Dzieua wybitne, dziecięciem będąc stworzone

Żale i radości wszystkich początkujących na niwie.

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Millenium Falcon
Saperka
Posty: 6212
Rejestracja: pn, 13 lut 2006 18:27

Post autor: Millenium Falcon »

Hmm... mnie się udało coś w miarę sensownego wreszcie napisać dopiero wtedy, kiedy pogodziłam się z faktem, że to jednak nie musi być powieść.;>
ŻGC
Imoł Afroł Zgredai Padawan
Scissors, paper, rock, lizard, Spock. - Sheldon Cooper

Awatar użytkownika
Marcin Robert
Niegrzeszny Mag
Posty: 1765
Rejestracja: pt, 20 lip 2007 16:26
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Marcin Robert »

Gdy miałem około siedemnastu lat, zafascynowany byłem literaturą Dalekiego Wschodu, między innymi starą poezją chińską. I otóż próbując naśladować poetów z czasów dynastii Tang popełniłem następujący tekścik:

Krokusy na górze Tur-Ba-Czi

Krokusy na górze Tur-Ba-Czi
Mają płatki koloru Tao.
Jakże szczęśliwe są kwiaty
Patrzące na doskonałość.

Awatar użytkownika
flamenco108
ZakuŻony Terminator
Posty: 2229
Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
Płeć: Mężczyzna

Post autor: flamenco108 »

Pierwszą książkę wydałem mając około dziesięciu lat. Była to nowela science-fiction w stylu trochę batalistycznej space-opery. Dosyć dobrze pamiętam fabułę, choć bardzo mi żal (jestem sentymentalny), że nie zachował się egzemplarz autorski książki... Głównym bohaterem był Roman (sic!) Fioski, członek ONZ, który dowodzi obroną Ziemi przez zdradzieckimi wojskami innego członka ONZ, który postanowił zdradzić Ziemię (pomogło mu też w decyzji, że główny bohater zaprawił go fachowo w pysk na zebraniu ONZ) i przeniósł się na Marsa, by stamtąd zaatakować swoim Oddziałem Ziemskiej Armady. Oczywiście zwyciężają ci dobrzy. O to generalnie chodziło.
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.

Awatar użytkownika
blazenada
Fargi
Posty: 363
Rejestracja: czw, 14 cze 2007 11:34
Płeć: Kobieta

Post autor: blazenada »

haha : ) to ja sie jeszcze przyznam, ze jako dziecko, pisalam powiesc (wtedy jeszcze nie wiedzialam, ze fanfiction) o xenie : D
piekne to byly czasy, oj piekne : )))
' Nazwali mnie szalencem, ja ich nazwalem szalencami i, do diabla, przeglosowali mnie. '
(Nathaniel Lee, angielski dramaturg z XVII wieku, ktory zostal zeslany do slawnego londynskiego azylu psychiatrycznego Bedlam)

Awatar użytkownika
Harna
Łurzowy Kłulik
Posty: 5588
Rejestracja: ndz, 05 mar 2006 17:14

Post autor: Harna »

Ja pisałam nową wersję Robin Hooda, a pod wpływem filmu Urodzony 4. lipca popełniłam Wiersz Wzniosły A Wzruszający. Na szczęście przy którychś tam generalnych porządkach dowody zbrodni poszły w strzępy. Niestety, powieść numer jeden, popełnioną w wieku lat piętnastu, wciąż mam na dysku — i wciąż się boję nawet spojrzeć na ten folder, albowiem to bahrdzo mhroczna powieść jest :->
– Wszyscy chyba wiedzą, że kicający łurzowy kłulik to zapowiedź śmierci.
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Post autor: hundzia »

No, to patrzcie na to, tematyka wilków mi nie wyszła, więc swego czasu (jakieś dwanaście lat temu) zaczęłam pisać opowieści surrealistyczne inspirowane Pink Floyd "The Wall" - głównie filmem oraz prześmiewcze kawałki a propos Dragonlance, które wtedy były straszliwie modne jako RPG.

