Wena, Wiatr, czyli co, gdzie kiedy i jak?

Żale i radości wszystkich początkujących na niwie.

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Post autor: nimfa bagienna »

Zgadzam się z Maximusem. Twórczość literacka to w pewnym sensie eksponowanie swojego wnętrza, i w zasadniczy sposób różni się ona od machania łopatą. Kondycja psychiczna machacza łopatą na jego pracę na wpływ znikomy, on swoje odmacha nawet wtedy, kiedy będzie w czarnej depresji. I odmacha dobrze.
Jeśli istnieje autor, który potrafi w stu procentach uniezależnić się od swoich emocji, to ja gratuluję temu autoru. Systematyczność to cudowna rzecz. Tylko że nie zawsze da się wykonać dziennie swoją normę.
To znaczy da się, ale na drugi dzień będzie się kasować;)
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

Awatar użytkownika
Maximus
ZasłuRZony KoMendator
Posty: 606
Rejestracja: sob, 20 sty 2007 17:24

Post autor: Maximus »

Ja też gotów jestem takiemu pogratulować, ale:
1.) Wątpię że takiego znajdę
2.) Jeśli już znajdę, to jego teksty będą pewnie wyprane z emocji - ktoś kto się od swoich odcina, raczej niezbyt dobrze obdarzy ich fikcyjnymi ekwiwalentami swoich bohaterów, tak sądzę :P
nimfa bagienna pisze:Kondycja psychiczna machacza łopatą na jego pracę na wpływ znikomy, on swoje odmacha nawet wtedy, kiedy będzie w czarnej depresji. I odmacha dobrze.
W depresji to chyba nawet lepiej odmacha, bo wymacha wszystkie złe emocje, wyżyje się człowiek, tak to z tymi fizycznymi zawodami jest :P Z pisaniem nie tak łatwo - chyba że ktoś skrobie na papierze, wtedy trochę wyżyć się można. To znaczy: brać i gnieść źle napisane sceny w kulki, a potem za siebie, jak to się w filmach różnych widziało.
Ale to przecież nieekologiczne marnowanie papieru ;)

Awatar użytkownika
Teano
Kadet Pirx
Posty: 1309
Rejestracja: wt, 05 cze 2007 19:05

Post autor: Teano »

Maximus pisze:W depresji to chyba nawet lepiej odmacha, bo wymacha wszystkie złe emocje, wyżyje się człowiek, tak to z tymi fizycznymi zawodami jest :P
Zorba tańczył ;)

A czy u Was na styl pisania ma wpływ muzyka? Ja generalnie lubię pracować w ciszy, ale czasem - na przykład kiedy ślubny ogląda mecz, a ja chcę się skupić, to sobie coś puszczam przez słuchawki. No i śmieszna rzecz mi wyszła, bo pisałam kiedyś przy czymś takim jak TO Brałam różne wersje tego samego utworu, pisało mi się cudownie, ale wiecie co? Kiedy zerknęłam następnego dnia na to, co napisałam, prawie wszystko musiałam wykasować, bo wyszła mi tak przesłodzona grafomania, że Mniszkowna przy mnie to LeGuinn ;) Patos i słodycz. Jeszcze mnie skręca jak sobie przypomnę ;)
I w ogóle Bach, chociaż go uwielbiam, jak się okazało nie nadaje się do pisania.
Nieźle natomiast pisze mi się przy Mozarcie. A nawet kilka scen doskonale mi wyszło przy Rubiku ("Niech mówią że to nie jest miłość") ale to były sceny romantyczne. :)
Mordor walnął maczugą Orbana w łysy czerep. Po chwili poczuł to samo.
Umowa sporządzona została w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach,
po jednym dla każdej ze stron.

� Dżirdżis

Awatar użytkownika
inatheblue
Cylon
Posty: 1013
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 16:37

Post autor: inatheblue »

Dabliu pisze:A ja chciałem powiedzieć, że najgorszym wrogiem weny jest postępująca depresja :(
A ja się zgadzam z Dabliu. Zwłaszcza taka, co to ma realne uzasadnienie, jak np. mobbing. Nie ma wtedy rezerwy psychicznej na robienie jakichkolwiek dodatkowych rzeczy, co dopiero na pisanie, które jednak wymaga, zwłaszcza od osoby publikującej - bo jak nie publikujesz, to możesz sobie lecieć w kulki i się nie przejmować. Ale na szczęście z depresją jak z anginą - paskuda, ale da się z niej wyjść, trzeba się tylko dowiedzieć, jak i co. Zwłaszcza wredne jest łapanie cudzych nastrojów i problemów. Osobie piszącej, z natury nastawionej na odbiór świata przez skórę, nabranie dystansu zajmuje trochę czasu.

