Problemy z początkiem
Moderator: RedAktorzy
Problemy z początkiem
Być może już o tym było, jeśli tak to wybaczcie i odeślijcie gdzie trzeba, a jeżeli nie to wspomóżcie radami.
Mam środek, mam koniec i mam niby początek, ale jakiś taki miałki. Za nic nie przyciągający uwagi. A, wyprostujcie mnie jeśli się mylę, wydaje mi się, że to ważne czy czytelnik po pierwszej stronie myśli: o matko, ale gniot to będzie, czy raczej nie myśli wcale, tylko chce czytać i czytać...
Moje pytanie brzmi: Czy macie jakieś "przepisy" na dobry początek? Nie musi być wgniatający w fotel, ale żebyż chociaż nie nudził. HELP!
Mam środek, mam koniec i mam niby początek, ale jakiś taki miałki. Za nic nie przyciągający uwagi. A, wyprostujcie mnie jeśli się mylę, wydaje mi się, że to ważne czy czytelnik po pierwszej stronie myśli: o matko, ale gniot to będzie, czy raczej nie myśli wcale, tylko chce czytać i czytać...
Moje pytanie brzmi: Czy macie jakieś "przepisy" na dobry początek? Nie musi być wgniatający w fotel, ale żebyż chociaż nie nudził. HELP!
- PP
- Fargi
- Posty: 354
- Rejestracja: śr, 19 kwie 2006 11:16
Na przykład można zastosować taki trik, jak w opowiadaniu Innego nie będzie, które ukazało się w najnowszym numerze F-ta ;)
Autor: Słuchaj stary, teraz może nie będzie najciekawiej, ale wiesz... potem jak zapodam tekstem to się z ziemi nie pozbierasz.
Czytelnik: No spoko, jakoś przebrnę przez to *ględzenie, by dotrzeć do trzęsienia ziemi, o którym mi wspomniałeś.
*co nie zmienia faktu, że "ględzenie" też musi być na przyzwoitym poziomie.
Reasumując. W jakiś sposób zapowiadamy akcję.
Autor: Słuchaj stary, teraz może nie będzie najciekawiej, ale wiesz... potem jak zapodam tekstem to się z ziemi nie pozbierasz.
Czytelnik: No spoko, jakoś przebrnę przez to *ględzenie, by dotrzeć do trzęsienia ziemi, o którym mi wspomniałeś.
*co nie zmienia faktu, że "ględzenie" też musi być na przyzwoitym poziomie.
Reasumując. W jakiś sposób zapowiadamy akcję.
Pytający )
- ChoMooN
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 240
- Rejestracja: pt, 03 lis 2006 23:08
jest też opcja na Hitchcocka:
najpierw trzęsienie ziemi, a potem narasa akcja.
Hichcock przesadził trochę, ale jeżeli nie przedobrzyć, to przynajmniej trzeba czytelnikowi rzucić jakiś mięsny ochłap, czymś zainteresować. Niech pierwsze zdanie będzie zagadką z obietnicą rozwiązania. Niech się pojawi jakieś niewyjaśnione słowo - efekt fantastycznej pracy słowotwórczej, albo niech bohater w jakieś nietypowej sytuacji się znajdzie - np. "Obudził się w kadzi pełnej krwi".
Złe początki według mnie to te, które zaczynają się od zwykłej codzienności. ot: "Wstał z łóżka niewyspany po nocnej libacji. Poszedł do kuchni, gdzie odkrył, że nie ma mleka w lodówce. Sprawdził czy jogurt jest świeży i nim zalał płatki." tak można ciągnąć czytelnika przez cały poranek głównego bohatera, aż stanie się cokolwiek wartego uwagi, a czytelnik tego nie chce. na takie rzeczy można sobie pozwolić dopiero, gdy już wiesz, że czytelnik i tak będzie czytał dalej.
Koniec końców struktura dobrego tekstu według mnie:
- bardzo dobry wciągający początek
- smęty w środku
- rozpieprzające zakończenie (które zapadnie w pamięci po wieki)
najpierw trzęsienie ziemi, a potem narasa akcja.
