Dzieua wybitne, dziecięciem będąc stworzone
Moderator: RedAktorzy
- BlackAngel
- Pćma
- Posty: 236
- Rejestracja: czw, 28 sty 2010 17:46
No to trochę ich masz :D, jak w pudle po TV trzymasz.
Proszę, zamieść coś jeszcze, bo mi się podobają. Z jajem :D
No to proszę bardzo, fragment mojego dzieła.
Wiek autorki wynosił sześć - siedem lat, a zamieszczam w stanie niezmienionym więc nie dziwcie się :D.
Fabułka książeczki zainspirowana jakimś filmem o lwicy która wracała na wolność. Chodzi mniej więcej o to, że pewnego dnia LWICA wchodzi przez OKIENKO do piwnicy pewnej miłej rodzinki i tam zasypia na skrzynce z kartoflami (Nie przyszło mi, wtedy do głowy, że skrzynka musiałaby być kolosalna). No dzieci tą lwicę tresują, po czym wywożą na sawannę, żeby nauczyć życia na wolności. Udaje się. Oczywiście po drodze występują różne trudności itd. itp. Po prostu pęc można.
Dobra, chwila po upolowaniu zdobyczy, "główna" lwica, Shadow spotyka swoje przyszłe stado. Zachowuję wszystkie błędy ortograficzne itp.
Nad ranem [lwice] poszły spać. Przed południem pierwsza obudziła się Shadow, obudzona niepokojącym dźwiękiem. Zaczęła Terrę (druga lwica) ciągnąc za ucho wchodząc przy okazji Safi na głowę. Niewiele brakowało, a doszłoby do bujki ale znowu odezwało się to dziwne porykiwanie. Terra wyglądała tak, jakby skądś znała ten głos. Shadow "się zacięła", a Safi podbęłzła (prawdopodobnie chodzi o podpełzła) do skarpy, wdrapała się na nią, a z jej wieszchołka zobaczyła dwa samce podchodzące coraz bliżej. Shadow wyglądała na zdziwioną (Shadow i Terra też podczołgały się do Safi). Terra była zdenerwowana, a Safi przestraszona. W końcu wszystkie 3 lwice zeszły ze skarpy. Zachowywały absolutny spokój. Dwa samce (gwiazdka przy "samiec" i pod spodem wyjaśnione, że samiec to zwierzę "chłopiec") z wielkimi grzywami, zbliżyły się za bardzo do lwic, przynajmniej dla Terry bo zaatakowała mniejszego z nich. Shadow i Safi poszły w jej ślady i zaatakowały tego silniejszego lwa. Wreszcie lwice ustąpiły. Terra miała zadrapany nos (niezidentyfikowany znak interpunkcyjny, mogący być zarówno kropką, skreśleniem kropki jak i przecinkiem) Shadow rozdarte ucho, a Safi krwawiła łapa. Jeden lew miał odgryziony kawałek ogona (tutaj czytelnik przekręca kartkę i jego oczom okazuje się mój siedmioletni obrazek przedstawiający walczące lwy) Jednak lwy nie rezygnowały i wkrótce przejęły stadko.
Hihihi...
Zmieniłam, bo Po prostu z nieznanych mi przyczyn napisałam po kropce z małej litery :D.
Znowu zmieniłam - literówka.
Proszę, zamieść coś jeszcze, bo mi się podobają. Z jajem :D
No to proszę bardzo, fragment mojego dzieła.
Wiek autorki wynosił sześć - siedem lat, a zamieszczam w stanie niezmienionym więc nie dziwcie się :D.
Fabułka książeczki zainspirowana jakimś filmem o lwicy która wracała na wolność. Chodzi mniej więcej o to, że pewnego dnia LWICA wchodzi przez OKIENKO do piwnicy pewnej miłej rodzinki i tam zasypia na skrzynce z kartoflami (Nie przyszło mi, wtedy do głowy, że skrzynka musiałaby być kolosalna). No dzieci tą lwicę tresują, po czym wywożą na sawannę, żeby nauczyć życia na wolności. Udaje się. Oczywiście po drodze występują różne trudności itd. itp. Po prostu pęc można.
Dobra, chwila po upolowaniu zdobyczy, "główna" lwica, Shadow spotyka swoje przyszłe stado. Zachowuję wszystkie błędy ortograficzne itp.