Wieża Po Magu fragment

Czarodziej w wytartej czapce spojrzał w kierunku prosto w słońce i przez chwilę wydawało mu się, że przemieszcza się w lewo od kierunku prosto w słońce.
- Głupota - pomyślał i prasnął się w swój rudy łeb, przypominając mu, że to przecież Kontynent wiruje wokół własnej osi. Tak to już było po KataStrofie.
Zniknęły Dawne Ziemie, dziewice, smoki siłą rzeczy były już na wymarciu. Stare miasta zapadły się pod ziemię a słońce zatrzymało swój bieg. Choć, co do tego ostatniego, nie był wcale taki pewny. Może to tylko Kontynent obraca się teraz dwa razy szybciej, niż niebieska gwiazda ponad nim?
Nieistotne. Mag Donald nigdy tak naprawdę nie interesował się naukami ścisłymi.

Kawałek zardzewiałego dachu Wieży gruchnął w trawę, aż rudobrody podskoczył z zaskoczenia, tratując roślinność w półtorametrowym okręgu. No tak, Mag od kilku wieków nie wracał do domu.
Wieża pokrywała się rdzawym paskudztwem, które z równym uporem co zjadliwością wżerało się w dach i ściany. Wyciągało tłuste macki ku chmurom, żężąc o deszcz i mgłę. A potem, nasycone wilgocią oplatało niezliczonymi odnóżami całą Wieżę Po Magu. Piszczało z uciechy za każdym razem, gdy pogryziona blacha frunęła z dachu by stać się pokarmem srebrnoskorupych ślimaków pełzających w trawie. Chrumkało rozradowane, kiedy po usunięciu zaprawy wdarło się do wnętrza i spałaszowało parapety. I gryzło, drapało, darło Wieżę w strzępy.
Wieżą Po Magu marnowała się, choć walczyła z najeźdżcą, choć użerała się z Samoświadomą Rdzą, powoli przegrywała walkę.

Mag Donald nie znosił lamerstwa ani stworzeń złożonych prawie wyłącznie z członków i zębów, więc postanowił Zaadoptować Wieżę Po Magu.
Stanął przed okazałą, dwunastopiętrową budowlą i schylił się, poszukując wśród traw odpowiedniego rzucadła. Wziął coś, co z grubsza tylko przypominało Kamyk i nie zważając na jego protesty, cisnął nim w dwunaste od góry okno. Trafił, wiedział, że trafił, bo kamyk zniknął. Tylko po to by z wrzaskiem przerażenia, wylądować spowrotem u jego stóp. Mag zdziwił się niezmiernie. Ale tylko na chwilę. Odliczył kolejną dziurę od lewej do kierunku odwrotnego do kierunku prosto w słońce i rzucił awanturującym się wciąż kamieniem. O ile to rzeczywiście był kamień, choć tak, czy siak, nadawał się do rzucania. Chociaż zdawało się to bezcelowe gdyż cokolwiek to było, wróciło już po chwili, złorzecząc jak ropucha na którą ktoś nieopatrznie nadepnął.
- Ki diabeł? - zdziwił się Mag Donald. Wyciągnął lepszą połowę swej różdżki i posłał Czar Identyfikacji Osobnicznej w stronę Wieży Po Magu.

I tak dalej i tak dalej. Gwoli wyjaśnienia: Magów jest trzech:
Mag Donald
Mag Gyver
Mag Ister

występują także: Heroina (kobieta heros), Książę Niezakisły, Apodyktor 31, hrabia Valgo Desco, kat Unkiat, graf Cardio vel Cardio graf, oraz dwóch przyszywanych kuzynów Moryc Laryngo von Specnaz i Swietka Mikro von Scena.

KataStrofa - nastąpiła gdy pijany Kat (brat Unikata) wymówił po pijaku czarodziejską formułkę Armagedżinu.

Przyznam się, że aż czasem tarzam się po podłodze jak grzebię w szufladzie, to jakie skarby z młodości znalazłam, są najlepszym lekiem antydepresyjnym :)))
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
Maximus
ZasłuRZony KoMendator
Posty: 606
Rejestracja: sob, 20 sty 2007 17:24

Post autor: Maximus »

Obiecałem coś wysłać, bo Bebe, jak się zdaje, prosiła o cytaty - chyba ją zadowolę. Mam ich sporo ;)

Co do fanfików, to ja pisałem masowo teksty osadzone w uniwersum Gwiezdnych Wojen... naprawdę masowo. Pełno mam tego. Większość to batalistyczne opka, gdzie fabuła wcale nie była ważna - ba, podniecałem się rozwlekłymi opisami "dynamicznych" walk na miecze świetlne, i nie tylko na miecze. Arsenał był rozległy. Chociaż - chcąc należeć do jednego z fanowskich Zakonów Jedi popełniłem też, pamiętam, ze dwie historie postaci, nawet interesujące. Dla mnie to sentymentalne kawałki, ale dla innych pewnie chłam, bo ani to śmieszne, ani poruszające, ani jakiekolwiek. Po prostu niedojrzałe zalążki opowiadań.

