Wena, Wiatr, czyli co, gdzie kiedy i jak?
Moderator: RedAktorzy
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Re: Wena, Wiatr, czyli co, gdzie kiedy i jak?
Nie, no - żadna tajemnica!
Joricka i celta (przynajmniej sądząc po wzorku). :)))
Joricka i celta (przynajmniej sądząc po wzorku). :)))
So many wankers - so little time...
- Alfi
- Inkluzja Ultymatywna
- Posty: 20022
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29
Re: Wena, Wiatr, czyli co, gdzie kiedy i jak?
A może to obsydianowe czaszki z Zaginionej Atlantydy Cusslera?
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.
Hadapi dengan senyuman.
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Re: Wena, Wiatr, czyli co, gdzie kiedy i jak?
Może ta ze wzorkiem, bo Jorick raczej nie, on jest au naturel... :P
So many wankers - so little time...
- hundzia
- Złomek forumowy
- Posty: 4054
- Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
- Płeć: Kobieta
Re: Wena, Wiatr, czyli co, gdzie kiedy i jak?
Znaczy: To be or not to be... na biurku Margoty.
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
- Alfi
- Inkluzja Ultymatywna
- Posty: 20022
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29
Re: Wena, Wiatr, czyli co, gdzie kiedy i jak?
To te dwa insekty rozmawiały ze sobą na biurku?
- To be or not to beeeeeeee!
- No! To fly or not to fly!
- To be or not to beeeeeeee!
- No! To fly or not to fly!
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.
Hadapi dengan senyuman.
- hundzia
- Złomek forumowy
- Posty: 4054
- Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
- Płeć: Kobieta
Re: Wena, Wiatr, czyli co, gdzie kiedy i jak?
W tym przypadku o rozmowę podejrzewałabym raczej biedronki.
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
- Alfi
- Inkluzja Ultymatywna
- Posty: 20022
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29
Re: Wena, Wiatr, czyli co, gdzie kiedy i jak?
A nie biedronka ze stokrotką albo z żabką?
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.
Hadapi dengan senyuman.
- Młodzik
- Yilanè
- Posty: 3687
- Rejestracja: wt, 10 cze 2008 14:48
- Płeć: Mężczyzna
Re: Wena, Wiatr, czyli co, gdzie kiedy i jak?
To chyba będzie najodpowiedniejszy temat.
W ciągu dwóch dni, wklepałem ponad 43 tys. znaków. Mój osobisty rekord. Szkoda tylko, że cała ta para poszła na skrypt prelekcyjny, a nie na jakieś zgrabne opowiadanko. Z drugiej strony, szło mi to tak dobrze i tak szybko, ponieważ założyłem sobie, że ma to być dokładnie to, co wygłoszę, więc nie musiałem się przejmować za bardzo wszelkimi językowymi przyzwoitościami.
Z trzeciej strony muszę przyznać, że nim do pisania przystąpiłem, miałem przygotowany przyzwoity plan, a na zastanawianiu się co i jak chcę powiedzieć spędziłem większość wolnego czasu wakacyjnego. Gdybym taką pracę wykonał przed napisaniem jakiegoś utworu, wydajność miałbym niewiele mniejszą.
Edit.
W ciągu dwóch dni, wklepałem ponad 43 tys. znaków. Mój osobisty rekord. Szkoda tylko, że cała ta para poszła na skrypt prelekcyjny, a nie na jakieś zgrabne opowiadanko. Z drugiej strony, szło mi to tak dobrze i tak szybko, ponieważ założyłem sobie, że ma to być dokładnie to, co wygłoszę, więc nie musiałem się przejmować za bardzo wszelkimi językowymi przyzwoitościami.
Z trzeciej strony muszę przyznać, że nim do pisania przystąpiłem, miałem przygotowany przyzwoity plan, a na zastanawianiu się co i jak chcę powiedzieć spędziłem większość wolnego czasu wakacyjnego. Gdybym taką pracę wykonał przed napisaniem jakiegoś utworu, wydajność miałbym niewiele mniejszą.
Edit.
- Ebola
- Straszny Wirus
- Posty: 12009
- Rejestracja: czw, 07 lip 2005 18:35
- Płeć: Nie znam
Re: Wena, Wiatr, czyli co, gdzie kiedy i jak?