Nad ranem [lwice] poszły spać. Przed południem pierwsza obudziła się Shadow, obudzona niepokojącym dźwiękiem. Zaczęła Terrę (druga lwica) ciągnąc za ucho wchodząc przy okazji Safi na głowę. Niewiele brakowało, a doszłoby do bujki ale znowu odezwało się to dziwne porykiwanie. Terra wyglądała tak, jakby skądś znała ten głos. Shadow "się zacięła", a Safi podbęłzła (prawdopodobnie chodzi o podpełzła) do skarpy, wdrapała się na nią, a z jej wieszchołka zobaczyła dwa samce podchodzące coraz bliżej. Shadow wyglądała na zdziwioną (Shadow i Terra też podczołgały się do Safi). Terra była zdenerwowana, a Safi przestraszona. W końcu wszystkie 3 lwice zeszły ze skarpy. Zachowywały absolutny spokój. Dwa samce (gwiazdka przy "samiec" i pod spodem wyjaśnione, że samiec to zwierzę "chłopiec") z wielkimi grzywami, zbliżyły się za bardzo do lwic, przynajmniej dla Terry bo zaatakowała mniejszego z nich. Shadow i Safi poszły w jej ślady i zaatakowały tego silniejszego lwa. Wreszcie lwice ustąpiły. Terra miała zadrapany nos (niezidentyfikowany znak interpunkcyjny, mogący być zarówno kropką, skreśleniem kropki jak i przecinkiem) Shadow rozdarte ucho, a Safi krwawiła łapa. Jeden lew miał odgryziony kawałek ogona (tutaj czytelnik przekręca kartkę i jego oczom okazuje się mój siedmioletni obrazek przedstawiający walczące lwy) Jednak lwy nie rezygnowały i wkrótce przejęły stadko.
Hihihi...
Zmieniłam, bo Po prostu z nieznanych mi przyczyn napisałam po kropce z małej litery :D.
Znowu zmieniłam - literówka.
Co cię nie zabije, to cię wkurzy ;D
- Nath
- Fargi
- Posty: 332
- Rejestracja: śr, 03 paź 2007 15:55
Black Angel
Przeczytałem sobie fragment Twoje dzieła i muszę chyba uznać, że byłem jakimś mało zdolnym dzieckiem ;)
Ja niestety nie zachowałem swoich prac z dziecięcych lat.
Bardzo tego teraz żałuję, bo miałem kilka perełek, na przykład o "ruskiej mafii"... Zostały mi tylko teksty z okresu końca podstawówki-początku liceum i to jedynie dlatego, że w swoim czasie zamieściłem je w internecie.
Pozdrawiam
drobny edit.
Przeczytałem sobie fragment Twoje dzieła i muszę chyba uznać, że byłem jakimś mało zdolnym dzieckiem ;)
Ja niestety nie zachowałem swoich prac z dziecięcych lat.
Bardzo tego teraz żałuję, bo miałem kilka perełek, na przykład o "ruskiej mafii"... Zostały mi tylko teksty z okresu końca podstawówki-początku liceum i to jedynie dlatego, że w swoim czasie zamieściłem je w internecie.
Pozdrawiam
drobny edit.
Ika: Poczuł, że umiera i zapewne doszedł do wniosku, że nie da się złapać tym metroseksualistom ze skrzydełkami. Nie widział swojej przyszłości w chórze.
- BlackAngel
- Pćma
- Posty: 236
- Rejestracja: czw, 28 sty 2010 17:46
- Nath
- Fargi
- Posty: 332
- Rejestracja: śr, 03 paź 2007 15:55
Na takiej podstawie, że pomyślałem sobie, iż jako sześciolatek bym czegoś takiego nie napisał. Jednakże nie zachowały się żadne moje "teksty" z tego okresu, więc musimy uznać tę kwestię za nierozstrzygniętą :-)
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Ika: Poczuł, że umiera i zapewne doszedł do wniosku, że nie da się złapać tym metroseksualistom ze skrzydełkami. Nie widział swojej przyszłości w chórze.
- Pinki
- Pćma
- Posty: 210
- Rejestracja: wt, 30 mar 2010 19:22
Wspaniały wątek! Twórczość "dziecięciem będąc" jest tak wielkim źródłem radości, że nie powinna przepadać w mrokach szuflad, zeszytów i dyskietek ;)
Ja byłam dzieckiem niezwykle płodnym literacko, w wieku lat pięciu zaczęłam zapełniać zeszyty ilustrowanymi opowiadaniami o tak epickich tytułach jak "Urodziny Kicka i Kicki", "Bajabaja Kraj Motyli", czy "Cyrk Małp".