Najbardziej intrygują mnie fragmenty w stylu:
Nie znosił owsianki tak samo, jak nienawidził swojego grubego kolegi ze szkoły, który stale używał go zamiast worka treningowego.
które sugerują, że inspirowałem się Harrym Potterem - ale nie przypominam sobie aby wtedy, gdy to pisałem, książka już była na polskim rynku. Zresztą to pewnie przypadkowe podobieństwa.
Oczywiście, w młodym wieku ma się tendencję do pisania o swoich równolatkach: "Chłopak miał na imię Scott. Chodził do pierwszej klasy gimnazjum, miał więc trzynaście lat." Tak, to było doskonałe remedium na nudę. Alter ego na papierze, przeżywające przygody, których sam pragnąłem. Zresztą ja po prostu lubiłem je wymyślać.
Jest parę boskich kawałków:

Podszedł do kredensu i znów poczuł się dziwnie. Ogarnęła go pokusa, by wziąć jakiś przedmiot w dłoń, więc zrobił to.
...ach te pokusy. Ale uwaga - bo zaraz Scott chwyta "jakiś przedmiot", a nawet perfidnie go wykorzystuje:
Chwycił widelec, leżący nieopodal, i nagle ten poszybował w kierunku drzwi, wpadł do pokoju z telewizorem i tam opadł na podłogę.
:)
A tego sam nie rozumiem:
Mark był bratem Scotta i miał według niego niestety aż dziesięć lat.
Cóż. Niestety, według Scotta Mark miał dziesięć lat. To naprawdę smutne ;) Ja zaś byłem (niestety?) o rok starszy, gdy to pisałem.
Wracając do historii - później bohater próbuje ponowić swój wyczyn:
Pomyślał, czy może mógłby to powtórzyć. Wstał z tapczanu i spojrzał na lampkę na biurku. Machnął ręką, ale nic się nie stało. Podszedł bliżej i powtórzył proces. Nadal nic. Pomyślał, że może lampka jest zbyt ciężka. Spróbował na długopisie. Znów nic się nie stało i ten nadal leżał na poprzednim miejscu.
Później jest bukolicznie:
Słońce kładło długie cienie na ziemi swym jasnym blaskiem.
Hm.
A oto prezentacja zasady "od ogółu do szczegółu" w działaniu - często wytykam to w łapankach, więc poniżej dowód, że sam już dziecięciem będąc dbałem o poprawność - nawet odautorsko wyjaśniałem czytelnikowi - uwaga, teraz był szczegół :D :
Scott spojrzał w prawo i powoli podszedł do opustoszałej wąskiej ulicy, przy której mieścił się jego dom. Dom jednorodzinny, patrząc na to szczegółowo.
Zaś oto dowód, że popełniałem mimo to wiele innych grzechów - na przykład zupełnie brakowało mi zwyczajnej życiowej wiedzy:
Zbudowany przed ponad dwunastoma laty, nadal trzymał się świetnie.
To miała być antyteza, jak się zdaje.
Chłopak spojrzał przed siebie tak daleko, jak mógł.
Osobiście bardzo mi się podoba to stwierdzenie :D
— „Kujonowatość to pojęcie względne”, mawiał Wielki Manitou. — rzekł Scott śmiejąc się do rozpuku.
I:
Wielki Manitou słynny był w całej budzie ze swych żartobliwych określeń i trafnych docinków. Nie był zbyt dobry w bitwach na pięści, ale jeśli ktoś coś mu złego powiedział, potrafił go dosłownie pobić słowami. Nie było kogoś, kto nie bałby się też wstydu przed niektórymi osobami — Manitou zawsze wiedział wszystko o wszystkich i potrafił to wykorzystać w każdej chwili.
Tak, taki chciałem być. Przyznaję. ;)
Nie wyszło, bo zapisałem się na karate.
Ale uwaga - bo parę zdań później wyjaśniam, skąd brała się sława Wielkiego Manitou. Cytuję nawet jedno z jego powiedzeń:
Kiedyś szczególnie zalazł mu za skórę pewien kolega o rok młodszy od niego, więc ten przy wszystkich (w tym przy jego dziewczynie) powiedział, że jego koleżanka widziała jego obcisłe majtki w różowe kropki z zielonymi słonikami.
Porażające, nieprawdaż? :)
Jeszcze to mi się podoba:
— Ej, nie tak ostro, koleś, bo, koleś będziesz miał przewalone, koleś. — chłopak stojący w bramie wypowiedział te słowa bardzo wolno, cedząc przez zęby.
Zastanawiam się do dziś, co on przez te zęby cedził (makaron?) i jakim cudem równocześnie wypowiadał słowa ;)
Najlepszą postawę wobez zaczepiającego łobuza prezentuje oczywiście Scott - uwaga:
— Spadaj, mamy ważniejsze sprawy na głowie niż rozdawanie forsy takim śmietnikowym zapchlonym szczurom jak ty!
Brawo, mistrz ciętej riposty... ;)
Na dźwięk tych słów koleś w bramie osłupiał.
Też bym osłupiał :)
Nie będę wlepiał sceny bójki, bo nie ma w niej nic ciekawego - ale oczywiście Scott zwycięża i, jak to zwycięzca, krzyczy na odejściu:
— I NA PRZYSZŁOŚĆ NIE NAZYWAJ MNIE „KOLEŚ”!
:)