Czyli technikę masz już opanowaną. :)
Jedz szczaw i mirabelki, a będziesz, bracie, wielki!
FORUM FAHRENHEITA KOREĄ PÓŁNOCNĄ POLSKIEJ FANTASTYKI! (Przewodas)
Wzrúsz Wirúsa!
FORUM FAHRENHEITA KOREĄ PÓŁNOCNĄ POLSKIEJ FANTASTYKI! (Przewodas)
Wzrúsz Wirúsa!
- Młodzik
- Yilanè
- Posty: 3687
- Rejestracja: wt, 10 cze 2008 14:48
- Płeć: Mężczyzna
Re: Wena, Wiatr, czyli co, gdzie kiedy i jak?
No, tak. Najwyraźniej :).
-
- Nexus 6
- Posty: 3388
- Rejestracja: śr, 27 gru 2006 15:45
Wena, Wiatr, czyli co, gdzie kiedy i jak?
Chyba pod ten temat pasuje pytanie.
Czy wydawnictwo przy robieniu korekty/redakcji może ingerować w merytoryczną wartość tekstu?
Bo mam sytuację, że jest spójne uniwersum, jednak redakcja dodaje często wstawki, na jakie ma ochotę, dodaje nowe nazwy, fragmenty, które pasują jak "Harry Potter" do "Igrzysk śmierci", przez co muszę kreślić rzeczy przez nich skreślone. Czy to jest dopuszczalne? W umowie nie ma nic na ten temat. Wydawnictwo pokrywa 100% kosztów wydania tekstu.
Czy wydawnictwo przy robieniu korekty/redakcji może ingerować w merytoryczną wartość tekstu?
Bo mam sytuację, że jest spójne uniwersum, jednak redakcja dodaje często wstawki, na jakie ma ochotę, dodaje nowe nazwy, fragmenty, które pasują jak "Harry Potter" do "Igrzysk śmierci", przez co muszę kreślić rzeczy przez nich skreślone. Czy to jest dopuszczalne? W umowie nie ma nic na ten temat. Wydawnictwo pokrywa 100% kosztów wydania tekstu.
- Cedrik
- Pćma
- Posty: 266
- Rejestracja: śr, 07 lis 2007 19:10
- Płeć: Mężczyzna
Wena, Wiatr, czyli co, gdzie kiedy i jak?
Xiri,
Pytanie raczej tu nie pasuje... ale na moje to jest tak: może podpowiadać merytorycznie w stylu: ta a ta sytuacja nie pasuje, to a to jest zbyt dziwne, albo sugerowałbym zmianę. Wtedy jest ok. Tak robi na ten przykład NF i jak dla mnie to jest dobra szkoła redakcji tekstu.
Jeśli natomiast sami dopisują fragmenty/zmieniają nazwy/etc - to to jest poza ich kompetencjami (chyba, że w umowie masz inaczej). To należy do autora i Ty jako autor możesz co najwyżej dopisać coś gdzieś, gdzie Ci wskażą i podadzą argumenty.
Pytanie raczej tu nie pasuje... ale na moje to jest tak: może podpowiadać merytorycznie w stylu: ta a ta sytuacja nie pasuje, to a to jest zbyt dziwne, albo sugerowałbym zmianę. Wtedy jest ok. Tak robi na ten przykład NF i jak dla mnie to jest dobra szkoła redakcji tekstu.
Jeśli natomiast sami dopisują fragmenty/zmieniają nazwy/etc - to to jest poza ich kompetencjami (chyba, że w umowie masz inaczej). To należy do autora i Ty jako autor możesz co najwyżej dopisać coś gdzieś, gdzie Ci wskażą i podadzą argumenty.
Kochaj wroga swojego jak siebie samego.
-
- Nexus 6
- Posty: 3388
- Rejestracja: śr, 27 gru 2006 15:45
Wena, Wiatr, czyli co, gdzie kiedy i jak?
Najmocniej przepraszam, jeśli namieszałam z tematami. Nie chciałam jednak bawić się w nosiciela złotej łopaty i wykopywać tematy, a te aktywne raczej były nieodpowiednie (chyba że o debiutantach). I podziękowania za szybka odpowiedź.
