Na temat fanfiku chciałabym poczytać coś więcej z punktu widzenia fachowców, bo czasem można się w tym wszystkim pogubić. Gdzie zatem kończy się granica własna wyobraźnia/fanfik? Czy użycie powszechnego, występującego w słowniku wyrazu (jak chociażby ta petryfikacja) we własnym opowiadaniu A, a który ktoś rozpowszechnił już w jakimś bestsellerze B, kwalifikuje opowiadanie A do fan fiction?6. I na zakończenie porównanie. "Stać jak spetryfikowany" (w sensie, że zdębiały, skamieniały, na skutek zobaczenia czegoś niesamowitego) - zostawiamy czy trzeba zmienić?
(...) zaproponowane porównanie, o ile pamięć mnie nie myli, wypłynęło z cyklu HP - w odniesieniu do zaklęcia (Petrificus Totalus), które unieruchamia delikwenta. O ile nie piszesz fanficka, Xiri, sugerowałabym jednak sięgnięcie do środków już obecnych w polszczyźnie. W myśl zasady, by nie mnożyć bytów nadaremno...
Zawsze sądziłam, że ff to bazowanie na czyichś pomysłach i na ich podstawie rozszerzanie świata już istniejącego. Czyli ff będzie np. jeśli Ania napisze sobie o Lordzie Vaderze na Deathstarze, albo o C3PO, który rozbił się na Ziemi i szuka na niej R2D2.
Ale rozpatrzmy inną sytuację. Weźmy jakąś popularną grę. Niech będzie Quake 3 Arena. Mamy tam coś takiego, że kiedy bot/gracz ginie, rodzi się, cały, goły (bez zabawek) i wesoły w innym miejscu. Czyli jest nieśmiertelny. I teraz pytanie: jeśli wykorzystamy ten motyw respawnu (wskrzeszenia), ale z własną planetą i bohaterami i opiszemy np. walkę zombie/bogów/demonów/nadludzi (wybrałam takie postacie, bo one są nieśmiertelne) zainicjowaną jakąś intrygą, kiedy to bohaterowie będą ginąć i odradzać się w innym miejscu, by znów iść na pole walki, to czy to też będzie fanfik?
Jak to więc z tymi ff jest? Wykorzystywanie nazw własnych, stworzonych przez innych autorów, to fanfik na 100%, ale czy opisywanie nacji podobnej Ganganom (Star Wars - E1), wymyślonej niezależnie i przypadkowo podobnej, to także będzie plagiat? Wrzucenie do własnego tekstu broni działającej jak grawitygun, ale o wymyślonej przez siebie nazwie, to będzie już ff w stosunku do Half Life'a?
Rozszerzanie mitologii (jak chociażby dylogia "Kłamca"), to także w pewnym sensie jest ff. Sama uwielbiam rozszerzać światy mitologiczne, bo fajnie jest czerpać pomysły z tak bogatych i ciekawych wierzeń. Gdzie zatem znajduje się ta płynna granica i na co piszący powinni szczególnie uważać? Oryginalność, oryginalnością, ale przecież rzeczą ludzką jest dochodzenie niezależnymi drogami do tych samych pomysłów. Raz miałam, przykładowo, taką sytuację, że opisywałam gościa o ksywce "Młody", a parę lat później zobaczyłam normalnie jego zwierciadlane odbicie w pewnym filmie, nawet miał takie samo przezwisko. I co w takim przypadku robić? Chociaż byłam pierwsza, lecz tekstu nie publikowałam, wypadałoby teraz wszystko zmienić, by potem nie oskarżono mnie o plagiat.
Podobną sytuację miałam nawet na tym forum, kiedy wrzuciłam swój pierwszy tekst (taki z dinozaurami). Ktoś porównał opowiadanie do Dooma, co mnie trochę zjeżyło, bo na "dumie" wcale się nie opierałam, lecz wymyśliłam wszystko sama. A później jeszcze pomyślało mi się, że w Doomie przecież nie było żadnych dinusiow, o ile dobrze pamiętam.
Do tematu będę zaglądać sporadycznie, gdyż do kafe chodzę raz w tygodniu.
/Literówka poprawiona