Husiaty pisze:
Chodzi mi bardziej o dzwięki jak z dobrego horroru, takie prawie niesłyszalne, a trzymające mocno w napięciu
Ścieżka z gry "Silent Hill" pasuje jak ulał do powyższego opisu. Nawiasem mówiąc, nie mogłem sobie przypomnieć tytułu (wyparował z pamięci na amen), więc wpisałem w googlach "najstraszniejsza gra" i oto co znalazłem:
Słuchanie muzyki podczas pisania powoduje że piszę głupoty. Cisza pomaga rozmiar tej głupoty nieco ograniczyć. Za to pomysł na tekst, na ważniejszą scenę jak najbardziej przy brzdąkaninie. Zdarzyła mi się nawet sytuacja, że musiałem wysłuchać dokładnie najbliższych orginałowi próbek śpiewu Templariuszy, żeby odnaleźć tę ich motywację do bitwy. Znacznie później dowiedziałem się, że przybycie Normanów na tereny Bizancjum XI w. zaczął proces politycznej poprawności w liturgii, a tym samym odcisnął piętno na tym co fałszywie przyjmujemy dziś za skalę zachodnią tego okresu.
Rzezimieszek pisze: przybycie Normanów na tereny Bizancjum XI w. zaczął proces politycznej poprawności w liturgii, a tym samym odcisnął piętno na tym co fałszywie przyjmujemy dziś za skalę zachodnią tego okresu.
Cholera, proponowali mi, żebym doktorat zrobił... Nie zdecydowałem się, prosty magister jestem... no i nie rozumiem.
NMSP, ewentualnie MSPANC
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.
Podpisuję się pod Alfim.
I również NMSP. Jestem po prosu zbyt ciekawski. No i pigułki przestają działać. Trzeba będzie się zakraśc do forumowego składziku.
"Jestem kompozytorem i coś pewnie chciałem, ale już zapomniałem."
Bo ja tForzę w ciszy, proszę Wysokiego Sądu, to dlatego jestem taki nieprzyjemny, jak mi ktoś przeszkadza. Nawet buczenie wentylatora w trudzie i znoju chłodzącego procesor, potrafi mnie zdekoncentrować, a co dopiero mówić o rzępoleniu radia za ścianą, wrzaskach siostrzeńców i trzaskaniu drzwiami, czy choćby podkładzie, o którym mówi niniejszy wątek. Z drugiej strony, kiedy tekst, surowy i nieociosany już jest, lubię wcisnąć słuchawki do uszu i odgrodziwszy się od świata, przy dźwiękach bardzo cichej muzy, ciąć bez miłosierdzia, co tam akurat jest do cięcia. Co do gatunku, jestem stały w uczuciach - Queen, Scorpions, B. Tyler... byle było klasycznie i rockowo. Howgh!
Cóż, mnie natomiast często przeszkadza właśnie... cisza. Swędzenie mózgu powoduje, że w głowie i tak coś mi siedzi i się nuci bez udziału woli (na przykład w tej chwili sama od siebie plumka mi we łbie muzyka z tytułowaego menu gry "Shin Megami Tensei III: Nocturne"), więc wolę już sobie to puścić i skupić się na tym, co mam pisać.
Oczywiście, słuchanie np. "Original prankster" Off Springa przy pisaniu/ poprawianiu fragmentu, w którym opisywane są sceny z życia bohatera tragicznego raczej nie pomaga. Staram się dopasować muzykę do tego, o czym akurat piszę; głównie dlatego, że wyobraźnia pracuje wtedy na pełnych obrotach i widzę dokładnie to, co chcę opisać (chociaż nie zawsze mi to wyjdzie- tak to jest, kiedy Bozia nie daje wszystkiego od zaraz ;) ).
Wszystko zależy od osobistych preferencji i gdyby ktoś mnie zapytał: "Polecasz?", powiedziałabym: "Noooo..... yyyy..... tak, ale to zależy, wiesz..." ;)
Nie to, aby przy dźwiękach wyłączała się wyobraźnia, jednak o wiele skuteczniejsza jest, gdy nic jej nie rozprasza. Wiem, dziwny jestem, ale co zrobić? :X
Dziwny?! Terebko, moim zdaniem, to reszta jest dziwna. A przynajmniej głucha. Na język, którym pisze. Pewnie dlatego, że im muzyka przeszkadza usłyszeć frazy, jakie napisali.
Mogę się założyć, że połowa bełkotu, z jakim jestem zmuszona obcować, zniknęłaby, gdyby Autorzy słuchali tego, co piszą, a nie tego, co im leci z iPoda, czy z innej maszynki do generowania dźwięków.