Za to z drugiego rozdziału (gdzie po raz n-ty opisuję posiłek Scotta) podzielę się arcyboskim fragmentem, który doskonale pozwala zidentyfikować mój "styl" pisania w wieku 10-12 lat ;) :
Chwycił łyżkę i zanurzył ją w talerzu. Przypominało to wsadzenie jej w wysmarkane gile z nosa, a przy tym odgłos wydany przez zupę był dokładnie taki sam. Ciche „plum” uświadomiło chłopcu, że nie sposób będzie wyciągnąć łyżkę z powrotem z zupy. Wyszarpnął ją tak mocno, że znów rozległo się „plum” i łyżka owsianki wylądowała na pobliskiej ścianie.
Trudno mi powiedzieć, skąd wiedziałem, jaki odgłos wydają wysmarkane gile z nosa.
I nie pamiętam, co miałem do biednej owsianki.

Podobają mi się też swoje próby tworzenia science-fiction - dziś w ogóle tego gatunku nie czytam, nie przepadam, kiedyś mnie pociągał. Oto fragment z konspektu fabularnego stworzonego w wieku 13 lat:
Jest rok 8092 według rachuby dzisiejszej ziemskiej. Na Ziemi mamy w tym czasie tak zwaną Trzecią Erę Kosmiczną . Ludzie sprzymierzyli się z mieszkańcami planety Meltha, czyli Melthanami, którzy są bardzo podobni do ludzi, tylko wyżsi i nigdy nie mieli owłosienia, a także są czworopalczaści.
Prawda, że oryginalnie? :P
Odkryto nowy pierwiastek, sprowadzany z Plutona, który jest bardzo przydatny bowiem stanowi nieskończone źródło ogromnej energii elektrycznej
Tak, tak... a teraz powiedzcie dziadziusiowi coś nowego.
Ale przyznaję, mialem wyobraźnię. Związek opisałem na połowie strony A4:
Gdyby cząstka brotium o masie 0,117 grama eksplodowała, mogłaby zamienić w plazmę cały średniej wielkości statek kosmiczny.
Biorąc pod uwagę powyższe (!) świetne jest hasło:
Nie jest to aż tak bardzo niebezpieczna po pierwszej eksplozji substancja.
:D To tak jak z bombą atomową... po pierwszej eksplozji nie jest już niebezpieczna.
Najbardziej krwistym bohaterem zaś jest antagonista:
Pewien stary władca kraju Angiliotharn chce zniszczyć Ziemię, robiąc to najmniej spodziewanym sposobem: chce spowodować wybuch Słońca.
Nie spodziewalibyście się, prawda? To jak z dowodem niewprost.

