elementy "ruchome":
a) stacja kolejowa (to może być na prawdę cokolwiek, aby daleko od cywilizacji);
b) Reszta akcji, która winna być dopasowana tak, coby zawierała niezbędne elementy, ale równocześnie miała ręce i nogi;
Nie proszę tutaj o wymyślenie akcji, tylko o pomoc w temacie II wojny, na który mam dość małą wiedzę.
1. Kupy się trzyma, tylko tego typu akcja to bardziej w stylu AL. AK była niezwykle ostrożna przed akcją "Burza". Ale jeżeli to w trakcie "Burzy" ma się dziać, to okej.
2. Na logikę, ilu szwabów może bronić dworca kolejowego na tęgim zadupiu? Moim zdaniem więcej jak pięciu to by ich nie było. Bo i czego tu bronić? O, że węzeł komunikacyjny. Ale wystarczy, że partyzanci zdmuchną w diabły tory kilka kilometrów bliżej, lub dalej i dworzec traci jakiekolwiek znaczenie.
A jeżeli na tym dworcu byłoby coś bardzo dla Niemców istotnego, to na miejscu oficera odpowiedzialnego za taki rejon skierowałbym tam batalion grenadierów pancernych Waffen-SS. I gdybym to zrobił, to mało który dowódca AK odważyłby się atakować taki punkt. AL jak najbardziej, ale oni akcje przeprowadzali na modłę radziecką, czyli quasi-samobójczą.
3. (powiedziałem wyżej)
Punkt czwarty bezpośrednio łączy się z piątym - czemu AK chce mieć ten dworzec? Albo po prostu - co jest w tym punkcie (na odległym zadupiu), że komenda nakazała go zdobyć? Jeżeli coś istotnego, to myślisz o jednostce zbyt małej, by taką akcję przeprowadzić (bo wnioskuję, że zamierzasz wykreować drużynę, maksymalnie pluton). Jeśli na jakiejś farmie znajdowałaby się Bursztynowa Komnata, albo inszy Święty Graal, to do obrony czegoś takiego Niemcy ściągnęliby komandosów Skorzenego wspartych przez żołnierzy z LSSAH.
Paradoksalnie AK by się tym zainteresowała, ale ja na miejscu dowódców nie ryzykowałbym żadnej akcji.
Co do granatów - nie wiem, z jakiej paki są tak istotnym elementem akcji. Zaginają czasoprzestrzeń? :D (w sumie, jak taki granat padnie człowiekowi obok twarzy, to rzeczywiście zagina czasoprzestrzeń, ale nie dosłownie)
No i biwakowanie. To się kupy nie trzyma, IMO.
Osobiście, znajdując się na głębokich tyłach wroga, zwłaszcza w lesie, nie ryzykowałbym palenia ognia. Uczono mnie, że żar papierosa widać w ciemności z dwustu metrów. Ja sam, mimo ślepoty, potrafiłem dostrzec błyski ze sporej odległości. A co dopiero ogień, przy którym grzeje się ze dwudziestu chłopa z okładem.