Tytuł - dawać czy nie?
Moderator: RedAktorzy
Chciałam spytać braci i siostry piszących, jak w praktyce radzić sobie z chronicznym tytułowstrętem :)
Mijają dni i noce, a mój zapał do stworzenia tytułu kończy się najczęściej nagłym wzrostem ciśnienia i żądzą mordu, względnie waleniem pustym łbem o ścianę. No bo jak to tak - wszystko obmyślone i spisane, a tytułu jak nie było, tak i nie ma.
Znacie może jakie na to lekarstwo?
W moim przypadku najczęściej kończy się to wciśnięciem tekstu starszej siostrze albo innej zaufanej istocie, która musi tekst przeczytać i poddać mi jaki pomysł. Ale chyba nie tędy droga ;-)
Mijają dni i noce, a mój zapał do stworzenia tytułu kończy się najczęściej nagłym wzrostem ciśnienia i żądzą mordu, względnie waleniem pustym łbem o ścianę. No bo jak to tak - wszystko obmyślone i spisane, a tytułu jak nie było, tak i nie ma.
Znacie może jakie na to lekarstwo?
W moim przypadku najczęściej kończy się to wciśnięciem tekstu starszej siostrze albo innej zaufanej istocie, która musi tekst przeczytać i poddać mi jaki pomysł. Ale chyba nie tędy droga ;-)
- Alfi
- Inkluzja Ultymatywna
- Posty: 20009
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29
W dawnych czasach było pozornie łatwiej. Wymyślało się jakąś Panią Bovary czy inną Łucję z Lammermoore'u - i po krzyku. Skutek jest taki, że do dzisiaj nie wiem, czy Gonczarow napisał Obłomowa, czy może jednak Obłomow Gonczarowa. Teraz już coś takiego chyba nie przejdzie.
Ideałem byłby tytuł wyrażający jakąś myśl przewodnią utworu. To, na czym się opiera fabuła. Itp.
Ideałem byłby tytuł wyrażający jakąś myśl przewodnią utworu. To, na czym się opiera fabuła. Itp.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.
Hadapi dengan senyuman.
- Laris
- Psztymulec
- Posty: 916
- Rejestracja: czw, 11 gru 2008 18:25
IMO każda historia musi mieć jakiś motyw przewodni. Wot choćby tekst, nad którym teraz pracuję (i który pewnie pojawi się na Fahrenheicie celem flekowania :D) - motywem przewodnim jest baza zwana "Dokiem", więc tekst również nazywa się "Dok".
Albo poprzednia "Martwa strefa", którą nawet na konkurs posłałem. Choć termin taki nigdzie w opowiadaniu nie padł, w rzeczywistości w "martwej strefie" ma miejsce finał całej historii. I tak dalej. Kiedy plan jest gotowy tytuł przychodzi sam.
Chociaż i tak uważam, że nie ma on szczególnego znaczenia.
Albo poprzednia "Martwa strefa", którą nawet na konkurs posłałem. Choć termin taki nigdzie w opowiadaniu nie padł, w rzeczywistości w "martwej strefie" ma miejsce finał całej historii. I tak dalej. Kiedy plan jest gotowy tytuł przychodzi sam.
Chociaż i tak uważam, że nie ma on szczególnego znaczenia.
Najmniej pamiętam zajęcia w szkole,
bo żaden z nas się tam nie nadawał.
Awantura - Pokolenie nienawiści
bo żaden z nas się tam nie nadawał.
Awantura - Pokolenie nienawiści
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
- Alfi
- Inkluzja Ultymatywna
- Posty: 20009
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Ale jakie brzmienie ma "Piknik na skraju drogi"! Biorąc do łapek tę książkę z rąk pewnej miłej pani od razu pomyślałam "ki diabeł!?" i chciało mi się czytać co by sprawdzić, o co chodzi :-)
Tylko jak wątków jest więcej, to faktycznie trudno o jeden dobry tytuł.
Z kolei jak tekst krótki, to zaczyna mi się wydawać, że tytuł pięknie spalił puentę, bo jeśli odnosi się bezpośrednio do głównej myśli, to "zaskakującą" puentą macha od początku jak sztandarem. W sumie można by tytuł nadać od czapy, ale potem nikt, włącznie z autorem, nie ma pojęcia, jaki w nadawaniu tytułu sens.
Tylko jak wątków jest więcej, to faktycznie trudno o jeden dobry tytuł.
Z kolei jak tekst krótki, to zaczyna mi się wydawać, że tytuł pięknie spalił puentę, bo jeśli odnosi się bezpośrednio do głównej myśli, to "zaskakującą" puentą macha od początku jak sztandarem. W sumie można by tytuł nadać od czapy, ale potem nikt, włącznie z autorem, nie ma pojęcia, jaki w nadawaniu tytułu sens.