Chyba strasznie przynudziłem... ale jeśli ktokolwiek chce poczytać coś z moich wczesnych płodów, niech napisze - dla mnie wyszukiwanie w nich takich perełek to naprawdę świetna zabawa i bez problemu mogę się nimi podzielić, jeżeli kogokolwiek to interesuje. :)

EDIT:
Hundziu, to Twoje naprawdę jest pomysłowe - zazdroszczę początków ;). Spodobały mi się KataStrofa i rzucadło. Ja, gdy zacząłem pisać fantasy, poszedłem w sztampę, ani mi w głowie były takie humoreski ;) A szkoda.

Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Post autor: nimfa bagienna »

Maximus pisze: jego koleżanka widziała jego obcisłe majtki w różowe kropki z zielonymi słonikami
(...)
Odkryto nowy pierwiastek, sprowadzany z Plutona, który jest bardzo przydatny bowiem stanowi nieskończone źródło ogromnej energii elektrycznej
Cudowne:))))
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

Awatar użytkownika
Yuki
Furia Bez Pardonu
Posty: 2182
Rejestracja: śr, 22 cze 2005 13:17

Post autor: Yuki »

Hundziu, Maximusie – jesteście cudowni :-D

FTSL
There's some questions got answers and some haven't

Awatar użytkownika
Cień Lenia
Zwis Redakcyjny
Posty: 1344
Rejestracja: sob, 28 paź 2006 20:03

Post autor: Cień Lenia »

Moja pierwsza powieść mieściła się na 80 stronach zeszytu w linie. Nosiła tytuł Szambo, a zaczynała się, o ile dobrze pamiętam, słowami "Idzie, idzie facet i wpadł do szamba". Mój bohater ciągle kręcił się w kółko, czasami tylko atakowany przez ściekowe krokodyle (które, oczywiście, nie stanowiły dlań zagrożenie) i patrole żołnierzy tajemnej szambianej partyzantki. Całość kończyła się wielkim hepiendziorem w postaci ucieczki faceta z otchłani szamba i ujawnieniem spisku Szambiarowców.

Awatar użytkownika
Bebe
Avalokiteśvara
Posty: 4592
Rejestracja: sob, 25 lut 2006 13:00

Post autor: Bebe »

Hundziu - szacun, respect i w ogóle. Gromki wybuch śmiechu pobudził zapewne drzemiących sąsiadów, gdy przeczytałam:
Gwoli wyjaśnienia: Magów jest trzech:
Mag Donald
Mag Gyver
Mag Ister
:D

Maximus - normalnie suodkie, jaki ten Scott bystry, pomysłowy i dzielny. :D
Z życia chomika niewiele wynika, życie chomika jest krótkie
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika

Awatar użytkownika
kiwaczek
szuwarowo-bagienny
Posty: 5629
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54

Post autor: kiwaczek »

hundzia pisze: Apodyktor 31, hrabia Valgo Desco, kat Unkiat, graf Cardio vel Cardio graf,
Respect Ziomalko!
Zwłaszcza Hrabia przypadł mi od razu do gustu! :D
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!

Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Post autor: nimfa bagienna »

kiwaczek pisze:
hundzia pisze: Apodyktor 31, hrabia Valgo Desco, kat Unkiat, graf Cardio vel Cardio graf,
Respect Ziomalko!
Zwłaszcza Hrabia przypadł mi od razu do gustu! :D
Mnie też:)
Coś ze cztery czy pięć lat temu pisałam pospołu ze znajomymi powieść przez Internet. Liczyło się w niej tylko to, kto wymyśli bardziej absurdalny wątek i bardziej kretyńskich bohaterów.
Powołałam do życia takie postaci jak Kocurek Obszczymurek, Piesek z Desek (szlachetnie urodzony Hund von Bretten) oraz trzech bohaterskich komandosów: Laserowy Łomot, Demoniczny Norweg i Satelita Nienawiści.
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Post autor: hundzia »

Laserowy Łomot, Demoniczny Norweg i Satelita Nienawiści.
Oooo... to jest piękne... Mogę zrobić coś podobnego? Mogę? Mogę? Pliiiis.

tylko nadam trośkie inne imiona... ale pomysł.... piękności moje
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Post autor: nimfa bagienna »

Tych trzech panów zaczęło żyć własnym życiem - moi koledzy ponazywali tak potem swoje postacie do jakiejś gry sieciowej.
Czerp natchnienie, ile zechcesz:D
Edith: A! Jeszcze był Frajer Pompka!
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

ODPOWIEDZ