Awatar użytkownika
Bakalarz
Stalker
Posty: 1859
Rejestracja: pn, 01 sty 2007 17:08

Post autor: Bakalarz »

Muzyka? U mnie - zależy. Mam tak, że przed pisaniem chodzę kilka dni układając w głowie masę różnych spraw okołoopowiadaniowych, często bohaterowie planowanego tekstu są odbiciem moich emocji wywołanych jakąś muzyką, czasami zasłyszana melodia powoduje zmiany w koncepcji opowiadania.
Wtedy piszę i słucham muzyki, tej konkretnej.
W innych przypadkach - to zależy od nastroju :)
Sasasasasa...

Awatar użytkownika
Navajero
Klapaucjusz
Posty: 2485
Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02

Post autor: Navajero »

inatheblue pisze:
Dabliu pisze:A ja chciałem powiedzieć, że najgorszym wrogiem weny jest postępująca depresja :(
A ja się zgadzam z Dabliu. Zwłaszcza taka, co to ma realne uzasadnienie, jak np. mobbing.
Jak się ma deprechę, to mało kto rozumuje rozsądnie i ocenia świat realistycznie :) A mobbing może istnieć i przy pisaniu. Te stada rozhisteryzowanych fanek... :D
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Awatar użytkownika
Dabliu
ZakuŻony Terminator
Posty: 3011
Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Dabliu »

Teano pisze:I w ogóle Bach, chociaż go uwielbiam, jak się okazało nie nadaje się do pisania.
To zabawne, bo "Miód z moich żył" niemal w całości napisałem przy Bachu :) Dopiero końcówkę przy Nine Inch Nails.

Awatar użytkownika
Maximus
ZasłuRZony KoMendator
Posty: 606
Rejestracja: sob, 20 sty 2007 17:24

Post autor: Maximus »

Przy muzyce "klasycznej" (nie lubię tego określenia, jest nietrafne) w ogóle fajnie się pisze ;) Ja często słucham muzyki podczas pisania, zresztą też dlatego, że lubię muzykę w ogóle, a na "samo słuchanie" bez wykonywania czegokolwiek innego nie mam czasu.

Lubię przy pisaniu słuchać: Requiem Mozarta, Verdiego, Dvořáka, Brahmsa, sonat klasycznych - zazwyczaj fortepianowych (Chopin, Beethoven), muzyki Karla Jenkinsa (projekt Adiemus, Requiem - polecam Dies Irae, coś wspaniałego, trochę bardziej muzyka popularna niż "klasyczna" ale jakie to ma znaczenie), Symfonii Fantastycznej Berlioza, "Obrazków z wystawy" Musorgskiego ("Taniec kurcząt w skorupkach" to coś pięknego...), suity Peer Gynt Griega ("Poranek" na pewno każdy kojarzy, choć pewnie nie po tytule)...

Często też piszę przy indie rocku, który uwielbiam, albo przy muzyce Tommy'ego Emmanuela, Cheta Atkinsa.

Ale są również chwile, gdy jakikolwiek dźwięk doprowadziłby mnie do szału - potrzebuję wtedy całkowitej ciszy, żadnej muzyki, niczego. Szczególnie, gdy biorę się za książkę. W opowiadaniach nie muszę się aż tak skupiać, nie ma tylu wątków, takiego poziomu skomplikowania - muzyka jednak trochę rozprasza, choć przyznam, inspiruje. Ale "wydajność" czasem cierpi :)

I tak, Teano, u mnie muzyka ma wpływ na sposób, w jaki piszę. Może niekoniecznie na styl - ale na pewno na punkt widzenia, na to, o czym piszę, na scenerie, na postaci.
A przy Rubiku akurat nie napisałbym nic :) Nie trawię. To dla mnie muzyczny grafoman.