Niestety tylko kilka zachowało się w całości. Z "Kraju Motyli" pamiętam tylko jeden cytat, za to porażający swoim pięknem: bohaterami opowiadania były dwa motyle, które uciekły z domu (?), a przemieszczały się, siedząc na kłodzie drewna, która płynęła rzeką (???). Podczas burzy trafili na wyspę, i tutaj - uwaga - "Przygarnął ich jakiś Jeleń, który zabrał ich do swojego namiotu i poczęstował zupą pomidorową" ;D
Mam też fragmenty pamiętnika pisanego w wieku lat ośmiu.
Byłam mistrzem lakonicznych opisów...
"27 stycznia. Byłam w sklepie. Kupiłam tam różne produkty do ciasta. Mama piecze ciasto. Agata rozbiła sobie nos."
Wykazywałam daleko posuniętą oryginalność jeśli chodzi o nazewnictwo...
"29 stycznia. Lodową ścieżkę nazwałam "Ścieżką Lodu" a drogę odkrytą dzisiaj nazwałam "Baśniową Drogą".
Niestety, nie udało mi się spełnić w zawodzie opiekuna zwierząt...
"6 maja. Dzisiaj zdechła nasza jaszczurka. Spadła ze schodów i się zabiła. Ale to nie nasza wina. To ona zaczęła schodzić po nich."
Zdradzałam początki hipochondrii...
"7 maja. Dzisiaj zaniemogłam na piętę. Prawie miałam Wietrzną Ospę!"
W jednym ze "starszych" (pisanych prawdopodobnie w wieku również 8 lat) opowiadań całkiem nieświadomie umieściłam wątek rasistowski:
"Pewnego dnia kiedy Andrzej wracał ze szkoły coś zapiszczało w krzakach. Gdy chłopiec rozchylił gałęzie zobaczył małego pieska. Wziął go szybko na ręce i pobiegł do domu. Mama przywitała go jak zwykle i dodała możesz pójść bawi się z Anią. Nagle podniosła oczy znad sukienki którą szyła dla Ani i nagle rzekła co tam trzymasz. Andrzej odpowiedział. Znalazłem pieska. I pokazał małego zwierzaka. Wtedy mama powiedziała O! To berneński pies pasterski. Piękne zwierzę. Skąd go wziąłeś. Znalazłem go w krzakach odpowiedział Andrzej. Matka rzekła. Niedawno przechodzili tędy Cyganie. Mieli sukę tej rasy i mnóstwo szczeniąt. Prawdopodobnie chcieli się ich pozbyć a ty trafiłeś na jednego malucha. Ale patrz jaki on jest brudny trzeba go szybko umyć. "
No tak, bo jak coś złego, to zaraz Cyganie. Ośmiolatka wiedziała.
A koroną mojej twórczości jest pierwsze dzieuo, właśnie Cyrk Małp - zachowany od początku do końca, kompletna historia plus ilustracje. Nawet rodzice zapisali na okładce, że miałam wtedy 5 lat ;) Nie będę przepisywać całości, ale choćby pierwsze zdanie wykazuje drzemiące we mnie wtedy niezgłębione pokłady optymizmu: "Pewna małpka chciała wystąpić w cyrku małp i wystąpiła".
A to finał "Cyrku Małp", w którym w ich kraju pojawia się Zły Dinozałr:
Na liściach spało się wygodniej niż małpka się spodziewała. Ale pewnej nocy do kraju małp zakradł się dinozałr który bardzo lubił jeść liście palmowe. Najpierw zjadł kołdrę a potem zabrał się do poduszki. Za chwilę przyszła kolej na prześcieradło. Powolutku trzeba wyciągnąć 4 liście. Żeby tylko się udało. Ale jego małe niesforne dzieci nie wiedziały że trzeba być cicho. Jak zaczęły hałasować to tata się w jednej chwili obudził i pomyślał: trzeba zaraz zaalarmować cały kraj. Szybko zeskoczył z palmy i wskoczył na drugą palmę. Zwinął 1 liść w trąbę, przyłożył do ust i krzyknął: niebezpieczeństwo. Natychmiast powstał wielki popłoch a jedna małpa nawet spadła z palmy i stłukła sobie nogę. Ale żadna małpa mimo wielkiego strachu nie była samolubna. Uplotły hamak z liany i zamocowały u spodu dwa długie kije. Dwie najsilniejsze małpy chwyciły te kije i pobiegły nie wiadomo gdzie.
...i ta końcówka, w której dwie małpy odbiegają w stronę zachodzącego słońca... ;D
Ja byłam dzieckiem niezwykle płodnym literacko, w wieku lat pięciu zaczęłam zapełniać zeszyty ilustrowanymi opowiadaniami o tak epickich tytułach jak "Urodziny Kicka i Kicki", "Bajabaja Kraj Motyli", czy "Cyrk Małp".