Czyli wychodzi, że jednak robią nieprawidłowo, bo w umowie nie ma nic na ten temat. Widnieje tylko taki podpunkt:
"1. Zamawiający zleca a Wydawca zobowiązuje się do opracowania (redakcji, korekt, redakcji technicznej, składu, łamania, projektu typograficznego, projektu okładki, wszelkich działań poligraficzno-edytorskich etc.)"
A mam dopisywane w różnych miejscach książki fragmenty, przez które sypie się całe spójne uniwersum, jakby redakcja chciała dorzucić do tekstu własne pomysły. Nie, że z mojej strony są błędy, ale po prostu są dodawane rzeczy w nieodpowiednich miejscach, w nieodpowiednim stylu, bezpodstawnie.
/cytat.
Czyli wychodzi, że jednak robią nieprawidłowo, bo w umowie nie ma nic na ten temat. Widnieje tylko taki podpunkt:
"1. Zamawiający zleca a Wydawca zobowiązuje się do opracowania (redakcji, korekt, redakcji technicznej, składu, łamania, projektu typograficznego, projektu okładki, wszelkich działań poligraficzno-edytorskich etc.)"
A mam dopisywane w różnych miejscach książki fragmenty, przez które sypie się całe spójne uniwersum, jakby redakcja chciała dorzucić do tekstu własne pomysły. Nie, że z mojej strony są błędy, ale po prostu są dodawane rzeczy w nieodpowiednich miejscach, w nieodpowiednim stylu, bezpodstawnie.
/cytat.
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Wena, Wiatr, czyli co, gdzie kiedy i jak?
Xiri, znam sporo Twoich tekstów. Bez obrazy, założę się, że ta spójność, o której mówisz, jest... yyy... dyskursywna.
Niemniej jednak - niezależnie od tego, na ile jest czy nie jest dyskursywna owa spójność uniwersum i inne takie - tekst jest autora. Redaktor czy korektor nie może naruszać tekstu ani w niego ingerować BEZ ZGODY AUTORA, czyli autoryzacji*aby taką zgodę uzyskać, redaktor ma prawo zastosować różne środki przymusu - od perswazji po szantaż i zawoalowane groźby :P. Zdaje się, że jakoś to zostało ujęte w prawach autorskich (choć nie w sensie, co może redakcja i inne korekty) => na pewno prawnik może to wyjaśnić. Sugerowałabym konsultacje z fachowcem. Oczywiście, jeżeli tekst jest już wydany i opublikowany w formie nieautoryzowanej.
Jeżeli jest to redakcja (w sensie: plik z podglądem zmian), to zwyczajnie wycofujesz zmiany, które uważasz za nadmierną ingerencję i odsyłasz z adnotacją, że redaktor popełnił zbyt duże ingerencje w styl, na które nie wyrażasz zgody. Wydawca może wtedy zaakceptować Twoją wersję i taką opublikować, może też zdecydować, że redakcja zostanie wykonana jeszcze raz przez innego redaktora, albo wycofać się i zażądać zwrotu zaliczki.
Zwykle w takim hipotetycznym sporze stanęłabym po stronie redaktora, ale... Cóż, sama właśnie wycofuję niektóre poprawki pewnego... eee... entuzjasty, który poprawiał mi w tekście tłumaczenia nie dość, że z poprawnego na poprawne (co jeszcze mogłabym odpuścić), ale z poprawnego na stylistycznie obrzydliwe (jednosylabowiec bez uzasadnienia na końcu zdania?! I to ZAIMEK?!), a także dodał błędy rzeczowe (przekładu i typografii). Owszem, żeby była jasność, poprawił mi dwa błędy przekładu (umieściłam np. kukurydzę - kwitnącą - w starożytnym Egipcie), niemniej jednak nie zauważył niespójności transkrypcji (radośnie przeskakiwałam od tej fonetycznej-polskiej do międzynarodowej, burdel jak cholera). Znaczy, nie byłam bez grzechu, ale mój redaktor nie okazał się wcale lepszy. A POWINIEN.