No, dobra, wiem, marudzę. Kończę właśnie czytanie prac przysłanych na jeden z konkursów literackich... I mam depresję. :X
Owszem, Małgorzato. Ale to są takie moje osobiste preferencje, które nie gwarantują wyższości na tymi, którzy tworzą przy dźwiękach muzyki. To, co spłodzę w ciszy, niekoniecznie może być wartościowsze od tego, co wyrzuci z siebie ich, stymulowana muzyką, wyobraźnia. I to jest smutne i niesprawiedliwe. :(
Smutno mi się jeszcze bardziej zrobiło, gdy tak sobie uzmysłowiłem, że to ten sam konkurs, na który sam wysłałem tekst i że to właśnie on jest "tym tekstem".
Małgorzata pisze:No, dobra, wiem, marudzę. Kończę właśnie czytanie prac przysłanych na jeden z konkursów literackich... I mam depresję. :X
Marudź, mardź, emocje, zwłaszcza te negatywne, trzeba z siebie wyrzucać, bo jeszcze jakaś żyłka pęknie czy coś... ; P
Ale żeby Cię "pocieszyć" mogę się założyć, że wielu z ałtorów tych prac pisało je w ciszy, bo nie lubi muzyki tudzież innych dźwięków przy pisaniu słyszeć. : [
edytka, bo brakło ogonka.
No, i istnieje prawdopodobieństwo, że to nie Terebki tekst, tylko mój tak Cię uwiera, Margo...
Ostatnio zmieniony pt, 24 kwie 2009 21:09 przez Soi, łącznie zmieniany 1 raz.
O ile same pomysły mogą się rodzić w dowolnych warunkach, o tyle tzn. egzekucja kreatywna, czyli w przypadku utworów literackich - wykonanie językowe, wymaga, by Autor wiedział, co napisał. A czytając mam wrażenie, że mało który wiedział. Zdania kulawe, ochwacone opisy, zarżnięta krwawo frazeologia (o leksyce nie wspominam, to drobiazg, naprawdę) i kalki obcojęzyczne. Kilka tekstów nie było nawet po polsku. Znaczy, było po polsku - jak teksty z kontekstowego tłumacza Googla.
Nie wierzę, że można pisać ładne frazy przy muzyce. Nie wierzę i już. Wierzę, że można wymyślać kapitalne pomysły. I mordować je przy dźwiękach ulubionych utworów.
Ponieważ widzę rezultaty. 226 rezultatów w tej chwili. Przede mną jeszcze 75. I nie sądzę, by statystyka mi się radykalnie zmieniła. 99% (w przybliżeniu), to językowa porażka jest. Współczuję redaktorom, którym później przypadnie praca nad tym, co zostanie po selekcji... Bezgranicznie współczuję. :X
Ciekawostka: czytałam jakiś czas temu o badaniach przeprowadzonych w zakładach pracy. Okazało się, że ci, którym pozwolono pracować przy wybranej przez siebie muzyce (czyt. mogli słuchać, czego chcieli), uzyskali lepsze efekty, niż ich koledzy i koleżanki, którym zalecono pracę w ciszy.
Wśród "umuzycznionych" wyróżniono dodatkowo tych, którzy słuchali piosenek (no wiecie, z tekstem ;) ) oraz tych, którzy słuchali muzyki bez wokalu. Ci drudzy poradzili sobie lepiej, ponieważ nie rozpraszały ich słowa (im bardziej zrozumiały język, tym trudniej, hehe).
Czy ma się to jakkolwiek do tworzenia "ładnych fraz"- nikt nie napisał, niestety.
Myślę, że kluczowym jest pytanie, przy jakiej pracy słuchali muzyki. Kopanie rowów, to jednak co innego, niż praca twórcza. Przy tym pierwszym głośna, rytmiczna muzyka jest nawet wskazana. Wiem to z autopsji.
"Jestem kompozytorem i coś pewnie chciałem, ale już zapomniałem."
Lady Luck pisze:
Wśród "umuzycznionych" wyróżniono dodatkowo tych, którzy słuchali piosenek (no wiecie, z tekstem ;) ) oraz tych, którzy słuchali muzyki bez wokalu. Ci drudzy poradzili sobie lepiej, ponieważ nie rozpraszały ich słowa (im bardziej zrozumiały język, tym trudniej, hehe).
Czy ma się to jakkolwiek do tworzenia "ładnych fraz"- nikt nie napisał, niestety.
Muzyka może się przydać, by odwracać uwagę od dźwięków zza okna (te dopiero rozpraszają!). Ale jakaś niezbyt głośna, spokojna - a jeśli z tekstem, to w jakimś niezrozumiałym języku.
Gdyby osiągalna była sterylna cisza... Ale to marzenie ściętej głowy.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.