Hichcock przesadził trochę, ale jeżeli nie przedobrzyć, to przynajmniej trzeba czytelnikowi rzucić jakiś mięsny ochłap, czymś zainteresować. Niech pierwsze zdanie będzie zagadką z obietnicą rozwiązania. Niech się pojawi jakieś niewyjaśnione słowo - efekt fantastycznej pracy słowotwórczej, albo niech bohater w jakieś nietypowej sytuacji się znajdzie - np. "Obudził się w kadzi pełnej krwi".
Złe początki według mnie to te, które zaczynają się od zwykłej codzienności. ot: "Wstał z łóżka niewyspany po nocnej libacji. Poszedł do kuchni, gdzie odkrył, że nie ma mleka w lodówce. Sprawdził czy jogurt jest świeży i nim zalał płatki." tak można ciągnąć czytelnika przez cały poranek głównego bohatera, aż stanie się cokolwiek wartego uwagi, a czytelnik tego nie chce. na takie rzeczy można sobie pozwolić dopiero, gdy już wiesz, że czytelnik i tak będzie czytał dalej.
Koniec końców struktura dobrego tekstu według mnie:
- bardzo dobry wciągający początek
- smęty w środku
- rozpieprzające zakończenie (które zapadnie w pamięci po wieki)
Wszędzie dobrze, ale gdzie dwóch się bije, tam raki zimują.
Mój blog w znajdziesz dokładnie pod "WWW". Tu niżej między tymi innymi buttonami.
Mój blog w znajdziesz dokładnie pod "WWW". Tu niżej między tymi innymi buttonami.
- Bebe
- Avalokiteśvara
- Posty: 4592
- Rejestracja: sob, 25 lut 2006 13:00
ChoMoon, jak napiszesz "Obudził się w kadzi pełnej krwi" to akurat zestaw skojarzeń standardowych jest ściśle określony: "o raju, zaraz będzie sabat wampirów, ucieczka z wampirzego zamku albo przemiana w wampira, ble". ;))
I uważałabym z tymi smędami w środku. Smędy w środku powinny wciągać jak bagno, żeby czytelnik dyszał żądzą dotarcia do tego rozwalającego zakończenia, żeby się doczekać nie mógł, żeby zapominał zjeść kolacji. Albo wyzwanie intelektualne - mózg zasuwa na pełnych obrotach, próbując rozwikłać tysiące znaczeń kryjących się na kartach książki.
Ja teraz czytam coś, co jest smędem na początku, ciągnącym się smędem w środku i wszystko zmierza do chyba równie rozwlekłego i "emocjonującego" zakończenia. Dżizas.
I uważałabym z tymi smędami w środku. Smędy w środku powinny wciągać jak bagno, żeby czytelnik dyszał żądzą dotarcia do tego rozwalającego zakończenia, żeby się doczekać nie mógł, żeby zapominał zjeść kolacji. Albo wyzwanie intelektualne - mózg zasuwa na pełnych obrotach, próbując rozwikłać tysiące znaczeń kryjących się na kartach książki.
Ja teraz czytam coś, co jest smędem na początku, ciągnącym się smędem w środku i wszystko zmierza do chyba równie rozwlekłego i "emocjonującego" zakończenia. Dżizas.
Z życia chomika niewiele wynika, życie chomika jest krótkie
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika
- Alfi
- Inkluzja Ultymatywna
- Posty: 20026
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29
1. Maćko i Zbyszko siedzieli w gospodzie pod Lutym Turem...
2. Rok 1647 to był dziwny rok.
3. Ogary poszły w las.
4. Było raz czworo dzieci: Piotr, Zuzanna, Edmund i Łucja...
Wnioski? Nie ma wniosków.
2. Rok 1647 to był dziwny rok.
3. Ogary poszły w las.
4. Było raz czworo dzieci: Piotr, Zuzanna, Edmund i Łucja...
Wnioski? Nie ma wniosków.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.
Hadapi dengan senyuman.
- Bebe
- Avalokiteśvara
- Posty: 4592
- Rejestracja: sob, 25 lut 2006 13:00
Może jestem dziwna, ale te dwa są dla mnie zachęcające do rozpoczęcia lektury.Alfi pisze:2. Rok 1647 to był dziwny rok.
3. Ogary poszły w las.
Zaś Narnię czytałam dziecięciem będąc i nie miało dla mnie znaczenia jakie zdanie otwiera książkę.