EDIT: literówka
Ostatnio zmieniony czw, 24 kwie 2008 22:51 przez Maximus, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
Teano
Kadet Pirx
Posty: 1309
Rejestracja: wt, 05 cze 2007 19:05

Post autor: Teano »

Dabliu pisze: To zabawne, bo "Miód z moich żył" niemal w całości napisałem przy Bachu :) Dopiero końcówkę przy Nine Inch Nails.
A czego słuchałeś? Bo może ja po prostu słucham "nie tego" Bacha?
Ale pewnie to raczej jest tak, że w każdym człowieku inne struny rezonują i dla mnie Bach okazał się do czego innego. Przynajmniej na tym etapie.
EDIT/
dodana cytata, bo się Maximus wciąć raczył

EDIT2 do Maximusa
To czy daną muzykę trawię czy nie trawię nie ma nic do rzeczy, przynajmniej u mnie. Choćby podlinkowany kawałek Bacha - no nie nadaje się w moim przypadku do napisania dobrego tekstu. A czasem muzyka, której normalnie nie słucham, jakoś "zadźwięczy" i człowiek złapie odpowiedni rytm pisania. Przynajmniej jeśli chodzi o niektóre sceny.
Ja mam tendencję do "barokowych" zdań więc czasem puszczam sobie rzeczy o krótkim zwartym rytmie, jak chocby "Rondo alla turca" żeby się nie rozwlekać za mocno. A Bach tę moją kwiecistą barokowośc pogłębia.
Chociaż, rzeczywiście, nie wiem czy bym się odważyła pisać przy muzyce zupełnie gatunkowo obcej, takiej przy której np. robię się agresywna (jak dobiega powiedzmy z radia czy telewizora), która mnie drażni, a w większych dawkach przyprawia o ból głowy. Nie próbowałam. Ale... kto wie? Może do niektórych scen by to było niezbędne? Wprawdzie nie wyobrażam sobie jakie sceny mogłabym napisać przy disco polo albo - z drugiej strony - przy pewnych rodzajach "muzy ziomalskiej" ale... może warto poeksperymentować?
Mordor walnął maczugą Orbana w łysy czerep. Po chwili poczuł to samo.
Umowa sporządzona została w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach,
po jednym dla każdej ze stron.

� Dżirdżis

Awatar użytkownika
Dabliu
ZakuŻony Terminator
Posty: 3011
Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Dabliu »

Teano pisze:
Dabliu pisze: To zabawne, bo "Miód z moich żył" niemal w całości napisałem przy Bachu :) Dopiero końcówkę przy Nine Inch Nails.
A czego słuchałeś?
Ot, klasyka... Toccata i Fuga d-moll i różne takie Preludia i Fugi :)

Edit: Ale większość tekstów płodzę zazwyczaj przy jakimś Death Metalu, co by się zupełnie odciąć od "szczebiotu" otaczającej rzeczywistości ;)

Awatar użytkownika
Maximus
ZasłuRZony KoMendator
Posty: 606
Rejestracja: sob, 20 sty 2007 17:24

Post autor: Maximus »

To oczywiście do Teano jest ;):
U mnie niestety to ma znaczenie ;)

Chociaż spodziewam się, że przy ostrym techno/hardstyle/acid napisałbym jakieś opko o życiu dresów na blokowisku. Względnie coś o bólu głowy. Albo jakiś tekst o skrajnej irytacji głównego bohatera i tym, jak to spowodowała ją muzyka. Tak, na pewno warto poeksperymentować... ;)

EDIT: bo Dabliu :P
Cokolwiek to było, mea maximus culpa.

Awatar użytkownika
Hitokiri
Nexus 6
Posty: 3318
Rejestracja: ndz, 16 kwie 2006 15:59
Płeć: Kobieta

Post autor: Hitokiri »

Maximus pisze:Chociaż spodziewam się, że przy ostrym techno/hardstyle/acid napisałbym jakieś opko o życiu dresów na blokowisku. Względnie coś o bólu głowy. Albo jakiś tekst o skrajnej irytacji głównego bohatera i tym, jak to spowodowała ją muzyka. Tak, na pewno warto poeksperymentować... ;)
Techno i hardstyle (np. mój kochany Qlimax :D) to idealna muza do pisania. Dla mnie, oczywiście, dla mnie.
Lubię też coś tam spłodzić przy hip-hopie :) I przy soundtrackach też można fajne rzeczy wypisywać :)
"Ale my nie będziemy teraz rozstrzygać, kto pracuje w burdelu, a kto na budowie"
"Ania, warzywa cię szukały!"