Niestety tylko kilka zachowało się w całości. Z "Kraju Motyli" pamiętam tylko jeden cytat, za to porażający swoim pięknem: bohaterami opowiadania były dwa motyle, które uciekły z domu (?), a przemieszczały się, siedząc na kłodzie drewna, która płynęła rzeką (???). Podczas burzy trafili na wyspę, i tutaj - uwaga - "Przygarnął ich jakiś Jeleń, który zabrał ich do swojego namiotu i poczęstował zupą pomidorową" ;D
Mam też fragmenty pamiętnika pisanego w wieku lat ośmiu.
Byłam mistrzem lakonicznych opisów...
"27 stycznia. Byłam w sklepie. Kupiłam tam różne produkty do ciasta. Mama piecze ciasto. Agata rozbiła sobie nos."
Wykazywałam daleko posuniętą oryginalność jeśli chodzi o nazewnictwo...
"29 stycznia. Lodową ścieżkę nazwałam "Ścieżką Lodu" a drogę odkrytą dzisiaj nazwałam "Baśniową Drogą".
Niestety, nie udało mi się spełnić w zawodzie opiekuna zwierząt...
"6 maja. Dzisiaj zdechła nasza jaszczurka. Spadła ze schodów i się zabiła. Ale to nie nasza wina. To ona zaczęła schodzić po nich."
Zdradzałam początki hipochondrii...
"7 maja. Dzisiaj zaniemogłam na piętę. Prawie miałam Wietrzną Ospę!"
W jednym ze "starszych" (pisanych prawdopodobnie w wieku również 8 lat) opowiadań całkiem nieświadomie umieściłam wątek rasistowski:
"Pewnego dnia kiedy Andrzej wracał ze szkoły coś zapiszczało w krzakach. Gdy chłopiec rozchylił gałęzie zobaczył małego pieska. Wziął go szybko na ręce i pobiegł do domu. Mama przywitała go jak zwykle i dodała możesz pójść bawi się z Anią. Nagle podniosła oczy znad sukienki którą szyła dla Ani i nagle rzekła co tam trzymasz. Andrzej odpowiedział. Znalazłem pieska. I pokazał małego zwierzaka. Wtedy mama powiedziała O! To berneński pies pasterski. Piękne zwierzę. Skąd go wziąłeś. Znalazłem go w krzakach odpowiedział Andrzej. Matka rzekła. Niedawno przechodzili tędy Cyganie. Mieli sukę tej rasy i mnóstwo szczeniąt. Prawdopodobnie chcieli się ich pozbyć a ty trafiłeś na jednego malucha. Ale patrz jaki on jest brudny trzeba go szybko umyć. "
No tak, bo jak coś złego, to zaraz Cyganie. Ośmiolatka wiedziała.
A koroną mojej twórczości jest pierwsze dzieuo, właśnie Cyrk Małp - zachowany od początku do końca, kompletna historia plus ilustracje. Nawet rodzice zapisali na okładce, że miałam wtedy 5 lat ;) Nie będę przepisywać całości, ale choćby pierwsze zdanie wykazuje drzemiące we mnie wtedy niezgłębione pokłady optymizmu: "Pewna małpka chciała wystąpić w cyrku małp i wystąpiła".
A to finał "Cyrku Małp", w którym w ich kraju pojawia się Zły Dinozałr:
Na liściach spało się wygodniej niż małpka się spodziewała. Ale pewnej nocy do kraju małp zakradł się dinozałr który bardzo lubił jeść liście palmowe. Najpierw zjadł kołdrę a potem zabrał się do poduszki. Za chwilę przyszła kolej na prześcieradło. Powolutku trzeba wyciągnąć 4 liście. Żeby tylko się udało. Ale jego małe niesforne dzieci nie wiedziały że trzeba być cicho. Jak zaczęły hałasować to tata się w jednej chwili obudził i pomyślał: trzeba zaraz zaalarmować cały kraj. Szybko zeskoczył z palmy i wskoczył na drugą palmę. Zwinął 1 liść w trąbę, przyłożył do ust i krzyknął: niebezpieczeństwo. Natychmiast powstał wielki popłoch a jedna małpa nawet spadła z palmy i stłukła sobie nogę. Ale żadna małpa mimo wielkiego strachu nie była samolubna. Uplotły hamak z liany i zamocowały u spodu dwa długie kije. Dwie najsilniejsze małpy chwyciły te kije i pobiegły nie wiadomo gdzie.