Z życia chomika niewiele wynika, życie chomika jest krótkie
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika
- Lafcadio
- Nexus 6
- Posty: 3193
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 17:57
Mnie rozwaliło takie zdanie zaczynające:
Normalnie genialne. I nie chodzi o treść, a o wykonanie. Co za styl :)Jesienny świt na pustej, odkrytej przestrzeni, poprzecinanej brzozowymi zagajnikami.
Ja mam śmiałość to panu powiedzieć, bo pan mi wie pan co pan mi może? Pan mi nic nie może. Bo ja jestem z wodociągów.
- PP
- Fargi
- Posty: 354
- Rejestracja: śr, 19 kwie 2006 11:16
Wybrałbym dwójkę.
Chcę wiedzieć dlaczego ten rok był dziwny. Skoro dziwny, to i pewnie ciekawy, a zatem będą się działy interesujące rzeczy.
Natomiast zdanie:
"Było raz czworo dzieci..."
nie ma takiej siły. Co innego:
Było raz czworo martwych dzieci...
tutaj już jest jakiś haczyk, na który mogę się złapać.
Ale to tylko jedno zdanie, a my mówimy o wstępie (tak mi się wydaje ;)), który może mieć jedną, dwie,... strony. I tutaj już jak najbardziej jest pole do popisu. Można zachęcić lub zniechęcić Czytelnika.
Chcę wiedzieć dlaczego ten rok był dziwny. Skoro dziwny, to i pewnie ciekawy, a zatem będą się działy interesujące rzeczy.
Natomiast zdanie:
"Było raz czworo dzieci..."
nie ma takiej siły. Co innego:
Było raz czworo martwych dzieci...
tutaj już jest jakiś haczyk, na który mogę się złapać.
Ale to tylko jedno zdanie, a my mówimy o wstępie (tak mi się wydaje ;)), który może mieć jedną, dwie,... strony. I tutaj już jak najbardziej jest pole do popisu. Można zachęcić lub zniechęcić Czytelnika.
Pytający )
Z tego co zdołałam się zorientować, to mówimy nawet o pierwszym zdaniu. Z wybranych tez najbardziej zaciekawiłoby mnie "Rok 1647 to był dziwny rok.", bo sugeruje, że autor wyjaśni dlaczego ;) aczkolwiek w moim przypadku data spowodowałaby niechęć. To historia, a ja historycznych książek nie lubię i już.
Popieram przedmówczynię.
Jednak czemu początek nie może być po prostu zwyczajny ? tak miedzy innymi zaczęła Kossakowska w opowiadaniu "Więzy krwi". Przez 3/4 opowiadania opisywała na pozór życie codzienne jakiegoś faceta a tu nagle łup i znajdujemy się całkiem gdzie indziej i nie jesteśmy w stanie odłożyć książki, bo autorka praktycznie "przywiązała" nas do krzesła.
Ja się zgodze również z Bebe. Im dalej tym bardziej powinniśmy nasiąkać tą "magią".
Jednak czemu początek nie może być po prostu zwyczajny ? tak miedzy innymi zaczęła Kossakowska w opowiadaniu "Więzy krwi". Przez 3/4 opowiadania opisywała na pozór życie codzienne jakiegoś faceta a tu nagle łup i znajdujemy się całkiem gdzie indziej i nie jesteśmy w stanie odłożyć książki, bo autorka praktycznie "przywiązała" nas do krzesła.
Ja się zgodze również z Bebe. Im dalej tym bardziej powinniśmy nasiąkać tą "magią".
- hundzia
- Złomek forumowy
- Posty: 4054
- Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
- Płeć: Kobieta
A ile książek historycznych przeczytałaś? Bo jeśli zaczęłaś od Ogniem i Mieciem, zwłaszcza w wieku gdy obowiązuje jako lektura, przyznaję, że można się zniechęcić.w moim przypadku data spowodowałaby niechęć. To historia, a ja historycznych książek nie lubię i już.
Z początkami opowiadań również mam czasem problem, zazwyczaj to on właśnie sprawia, czy chce mi się rozwijać wątek dalej, czy nie. Swego czasu gustowałam w niespodziankach na dzień dobry, ale potem mi się odmieniło. Kilka osób zwróciło mi uwagę, że jeśli zaskoczę czytelnika na wstępie, potem będzie spodziewał się jeszcze większych rewelacji. I jeśli ich nie znajdzie, będzie zawiedziony. Dlatego staram się unikać trzęsienia ziemi, a la Hitchcock na wstępie. Ograniczam się do opisania jakiejś pomniejszej akcji, broń boże opisów pogody, miejsca akcji lub osób. Na to zawsze znajdzie się czas później, choćby w retrospekcjach.