Wzrúsz Wirusa! Podarúj mú "ú" z kreską!

Awatar użytkownika
Maximus
ZasłuRZony KoMendator
Posty: 606
Rejestracja: sob, 20 sty 2007 17:24

Post autor: Maximus »

Przepraszam Cię, Hito, bo tu nie chodzi o obrażanie czyichś gustów... ale ja po prostu padam ofiarą stereotypu, dlatego, że codziennie pod oknem od 20:00 do 22:00 kilku "kumpli" urządza sobie mycie samochodów (nie wiem skąd je biorą, podejrzewam - sprowadzane, bo za każdym razem myją inny) i puszczają na całe osiedle tego typu muzykę...
A ja już nie mogę. Ciepło się robi, a okna otworzyć nie można, bo łupią. Zresztą nawet tak słychać, przy zamkniętym.
Stąd moje skrzywienie.

Z mojego etapu fascynacji techno pamiętam East Clubbers, Qlimax też, Darude (ale to tak bardziej pod muzykę elektroniczną po prostu chyba, prawda?), Paula van Dyke'a, DJ'a Tiesto (Adagio for Strings w jego wykonaniu dość mi się podobało), Rocco (123 i jakieś inne jeszcze...)... Dużo więcej powiedziałbym o muzyce house albo trance, bo słuchałem sporo kiedyś, przez 3 lata.

No i pisałem przy trance'owych setach, przyznaję. Ale większości tych tekstów nie ma. Dziwne były.

Przy soundtrackach też, zgadzam się.
Cokolwiek to było, mea maximus culpa.

Awatar użytkownika
nosiwoda
Lord Ultor
Posty: 4541
Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
Płeć: Mężczyzna

Post autor: nosiwoda »

Maximus pisze:Z mojego etapu fascynacji techno pamiętam East Clubbers, Qlimax też, Darude (ale to tak bardziej pod muzykę elektroniczną po prostu chyba, prawda?), Paula van Dyke'a, DJ'a Tiesto (Adagio for Strings w jego wykonaniu dość mi się podobało), Rocco (123 i jakieś inne jeszcze...)...
To nie było techno. Techno to Jeff Mills, Juan Atkins, Carl Cox, Joey Beltram, Luke Slater. Generalnie Detroit, a w Europie Berlin. Wymienieni przez Ciebie to takie komercyjne bękarty po techno, jeśli już :) Przepraszam, że się offtopicznie wtrącam, ale od kiedy przeczytałem gdzieś, że Tatu to techno, jestem uczulony.
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA

Awatar użytkownika
Hitokiri
Nexus 6
Posty: 3318
Rejestracja: ndz, 16 kwie 2006 15:59
Płeć: Kobieta

Post autor: Hitokiri »

Maximus pisze:Przepraszam Cię, Hito, bo tu nie chodzi o obrażanie czyichś gustów... ale ja po prostu padam ofiarą stereotypu,
A tam, nie masz za co przepraszać. Poczułabym się urażona, jakbyś powiedział, że każdy co słucha techno wcina piguły wielkie jak opony ciężarówek. Już mi ktoś tak kiedyś powiedział...
Ale po prostu tobie się ciężko przy tym pisze, a mi wręcz przeciwnie. A gdybym umiała pisać space-opery to tylko przy Qlimaxie ;) IMO doskonale pasuje do takich klimatów.
codziennie pod oknem od 20:00 do 22:00 kilku "kumpli" urządza sobie mycie samochodów (nie wiem skąd je biorą, podejrzewam - sprowadzane, bo za każdym razem myją inny) i puszczają na całe osiedle tego typu muzykę...
A tu ci się nie dziwie, też by mnie to wkurzało.

A jeśli chodzi o soundtracki to polecam do pisania te z Requiem dla snu - mi osobiście świetnie się idzie przy nich skupić.


<ucieka i kończy offtopa>
"Ale my nie będziemy teraz rozstrzygać, kto pracuje w burdelu, a kto na budowie"
"Ania, warzywa cię szukały!"

Wzrúsz Wirusa! Podarúj mú "ú" z kreską!

ODPOWIEDZ