...i ta końcówka, w której dwie małpy odbiegają w stronę zachodzącego słońca... ;D
- Bebe
- Avalokiteśvara
- Posty: 4592
- Rejestracja: sob, 25 lut 2006 13:00
Piękne. Proste, szczere, z przesłaniem. :DLodową ścieżkę nazwałam "Ścieżką Lodu"
Z życia chomika niewiele wynika, życie chomika jest krótkie
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika
- Pinki
- Pćma
- Posty: 210
- Rejestracja: wt, 30 mar 2010 19:22
Przypomniało mi się jeszcze opowiadanie, które stworzyłam zainspirowana "Trędowatą". Tragiczna i krwawa historia o romansie Panny Julity z Paniczem Ernestem (który to Ernest był ogrodnikiem, co jednak nie przeszkadzało mi w tytułowaniu go paniczem). Główny szwarccharakter nazywał się Norbert Obleśniak ;D
Całe opowiadanie chyba zaginęło, ale pamiętam takie kwiatki jak choćby scena erotyczna o zabarwieniu geologicznym, w której "(...) panicz Ernest z błogim uśmiechem na twarzy zaczął pieścić dwa cudne wzgórza, które wykwitały z panny Julity."
Miałam 10 lat i wstydziłam się użyć w opowiadaniu słowa "piersi", jakąż więc piękną peryfrazę stworzyłam ;D
Pod koniec historii, gdy Julita umiera, otruta - jakżeby inaczej - przez Norberta, wierny ogrodnik wyrusza aby ją pomścić. I "(...) pędził tak Ernest przez noc, a wokół niego chóry piekielne śpiewały groźną pieśń zemsty".
Miałam w dzieciństwie za dużo wolnego czasu, razem z siostrą nagrałyśmy to opowiadanie na kasetę magnefotonową. Pamiętam że podkładem do opisu zemsty Ernesta było Requiem Mozarta :D
Całe opowiadanie chyba zaginęło, ale pamiętam takie kwiatki jak choćby scena erotyczna o zabarwieniu geologicznym, w której "(...) panicz Ernest z błogim uśmiechem na twarzy zaczął pieścić dwa cudne wzgórza, które wykwitały z panny Julity."
Miałam 10 lat i wstydziłam się użyć w opowiadaniu słowa "piersi", jakąż więc piękną peryfrazę stworzyłam ;D
Pod koniec historii, gdy Julita umiera, otruta - jakżeby inaczej - przez Norberta, wierny ogrodnik wyrusza aby ją pomścić. I "(...) pędził tak Ernest przez noc, a wokół niego chóry piekielne śpiewały groźną pieśń zemsty".
Miałam w dzieciństwie za dużo wolnego czasu, razem z siostrą nagrałyśmy to opowiadanie na kasetę magnefotonową. Pamiętam że podkładem do opisu zemsty Ernesta było Requiem Mozarta :D
- Hitokiri
- Nexus 6
- Posty: 3318
- Rejestracja: ndz, 16 kwie 2006 15:59
- Płeć: Kobieta
- Pinki
- Pćma
- Posty: 210
- Rejestracja: wt, 30 mar 2010 19:22
Niestety erotyzm zakończył się na etapie dwóch cudownych wzgórz, bo dalej nie miałam pojęcia co może być ;D
A to historia Jelenia z szałasu, gdzie pojawia się czarny charakter - Okropnie Zarozumiały Fioletowy Ptak
http://i944.photobucket.com/albums/ad28 ... ie0001.jpg
http://i944.photobucket.com/albums/ad28 ... ie0002.jpg
http://i944.photobucket.com/albums/ad28 ... ie0003.jpg
A to historia Jelenia z szałasu, gdzie pojawia się czarny charakter - Okropnie Zarozumiały Fioletowy Ptak
http://i944.photobucket.com/albums/ad28 ... ie0001.jpg
http://i944.photobucket.com/albums/ad28 ... ie0002.jpg
http://i944.photobucket.com/albums/ad28 ... ie0003.jpg
- Nath
- Fargi
- Posty: 332
- Rejestracja: śr, 03 paź 2007 15:55
-
- Nexus 6
- Posty: 3388
- Rejestracja: śr, 27 gru 2006 15:45
No ja tak samo. I w sumie wcale mnie to nie interesowało :)Młodzik pisze: Ja wtedy jeszcze nie wiedziałem skąd się biorą dzieci, nie mówiąc już o takim stopniu wtajemniczenia. Ale opisy, zaiste, śliczne ;).
Pinki
Wspaniałe te rysunki i historyjki! "Bohaterami opowiadania były dwa motyle, które uciekły z domu" --> wymiata! :p
Literka