Dlatego teraz nie będę bronić Twojego redaktora, Xiri. Może to też taki... eee... entuzjasta. :P
Doradzam jednak, abyś się zastanowiła (może zasięgnęła opinii zewnętrznych, niezwiązanych z Tobą żadnymi względami emocjonalnymi czy podobnymi). Bo musisz dopuścić możliwość, że redaktor miał rację. Zwykle powinien mieć rację. Możliwe, że tak nie jest, ale, cytując klasyka: "Ty to sprawdź".
Niemniej jednak - niezależnie od tego, na ile jest czy nie jest dyskursywna owa spójność uniwersum i inne takie - tekst jest autora. Redaktor czy korektor nie może naruszać tekstu ani w niego ingerować BEZ ZGODY AUTORA, czyli autoryzacji*aby taką zgodę uzyskać, redaktor ma prawo zastosować różne środki przymusu - od perswazji po szantaż i zawoalowane groźby :P. Zdaje się, że jakoś to zostało ujęte w prawach autorskich (choć nie w sensie, co może redakcja i inne korekty) => na pewno prawnik może to wyjaśnić. Sugerowałabym konsultacje z fachowcem. Oczywiście, jeżeli tekst jest już wydany i opublikowany w formie nieautoryzowanej.
Jeżeli jest to redakcja (w sensie: plik z podglądem zmian), to zwyczajnie wycofujesz zmiany, które uważasz za nadmierną ingerencję i odsyłasz z adnotacją, że redaktor popełnił zbyt duże ingerencje w styl, na które nie wyrażasz zgody. Wydawca może wtedy zaakceptować Twoją wersję i taką opublikować, może też zdecydować, że redakcja zostanie wykonana jeszcze raz przez innego redaktora, albo wycofać się i zażądać zwrotu zaliczki.
Zwykle w takim hipotetycznym sporze stanęłabym po stronie redaktora, ale... Cóż, sama właśnie wycofuję niektóre poprawki pewnego... eee... entuzjasty, który poprawiał mi w tekście tłumaczenia nie dość, że z poprawnego na poprawne (co jeszcze mogłabym odpuścić), ale z poprawnego na stylistycznie obrzydliwe (jednosylabowiec bez uzasadnienia na końcu zdania?! I to ZAIMEK?!), a także dodał błędy rzeczowe (przekładu i typografii). Owszem, żeby była jasność, poprawił mi dwa błędy przekładu (umieściłam np. kukurydzę - kwitnącą - w starożytnym Egipcie), niemniej jednak nie zauważył niespójności transkrypcji (radośnie przeskakiwałam od tej fonetycznej-polskiej do międzynarodowej, burdel jak cholera). Znaczy, nie byłam bez grzechu, ale mój redaktor nie okazał się wcale lepszy. A POWINIEN.
Dlatego teraz nie będę bronić Twojego redaktora, Xiri. Może to też taki... eee... entuzjasta. :P
Doradzam jednak, abyś się zastanowiła (może zasięgnęła opinii zewnętrznych, niezwiązanych z Tobą żadnymi względami emocjonalnymi czy podobnymi). Bo musisz dopuścić możliwość, że redaktor miał rację. Zwykle powinien mieć rację. Możliwe, że tak nie jest, ale, cytując klasyka: "Ty to sprawdź".
So many wankers - so little time...
-
- Nexus 6
- Posty: 3388
- Rejestracja: śr, 27 gru 2006 15:45
Wena, Wiatr, czyli co, gdzie kiedy i jak?
Margo, Ty nie jesteś gwiazdą, ale kometą. Odpowiedź szybka i z rozmachem jak zawsze. Wysłałam Ci wiadomość na prw, żeby nie publikować materiałów. Dam jednak może dwa dla oceny większości, jeśli ktoś się zna na sprawie i będzie zainteresowany. Bo ja osobiście uważam, że to jest spora ingerencja w obmyślony dokładnie tekst. Rózowe chmurki to ja, niebieskawe - redakcja.
Tekst jest w formie pierwszej redakcji, która trwała od maja do drugiej połowy listopada. Czyli mam chmurki, do zaakceptowania albo zaznaczenia i wpisania komentarza.