- Montserrat
- Szczurka z naszego podwórka
- Posty: 1923
- Rejestracja: ndz, 17 gru 2006 11:43
Mnie tam się podobają tytuły Dicka. "Płyńcie łzy moje, rzekł policjant" jest chyba w pierwszej trójce.
Co do tytułów własnych - czasem przychodzą same i pasują mi idealnie. Czasem... cóż. Czasem nie wychodzi :)
Poza tym ja wolę jak tytuł mówi o czymś pozornie nieważnym w fabule. Albo kontrastuje z treścią. Wtedy, zamiast być jedynie "oznaczeniem" tekstu, staje się jego integralną częścią. Ale to chyba trudno zrobić.
Co do tytułów własnych - czasem przychodzą same i pasują mi idealnie. Czasem... cóż. Czasem nie wychodzi :)
Poza tym ja wolę jak tytuł mówi o czymś pozornie nieważnym w fabule. Albo kontrastuje z treścią. Wtedy, zamiast być jedynie "oznaczeniem" tekstu, staje się jego integralną częścią. Ale to chyba trudno zrobić.
"After all, he said to himself, it's probably only insomnia. Many must have it."
- savikol
- Fargi
- Posty: 407
- Rejestracja: pn, 27 mar 2006 08:04
Moje ulubione, mistrzowskie tytuły to:
Tubylerczykom spełły fajle Huttnera
I
Wyprawa czwarta, czyli o tym,jak Trurl kobietron zastosował, królewicza Pantarktyka od mąk miłosnych chcąc zbawić, i jak potem do użycia dzieciomiotu przyszło Lema
A Ivireanu zaproponuję metodę, którą opisał kiedyś Sapkowski. Nie pamiętam szczegółów, ale trzeba sobie na karteczkach wypisać trochę fantastycznych rzeczowników, na innych stosowne przymiotniki i losować. Potem składać ze sobą i gotowe. Można trochę ulepszyć tę metodę. Wypisz sobie słowa, czy pojęcia, które najczęściej pojawią się w twoim opowiadaniu np. zakładając, że jesteś piszącą fantasy nastolatką może to wyglądać tak: łza, elf, pocałunek, magia, natchniona, smok, przystojny, przeznaczenie, miłość. Potem zestaw je ze sobą, i obserwuj efekty: Miłość elfim przeznaczeniem albo Łza natchniona magią. A może krócej? Smocza łza. Magiczna miłość. Elfi pocałunek.
Proste, no nie?
Tubylerczykom spełły fajle Huttnera
I
Wyprawa czwarta, czyli o tym,jak Trurl kobietron zastosował, królewicza Pantarktyka od mąk miłosnych chcąc zbawić, i jak potem do użycia dzieciomiotu przyszło Lema
A Ivireanu zaproponuję metodę, którą opisał kiedyś Sapkowski. Nie pamiętam szczegółów, ale trzeba sobie na karteczkach wypisać trochę fantastycznych rzeczowników, na innych stosowne przymiotniki i losować. Potem składać ze sobą i gotowe. Można trochę ulepszyć tę metodę. Wypisz sobie słowa, czy pojęcia, które najczęściej pojawią się w twoim opowiadaniu np. zakładając, że jesteś piszącą fantasy nastolatką może to wyglądać tak: łza, elf, pocałunek, magia, natchniona, smok, przystojny, przeznaczenie, miłość. Potem zestaw je ze sobą, i obserwuj efekty: Miłość elfim przeznaczeniem albo Łza natchniona magią. A może krócej? Smocza łza. Magiczna miłość. Elfi pocałunek.
Proste, no nie?
- inatheblue
- Cylon
- Posty: 1013
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 16:37
Fajne są multiznaczeniowe gry słów. Kiedy mam okazję, sama praktykuję. "Imponderabilia" - imp, demon, narrator opowieści; imponderabilia - rzeczy, które nie dają się "zważyć" (określić, zdefiniować) - czyli tematyka, khem, której imp nie rozumie. Także imponderabilia: potocznie, rubasznie - bielizna, albo coś pod tą bielizną... Przepraszam za autotematyzm, ale "się mi udał" :D
Przerabiane powiedzenia i cytaty też się nadają. Np, tak z głowy - Tak cię piszą, jak im się podoba. Albo: Gdzie dwóch się bije, tam obstawiają zakłady.
Przerabiane powiedzenia i cytaty też się nadają. Np, tak z głowy - Tak cię piszą, jak im się podoba. Albo: Gdzie dwóch się bije, tam obstawiają zakłady.
- Alfi
- Inkluzja Ultymatywna
- Posty: 20009
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29