Motywy, które trącą myszką

Żale i radości wszystkich początkujących na niwie.

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Navajero
Klapaucjusz
Posty: 2485
Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02

Post autor: Navajero »

Phantasmagor pisze:Ba, pamiętam, że w moim podręczniku do j. polskiego miałem "przepis na powieść fantasy*" - a w nim, jak byk napisane, że KAŻDA dobra powieść (niekoniecznie fantasy) MUSI mieć wątek miłosny. A ja pytam: po co? Że jak? Że bez buzi-buzi, lof-lof, już dobrej prozy nie będzie? Ble...
Tylko co robić kiedy zawsze jak się zetknie parę osób pci odmiennej, to się zaraz jakies bara - bara robi? No natura ludzka taka panie... :) Oczywiście nie wykluczam sytuacji, gdzie mieszana ekipa śmiałków obojga płci przeżywa różniste przygody, urozmaicając sobie chwile wytchnienia grą w bierki, zamiast kotłować się w parach na najbliższym dywanie/ w stogu siana, ale przyznam się, że wyobrażenie sobie czegoś takiego, wymagałoby ode mnie już pewnego wysiłku wyobraźni :D
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

tygryska

Post autor: tygryska »

zaraz zaczniemy wkraczać w obszary rozmyślań, czy jest możliwa przyjaźń męsko-damska ;)

Phantasmagor

Post autor: Phantasmagor »

Navajero pisze:Tylko co robić kiedy zawsze jak się zetknie parę osób pci odmiennej, to się zaraz jakies bara - bara robi? No natura ludzka taka panie... :)
Jasne. Ale wmawianie - bo ciężko to nazwać inaczej - nastolatkom, że książka bez takiego wątku nie jest dobra to IMHO lekka przesada :) de Sarnac miał miłość swoją, ale to było najzupełniej w porządku, w końcu chłop dojrzały, a i o ciągłość rodu dbać trzeba było. Ale już w takim Harry'm Potterze to niekoniecznie. Pracuję nad tekstem, dłuższym, gdzie miłości jako takiej nie ma, ale jest to uzasadnione. I tak się zastanawiam, czy mnie to na starcie nie skreśli. Wiem, wiem, jak tekst dobry, to miłość nie jest wymagana. Ale jakby na sprawę nie spojrzeć miłość jest już niemal standardem w każdym gatunku filmu czy literatury, niezależnie czy jest to romans czy horror. Ja twierdzę, że jest ona niekonieczna :)
tygryska pisze:zaraz zaczniemy wkraczać w obszary rozmyślań, czy jest możliwa przyjaźń męsko-damska ;)
Ja takowej doświadczam i twierdzę że jest. Najlepsze, że moja przyjaciółka jest jedną z najładniejszych kobiet jakie dane mi było poznać, a mimo tego myślę o niej tylko i wyłącznie w kategoriach koleżeństwa.

Awatar użytkownika
Urlean
Fargi
Posty: 325
Rejestracja: śr, 09 kwie 2008 18:15

Post autor: Urlean »

Navajero pisze:jak się zetknie parę osób pci odmiennej, to się zaraz jakies bara - bara robi
Bywa, że płeć jest ta sama...
Phantasmagor pisze:w takim Harry'm Potterze to niekoniecznie
Jeśli dobrze pamiętam, to mając tyle lat, co Harry i reszta uczniów, to nie za bardzo mogłem myśleć o niczym innym, jak tylko o dziewczynach. To chyba normalny element procesu dojrzewania.
There is always another secret.

Phantasmagor

Post autor: Phantasmagor »

Urlean pisze:Jeśli dobrze pamiętam, to mając tyle lat, co Harry i reszta uczniów, to nie za bardzo mogłem myśleć o niczym innym, jak tylko o dziewczynach. To chyba normalny element procesu dojrzewania.
I masz zupełną rację, tak samo argumentowała to JK Rowling. Mnie chodzi raczej o samo przekonanie, że powieść bez wątku sercowego nie jest dobra.