Dlatego wstęp, uważam, powinien być wprowadzeniem w klimat, niekoniecznie akcję. Jeśli w dalszej części utworu opisuję, przykładowo, uprowadzenie jakiejś znamienitej osoby, we wstępie zaznaczam kim jest, bez zbędnych detali wyglądu, oraz jak porywacze planują/lub są w trakcie prób do porwania. To chyba wystarczająco zachęca czytelnika, by zobaczyć efekt. A ten może być zgoła inny od spodziewanego. Także wygląd może się zmienić w stosunku do wyobrażonego.
Jesli piszę coś horrorowatego, nie opiszę na wstępie zachodu słońca, albo beczących na łące owiec. Zaraz, od pierwszego zdania, muszę zaakcentować rosnące napięcie, jakiś specyficzny niepokój lub niepewność.
Z fantasy jest podobnie. Samotnie podróżujący wędrowiec, na którego coś lub ktoś napada, albo spotkanie w karczmie, też jest tak oklepane, że staram się unikać tego typu, szablonowych początków.
Summa summarum, wprowadzenie nie może być zwyczajne, bo potencjalny czytelnik, kupując książkę, patrzy na okładki (tytuł, autor, opis), potem zerka na wstęp, dopiero wtedy, jeśli go wciągnie, zaintryguje, na chybił trafił, patrzy gdzieś pośrodku. Przynajmniej ja tak robię, a w księgarni, wśród otaczających mnie ludzi zauważyłam podobną tendencję.
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
Trochę przeczytałam, ja ogólnie jakoś lubię czytać ;) m.in. "Królów przeklętych", trylogię też. W sumie jakoś po prostu ten gatunek mi nie leży i nic nie poradzę.
A początek powieści/opowiadania (patrząc z punktu widzenia czytelnika) dobrze jak pokazuje ku czemu autor będzie dążył i tu, jak najbardziej popieram twoje chęci. Nie lubię, jak mi się kłóci początek książki z całością, a zdarzało się. Tak samo jak nie lubię, gdy w filmie goła baba lata mi po ekranie bez uzasadnienia tego latania goło w akcji.
A początek powieści/opowiadania (patrząc z punktu widzenia czytelnika) dobrze jak pokazuje ku czemu autor będzie dążył i tu, jak najbardziej popieram twoje chęci. Nie lubię, jak mi się kłóci początek książki z całością, a zdarzało się. Tak samo jak nie lubię, gdy w filmie goła baba lata mi po ekranie bez uzasadnienia tego latania goło w akcji.
Wtrącę nawiasem, że Christopera Paoliniego, tego od Eragona i Najstarszego, kocham za to, iż przyznał się w posłowiu, że "zajmujący początek powieści pomagała mu wymyślić babcia" :) Cudne zdanie po prostu. Więc już wiesz tygrysko, jak trafiają się dobre początki - pomagają starsi wiekiem i - być może - stażem ;)
Wiekiem jestem starsza niżby wypadało sie przyznawać. Co poniektórzy w necie stwierdzają, że ludzie tak długo nie żyją (moja riposta jest taka, że może ludzie nie, ale kotowate jak najbardziej). Stażem pisania nie pochwalę się, bo po prostu jestem czytelniczką, za to maniakalną chyba już. Pomóc pewnie nie pomogę w sprawie początku powieści/opowiadania, ale skrytykować z punktu widzenia czytelnika mogę -;)
To ja proszę w takim razie o komentarz. Czy takie coś się nadaje jako przynajmniej odrobinę wciągający początek?
Skrzypnięcie. Szelest. W tej części puszczy niewiele było zwierząt, bez strachu, wydających takie odgłosy. Ponura, wilgotna matnia przyglądała się dziewczynce, z determinacją przedzierającej się przez mroczną gęstwinę.
Skrzypnięcie. Szelest. W tej części puszczy niewiele było zwierząt, bez strachu, wydających takie odgłosy. Ponura, wilgotna matnia przyglądała się dziewczynce, z determinacją przedzierającej się przez mroczną gęstwinę.