Cud byłby wtedy, gdyby pozytywne odpowiedzi przyszły w tym samym czasie, dajmy na to, w ciągu tygodnia. Jak myślisz, ile czasu debiutant wstrzymywać się będzie z odpowiedzią na majla od zainteresowanego wydawcy, bo może jeszcze ktoś odpowie? Raczej niedługo. I to nie dlatego, że czas to pieniądz, tu akurat na kokosy nie ma co liczyć, tylko dlatego, że zależy mu na debiucie. I ma wróbla w garści. Hosanna!Death pisze:Kolejna poruszana kwestia: cud nastał, dostajemy pozytywne odpowiedzi od dwóch wydawców. Na tym etapie możemy przecież wybrać jedno, a drugiemu uprzejmie podziękować. Anna Brzezińska mówi: negocjować. Jasne, że debiutantowi trudno. Ale mamy prawo do poznania oferty przed podpisaniem umowy i na tej podstawie dopiero decydować.
Szanse na to, że autor będzie miał możliwość wyboru są naprawdę minimalne, bo jeden wydawca odpowie wcześniej, inny dużo później, kiedy będzie już po ptokach.
Moim zdaniem lepiej zastanowić się najpierw, które wydawnictwo, jest wydawnictwem naszych marzeń, taki ranking sobie zrobić. Zacząć od tego wymarzonego i w razie niepowodzenia wysyłać do następnego itd.
Jak spadać, to z wysokiego konia.:)
Nie sądzę, żeby umowy jakoś specjalnie różniły się treścią, przynajmniej, jeśli chodzi o wiodące wydawnictwa. Poza tym, żeby porównać faktyczną ofertę wydawców debiutant musiałby posiadać znajomość rynku, a tego raczej nie posiada.