A co do tej samej płci... cóż, bądźmy tolerancyjni ;P

Geralt und Jaskier w wersji Brokeback Mountain? Pomyślcie, jak to by się sprzedało! :D

Awatar użytkownika
Navajero
Klapaucjusz
Posty: 2485
Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02

Post autor: Navajero »

tygryska pisze:zaraz zaczniemy wkraczać w obszary rozmyślań, czy jest możliwa przyjaźń męsko-damska ;)
Nie, a jak już to z podtekstami :P
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Phantasmagor

Post autor: Phantasmagor »

Navajero pisze:Nie, a jak już to z podtekstami :P
No proszę - dorosły i mądry w dodatku, a podteksty mu w głowie. Ja śmiem twierdzić - że o obronie swego zdania na ubitej ziemi nie wspomnę - że taka przyjaźń naprawdę istnieje. Na początku było ciężko mi myśleć o przyjaciółce tylko jako o przyjaciółce, ale teraz, po paru latach nie wyobrażam sobie, by mogło nas łączyć coś więcej. A przyjaźń trwa i kwitnie...

Ale to może do innego wątku, bo czuję, że Off top też nam kwitnie :P

sulwen

Post autor: sulwen »

No o dziwny temat zahaczyłeś wg mnie. Bo niby wewnętrznie czuje mi się, że wątek miłosny jako wyznacznik sukcesu pozycji, to jakiś rażący błąd w logice, a jednak kiedy sobie przypomnę wszystkie książki z gatunku, które zagościły na stałe w mojej liście debest, każda taki wątek miała.

Awatar użytkownika
Millenium Falcon
Saperka
Posty: 6212
Rejestracja: pn, 13 lut 2006 18:27

Post autor: Millenium Falcon »

Bo czytelnika trzeba czymś zainteresować. A na liście "the best of" możliwych tematów, wzbudzających zainteresowanie, entuzjazm itp, są: miłość/nienawiść, walka o przetrwanie (człowieka/świata), kasa, władza, odkrywanie nieznanego (Coś pominęłam?). Zmieniają się dekoracje, bohaterowie, sposób podejścia do tematu, ale główne osie pozostają te same.
E: Oczywiście jest to uogólnienie itp, wyjątki też się zdarzają.;)
ŻGC
Imoł Afroł Zgredai Padawan
Scissors, paper, rock, lizard, Spock. - Sheldon Cooper

sulwen

Post autor: sulwen »

Śmiem twierdzić, że to nie jest lista "the best of" :) To jest, prawdopodobnie, pełna lista tematów na jakie się pisze książki :P

EDIT: zjadło mi się "to"

Awatar użytkownika
Ika
Oko
Posty: 4256
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26

Post autor: Ika »

Niesamowite, w którą to stronę zawędrowała ta dyskusja. To już nie krytykujemy scenografii?
Ludzie pisali o ludziach jak już się pisać nauczyli. I śmiem twierdzić, że nie ma bardziej interesującego tematu niż ludź. Przynajmniej nie dla ludzia.
Ergo pytanie brzmi nie: o czym?, a: jak? Idąc tym tropem można by powiedzieć, że nie ma motywów złych...
Im mniej zębów tym większa swoboda języka

Awatar użytkownika
Maximus
ZasłuRZony KoMendator
Posty: 606
Rejestracja: sob, 20 sty 2007 17:24

Post autor: Maximus »

...ale są motywy źle wykorzystane.

;)

Tu się zgodzę. Sprawny pisarz wszystko obróci po swojemu, odsmaży stary kotlet i tak poda, że czytelnik zeżre i ani się spostrzeże, a zacznie domagać się więcej.
EDIT: A źle wykorzystane znaczy dla mnie ni mniej, ni więcej, jak podane w tym samym, starym sosie, bez wysiłku włożonego w modyfikację przepisu/stworzenie nowego. Powielone. Odbite. Skserowane.
Dlatego wkurzają mnie motywy anielskie. Niemal każdy musi po nie sięgnąć, a mało kto robi to w oryginalny sposób, którym można by się zachwycić, albo który - przynajmniej - dałoby się zaakceptować bez poczucia ale-to-już-było i świadomości, że kolejny twórca staje się (od)Twórcą.
Cokolwiek to było, mea maximus culpa.

Awatar użytkownika
Dabliu
ZakuŻony Terminator
Posty: 3011
Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Dabliu »

IMHO w ogólnym rozumieniu trącania gryzoniem mieści się dla SF - kontakt; i dla Fantasy - quest. Lubię, gdy fantastykę żeni się np. z realizmem psychologicznym, z surrealizmem itd. itp. Znaczy, gdy autor wymyśla nowe (nowe dla gatunku) zastosowanie dla konwencji, lub stary i już nie jary motyw przewartościowuje, stawia na głowie, znajduje dla niego inny niż zwykle cel etc.
Co do scenografii, to przyznam, że na ogół męczą mnie wymęczone schematy High Fantasy, czasem SF, ostatnio nawet Urban Fantasy. Takie mam zboczenie, że lubię, gdy autor daje mi pożywkę dla zmysłów (tych w wyobraźni, rzecz jasna). Z pozoru być może rekwizyty sceniczne są mało istotne, ale ja po prostu lubię, gdy na scenie zaskoczy mnie nie tylko treść, ale i forma. Choćby zamiast wyciętego z kartonu drzewa ustawiono neonowe kaloryfery albo migające monitory. Ot, dodatkowe wrażenia zmysłowe; jeśli poprzez te rekwizyty emanuje też jakaś treść, symbol jakiś, to już w ogóle bomba. Dla mnie ważne, bom "sensualista" taki skrzywiony ;)

Awatar użytkownika
flamenco108
ZakuŻony Terminator
Posty: 2229
Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
Płeć: Mężczyzna

Post autor: flamenco108 »

Dabliu pisze:IMHO w ogólnym rozumieniu trącania gryzoniem mieści się dla SF - kontakt; i dla Fantasy - quest.
Tylko o kontakcie dawno już nie pisano, a quest w fantasy ciągle popularny.
Dabliu pisze: Lubię, [...CIACH...] Znaczy, gdy autor wymyśla nowe (nowe dla gatunku) zastosowanie dla konwencji, lub stary i już nie jary motyw przewartościowuje, stawia na głowie, znajduje dla niego inny niż zwykle cel etc.
Nie rozumiem. Przecież, skoro wszystko już zostało powiedziane, czyli napisane, każdy autor to robi, tylko cza-sem lee-piej lub tro-chę go-rzej...
Dabliu pisze: Co do scenografii, to przyznam, że na ogół męczą mnie wymęczone schematy High Fantasy, czasem SF, ostatnio nawet Urban Fantasy. Takie mam zboczenie, że lubię, gdy autor daje mi pożywkę dla zmysłów (tych w wyobraźni, rzecz jasna). Z pozoru być może rekwizyty sceniczne są mało istotne, ale ja po prostu lubię, gdy na scenie zaskoczy mnie nie tylko treść, ale i forma. Choćby zamiast wyciętego z kartonu drzewa ustawiono neonowe kaloryfery albo migające monitory.
Zaraz. Neonowe kaloryfery, czerwone drzewa i smoki-wegetarianie, to nie forma a treść. Czyli rzecz, o której się pisze. Forma, to metoda, sposób, w jaki autor raczył nam to przedstawić. Jak powiedziano wyżej, forma niewątpliwie warta jest treści, a sądzę, że w naszym getcie nawet jest ważniejsza - bo dopuszczamy prostą eksploatację gotowych schematów, byle ciekawie to było napisane.

Oczywiście, zgadzam się, że jeżeli w książce napiszą "weszli na mostek gwiezdnego krążownika", to nie tylko dali knota, ale i onych wrażeń "zmysłowych" nam nie dostarczyli, bo mostki okrętów wojennych nie mają bardzo barokowego wykończenia, a i filmy s-f nie zapodały dotychczas wiele w tej materii (wyjątek - "Diuna" Lyncha, która jest bardziej formą niż treścią). Czyli w głowie zapala się sekwencja światełek, które razem wyświetlają nam taką bzdurę.
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.

Awatar użytkownika
kiwaczek
szuwarowo-bagienny
Posty: 5629
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54

Post autor: kiwaczek »

flamenco108 pisze:Oczywiście, zgadzam się, że jeżeli w książce napiszą "weszli na mostek gwiezdnego krążownika", to nie tylko dali knota, ale i onych wrażeń "zmysłowych" nam nie dostarczyli, bo mostki okrętów wojennych nie mają bardzo barokowego wykończenia, a i filmy s-f nie zapodały dotychczas wiele w tej materii
No i to od razu pachnie SF zza zachodniej kurtyny. Bo u nas na okrętach mostków nie uświadczysz. Jest za to SD i, czasami, ZSD. Ale to znalazłem jak do tej pory jedynie w "Najlepszej załodze słonecznego" pana Diwowa. I nawet mam wrażenie, że on z radziecką marynarką wojenną musiał mieć coś do czynienia - bo tam jest wiele spraw, które laikom umykają :D

Wiem, że offtop, ale jak wleźliście na moje podwórko to zareagowałem instynktownie :)

Edit: A, prawie zapomniałem. Teraz zresztą dowodzenie walką przenosi się na BCI. Bo sama walka nie ma już prawie nic wspólnego ze sterowaniem okrętem, skoro walczy się na dystansach 70 km i większych :D
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!

ODPOWIEDZ